Posty: 781
Dołączył: 28 Sie 2007r. Skąd: z miasta rowerów Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Cztery wersje przyczyn tragedii, m.in. "zachowanie osób trzecich"
Usterki techniczne samolotu, zachowanie załogi, zła organizacja i zabezpieczenie lotu oraz "zachowania osób trzecich" (np. zamach terrorystyczny, sugestie i oczekiwania od załogi określonego postępowania) - takie wersje przyczyn tragedii pod Smoleńskiem bada prokuratura. W czwartek Prokuratura Generalna i Naczelna Prokuratura Wojskowa we wspólnym komunikacie po raz pierwszy ujawniły, jakie "wstępne wersje" przyczyn katastrofy z 10 kwietnia bada Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. W ramach jej śledztwa trwają przesłuchania świadków - dotychczas przesłuchano ponad 70, gromadzenie i analiza dokumentów celem weryfikacji wszystkich założonych wersji. Prokuratura zwróciła się m.in. do służb specjalnych: ABW, SKW, AW, SWW o udzielenie wszystkich posiadanych informacji mogących mieć znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn i przebiegu katastrofy. Wersja pierwsza katastrofy to usterki techniczne samolotu, wśród nich: wady konstrukcyjne TU-154M, defekty sprzętu wskutek złej obsługi przez personel naziemny i defekty urządzeń w czasie lotu. Według komunikatu, przyjąć bądź odrzucić tę wersję będzie można jednoznacznie najwcześniej po zakończeniu prac Polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której przekazano całość dokumentacji technicznej TU-154M, zabezpieczonej w kraju. Nie można jednak wykluczyć, że będzie to możliwe dopiero po uzyskaniu specjalistycznej, kompleksowej opinii biegłych - podano. Zdaniem śledczych, dotychczas przeprowadzone w Polsce dowody pozwalają na wstępne przyjęcie, iż samolot w chwili startu o godz. 7.27 czasu polskiego (opóźnionego w stosunku do planowanego na godzinę 7) był sprawny technicznie, a załoga nie zgłaszała żadnych problemów. Dopełniono też niezbędnych procedur w zakresie przygotowania samolotu; 6 kwietnia nastąpił wymagany oblot. Samolot w 2009 r. był poddany generalnemu remontowi w Rosji, skąd odebrano go 21 grudnia 2009 r. "Na podstawie dotychczasowych ustaleń nie ma powodów do kwestionowania ani rzetelności tego remontu, czy też poprawności odbioru samolotu przez stronę polską" - stwierdzono. Wersja druga to zachowanie (działanie lub zaniechanie) załogi, w tym: błąd w technice pilotowania, niezdyscyplinowanie załogi w powietrzu (naruszenie przez załogę regulaminowych zasad lotu), niedoszkolenie załogi. "W świetle zebranych dotychczas dowodów uznanie tej wersji za pewną albo jej odrzucenie jest zdecydowanie przedwczesne; trwają czynności procesowe wersję tę weryfikujące" - napisano. Według komunikatu, załoga miała uprawnienia do wykonania lotu, a jej członkowie przeszli niezbędnie szkolenia. Z dokumentów wynika, że obaj piloci "znali w wystarczającym stopniu język rosyjski". Do przyjęcia bądź odrzucenia tej wersji, jak również założenia o nieprawidłowości działania rosyjskiego personelu naziemnego, kluczowe jest co najmniej otrzymanie od Federacji Rosyjskiej materiałów, o które prokuratura zwróciła się 10, 16 i 20 kwietnia. Co do obsługi lotniska w Smoleńsku, niezbędna będzie analiza aktów prawnych dotyczących zasad obsługi i kontroli lotów, a także zakresu obowiązków poszczególnych osób. "Nie mają tu znaczenia międzynarodowe zasady lotnictwa cywilnego z powodu wojskowego charakteru lotniska w Smoleńsku" - dodano. Chcę znać godzinę katastrofy - komentarz w Dziennikarstwie Obywatelskim Trzecia wersja to "zła organizacja i zabezpieczenie lotu, w tym: nieprawidłowości polskiego personelu naziemnego i nieprawidłowości rosyjskiego personelu naziemnego". Co do tej wersji trwają intensywne czynności śledcze. "Z uwagi na przyjętą taktykę procesową (zaplanowane już czynności procesowe) w chwili obecnej nie można udzielić żadnej informacji o wynikach dotychczas przeprowadzonych w tej materii dowodów" - głosi komunikat. Wersja czwarta obejmuje "zachowanie osób trzecich (np. zamach terrorystyczny, sugestie i oczekiwania od załogi określonego postępowania)". Prokuratura podkreśla, że "żaden z uzyskanych dotychczas dowodów tej wersji nie potwierdza". "Niemniej jednak odrzucenie tej wersji na obecnym etapie śledztwa byłoby przedwczesne. Może to nastąpić w sposób kategoryczny dopiero po przeprowadzeniu i ocenie całości materiału dowodowego" - podkreślono. Podano także, że strona rosyjska wykonała dwie ekspertyzy przeprowadzone przez Centrum Ekspertyz Kryminalistycznych MSW Federacji Rosyjskiej w sprawie ustalenia użycia materiałów wybuchowych. Pierwszą ekspertyzę wykonano 12 kwietnia, wykorzystując próbki do badań pobrane z części samolotu znajdujących się na miejscu katastrofy. Z jej treści wynika, iż nie ujawniono obecności materiałów wybuchowych. Nadto przeprowadzono badania broni znalezionej na miejscu zdarzenia. "Opinie balistyczne wykluczyły oddanie strzałów z zabezpieczonych sztuk broni" - dodano. W komunikacie poinformowano, że wstępne ustalenia wskazują, że przed lądowaniem samolotu TU-154M rosyjski Ił-76 podejmował dwukrotnie próbę lądowania na lotnisku w Smoleńsku, ok. kilkadziesiąt minut przed próbą lądowania TU-154M. Po zatoczeniu kręgu nad lotniskiem samolot ten odleciał, odstępując od lądowania. "Wspomniana różnica czasowa wyklucza hipotezę o jakimkolwiek związku incydentu z katastrofą. Zatem pojawiające się spekulacje o wywołanych przez ten samolot turbulencjach, które miałyby zakłócić lot samolotu TU-154M są bezpodstawne" - podkreśla komunikat. Ze śledztwa wynika też, że załoga polskiego samolotu JAK-40, który wylądował wcześniej, ostrzegała droga radiową załogę TU-154M o pogarszających się warunkach pogodowych. Komunikat podkreśla, że ustalenie czasu katastrofy nastąpi w oparciu o dane ze wszystkich urządzeń i źródeł, które mogły zarejestrować ten fakt (tzw. czarne skrzynki, urządzenia ATM QAR, czyli tzw. trzecia czarna skrzynka, dane dokumentujące przerwę w dostawie energii elektrycznej z elektrowni w Smoleńsku, dokumentów ruchu lotniczego, zeznania świadków, itd.) Dotychczas w polskim śledztwie przesłuchano ponad 70 świadków (kilku istotnych dwukrotnie), w tym m.in.: z naziemnej obsługi technicznej, pracowników Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, żołnierzy z 36. Pułku Specjalnego Lotnictwa Transportowego w Warszawie, różnych służb dyżurnych (Centrum Operacji Powietrznych, Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP), Biura Ochrony Rządu i innych. Komendzie Głównej Żandarmerii Wojskowej oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego powierzono zabezpieczenie materiału porównawczego do badań DNA oraz innej dokumentacji niezbędnej do identyfikacji ofiar. ABW powierzono zabezpieczenie procesowe filmu znanego z internetu ("film amatorski wykonany 10.04. tuż po katastrofie przed przybyciem ratowników") oraz "procesową weryfikację wiarygodności napływających do prokuratury wojskowej informacji o przyczynach katastrofy (zamach terrorystyczny, użycie niekonwencjonalnych środków walki itp.)". Komendzie Głównej ŻW zlecono procesowe zabezpieczenie przedmiotów osobistych, dokumentów oraz innych rzeczy ofiar katastrofy. ABW powierzono procesowe zabezpieczenie 122 telefonów komórkowych, aparatów fotograficznych i laptopów należących do ofiar - celem odtworzenia treści zapisów ewentualnych rozmów, zdjęć, sms-ów, obejmujących czas krytycznego lotu. Konieczne też będą badania o możliwym wpływie tych przedmiotów na prace urządzeń technicznych samolotu - dodano. "Jeśli chodzi o osobisty telefon komórkowy używany przez Prezydenta RP, został on zabezpieczony i będzie on przedmiotem stosownych badań" - podano. ABW powierzono też procesowe opracowanie dostępnych w internecie fotografii przedstawiających działania funkcjonariuszy służb mundurowych na lotnisku w Smoleńsku (chodzi o wymianę żarówek). Zasięgnięto opinii biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej UM w Warszawie, Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych w Warszawie (chodzi o badanie zabezpieczonego paliwa lotniczego, które spełniało wymagane normy i parametry). Prokuratura powoła też biegłego klimatologa, by zbadał warunki pogodowe panujące zwykle w rejonie katastrofy na początku kwietnia. "Ten obszar ma bowiem swoje specyficzne cechy z uwagi na występujące bagna i nierówności terenu" - napisano w komunikacie. Źródło onet Errare humanum est. |
