Zawsze znajdzie się ktoś najmądrzejszy,

A chcesz przebiec po tym z 15km lub wiecej to jest jakieś 2300kcal
Starczy tego na cały dzień ...

Nie chodzi o to kto mądrzejszy... Taki wcześniej czy później zawsze się znajdzie. Nie ma zgody na zakłamywanie rzeczywistości

Eva i inni z myślenia/brania odpowiedzialności za swoje czynny nikt nikogo nie zwolnił
Gorąco polecam
http://dr-kw(...)&news=80

Eva zawsze możesz spróbować zjeść 1/2 lub dodać mniej tłuszczu do porcji.Zresztą nie wiem ile go zjadasz.

Palca do ... d... bo po takim mixie możesz nie dobiec i być rozczarowany

Ewidentna strata publicznej kasy , wywalanej sukcesywnie przez 6 lat.

Pasztetowa , sklepowa , nie jest najlepszym produktem zywieniowym. Polecam Orzechów w którym kupisz wątrobiankę , pasztetówkę z wkładem wątrobowym , oraz zwykłą pasztetową bez watroby , na którą szkoda kasy.
Jeśli lubisz pitrasić , polecam wyrób Dra Kwaśniewskiego
http://jedzo(...)p?id=282

aspire , pisałem wielokrotnie , ze aptek ci u nas dostatek.
Wystarczy trzy , w tym Twoja(wiem która) , jak 40 lat temu).
Na nic więc twoje "pianie"... - masz moją zgodę

Ponadto polecam:
http://forum(...)ard=10.0

A to ciekawe?
Wielu propagatorów "zdrowego" odżywiania przedstawiało tu na forum "argumenty", że w ostatnich czasach ludzie (przynajmniej w Polsce) dzięki chudszemu odżywianiu, rezygnacji z tłuszczów zwierzęcych itp. żyją niby zdrowiej, dłużej i lepiej

To w takim przypadku apteki powinny upadać a powstają kolejne.
Czyżby były dotowane za samo istnienie?
Proste prawo rynku. Jak ludzie przesiedli się na samochody to upadły fabryki dyliżansów.

A tu ludzie jedzą niby zdrowiej a apteki rozkwitają jak budki z piwem przy nowym zalewie kąpielowym.

Trafne spostrzezenie i dobry przykład
Dodam tylko , że 40 lat temu nikt-nikomu nie mówił co ma jeść. Ponieważ Stalowa Wola to naród gospodarskich synów/córek , więc zjadano to , co wyhodowano w zagrodach rodziców.
Co tygodniowe wałówy wystarczały , aby zaspokoić w należyty sposób potrzeby organizmów.
Wtedy też wystarczało w mieście , najpierw dwie , nieco póżniej trzy apteki.
Przez ostatnie lata "wyprodukowano" całą masę znaFców tematu i na efekty nie trzeba było długo czekać
(kto wie ile dzisiaj w mieście jest sklepików z farma...coś tam. cztery lata temu podawano , że ponad 40-ści)

Kilka dni się już na tej diecie trzymam. Dziękuję za linka z literaturą, trafiłam tez na strony z przepisami i i na fora z radami i przepisami. Mój "ekonomiczno-techniczny" mózg biochemii dobrze nie ogarnia, ale stosuję się do zasad diety. Chwilami brakuje mi bardzo słodyczy ale mam gorzką czekoladę i jak już muszę to 2 kostki zjadam. Najbardziej jednak brak mi owoców, bo dużo tego jadłam, praktycznie zajadałam każdy napad głodu.
Jak macie Optymalni dobre rady jak te początki przetrwać to proszę napisać.

Bardzo dobrze , ze masz gorzka czekoladę. Możesz również na początku zaopatrzyć się w śliwki nałęczowskie w czekoladzie.
W razie silnego "głoda" nie zaszkodzi wrzucić jedną , czy dwie sliwki , lub kawałek czekolady.
Należy tylko uwzględnić to w ilości spozytych weglowodanów(liczy sie doba).
Moja słodziutka małzonka po dwóch miesiącach stosowania diety wypluła śliwkę , bo organizm zmądrzał i odrzucił truciznę.
Przebudował się.
Tak jest w każdym przypadku.
Pół szarej renety , wieczorowa porą również nikomu nie zaszkodziło.
Trzym się i pytaj , pytaj...
Po miesiącu , najdalej trzech zobaczysz jaka prostota działania zawładnęła Twoim życiem.
Prądy selektywne dopełnią reszty.
(rada-przeczytaj po raz kolejny cały wątek)

Czy ja pisalem cos o aptekach? I jaka moja apteka? hahaha

Wiesz ze suszona śliwka w potrawie mięsnej ma korzystne działanie przy nadmiarze soków trawiennych ?. Wszystko w nadmiarze zaszkodzi naszemu organizmowi.


Owoce w odpowiednich ilościach działają korzystnie na nasz organizm.

