NawigacjaStart » Forum » Stalowa Wola » Opinie »
Nowy Temat Odpowiedz
Rządowy eksperyment , rządowy eksperyment
Posty: 54
Dołączył: 17 Marz 2021r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 8 Kwie 2021r. 14:42  
Cytuj
Ekperyment pokazujacy efekt zamykania obywateli w domach i nadaniu policji wiekszych uprawnien.

Książkę "Efekt Lucyfera" czytałem już dość dawno i jest ona ciężka do przetrawienia z racji swej długości. Na szczęście istnieje mnóstwo popularno-naukowych źródeł z których możemy zaczerpnąć wiedzy o eksperymencie przeprowadzonym na żywych ludziach. A ja sam pokrótce będę mógł go opisać w kilku akapitach.

Główna teza eksperymentu stanfordzkiego brzmi, że każdy praktycznie człowiek w odpowiednich warunkach "laborytoryjnych" zdolny jest do czynienia okrucieństw i krzywdy drugiej osobie. Co zabawne, ta teza jakoś umyka w wielu popularno-naukowych opracowaniach, czy też nawet filmach jakie powstały na kanwie tej książki.

Dobrze, a teraz czas na parę akapitów, odnoszących się do tego czym w istocie ten eksperyment był. Jego pełna nazwa to : STANFORDZKI EKSPERYMENT WIĘZIENNY, którego celem była symulacja warunków z jakimi mają do czynienia ludzie uwięzieni. W jego udziale wytypowano 24 studentów, którzy co ważne – cechowali się stabilną, przeciętną osobowością, nie mieli żadnej przeszłości kryminalnej, ani jakichkolwiek problemów z narkotykami. No chciałoby się rzec, tacy typowi Janusze Kowalscy. Uczestnicy byli sowicie wynagradzani za każdy dzień, co też motywowało ich do trwania w nim, pomimo jak się później okazało niezbyt przychylnych warunków. Zostali oni podzieleni losowo na dwie grupy:

-STRAŻNICY
-WIĘŹNIOWIE

Całość odbywała się w piwnicach Uniwersytetu Stanford, oczywiście pod kamerami i pod czujnym okiem samego Phillipa Zimbardo. A dbał on od samego początku do końca by realność została zachowana w jak największym stopniu.

Wszystko zaczeło się od fikcyjnego zatrzymania studentów. Grupa policjantów wkracza do ich domów z nakazem aresztowania. Co ciekawe wprowadzają taki zamęt, że członkowie rodziny nie wiedzą czy to prawda, czy fikcja. Nawet sami uczestnicy eksperymentu nie mają na początku pewności. Zresztą sam Zimbardo później był atakowany za takie zbyt nadmierne odczucie sprawy.


Ktoś mógłby rzec, że nie można oddać w eksperymencie prawdziwych warunków więzienia i sam bym tak myślał, ale okazuje się, że autorom eksperymentu udało się to znakomicie. Klimat był budowany już przez same stroje jakie otrzymali strażnicy i więźniowie. Na przykład strażnicy dostali pałki policyjne i do tego ciemne okulary (podobne do tych jakie miał Jaruzelski i które lubują sobie w noszeniu seryjni mordercy). Mają one na celu przykrycie mimiki i tym samym odcięcie kontaktu emocjonalnego z drugim człowiekiem.


W przypadku więźniów odtrzymali oni rajstopowe nakrycia głowy, które miały pełnić funkcję poniżającą jak i niszczącą własną tożsamość i mającą ich zrównać do jednej masy. Zresztą przyczyna golenia głów w wojsku jest bardzo podobna. Ponadto długie koszule w formie sukienek i łańcuchy na nogach symbolizujące uwięzienie dają do zrozumienia, że naprawdę postarano się o zachowanie klimatu.

Strażnikom oczywiście nie wolno było używać przemocy fizycznej na więźniach, ale czego to człowiek nie wymyśli by pogrążyć drugiego. Tutaj wyobraźni nie było końca. Główne wytyczne dla strażników sugerowały im by budzili oni atmosferę frustracji, monotonii. Mieli ograniczać prywatność więźniów. A sposób w jaki to robili wyglądał następująco.