|
Posty: 732
Dołączył: 2 Lip 2008r. Skąd: Stalowa Wola Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Errare humanum est. |
|
Posty: 200
Dołączył: 8 Cze 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
CYTAT przepraszam za błędy - poprawiłem w pisaniu żem tragiczny, dlatego częściej kopiuje, a jak już coś skrobne to... w pisaniu "żeś" tragiczny... i w logicznym myśleniu też nie lepszy |
|
Posty: 212
Dołączył: 30 Maja 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Środowisko pilotów jest oburzone nachalnymi próbami przesądzania, jakoby powodem katastrofy prezydenckiego Tu-154M był błąd kapitana maszyny mjr. Arkadiusza Protasiuka
Piloci do końca chcieli posadzić maszynę Piloci mający wiele godzin nalotów na Tu-154 postanowili zabrać głos po tym, jak premier Donald Tusk publicznie wykluczył możliwość awarii remontowanej w rosyjskiej Samarze sowieckiej konstrukcji. Jak twierdzą, przebieg zdarzeń na lotnisku w Smoleńsku wskazuje na poważne uszkodzenie maszyny. Do tej pory, ze względu na dobro śledztwa, milczeli. Czarę goryczy przelały jednak coraz bardziej natarczywe i w żaden sposób nieudokumentowane próby obarczania odpowiedzialnością za katastrofę prezydenckiego samolotu z 10 kwietnia na lotnisku w Smoleńsku mjr. Arkadiusza Protasiuka. Podobnie jak rodziny katyńskie piloci zwracają uwagę, że na pogrzeb kapitana w Grodzisku Mazowieckim nie raczył się pofatygować żaden z członków rządu. To niechlubny precedens w historii lotnictwa. Założenie, że prezydencki Tu-154M właściwie do samego kontaktu z ziemią był technicznie sprawny, a winę za wypadek ponoszą piloci, jest co najmniej nie na miejscu - uważają piloci, którzy wylatali wiele godzin na tutkach. W ich ocenie, załoga prezydenckiej maszyny była zespołem znakomitych specjalistów, a przebieg zdarzeń w Smoleńsku wskazuje na awarię maszyny. - To, co się działo z samolotem od wysokości ok. 200 m, jest nienormalne i wygląda, jakby piloci stracili sterowność nad maszyną. Jeśli tak, to katastrofy nie dało się uniknąć - oceniają. "Nasz Dziennik" dotarł do pilotów latających na Tu-154. Nie chcą, by publicznie ujawniono ich nazwiska. Jednak postanowili zabrać głos w dyskusji, widząc, jak ich koledzy po fachu są bezpodstawnie obciążani za spowodowanie katastrofy prezydenckiego tupolewa. W ocenie pilotów, publiczne wypowiedzi m.in. czołowych polityków, sugerujące, że samolot do chwili rozbicia działał bez zarzutów - podobnie jak zakładanie błędu pilotów czy nacisków na nich - są oburzające, szczególnie że nie znamy - a być może nigdy nie poznamy - zapisów z tzw. czarnych skrzynek. W ocenie lotników, to, co działo się przed katastrofą z samolotem, jest rzeczą niebywałą w sprawnie działającej maszynie. - To, co się stało na ostatnim etapie lotu prezydenckiego samolotu, to nie było żadne podejście do lądowania, to był wynik tego, co się wydarzyło wcześniej, i to wymaga ustaleń - oceniają. Z pozostawionych śladów wynika, że samolot nad samą ziemią zawadził o drzewo - brakuje jednak informacji, jaką częścią i czy to było przyczyną dalszych zdarzeń - samolot mógł już wcześniej nie mieć sterowności. Z pojawiających się relacji można wnioskować, że piloci wiedzieli, na jakiej byli wysokości, byli nawet o tym ostrzegani, ale najwyraźniej nie mogli zareagować. - Na pewno robili wszystko, by ratować życie swoje i ludzi na pokładzie, ale mając niesterowny samolot, nie mogli nic zmienić - mówią nasi rozmówcy. Co zatem mogło przyczynić się do katastrofy? Być może doszło do zalodzenia płatowca lub wlotów powietrza do silnika. To prawdopodobne, bo z danych meteorologicznych wynika, że panowały ku temu warunki. Gdyby założyć, że w wyniku zalodzenia doszło do uszkodzenia silnika środkowego, który umieszczony jest nieopodal instalacji hydraulicznej odpowiadającej za przeniesienie sterowania samolotem i uszkodzenia tej instalacji, piloci straciliby kontrolę nad maszyną, zarówno w położeniu horyzontalnym, jak i wertykalnym. - Wydaje się, że nie można tu mówić, iż pilot schodził, bo chciał być nisko nad ziemią, czy przed czymś uciekał. Pilot nie miał sterownego samolotu - dodają. Relacje świadków wskazują też, że pilot Tu-154M przed upadkiem próbował jeszcze podejść do góry - bezskutecznie - co także może wskazywać na utratę kontroli nad samolotem. W ocenie pilotów, od chwili kiedy Tu-154M znalazł się na wysokości ok. 200 m, z samolotem działy się dziwne rzeczy i wygląda to tak, jak gdyby samolot nie był już pilotowany, a po prostu spadał. Rozsypywał się w powietrzu? Piloci uważają, że także wielkość zniszczeń maszyny przemawia za wersją jej awarii. Ich zdaniem, samolot rozpadł się - ale nie w powietrzu, jak niektórzy sugerują - ale przy kontakcie z ziemią. Pół beczki, jakie wykonał samolot, spowodowało, że kadłub był nierównomiernie obciążony i maszyna już po zderzeniu z ziemią zaczęła się rozrywać - górna część kadłuba jest słabiej chroniona, stąd mogą wynikać wielkie zniszczenia. Mniejsze uszkodzenia maszyny byłyby możliwe, gdyby samolot uderzył o ziemię podwoziem. Wówczas mimo dużej prędkości samolotu i szybkości jego zniżania do ziemi byłaby szansa, że ktoś by przeżył. Pod siedzeniami znajduje się bowiem jeszcze strefa bagażowa, ciągnąca się przez cały kadłub, która stanowiłaby dodatkową ochronę. - Także pasy bezpieczeństwa pracują w "normalnym" położeniu samolotu. W pozycji "odwróconej", przy zderzeniu z ziemią górnej części kadłuba, pasy dodatkowo mogły ciąć tułowia ludzi - ocenia jeden z pilotów. Zdaniem lotników, ogólnie Tu-154 był stosunkowo dobrym samolotem, miał jednak kilka czułych punktów. Dlatego warto przyjrzeć się katastrofom, jakim ulegały te maszyny. Wiele z nich było właśnie efektem awarii drugiego silnika, który następnie niszczył instalację hydrauliczną odpowiadającą za sterownie samolotem. Skoro tak, to dlaczego wersja awarii maszyny została tak szybko odrzucona na boczny tor przez rosyjskich śledczych? Przecież pierwsze dość kategoryczne zapewnienia, że samolot był sprawy, pojawiły się już dzień po katastrofie. Czy może to być związane z faktem, że rozbity samolot niedawno przechodził remont generalny w zakładach rosyjskiego producenta? Czy wówczas coś mogło zostać przeoczone? Piloci musieli wiedzieć, co robią Wśród hipotetycznych przyczyn katastrofy pojawiają się także tezy dotyczące sposobu podejścia do lądowania i korzystanie - bądź nie - z systemów wspomagających ten proces. Czy piloci mogli się pomylić w przypadku, gdyby lądowali "na radiolatarnie"? W ocenie doświadczonych lotników, to mało prawdopodobne, zwłaszcza że pogoda w okolicach Smoleńska była stabilna, nie wiały mocne wiatry, a panująca wówczas mgła świadczyła, iż nad lotniskiem zalegała masa stojącego powietrza. Mimo ograniczenia widoczności lądowanie w takich bezwietrznych warunkach nie jest trudne, a samolot łatwiej naprowadzić dokładnie na pas startowy. - Uważam, że cała kampania mająca sugerować błędy pilotów, naciski na nich, jest nie na miejscu. Jako pilot uważam, że trzeba zrobić wszystko, by nie dopuścić do bezpodstawnego oskarżania lotników - podkreślił nasz rozmówca. Jak dodał, przypadku tupolewa nie można też łączyć linią prostą z katastrofą w Mirosławcu, gdzie wskazywano na słabe wyszkolenie załogi. - To są dwa zupełnie różne wypadki - dodał. Piloci zgodnie twierdzą, że przede wszystkim trzeba wyjaśnić, z jakich powodów samolot pod koniec lotu nie był sterowny. Te informacje muszą zawierać czarne skrzynki, a odczytać powinni je polscy specjaliści. - Śledztwo może się toczyć dalej, ale zapisy skrzynek powinny być już szerzej znane. Ich odczyt nie jest aż tak czasochłonny. Moim zdaniem, maszyna nie pozwoliła na wykonanie tego, co chcieli piloci. Dowiedzmy się, dlaczego - zauważył nasz rozmówca. Warto przypomnieć, że tuż po katastrofie dr inż. Ryszard Drozdowicz, pilot, specjalista ds. aerodynamiki lotnictwa, analizując wypadek, sugerował, iż błąd pilota był mało prawdopodobny. Zaznaczał wówczas, że okoliczności mogą wskazywać na poważną awarię lub zablokowanie układu sterowania. źródło: Nasz Dziennik |