Właśnie smaże placki ziemniaczane, te polecane na bezzenność. Wybrałem opcje z samymi żółtkami, są bardzo smaczne


Jak tak dalej pójdzie to moje kurki ni nadążą znosić tyle jajek Na wiosne powiększe stado

Czyzby to mialo byc zaproszenie dla forumowiczow ;P

Sam już prawie wszystkie zjadłem, ale jestem pazerny

A masz swojskie jajka na sprzedaż?, jak tak to daj znać

Takie informacje napawają optymalnym optymizmem.
(w każdej zagrodzie stado zielononózek-fundacja pomoże

Przy okazji , zapraszam http://www.faceb(...)95625370

Stado moich ptaków liczy 15szt( w tym kilka zielononóżek )co daje około 7 jajek dzinnie, zbyt mało by móc się dzielić nadprodukcją. Kiedyś kury dokarmiałem paszą, wtedy prawie każda znosiła jedno jajko dziennie i często bywały z podwujnymi żółtkami. Teraz tylko ziarno zbóż i resztki z domu to i jajek mniej.

Lepiej mniej a dobrych

No właśnie.
Zachęcajmy zatem do hodowli zielononóżek bo http://jedzo(...)p?id=340

(od marca/kwietnia będę miał zapotrzebowanie na 150-200 sztuk tygodniowo)

Z tymi zielononóżkami to nie taka prosta sprawa, kóra ta potrzebuje sporo przestrzeni sby zyła naprawde ekologicznie. Jak bdzie miała zbyt małe podwórko to doprowadzi go do ruiny wydrapując całą trawe i zastanie klepisko które po opadach deszczy przeobrazi się w tor off roadowy, a kury będą brudne i zaczną chorować. Czyli aby uzyskać 200 jajek tygodniowo na sprzedaż plus troche dla chodowcy to stado powinno liczyć jakieś 70 kurek na działce 30 arów. Większość sprzdawców jajek wiejskich swoj ptaszki karmi paszą, bo to wygodne, tańsze i wyniki są rewelacujne w porównaniu do żywienia tradycyjnego. Więc jeśli ktoś na hali sprzedaje jajka po 60 groszy to napewno nie są one od kur karmionych tylko zaiarnem zbóż bo by się to nie opłacało. Żeby taka chodowla była prowadzona zgodni z zasadami zdroweego żywienia drobiu i była dochodowa dla chodowcy to jajko by musiało kosztować jakieś 1zł, a kto tyl zapłaci ? Wystarczy pojechać na jakiś targ wijski (np. w środe w Nisku ) i widać jakie pasza dla drobiu ma wzięcie. Mam troche kurek i stąd wiem jak to wszystko wygląda.

Dobre produkty muszą kosztować i mieć swoje odbicie w opłacalności producenta.
Zapewniam , że konsument również odniesie z tego tytułu same korzyści.
I nie dotyczy to tylko jajek.
Dobrych produktów zjada się mniej , a co za tym idzie droga do farmaceutycznych kolejek staje się daleka , wprost nieosiagalna jak horyzont.
Jakie korzyści to daje nie muszę nikogo przekonywać , optymalnych w szczególności.
Doskonale pamiętam lata 50/60/70-te i biegajace stado kolorych kurek po podwórku i przydomowych ugorkach.
Rasę tę , w naszym gospodarstwie i nie tylko wyparły karmazyny , dające duże, brązowe jaja.
Była to bardziej opłacalna produkcja od poprzedniej , ponieważ jaja w tym czasie kupowano "na wagę" - dosłownie.
Większa waga , więcej kasy w fartuchu gospodyni.
Wielokrotnie powtarzam , na hali również , że jestem w stanie zapłacić nawet złotówke , ale za PRAWDZIWE JAJO.
Takich narazie brak...
Dlatego hodujmy zielononózki - do czego zachęcam.

Mariusz, masz rację.
Też słyszałem jak to ludzie kupowali "zielone", które chorowały i zdychały.
Potem klepali bzdury, że to oszukane kury i to już nie te same co kiedyś.
Tylko te same osoby ogrodziły kawałek trawnika koło garażu czy chlewika i na tej nanopowierzchni trzymały "zielone" razem z innymi kurami, kaczkami, itp...

Moja Babcia miała w dawnych czasach zielononóżki, bure indyki i inne prastare rasy ptactwa ale mieszkali w rolniczym regionie Polski, gdzie sąsiada od sąsiada dzieliło po kilkaset metrów i to ptactwo nie było ogrodzone, pasło się samo na łące i polu.
Indyki np. nocowały na konarach lipy.
Nikt tam wtedy nie słyszał o jakiś pomorach kur.

OCŻ - muszę się poradzić i chyba głównie Ciebie.
Mam możliwość zakupu łoju wołowego (kobieta w sklepie mówiła, że wołowy).
Ma on kolor biało-żółtawy, czy taki ma być?
Jeszcze w kuchni łoju nie używałem i mam pewne obawy.
Kiedyś słyszałem, że śmierdzi ale wyczytałem też kilka opinii, że to bzdura.
Mam zamiar go używać do smażenia ze względu na wyską temp. dymienia.

