Dlaczego śmigłowiec LPR nie wylądował na dachu szpitala?
Środowy wypadek z udziałem 12- letniego Kuby budzi wiele emocji. Wszyscy życzą chłopcu zdrowia i równocześnie zastanawiają się, dlaczego nie odleciał śmigłowcem wprost z dachu szpitala?
To pytanie zadawane jest od wczoraj dość często. W tej sprawie starosta Janusz Zarzeczny skontaktował się z zastępcą dyrektora szpitala Andrzejem Komsą
- Lądowisko dla śmigłowców jest sprawne 24 godziny na dobę. Nie ma najmniejszych problemów, żeby tu wylądować. To była decyzja Pogotowia Lotniczego, że zdecydowali o innym miejscu lądowania– mówił Janusz Zarzeczny.
Chłopiec doznał bardzo poważnego urazu i wymagał natychmiastowej pomocy. W walce o zdrowie i życie nie ma czasu na rozważania i dywagacje. Jeśli trzeba, zatrzymuje się ruch na najbardziej ruchliwym skrzyżowaniu, jeśli zachodzi taka konieczność, ląduje się na środku pola. Podczas tego typu akcji śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego nie mają obowiązku szukać lądowiska. Jeśli na środku drogi, w szczerym polu, w lesie wydarzy się wypadek pilot śmigłowca może lądować tam, gdzie będzie najbliżej do poszkodowanych. W przypadku Kuby był to lot ratunkowy HEMS, a co za tym idzie, nie wymagający korzystania z lądowiska. W tym przypadku to pilot wybrał w ostatniej chwili miejsce najbliższe zdarzeniu.
Lądowanie na skrzyżowaniu Al. Jana Pawła II, Popiełuszki, Czarnieckiego, Staszica, okazało się być nieodpowiednie. Mimo, że policja wraz ze strażą pożarną natychmiast przygotowała miejsce, wstrzymując ruch i zamykając dojazdy, śmigłowiec dwa razy kołował wokół krzyżówki po czym zdecydował się odejść na parking przy Leclercu. Tam bezpiecznie osiadł, a 12- latek został podwieziony karetką pogotowia na miejsce lądowania. Stamtąd został odtransportowany do Lublina.
Zobacz również: Wypadek 12- latka na rowerze. Śmigłowiec LPR przyleciał po rannego.
Komentarze