|
Posty: 520
Dołączył: 30 Cze 2008r. Skąd: Stalowa Wola Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Generałów zapraszała Kancelaria Prezydenta
"Z racji sprawowania przez pana funkcji dowódcy sił powietrznych zapraszam w skład delegacji udającej się samolotem specjalnym do Katynia." - do takiego dokumentu z 25 marca dotarło RMF FM. Adresatem był gen. Andrzej Błasik. Pismo zostało wysłane przez szefa Kancelarii Prezydenta, Władysława Stasiaka. Według RMF FM dokument ten świadczy o tym, że zaproszenia na lot do Katynia tupolewem były wysyłane z Kancelarii Prezydenta bezpośrednio do gości, ponad głową szefa MON Bogdana Klicha. Współpracownicy Klicha podkreślają, że zgodził się on jedynie na udział dowódców polskiej armii w samych uroczystościach. Nie miał natomiast wiedzy na temat środków transportu. Wczoraj Jacek Sasin z Kancelarii Prezydenta mówił, że pisma z podziałem na miejsca w samolotach były wysłane do 36. specpułku odpowiedzialnego za transport delegacji. Współpracownicy Klicha odpowiadają jednak, że zadaniem pułku jest organizacja transportu, a nie ingerencja w listę gości. Nie ma także takich przepisów, na których podstawie mógłby interewniować sam szef MON. Wyjazd był organizowany przez Zwierzchnika Sił Zbrojnych i powinien być on świadomy, co może oznaczać zaproszenie na pokład tupolewa wszystkich najważniejszych polskich generałów - uważają współpracownicy szefa MON. dziennik.pl |
|
Posty: 802
Dołączył: 3 Gru 2008r. Skąd: Stalowa Wola Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Antysalon Ziemkiewicza ile wiemy na temat katastrofy po trzech tygodniach i dlaczego tak niewiele
http://www.tvp.pl/publicystyka/polityka/antysalon-ziemkiewicza/wideo/02052010-1000/1648001 A B O R C J A - holokaust nienarodzonych. WOLNOŚĆ NIE OZNACZA, ŻE MNIE WOLNO WSZYSTKO A TOBIE NIC!!! |
|
Posty: 551
Dołączył: 4 Lut 2010r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
I w ciekawych czasach żyć nam przyszło - niestety, konserwatystą jest ten kto woli kobiety. Pozdrawiam myślących. |
|
Posty: 200
Dołączył: 8 Cze 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
CYTAT A Ty sie podszkol z historii tylko tej prawdziwej nie zakłamanej. Sama się podszkol. To co ty tu wyPISujesz, to półprawda i półhistoria. Rzucasz hasła i tyle. Teraz zapewne jako dzialaczka stoisz pod kościołem i zbierasz podpisy. Zamiast agitować, poczytaj na temat "przyjaciół" Ukraińców i wrogów Moskali. Wśród tych którzy wymordowali Polaków na wschodzie (Katyń, Starobielsk, Ostaszków czy Miednoje ale nie tylko) byli m.in. 2 Gruzini, 3 Ukraińcy 2 Rosjan itp. Wymordowali również około 7 milionów Ukraińców, około 20 milionów Rosjan i wiele innych nacji. Oceń sama skalę morderstw. Dla twojej informacji podaję ilosć zamordowanych Polaków prze Ukraińców: Czy nas przeprosił przyjaciel Juszczenko za odznaczenie Bandery????? Czy przeprosił L.Kaczyńskiego za ten CHORY ORDER??? cytuję za Wikipedią: Rzeź wołyńska [2] – masowa zbrodnia (czystka etniczna, ludobójstwo[3]) dokonana przez nacjonalistów ukraińskich wobec mniejszości polskiej[4] byłego województwa wołyńskiego II RP (w czasie wojny należącego do Komisariatu Rzeszy Ukraina), podczas okupacji terenów II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę, w okresie od lutego 1943 do lutego 1944. Ofiarami mordów, których kulminacja nastąpiła w lecie 1943, byli Polacy, w mniejszej skali Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi, Ormianie, Czesi i przedstawiciele innych narodowości zamieszkujących Wołyń. Nie jest znana dokładna liczba ofiar, historycy szacują[5], że zginęło do 50–60 tys. Polaków i znacznie mniejsza liczba (kilka do kilkunastu tysięcy) Ukraińców.[6][7][8][9]. |
|
Posty: 200
Dołączył: 8 Cze 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Kafarek....
Tusk wygrywał w cuglach z twoim idolem. Naprawde nie potrzebował zamachów by go odsunąć od władzy i ośmieszania Polski. Najbardziej skorzystał PiS i Jarek.... i to jest zastanawiające. Najmniej skorzystał Putin, bo ukrywana przez 70 lat prawda w momencie wyszła na jaw. A (z całym szacunkiem) machający palcem Kaczyński naprawdę nie był w stanie zaszkodzić w niczym ani Putinowi ani Rosji. I był dla niego niegroźny, ani on, ani Skrzypek (po h.. tam leciał) ani Kurtyka, ani Nurowski... Bez przesady. W tych wszystkich tekstach megalomania wam z butów wyłazi. Przerost formy nad trescią. Poza tym gdyby Putin chciał wysadzać samolot zrobilby to np w Gruzji, na Ukrainie, nad Białorusią itp. Wszak podobno mają techniki, że nawet marsjanie przy nich wysiadają |
|
Posty: 1141
Dołączył: 16 Marz 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Czy kilka czułych poklepywań Putina po plecach polskiego premiera jest wartych niepewności wyjaśnienia przyczyny śmierci prawie stu Polaków, w tym naszego prezydenta?
Niech każdy odpowie sobie sam na to pytanie. Grabież legalna może przejawiać się na tysiąc sposobów, stąd nieskończona liczba jej przejawów: cła, ochrona rynku, dotacje, subwencje, preferencje, progresywny podatek dochodowy, bezpłatna oświata, prawo do pracy, prawo do zysków, prawo do płacy, prawo do opieki społecznej, prawo do środków produkcji, bezpłatny kredyt itd., itd. Wszystkie te przejawy – połączone tym, co dla nich wspólne, czyli usankcjonowaną grabieżą – noszą nazwę socjalizmu. |
|
Posty: 551
Dołączył: 4 Lut 2010r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Bardzo ponury artykuł w zasadzie anty-putinowski, ale jeśli to był zamach to musi być anty-putinowski...
CYTAT Tekst nie jest mój. Upowszechniał go na salonie24 Bloger piotr-pomorskie2. Tekst ten był wielokrotnie wykasowywany przez administrację S24. Postanowiłem go przypomnieć bo robi straszliwe wrażenie. Jest on przedrukiem artykułu dziennikarza rosyjskiego opublikowanego (jak zrozumialem) w jednej z niemieckich gazet: Gieorgij Gordin, „Komentarz z Rosji” Teraz, gdy ciała Prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego i jego współtowarzyszy spoczywają w ziemi, jest najwyższy czas, aby wymienić tych, którzy zorganizowali rozbicie się samolotu, dobijanie w miejscu upadku samolotu ocalałych Polaków i nieustannie dezinformują światową społeczność co do wyników tak zwanego „śledztwa”. Wiadomo, że „śledztwo” katastrofy przebiega pod kierownictwem tych samych osób, które organizowały rozbicie się samolotu i posłały komandosów do „oczyszczenia terenu” z tych, którzy przeżyli. Wiadomo, jaki będą „wyniki śledztwa” przeprowadzonego przez osoby, których głównym zadaniem jest zatarcie śladów zbrodni. Gdy ci sami zabijają i ci sami prowadzą śledztwo, sprawcy zazwyczaj pozostają niewykryci. Jednakże istnieje światowa społeczność. Potomek jednego z naszych kolegów znajdował się na stanowisku, przez które przechodziło duża ilość pierwotnych informacji z miejsca katastrofy. Wiele szczegółów znamy z pierwszej ręki. Porównanie tekstów rosyjskiej propagandy z materiałami pochodzącymi ze źródeł pierwotnych umożliwia wniesienie poprawek do powszechnie znanych informacji. Niech będzie to naszym wkładem w śledztwo jednej z najbardziej bezczelnych zbrodni 21 wieku. Poprawka pierwsza. Powszechnie wiadomo, że od pierwszych minut po katastrofie zamiast informacji płynących z lotniska „Północne”, w eter poszła pośpiesznie sklecona dezinformacja kiepskiej jakości. Dezinformowano dokładnie o wszystkim, co się działo naprawdę. O gęstości mgły, o dźwiękach, jakie słyszeli spotykający. O