Podaj mi więcej informacji dot. łoju wołowego, może być na PW żeby nie nakręcać zainteresowania i tym samym ceny.

P.S.
2 tygodnie temu udało mi się kupić słoninę na 3 palce, zasypana grubą solą i przyprawami dojrzewa sobie powoli.
Dałem za nią prawie 8 zł/kg - to prawie tyle co udka z kurczaka albo byle jaka łopatka w promocji.

Łój wołowy jest paliwem z najwyższej półki. Po szpiku kostnym i tłuszczu zawartym w żółtku jaj zajmuje doczesne trzecie miejsce.
Jest wysoko uwodorniony, co jest dobrym materiałym wyjsciowym do produkcji ATP. Serce uwielbia taki stan rzeczy , a wątroba delkatnie rzecz ujmując - "idzie sobie na urlop"(nic nie musi robić).
Każdy tłuszcz wysoko uwodorniony KRUSZY SIĘ, nawet gdy stoi w temp. pokojowej. Czasami równiez wiejskie masło , ale po wyciągnieciu z lodówki. Pamietacie ugotowane żółtka
Niektórzy pewnie pamietają widok sklepowych lad z wielką kostką łoju.
Najlepiej , gdy jest to łój z młodego bukata - jest wyjątkowo biały , a po wytopieniu bezzapachowy. Żółty , niestety - zalatuje...
Przelany do wyparzonych i wysuszonych słoików może stac bardzo długo w lodówce.
Frytki zrobione na takim tłuszczu są niepowtarzalne w smaku.
Jeśli ktoś lubi kawę , a nie może jej pić , mały dodatek łoju naprawi ten stan rzeczy.
Wieprzowinę wolę jednak obrabiać na smalcu ze słoniny.
U Darka kiedyś zamawiałem i otrzymywałem za friko. Matias również realizował zamówienia , ale jak jest teraz nie wiem. Koledze odmówili.
Słyszałem , że sklepom nie wolno sprzedawać łoju , ponieważ tak się "dba" o zdrowie Narodu.
"Troska" o Naród jest rzeczą nadrzędną
Podobno MUSZĄ go oddawać do utylizacji. Podobno są szczegółowo rozliczani - podobno...
Najlepszy łój to ten około nerkowy. Posiada dodatkowo sporą ilość witaminy C.
W tej chwili mało używam łoju(tylko do kawy). Mam sporadycznie dostęp do cielęcych nerek wraz z łojem. To nam wystarcza.
Słonina , to podstawowe paliwo w mojej kuchni.

OCŻ a co sądzisz o fryturze? Jak możesz to się odnieś jakoś do tego.
Dobra frytura to podobno tłuszcz kokosowy czy jakiś tam inny palmowy, stały w temp. pokojowej i chyba jeden z najbardziej nasyconych tłuszczów w przyrodzie, cytuję:

Wbrew obiegowej opinii mówiącej, że "tłuszcze zwierzęce są nasycone a roślinne nienasycone" każdy tłuszcz występujący w naturze zawiera wszystkie rodzaje kwasów tłuszczowych: nasycone, oraz jedno- i wielonienasycone. Różnice dotyczą wzajemnej proporcji między nimi. Im więcej kwasów nasyconych w tłuszczu, tym bardziej jest on twardy, czyli ma wyższą temperaturę topnienia. Wbrew pozorom najbardziej "nasycony" jest roślinny tłuszcz palmowy (kokosowy), w którego składzie kwasy wielonienasycone stanowią zaledwie kilka procent. O jego trwałości świadczy fakt, że może być przechowywany przez cały rok w temperaturze pokojowej bez wystąpienia objawów jełczenia. Sztuka taka nie uda się z najlepszym nawet smalcem, który posiada znacznie więcej kwasów nienasyconych (ok. 50%, w tym głównie jednonienasycone) i musi być przechowywany w lodówce.

Ja mam zamiar obok łoju wołowego spróbować frytury do frytkownicy.

Szczerze mówiąc , to nie wiem nic na ten temat.
Natomiast mogę sie tylko domyslać , ze powyzszy opis jest kolejnym chwytem reklamowym producenta , na zasadzie - redbull doda ci skrzydeł
Podobnie było z olejem z wiesiołka , który okazał się najgorszym z najgorszych.
Dr JK pisze:
"Z tłuszczów roślinnych pewne zastosowanie w diecie optymalnej ma oliwa z oliwek i olej słonecznikowy. Można też spożywać orzechy laskowe i włoskie raz ziarna sezamu i wiórki kokosowe, które zawierają sporo tłuszczu. Najbardziej szkodliwy jest olej kukurydziany i olej z wiesiołka".
Słonina ponad wszystko