Więźniowie byli często budzeni w środku nocy pod pozorem przeprowadzenia apelu i policzenia ich ilości, co oczywiście było absurdalne, ale uprzykrzało im pobyt w więzieniu. To był pierwszy z pomysłów. Z czasem robiło się coraz ostrzej, ponieważ pierwszego dnia więźniowie jeszcze nie podchodzili poważnie do sprawy. Pojawił się nawet bunt w postaci zerwania plakietek z nadanymi numerami i zabarykadowania cel więziennych. To wydarzenie całkowicie ugruntowało podział na "ONI I MY".

Strażnicy musieli sobie jakoś radzić z niesfornymi więźniami i tu pojawiły się pomysły w postaci tak zwanych cel uprzywilejowanych, gdzie wygoda była znacznie większa i miała być nagrodą za lepsze zachowanie. Przywilejem stało się też zapalenie papierosa. A potem było już tylko gorzej. Ponieważ wyjście do toalety też odbywało się tylko za zgodą strażnika. W przypadku odmowy "student" musiał wypróżnić się do wiadra znajdującego się w celi, co oczywiście prowadziło do ogromnego smrodu po upłynięciu odpowiedniego czasu.

Eskalacja agresji doprowadziła do tego, że cały eksperyment musiał zostać zakończony już po sześciu dniach. Zresztą po dwóch jeden z więźniów został doprowadzony na skraj rozpaczy psychicznej i musiał zostać zastąpiony innym z ławki rezerwowych. Ciekawe zresztą było jego przybycie, ponieważ był bardzo uparty i odmawiał choćby zjedzenia kiełbasek. Za co najpierw został doprowadzony do izolatki (małe pomieszczenie gospodarcze), nie złamało go to jednak, dlatego postanowiono nastawić innych więźniów przeciwko niemu. Mieli oni płacić za jego niesubordynacje niedogodnością w postaci braku koców na noc. No chyba że spędzi on jeszcze jeden dzień w izolatce. Solidarności nie było i "nowy" musiał odsiedzieć tam jeszcze kolejną noc.

Po zakończeniu eksperymentu Zimbardo przyznał, że sam wchłonął się tak w rolę koordynatora, że uciekła mu całkowicie uwaga o studentach doprowadzonych do nieludzkich warunków. Trzeba bowiem wspomnieć, że pod sam koniec strażnicy wymagali od nich czyszczenia toalet gołymi rękami, robienia nieludzkich ilości pompek. Zmuszali także do odstawiania teatrzyku w postaci homoseksualnych scenek. Dopiero postać wprowadzona z zewnątrz jako obserwator, będąca młodą psycholożką i przyszłą żoną Zimbardo uświadomiła mu o ich cierpieniu, co prawda głównie psychicznym, ale jednak.

Ciekawym było spotkanie uczestników już po zakończeniu wszystkiego, które odbyło się po jakimś dwutygodniowym czasie. Jeden z nich tłumaczył, że był w szoku oglądając siebie w roli strażnika. Nie sądził, że potrafi się tak zmienić. Całość oglądał, ponieważ eksperyment był nagrywany 24h na dobę. Z kolei najokrutniejszy ze strażników tłumaczył swoje zachowanie tym, że prowadził własny eksperyment mający na celu sprawdzenie na ile może sobie pozwolić zanim dojdzie do buntu.

Zimbardo stawia wnioski, że człowiek jest głównie wypadkową otoczenia w jakim się znajduje. A charakter i osobowość nie są główną determinantą. Zresztą sami uczestnicy już po czasie wrócili do swoich normalnych życiowych ról: troskliwych ojców, przykładnych pracowników, uczynnych członków społeczeństwa. A swoje zachowanie wszyscy wytłumaczyli sobie sytuacją w jakiej się znaleźli. Oby żaden z nas nie musiał się nigdy w takiej znaleźć.

Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Nowy Temat Odpowiedz

NawigacjaStart » Forum » Stalowa Wola » Opinie »