czterech podejściach do lądowania. O rzekomym rozkazie samego Kaczyńskiego posadzić samolot w Smoleńsku. O tym, że w ten sam sposób omal nie doprowadził do rozbicia samolotu w Gruzji. O zachowaniu różnych służb oraz rzekomej „barierze językowej”. O tym, o czym naprawdę zeznawali miejscowi mieszkańcy, przede wszystkim lotnicy i pracownicy lotniska. O każdy drobiazg. Mieliśmy możliwość odtworzenia procesu powstawania czekistowskiego kłamstwa w trybie on line. Wyraźnie zarysowały się dwie tendencje. Jedna polega na przeinaczaniu wiadomości tak, że dane wyjściowe stają się zupełnie różne od danych wejściowych. Często są wręcz przeciwieństwem informacji, która rzekomo była podstawą ogłoszonych oficjalnych komunikatów. Zestawienie wiadomości na wejściu i wyjściu w trybie online pozwala na stwierdzenie, że wszystkie materiały bez wyjątku były poddawane przeróbce według jednej konkretnej „odgórnej” wytycznej. Taka przeróbką zajmowali się nie tylko dziennikarze poszczególnych czasopism (choć oni także), ale przede wszystkim oficjalne rosyjskie agencje informacyjne. Wszystkie rosyjskie agencje informacyjne i mass media – „przekaziory” musiały przekonać swoich czytelników, słuchaczy i widzów, że „samolot rozbił się z winy załogi, która nie sprostała swojemu zadaniu w trudnych warunkach pogodowych”. Drugą tendencję tworzenia czekistowskiego kłamstwa w trybie online można określić następująco: na wejściu całkowity brak jakichkolwiek informacji z miejsca zdarzenia. Natomiast na wyjściu – niewiadomo skąd pojawiają się „wiarygodne wiadomości”, w tym rzekome informacje z ostatniej chwili z miejsca katastrofy. Informacje te oczywiście nie pochodzą z miejsca upadku samolotu. Chyba nie ma potrzeby wyjaśniać, że najczystsze wymysły na wyjściu preparowano według wspomnianej już dyrektywy – „samolot rozbił się z winy załogi, która nie sprostała swojemu zadaniu w trudnych warunkach pogodowych”. Z pierwszej poprawki wynika, że wytyczna, według której zbierano się do kłamania po katastrofie, została opracowana jeszcze przed rozbiciem samolotu Lecha Kaczyńskiego. Natomiast zamieszanie i rozbieżności były spowodowane przede wszystkim przesadnym wysiłkiem kremlowskich propagandystów, którzy starali się ze wszystkich sił, by skłamać jak najbardziej wyraziście i przekonująco. W pierwszych minutach zdarzenia nie mogą pojawiać się jasne i jednoznaczne informacje. Dla porównania przypomnijmy sobie przynajmniej jeden przykład, jak zachowują się kremlowskie agencje informacyjne i mass media, gdy nie ma żadnej zawczasu przygotowanej wytycznej. Gdy zmarł pierwszy prezydent Rosji Borys Jelcyn, wszystkie rosyjskie mass media przez kilka godzin milczały, jakby wepchnęły języki w jedno miejsce. Wszystkie duże zachodnie już dawno ogłosiły tę wiadomość, gdy na Kremlu dopiero opamiętano się i wydano wskazówkę, jak i co ogłaszać. Po katastrofie samolotu Lecha Kaczyńskiego wskazówka „jak i co ogłaszać” pojawiła się od razu. Oznacza to, że były osoby odpowiedzialne, które zawczasu wiedziały, że samolot spadnie. Poprawka druga. Nasi eksperci obejrzeli wszystkie dostępne materiały wideo i doszli do następującego wniosku. Nawet gdyby straż pożarna w ogóle nie przyjechała i wszystkie te fragmenty samolotu, które żarzyły się w pierwszych minutach filmowania (materiał wideo Andrieja Mienderieja), spłonęły całkowicie, nie mogło być mowy o żadnych „dwudziestu nierozpoznawalnych zwłokach”. Nawet przy tym stromym stopniu kątowym, pod jakim zwalono samolot prezydenta Polski. Nie mówiąc już o tym, że pożar szybko zgaszono (widać to na późniejszych zdjęciach tych samych fragmentów samolotu) oraz że traf chciał, iż większość „nierozpoznawalnych” to wojskowi i ochroniarze prezydenta. Nie da się zwrócić bliskim ciała „ofiary katastrofy lotniczej” z rosyjską kulą w głowie, jak w 1940 roku. Takie zwroty jak „uspokój się!”, „nie zabijajcie nas!”, „patrz mu w oczy!”, „dawaj pistolet!” w języku polskim mogły zostać wypowiedziane tylko przez pasażerów samolotu. Natomiast komenda w języku rosyjskim: „Wszyscy z powrotem, wychodzimy stąd!” mogła być oddana przez dowódcę oddziału specjalnego, który rozstrzeliwał rannych Polaków. O innych momentach w filmie nawet nie ma co mówić. Kto jeszcze wczesną wiosną – 10 kwietnia, rankiem, mógł stać w samej białej koszuli w zimnych smoleńskich lasach, obok samolotu, który przed chwilą runął, oprócz członka załogi? Inne znane i bezpośrednie dowody Katynia – 2 każdy zdrowy człowiek może zobaczyć sam. Swoją drogą, nasz kolega – w przeszłości starszy oficer oddział specjalnego Ministerstwa Obrony, twierdzi, że po zawaleniu operacji (wideo, które zdążył sfilmować Andriej Mienderiej) jej wykonawcy już nie żyją. Tak samo jak i strzelcy drugiego eszelonu – ci, którzy brali udział w likwidacji nieudolnego oddziału specjalnego. Polacy, którzy przeżyli katastrofę, zrozumieli, że komandosi „w czarnych ubraniach” (w filmie) przyszli ich zabić i odstrzeliwali się. To słychać w filmie. Wykonawcy dyspozycji Putina „pracowali” z tłumikami. Ale nagranie wideo z dźwiękiem i widokiem zarówno atakujących jak i ocalałych zdemaskowało wszystkie ich wybiegi. Dlatego jedne „rosyjskie osoby oficjalne” przez dwa tygodnia nie mogą podrobić treści „czarnych skrzynek”, a drugie, pojąwszy, że sprawa pali się, puściły do mass mediów balon próbny na temat „kaukaskiego śladu” w rozbiciu się samolotu prezydenta Polski. Ciąg dalszy nastąpi, rosyjskie i polskie „osoby oficjalne” dopiero rozpędzają się. Jednakże nie zdołają już zatrzeć śladów. Z drugiej poprawki dochodzimy do wniosku, że „oficjalne dane” na temat „materiału genetycznego” zamiast ciał 21 Polaków nie są zgodne ze stanem szczątków samolotu. Oznacza to, że zginęli z innej przyczyny. Przyczynę tę wyjaśnia film Andrieja Miendierieja. Poprawka trzecia. Wszyscy eksperci jednogłośnie przytoczyli paralelę z niedawnego upadku samolotu przy lądowaniu na lotnisku Domodiedowo w Moskwie. Ale warunki tam były zupełnie inne. Załoga samolotu Ту-204 lecącego z Egiptu była na nogach od wczesnego ranka, czyli prawie całą dobę. Po odlocie z Moskwy do Hurghady nastąpiło krótkie spięcie kabla i pojawiło się dymienie. Po przebyciu sporej odległości trzeba było zawracać. Oczywiście nerwy wszystkich były napięte. Po wymianie instalacji załoga tym samym samolotem, z tymi samymi pasażerami znowu poleciała do Hurghady. Trzeba było namawiać i uspokajać pasażerów, że nie ma więcej żadnego niebezpieczeństwa. Bezpośredni lot do Hurghady trwa, w zależności od typu samolotu, około 5 godzin. Przylecieli do Egiptu. Z uwzględnieniem awaryjnego powrotu i remontu, załoga Ту-204 miała już przepracowane 9 godzin. Norma godzin lotu została wyczerpana. Normalnie należało iść odpocząć. Co robić – zamawiać hotel i płacić za postój samolotu? Strata tym większa, że planowych pasażerów już wywieziono na lot powrotny. Kompania lotnicza za to nie podziękuje. Zgodzili się więc lecieć z powrotem. Niedaleko od Moskwy popsuł się sprzęt nawigacyjny. W odróżnieniu od polskiego samolotu panowała głęboka noc, i 21-22 marca nad całą Moskwą stała gęsta mgła. Lądowanie według przyrządów „koszących” nie udało się, załoga zmęczona i rozdrażniona, a tu jeszcze radiowy wysokościomierz zawył. Dokucza, że niby to ziemia jest blisko – a idź ty…! W rezultacie – typowy błąd zaufanego do siebie doświadczonego pilota, który setki razy sadzał samolot w podobnych warunkach. Prawie na lotnisku macierzystym. Na smoleńskim lotnisku „Północny” nic podobnego nie miało miejsca. Nie była to noc, nie było takiej mgły, załoga nie była zmęczona, nie musiała spędzić całego dnia w napiętej i nerwowej atmosferze. Sytuacja normalna, załoga wypoczęta i czujna. Sprzęt nawigacyjny pracuje doskonale, aż do postronnej ingerencji w sterowanie samolotem na małej wysokości. Z trzeciej poprawki dochodzimy do wniosku, że warunki pogodowe i stan załogi w danym przypadku nie mogły być główną przyczyną katastrofy. Poprawka czwarta. Oba samoloty, których wypadki były porównywane przez ekspertów, są podobnego typu. W Smoleńsku ТU-154, w Domodiedowo ТU-204. Samolot, który leciał z Hurghady, też spadł do lasu, i także oderwało mu skrzydła. W efekcie – dwie osoby w oddziale reanimacji, reszta odniosło rany różnego stopnia ciężkości. Po upadku w lesie samolotu podobnego typu w chwili znalezienia szczątków Tu-204, który leciał z Hurghady, wszystkie osoby żyły! Rzecz jasna, jest różnica między upadkiem samolotu z kilkoma członkami załogi (ТU-204 w Domodiedowo) a upadkiem samolotu z 96 osobami na pokładzie. Ale samolot polskiego prezydenta był załadowany mniej niż na dwie trzecie. Pokład ТU-154 może mieścić 163 osoby. Jeśli samolot jest załadowany mniej niż na 2/3, można nim sterować bez trudu. Następna okoliczność – polski samolot po zaczepieniu skrzydłem drzew obrócił się. Jednakże podczas lądowania załoga i pasażerowie muszą mieć zapięte pasy. Nie ma powodu do przypuszczenia, że tego przepisu nie przestrzegano przy lądowaniu w niezbyt gęstej, ale jednak mgle. Ostatnia okoliczność mogąca wpłynąć na liczbę ofiar śmiertelnych to kąt ataku samolotu w momencie uderzenia o ziemię. Istnieje informacja od doświadczonych lotników wojskowych, że TU-154 Lecha Kaczyńskiego „schodził do lądowania, jak myśliwiec”. Czyli pod bardziej stromym kątem niż zwyczajnie. To faktycznie może zwiększyć liczbę ofiar śmiertelnych. Świadczą o tym także szczątki samolotu oraz ich rozmieszczenie. Wersja oficjalna – „podczas katastrofy zginęli wszyscy”. Orzeczenie ekspertów: prawdopodobieństwo zgonu wszystkich co do jednej osoby w samolocie polskiego prezydenta jest takie same, jak gdyby woda z odkręconego kranu poleciała do góry zamiast na dół – prosto do sufitu. Innymi słowy, prawdopodobieństwo, że w tej katastrofie zginęły wszystkie 96 osób znajdujących się na pokładzie samolotu TU-154, jest zerowe. Z czwartej poprawki dochodzimy do wniosku, że w każdym przypadku ktoś z pasażerów musiał przeżyć katastrofę polskiego samolotu, a może nawet uniknąć zranień. Wszyscy zginąć mogli tylko w jednym przypadku: jeżeli oddział specjalny dobił ich już po upadku. Nie jesteśmy w stanie nawet wymienić liczby dostrzelonych – liczba ta waha się od 10 do 21 osób. Zgodnie z oceną najbardziej doświadczonych ekspertów, nierozpoznawalnych (zmasakrowanych lub spalonych) mogło być najwyżej 10 – 12 ciał. Nie wszyscy podczas katastrofy znajdowali się w przedniej części samolotu. Płomień szybko zgaszono. Naprawdę nie rozpoznawalnych zwłok na miejscu upadku zapewne było bardzo mało lub nie było w ogóle. A więc „jedynie materiał genetyczny pozostały po 21 osobach”, o którym mowa w wersji FSB, w rzeczywistości jest liczbą osób, którzy przeżyły katastrofę prezydenckiego samolotu Lecha Kaczyńskiego. Dobili ich rosyjscy komandosi, po czym wywieźli i zamienili w kawałki spalonego mięsa, aby ukryć ślady zbrodni. Poprawka piąta. W jaki sposób zorganizowano rozbicie samolotu polskiego prezydenta? Eksperci nam wyjaśnili, że to bardzo proste. Samolot został strącony przez rosyjskie specsłużby na małej wysokości, po podmianie parametrów lądowania. Tego dokonać można kilkoma sposobami. Na przykład, poprzez sekundowe zmanipulowanie systemu naprowadzania na niedużym wysokości tuż przed lądowaniem. Albo poprzez impuls elektromagnetyczny skierowany do bocznych kanałów sterowania samolotem (sterów, lotek) przed lądowaniem. Piloci wszystko widzieli i rozumieli, ale nic już nie mogli zrobić. Zabrakło czasu. Właśnie dlatego, aby ukryć ślady zbrodni, ocalałych członków załogi i tych, którzy mogli słyszeć ich rozmowy, należało dobić na ziemi. Wykonawcy rozkazu Putina przeliczyli się jednak w tym, że wśród ocalałych były osoby uzbrojone i odważne, które nawet w tej sytuacji stawiały czynny opór. Oddział specjalny nie mógł bez przeszkód powystrzelać rannych Polaków w przewidzianych ramach czasowych. Musiał zatrzymać się na miejscu kaźni, gdzie ich zastały osoby, które przybiegły na miejsce katastrofy, przede wszystkim Andriej Mienderiej, który nagrywał sytuację kamerą. Następnie wszystko potoczyło się dokładnie według przewidzianego w Kremlu planu. Miejsce katastrofy zostało otoczone, nikogo nie przepuszczano, a ciała ofiar katastrofy lotniczej i zastrzelonych na ziemi wywieziono. Ślady napadnięcia i egzekucji zostały usunięte. Ta poprawka jest kluczem do zrozumienia, co się zdarzyło; wyjaśnia ona wszystko, i komentarze tu nie są potrzebne. Poprawka szósta. Dlaczego Putin postanowił popełnić zbrodnię na swoim terytorium? Zdaniem ekspertów, w ten sposób strącić samolot i zapewnić wiarygodne przykrycie aktu terrorystycznego można jedynie na terytorium całkowicie kontrolowanym przez rosyjskie służby specjalne. Po pierwsze, niezbędnego impulsu elektromagnetycznego nie można nadać na odległość tysięcy kilometrów. A na system naprowadzania oddziaływać można tylko ten, kto siedzi za pulpitem kontrolera lotów lub kontroluje go z zewnątrz. Ale owo „z zewnątrz” powinno być tuż obok, na niedużej odległości. Po drugie, na swoim terenie są najlepsze możliwości zatarcia śladów. Co miało miejsce od pierwszej sekundzie po katastrofie, ma miejsce obecnie i dopiero nastąpi, gdy zaczną ogłaszać wyniki oficjalnego „wspólnego” śledztwa. Eksperci wymienili mnóstwo pozycji. Niezbędność dwukrotnej wymiany fizycznych źródeł zakłóceń – „żarówek” przed przylotem samolotu Kaczyńskiego i od razu po katastrofie. Dostrzelić tych, którzy przeżyli, rozerwać na strzępy i spalić ciała zastrzelonych pasażerów i członków załogi. Zapewnić „tajemnicze zniknięcie” dowodów, na przykład, broni, z której odstrzeliwali się ochroniarze Lecha Kaczyńskiego i wojskowi, którzy przeżyli katastrofę. Wyszukiwać naboje wystrzelone przez oddział specjalny i polskich wojskowych w szczątkach samolotu i drzewach w miejscu egzekucji. Podrabiać wskazania „czarnych skrzynek”. Podawać wykaz pogody oraz inne parametry katastrofy niezbędne do potwierdzenia fałszywej wersji o rzekomej „winie załogi, która nie zdołała wylądować w trudnych warunkach pogodowych”. Itd. Z szóstej poprawki dochodzimy do wniosku, że rozwiązanie techniczne zamachu, a przede wszystkim „środki przykrycia” wymagały, aby samolot został strącony na terytorium kontrolowanym przez putinowskie specsłużby. Przechodzimy do poprawki siódmej – „celowości politycznej” (z punktu widzenia Kremla) tego aktu terrorystycznego. Lech Kaczyński był względnie bezpieczny, dopóki Putin nie upatrzył sobie „polskiego Janukowycza” – ciężko myślącego „przyjaciela Rosji”, polskiego premiera Donalda Tuska. Był to zwrot, po którym czekistowską wierchuszkę Rosji zajmowało tylko jedno: jak przeczyścić drogę dla swojej marionetki lub komuś podobnego z tegoż grona „przyjaciół Rosji”. Wiedząc o zwyczajach i wcześniejszych czynach Putina, nietrudno domyśleć się, w jaki sposób planowali tego dokonać. Co i jak oni zrobili, cały świat dowiedział się rankiem 10 kwietnia. Z siódmej poprawki dochodzimy do wniosku, że stawka Kremla na „polskiego Janukowycza” – Donalda Tuska, jego towarzyszy i elektorat uruchomiła mechanizm fizycznej likwidacji Lecha Kaczyńskiego. Najlepiej razem z najwybitniejszymi jego zwolennikami. Metody – najzwyczajniejsze z arsenału Putina oraz jego towarzyszy z KGB. Poprawka ósma. Na co liczyli organizatorzy zamachu w tak ryzykownej sprawie? Przecież skutki naprawdę mogą być – i niechybnie będą – najbardziej niekorzystne dla Kremla. Nic nowego: tak samo, jak i w ciągu ostatnich dziesięciu lat, stawiano na najzwyczajniejszych durniów. Przywódców państw zachodnich na Kremlu zawsze uważano za nieco głupawych. Takich, którzy przysłuchują się opinii swojego społeczeństwa i obnoszą się z jakimiś prawami człowieka, jak kurwa z kapeluszem. Tę tezę ja mogę uzasadnić i zaświadczyć osobiście. Na Kremlu po dziś dzień uważają, że nikt nie uwierzy, iż lider Federacji rosyjskiej mógł zdecydować się na coś takiego. Zobowiązać swoich podwładnych do zorganizowania zabójstwa prezydenta innego państwa na swoim terytorium! Nie uwierzą także własnym oczom i uszom. Nawet gdyby politykom i mieszczanom z krajów dobrobytu zostały przedstawione niezbite dowody – i tak nie uwierzą. W głowach zachodnich obywateli są własne wyobrażenia na temat granic kremlowskiego podstępu. Takie ryzyko! Takie okrucieństwo! Po co? Moi drodzy, przecież to Rosja! Tu nigdy nie było inaczej. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! I nikt z zadowolonych sobą mieszczan nie przypomni sobie prawdziwej twarzy Putina, gdy ten w porywie nieokiełznanego gniewu obiecał „powiesić za jaja” prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. Mówił to w obecności przywódców krajów zachodnich. Nikt nie przypomni sobie szczerego żalu Putina, że nie udało się do końca otruć Wiktora Juszczenki. Prezydenta Ukrainy – państwa, które, zgodnie z publiczną wypowiedzią Putina, „w ogóle nie istnieje”. Nikt nie przypomni sobie nadania przez Putina trucicielom prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki stopni generałów rosyjskich resortów siłowych i specsłużb. A przecież Lech Kaczyński był trzecim prezydentem sąsiedniego państwa po Saakaszwilim i Juszczenką, którego Putin nienawidził bardziej od pozostałych. Nikt nie spodziewał się takiego spotkania? Do tego jest szkoła rosyjskich specsłużb. Wśród ścian KGB Putin był długo szkolony do działań zaskakujących i niespodziewanych dla przeciwnika. Z ósmej poprawki dochodzimy do wniosku, że Putin zawsze mordował ludzi, których uważał za swoich wrogów. Przy czym zawsze ryzykował, przeprowadzając najbardziej skandaliczne operacje specjalne, w tym za granicą. Lech Kaczyński znajdował się w pierwszej trójce wrogów Putina i był jedynym, do którego mógł dobrać się. A tu jeszcze „polski Janukowycz” nadarzył się. Co zaś tyczy się liczenia Kremla na beznadziejne durnie, którzy nie dadzą wiary nawet niezbitym dowodom popełnionej zbrodni, to na dzień dzisiejszy sprawdza się to nawet w Polsce. Poprawka dziewiąta. Każdy człowiek posiada swoją „firmową” cechę określającą jego postępowanie. Posiada ją także Putin. Zachód tak i nie potrafił prawidłowo odpowiedzieć na pytanie: „Who is Mister Putin?”. Słusznie zauważono jego skłonność do rozwiązań siłowych, ale to drobiazgi. Wyróżniająca cecha Putina od razu rzuca się w oczy. Jest to skrajne okrucieństwo na granicy szaleństwa. Uczniowie w Biesłanie we wrześniu 2004 roku. Rozkaz Putina – przerwać negocjacje i zielone światło do spalania dzieci z dział czołgów. W efekcie – ponad 350 ofiar śmiertelnych, grubo ponad 500 rannych, włącznie z najlepszymi komandosami rosyjskich oddziałów specjalnych wystawionych na ogień zaporowy powstańców. Ogromna ilość inwalidów. Zakładnicy w teatrze muzycznym „Nord-Ost” na moskiewskiej Dubrowce w październiku 2002 roku. Powstańcy zabili trzech osób, na rozkaz Putina otruto co najmniej 174 widzów spektaklu. To tylko te ofiary śmiertelne, których rodzinom udało się udowodnić ich nazwiska. Fałszywej oficjalnej liczby nawet nie warto wymieniać. Od swojego patrona nie odstają zaufani Putina, na przykład, „mały Kadyrow”. Dzisiaj oni popełniają bestialstwa, które raz już były poddane ocenie prawnej w Norymberdze. Całe najbliższe otoczenie Putina to naturalni kandydaci na ławę oskarżonych Międzynarodowego Trybunału Wojennego. Co jeszcze należy wiedzieć, aby przewidzieć postępowanie Putina i jego podwładnych przy spotkaniu zajadle znienawidzonego na Kremlu prezydenta sąsiedniego państwa? Z dziewiątej poprawki dochodzimy do wniosku, że zabójstwo Lecha Kaczyńskiego i 95 jego współtowarzyszy pasuje do podstawowej charakterystyki Putina tak samo dokładnie, jak nabój do komory. Poprawka dziesiąta. Punkty przełomowe w biografii Putina. Są monotonne, ale bardzo wymowne w świetle zabójstwa Lecha Kaczyńskiego oraz znacznej części polskiej elity. Czy pozostały jeszcze jakieś wątpliwości, gdy jesienią 1999 roku wysadzono domy w Moskwie i Wołgodońsku? Przy czym na poziomie rządowym zawczasu wymieniono miejsce wybuchu! Nawet Adolf Hitler nie pozwalał sobie wysadzać spokojnie śpiących Niemców. Ograniczył się do podpalenia Reichstagu. A nieprzerwany szereg „tajemniczych” zabójstw poważnych przeciwników politycznych Putina, obrońców praw człowieka, dziennikarzy, przedstawicieli organizacji młodzieżowych i publicznych? Od momentu, gdy Putin otrzymał władzę, zabójstwa polityczne w Rosji i poza jej granicami stały się codziennością. Bezbronnym kobietom w bramie strzelają w plecy lub mordują prosto w putinowskiej milicji. Zdrowych mężczyzn wyrzucają przez okna, trują i strzelają zza rogu. Aby złamać niepokornych, rosyjskie struktury siłowe spalają ich domy, porywają ich dzieci i mordują ich rodziców. O czym jeszcze trzeba wiedzieć, aby po kolejnej zbrodni władzy rosyjskiej nie ględzić: „Tego nie może być! Na to nikt nie pójdzie!” i podobne głupoty. Z dziesiątej poprawki dochodzimy do wniosku, że cała dotychczasowa biografia Putina jest nasycona takimi samymi monotonnymi zbrodniami, jakie popełniono 10 kwietnia na lotnisku „Północne”. Byłoby nawet nieco dziwne, gdyby Putin nie spróbował przynajmniej otruć swoich wrogów. Teraz podchodzimy do istoty zagadnienia. Pozycja jedenasta – styl Putina. Postępowanie każdego zbrodniarza posiada charakterystyczne cechy i niuanse, które są nie do podrobienia. Nawet gdyby ktoś bardzo tego chciał – nie da rady. Przyjrzyjmy się przykładom. Akt terrorystyczny w lutym 2004 roku w stolicy Kataru Ad-Dauhy. Wysadzono znienawidzonego przez Kreml Zelimchana Jandarbijewa oraz jego 13-letniego syna. Źle przygotowani dywersanci z Moskwy wpadli jak frajerzy. W wynajętym samochodzie zostawili skrawki kabli i kawałki taśmy izolacyjnej. Zostali schwytani , jak należało. Putin dopiął, aby zwrócono ich Moskwie. A teraz uwaga! Podchodzimy do najważniejszej rzeczy. Przekazanych z Kataru bandytów średniej rangi na lotnisku spotykano jak głowy obcych państw. Są teraz bohaterami i przykładem dla kremlowskiej młodzieży. Tu właśnie kryje się charakterystyczny wykrętas jego stylu. Jest to, można rzec, podpis Putina pot tymi zbrodniami, których ideowym inspiratorem on był, jest i będzie, aż zasiądzie na ławie oskarżonych Międzynarodowego Trybunału. Jest to styl Władimira Władimirowicza Putina. Ta właściwość stylu rozszyfrowuje się następująco: oficjalnie nic wspólnego z tym nie mamy, ale wszyscy muszą wiedzieć i rozumieć, że tylko my mogliśmy uczynić coś takiego! I tak będzie ze wszystkimi, kto wystąpi przeciwko nam! Przykładów są tysiące. Znane są przeważnie te zbrodnie, w sprawie których prowadzono śledztwa w innych krajach. Na przykład, sprawa otrucia Saszy Litwinienko. Jego truciciela nazwiskiem Ługowoj demonstracyjnie mianowano do Państwowej Dumy. Macie wy wszyscy, Europejczycy i inni Anglicy! Żeby wszyscy wiedzieli, kto naprawdę zabił swojego wroga i za co. I tak będzie z każdym, kto ośmieli się sprzeciwiać majorowi rezerwy KGB. Nie odstają jego ulubieni mianowańcy. Czy mógłby „mały Kadyrow” bez wiedzy Putina organizować serię zamachów za granicą? Śmiech pomyśleć. W Rosji wszystko jest o wiele prościej. Sami zabijają i sami „poszukują”. Wszystkie bez wyjątku „zamówienia” Putina nie zostały wyjaśnione. Przebrzmiało publiczne porwanie Magasa na lotnisku i demonstracyjne rozstrzelanie – prosto w milicyjnym samochodzie – właściciela inguskiej witryny internetowej Mahometa Jewłojewa. Drodzy blogerzy! Nawet jeżeli zostaniecie demonstracyjnie, na oczach dużego skupiska ludzi zastrzeleni przez usłużnego pułkownika putinowskich specsłużb, odpowiadać będzie szeregowy gliniarz – „zwrotniczy”. I ten więcej niż rok w zawieszeniu nie dostanie. Szczególnym przypadkiem było zabójstwo Anny Politkowskiej. Tu Putin pozwolił sobie nawet publicznie zakpić, mówiąc, że „jej zabójstwo spowodowało nam szkodę o wiele większą niż to, co ona napisała. Zarozumiała forma tegoż przesłania – drżyjcie, my możemy nie tylko zabić, ale także zabić, splunąć i nie zauważyć! Ta matryca jest nie do podrobienia. Wylazła ona od razu po zabójstwie Lecha Kaczyńskiego. Od nagłówków „Wszyscy nieprzyjaciele Rosji znajdą swój koniec pod Smoleńskiem” do form bardziej zakamuflowanych – „czy teraz przyjaciele Rosji wezmą górę?”. Ten sam styl – oficjalnie była to katastrofa, ale wszyscy powinni wiedzieć i rozumieć, kto i dlaczego zakatrupił prezydenta Polski oraz jego współtowarzyszy. I tak będzie z pozostałymi, w razie czego. A poza tym – ubolewamy i jesteśmy pogrążeni w żałobie razem z przyjacielskim narodem polskim po strasznej katastrofie lotniczej”. Z jedenastej poprawki dochodzimy do wniosku, że Putin zawsze umieszczał swój autograf pod organizowanym i przeprowadzonym aktem terrorystycznym. Umieścił i teraz. Ostatnia uwaga – dwunasta. Jak będą reagować oficjalne osoby innych państw? Nietrudno przewidzieć. Bardzo wielu postara się przemilczeć oczywiste i niezbite fakty. Będą zamykać oczy, zatykać uszy, nie widzieć, nie wiedzieć, i nie słyszeć. Dlaczego? To bardzo proste. Jak w świetle dzisiejszych wydarzeń muszą wyglądać wszyscy ci kozły tudzież, przepraszam za neologizm, koźlice polityczne, które przez lata całowały się i zadawały z majorem rezerwy KGB? Kto zapraszał tego czekistowskiego chłopca do swojego stołu obiadowego, wygadywał pochwalne peany, prawił komplementy i namawiał do odpoczynku na prywatnej wyspie wśród ciepłego morza? Kto po dziś dzień walczy za „dobre stosunki” z taką putinowską Rosją i taką jej władzą, wszelcy budowniczowie rurociągów i inni „pragmatycy”? Przecież teraz poły ich galowych marynarek i mankiety spódnic są splamione krwią Lecha Kaczyńskiego i polskiej elity. Nie zdziwię się, jeżeli Putina i „polskiego Janukowycza” – Donalda Tuska – dwóch głównych partnerów w sprawie zabójstwa prezydenta Polski – w najbliższym czasie znowu zobaczymy razem. I obaj będą w dwa gardła będą opowiadać jedna i te samą kremlowską fabułę na temat „osiągniętych wyników wspólnego śledztwa” i nierozłączną przyjaźń między narodami rosyjskim i polskim”. A w dalszym planie usłużni komentatorzy, niby ot tak, napomkną, że przed pewnym czasem niejaki Lech Kaczyński i jego kamraci próbowali skłócić dwa „brackie narody”. Ale im się nie udało. Dlatego zabójstwo prezydenta Polski oraz znacznej części jej elity politycznej obecnie staje się poważną próbą dla wielu krajów zachodniej demokracji. Jednak są na tym świecie tacy politycy i przywódcy państw, którzy nie są niczym zobowiązani wobec Putina. Co więcej, są tacy, którzy już wcześniej widzieli istotę Putina i jego reżimu. Znali prawdziwe poglądy majora rezerwy i dlatego wcale nie są zdziwieni tym , co zaszło. Są widzący parlamentarzyści, organizacje pozarządowe i prasa. W tych krajach Europy, których elity polityczne dokarmia rosyjski „Gazprom” i inne deripaski, jest opozycja. Są zachodnie służby specjalne, NATO i światowa społeczność. Wreszcie jest wideo nakręcone przez Andrieja Miendiereja, zawodowi eksperci oraz mnóstwo uczciwych, porządnych i odważnych ludzi. Dlatego zbliża się wasz koniec, kremlowskie małpy. Tu link do orginalnego tekstu : http://www.rupor(...)v-ubi... (piotr-pomorskie2): a tu forum na którym znalazłem tłumaczenie : http://swkat(...)&start=0 źr. W zabójstwie Lecha Kaczyńskiego widać styl Putina I w ciekawych czasach żyć nam przyszło - niestety, konserwatystą jest ten kto woli kobiety. Pozdrawiam myślących. |
|
Posty: 480
Dołączył: 7 Sty 2010r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Najmniej skorzystał Putin, bo ukrywana przez 70 lat prawda w momencie wyszła na jaw. Ciekawe, to Putin ujawnił w końcu tzw listę białoruską albo przyznał że to ludobójstwo? Pierwsze słyszę, na razie potwierdził to co mówił Jelcyn na początku lat '90 (nie było Cię na świecie że nie pamiętasz co mówił?) i zostały opublikowane po części te materiały w internecie.
|
|
Posty: 1141
Dołączył: 16 Marz 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
CYTAT Najmniej skorzystał Putin, bo ukrywana przez 70 lat prawda w momencie wyszła na jaw. Ciekawe, to Putin ujawnił w końcu tzw listę białoruską albo przyznał że to ludobójstwo? Pierwsze słyszę, na razie potwierdził to co mówił Jelcyn na początku lat \'90 (nie było Cię na świecie że nie pamiętasz co mówił?) i zostały opublikowane po części te materiały w internecie. Sprawa list Białoruskich jest w tym momencie bez znaczenia. A o Katyniu i tak każdy wiedział swoje. Putin nie straci tylko zyska na scenie międzynarodowej i wśród swoich obywateli, że jest za prawdą i pojednaniem i takie tam manipulacje.. A więc jednajmy się... Grabież legalna może przejawiać się na tysiąc sposobów, stąd nieskończona liczba jej przejawów: cła, ochrona rynku, dotacje, subwencje, preferencje, progresywny podatek dochodowy, bezpłatna oświata, prawo do pracy, prawo do zysków, prawo do płacy, prawo do opieki społecznej, prawo do środków produkcji, bezpłatny kredyt itd., itd. Wszystkie te przejawy – połączone tym, co dla nich wspólne, czyli usankcjonowaną grabieżą – noszą nazwę socjalizmu. |
|
Posty: 228
Dołączył: 26 Lis 2008r. Skąd: RST Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
thorongil litości...
Od Ciebie chyba można wymagać trzymania pewnego poziomu. Nie próbuj zniżać się do oszołomstwa typu Wiktor, echodna czy kafarek, bo nie do twarzy Ci z tym. |
|
Posty: 200
Dołączył: 8 Cze 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
CYTAT Bardzo ponury artykuł w zasadzie ................... [/quote] źr. W zabójstwie Lecha Kaczyńskiego widać styl Putina Kafarek, dlaczego nie sięgniesz po jakieś ciekawsze i bardziej wiarygodne źródła niż te szmatławce?? Powiem krótko: Jakie źródło, taki czytelnik... Pisze się też, że UFO nas zaatakuje, że w 2012 będzie koniec świata. Podobni "wieszcze" przewidywali koniec świata w 1000 roku i 2000 roku. Czasy się zmieniły a poziom umysłowy debili pozostał. Weź się za robotę albo naukę baranie a nie będziesz narzekał, że wszyscy mądrzejsi od ciebie cię ruc..ją... |
|
Posty: 802
Dołączył: 3 Gru 2008r. Skąd: Stalowa Wola Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
CYTAT Czasy się zmieniły a poziom umysłowy debili pozostał. Weź się za robotę albo naukę baranie a nie będziesz narzekał, że wszyscy mądrzejsi od ciebie cię ruc..ją... Obywatel_ka napisz coś na temat a nie wciąż wyzywasz i próbujesz obrażać użytkowników forum. Załóż swój temat i tam napierdzielaj na poszczególne osoby może ulży to twoim frustracjom. Nie zaniżaj poziomu i nie przeszkadzaj czytać co ludzie piszą. Nie pozdrawiam. A B O R C J A - holokaust nienarodzonych. WOLNOŚĆ NIE OZNACZA, ŻE MNIE WOLNO WSZYSTKO A TOBIE NIC!!! |
|
Posty: 200
Dołączył: 8 Cze 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
CYTAT Obywatel_ka napisz coś na temat a nie wciąż wyzywasz, i próbujesz obrażać tu użytkowników forum. Załóż swój temat i tam napierdzielaj na poszczególne osoby może ulży to twoim frustracjom. Nie zaniżaj poziomu i nie przeszkadzaj czytać co ludzie piszą. Nie pozdrawiam. Ja zaniżam poziom?? Kpisz sobie. Jeśli ktoś zamieszcza tu czyjeś urojenia na poziomie średnio inteligentnego przedszkolaka to jak mam reagować??? Takie teksty obrażają normalnych ludzi. Takie teksty to zwykłe oszczerstwa i właśnie poziom tych idiotyzmów zaniża "poziom" tego forum. |
|
Posty: 802
Dołączył: 3 Gru 2008r. Skąd: Stalowa Wola Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
CYTAT Ja zaniżam poziom?? ..... to jak mam reagować??? Zareaguj pisząc na temat, czytając ze zrozumieniem, nie wierzgając jak jakieś dziecko neostrady, wylewające na wszystkich pomyje tylko dlatego , że wydaje ci się, że z nimi się nie zgadzasz, a najzwyczajniej po prostu jak się okazuje ich nie rozumiesz. A B O R C J A - holokaust nienarodzonych. WOLNOŚĆ NIE OZNACZA, ŻE MNIE WOLNO WSZYSTKO A TOBIE NIC!!! |
|
Posty: 1396
Dołączył: 7 Sie 2008r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
obywatelko, bardzo nieładnie. Określasz się mianem osoby wykształconej a zachowujesz się jak pospolity, bezzębny cham spod budki z piwem. Nie tylko w tym wątku.
Człowiekiem mądrym i kulturalnym, możemy określić takie osoby, które szanują poglądy innych, mimo tego, że ich nie podzielają. Frustracja, złość, chamstwo, nie służą dialogowi, nawet w Internecie. Wyjdź na spacer, pooglądaj majową zieleń i wyluzuj. Zarówno ty, jak i twoi oponenci, niczego nie wskóracie poprzez kłótnię; każdy pozostanie przy swojej wizji świata, niepotrzebnie się denerwując. Ty i nie tylko ty, ale wielu forumowiczów chciałoby narzucić swój światopogląd. Tak ma być i kropka. A jeśli tego nie akceptujesz, to jesteś taki i owaki. W wolnym społeczeństwie ludzie potrafią się kulturalnie różnić, a w społeczeństwie dotkniętym 123 latami zaborów, dwiema wojnami światowymi i PRLem, niestety dominuje moja racja jest mojsza. Nie możesz także określać, czy ktoś jest normalny czy nienormalny, bo nie jesteś psychiatrą. Nazywając innych nienormalnymi sama stosujesz oszczerstwa wobec tych ludzi. I przypominam, cenzura skończyła się w 1989 roku. Ludzie mogą nawet pisać, że Marsjanie kopulują z Putinem, i mają do tego prawo. Osoby publiczne, znane z mediów, polityki, mogą być poddawane przeróżnej krytyce, nawet niedorzecznej. To są uroki demokracji. Inteligentnych ludzi nie obrażają, nawet ich zdaniem, prostackie i kłamliwe teksty. Frustratów i właśnie osoby z zaburzonym afektem i owszem. Czytałaś zapewne różne relacje w prasie o ludziach, którzy zaatakowali i pobili innych, bo ktoś ich zdaniem "źle spojrzał na kogoś". Taki był motyw przestępstwa. Niestety, ale zachowujesz się podobnie. Głosić swoje poglądy - TAK Ubliżać innym za poglądy - NIE Jeszcze przypomniała mi się opowieść mojego znajomego, który kończył psychologię na UKSW w Warszawie. Wykłady z biologicznych podstaw zachowania (czy coś takiego - nie pamiętam dokładnie nazwy przedmiotu) prowadziła profesor, która na codzień jest ordynatorem jednego z oddziałów w Tworkach, albo jakiejś innej warszawskiej klinice psychiatrycznej (nie pamiętam tak dokładnie). Pani ta, oprócz przekazywanej wiedzy, opowiadała studentom o swoich przypadkach zawodowych. Mówiła, że jednego razu zgłosiła się do niej kobieta z synem (pełnoletnim), który jej zdaniem, jest chory. Syn nie chciał studiować, nie chciał robić kariery, ubierał się dość dziwnie, awangardowo; słuchał dziwnej muzyki, nie szedł w ślady rodziców, którzy wiedli prym w dzisiejszym wyścigu szczurów. Profesor wysłuchała matki, wysłuchała syna (ponad godzinna rozmowa z każdym z nich) i stwierdziła, że pomoc medyczna i dłuższe leczenie psychiatryczne potrzebne jest... matce. Bo fakt odbiegania od tzw. społecznych trendów zachowania w danej kulturze, społeczności, nie warunkuje istnienia choroby psychicznej, czyli tej nienormalności. Lekarka poleciła synowi wyprowadzić się z domu rodzinnego i żyć swoim życiem, a matka musiała to zaakceptować i sama leczyć się z powodu frustracji. PZPR przy obecnej PO to jak uniwersytet obok przedszkola. A miało być tak pięknie..... |
|
Posty: 781
Dołączył: 28 Sie 2007r. Skąd: z miasta rowerów Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Przedstawiciele Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) i specjaliści z Polski, wyjaśniający przyczyny katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem, udali się do USA, gdzie wspólnie z amerykańskimi ekspertami zbadają niektóre urządzenia z rozbitej maszyny.
"Przedstawiciele Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego i polscy eksperci udali się do Stanów Zjednoczonych, by wspólnie ze specjalistami Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu USA (NTSB) zbadać system ostrzegania przed zderzeniem z ziemią TAWS i system nawigacji satelitarnej GNSS z samolotu Tu-154M w (amerykańskich) zakładach, które je wyprodukowały" - poinformował we wtorek MAK. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy podał też, że rosyjscy i polscy specjaliści przesłuchują w MAK przybyłych z Polski dowódców eskadry i samolotu Jak-40, który wylądował na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku przed katastrofą maszyny prezydenckiej. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy poinformował również, że jego Podkomisja Lotnicza kontynuuje analizę udostępnionych przez stronę polską dokumentów dotyczących wyszkolenia załogi Tu-154M, jej przygotowania do lotu 10 kwietnia i organizacji lotów w jednostce, do której należał samolot. MAK przekazał także, iż eksperci dwóch krajów kontynuują prace nad rozszyfrowaniem zapisu czarnej skrzynki z rozmowami w kabinie pilotów. Według Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, za pomocą specjalnej aparatury nagranie oczyszczono z szumów, jednak jego część wymaga dodatkowej identyfikacji. W czynnościach tych - zaznaczył MAK - uczestniczą wysoko wykwalifikowani tłumacze. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy podał, że jednocześnie kontynuowana jest analiza zapisu dwóch czarnych skrzynek - eksploatacyjnej i awaryjnej - które rejestrowały parametry lotu, a także, iż kontynuowane są prace nad oceną funkcjonowania sprzętu radiotechnicznego i sygnalizacji świetlnej na lotnisku w Smoleńsku. MAK zakomunikował wcześniej, że w czasie lotu Tu-154M 10 kwietnia system TAWS był włączony. W katastrofie samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, wśród nich: prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, przedstawiciele rządu, instytucji państwowych, parlamentarzyści, duchowni, dowódcy różnych rodzajów sił zbrojnych, przedstawiciele Rodzin Katyńskich. onet Errare humanum est. |
|
Posty: 2083
Dołączył: 26 Cze 2007r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
No i niedługo dowiemy się od jakiegoś wybitnego znawcy tematu, że Amerykanie też są umoczeni w ten spisek .
|
|
Posty: 215
Dołączył: 6 Gru 2009r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
CYTAT no tak, to dlatego Obama nie przyjechał do Polski, psipadek ?? Barack Hussein Obamanie musiał przylatywać do Polski... Hammery wyprodukowane w jego kraju transportowały na armatnich lawetach dział wyprodukowanych w Rosji ciała śp.pary prezydenckiej...(Skuteczna reklama dźwignią sukcesu). Najwidoczniej nasz przemysł zbrojeniowy nie jest w stanie nic wyprodukować oprócz Donaldówki nie zapominajcie że to\" nowa broń zbrojeniówki\" Pamiętajcie tez ze gra w golfa tez jest ważna dla prezydenta takiego mocarstwa i żeby mi tu jakiś narzekań nie było na takiego sojusznika bo się może bidulek obrazić... |
|
Posty: 228
Dołączył: 26 Lis 2008r. Skąd: RST Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
CYTAT wyborca PO Człowiekiem mądrym i kulturalnym, możemy określić takie osoby, które szanują poglądy innych, mimo tego, że ich nie podzielają. (...) Ty i nie tylko ty, ale wielu forumowiczów chciałoby narzucić swój światopogląd. Tak ma być i kropka. A jeśli tego nie akceptujesz, to jesteś taki i owaki. (...) Ludzie mogą nawet pisać, że Marsjanie kopulują z Putinem, i mają do tego prawo. No to "pojechałeś po bandzie"... Po kolei: Jeżeli ktoś twierdzi, że 2+2=7 bo tak mu duch Einsteina powiedział, to nie znaczy, że mam szanować jego poglądy. Uważam go za debila. Koniec. Kropka. Amen. Żadnej dyskusji. 2+2=4 to mój pogląd i będę go narzucał innym. Jeżeli ktoś tego nie akceptuje, to uważam, że jest "taki i owaki". Ludzie mogą pisać, że Marsjanie kopulują z Putinem, a ja mam prawo publicznie nazywać ich debilami. Może moje poglądy nie są poprawne politycznie, może nie jestem demokratą, ale czy się komuś to będzie podobać czy nie, to ja ewidentnego debila będę nazywał debilem, a nie np. "inteligentnym inaczej". |
|
Posty: 1396
Dołączył: 7 Sie 2008r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Belfegor, o to chodzi, że nie masz prawa. Tzn. w Internecie możesz obrażać i wyzywać nicki, bo tutaj różne bluzgi odchodzą, będzie to świadczyć jedynie o kulturze i wychowaniu (czyli to co napisałem o ludziach mądrych i kulturalnych) ale normalnie, z imienia i nazwiska nie możesz kogoś nazwać debilem, gdyż jest to karalne(mniej karalne jest takie nazewnictwo wobec osób publicznych, bo znowu zahaczamy o wolność słowa w demokracji). Godność i cześć człowieka jest bezdyskusyjna. Dlatego nieraz dziwimy się, że jakiś zwyrodnialec zamordował i zgwałcił swą ofiarę i jej matka nazwała go właśnie zwyrodnialcem i ten ją pozwał o ochronę dobrego imienia. Takie jest prawo. Ja się też z tym nie zgadzam, ale od Rewolucji Francuskiej to wszystko się zaczęło.
Narzucać też niczego nikomu nie możesz. Możesz proponować, dyskutować. Kulturalnie atakować poglądy i rozumowanie danej osoby, udowadniając jej, że nie ma racji, a nigdy osoby. A tu mamy do czynienia z personalnym atakiem na nicki (powiedzmy, że na osoby pod nimi ukryte). Osoba na poziomie nigdy nikogo nie wyzwie od debili, nawet jeśli ten ktoś tym debilem faktycznie jest. Chyba, że ta światła osoba jest chamem, to oczywiście wyzwie. Wykształcenie nie musi iść w parze z kulturą i mądrością. To już także nie chodzi o kwestie kultury itd. ale o to, że taki jad i wyzwiska spychają główny wątek dyskusji na boczny tor i zamieniają się w pyskówkę. Z dyskusji nic nie wynika. Każda ze stron odchodzi obrażona. Nie o to chodzi. Dyskutujmy kulturalnie, wszak każda netykieta o tym mówi. W niej zawsze czytamy, że zabrania się atakowania personalnego. Tutaj można uznać brak działania moderatorów, bo oni powinni nadzorować. O ile przyjemniej czyta się dyskusje merytoryczne, bez tych wszystkich epitetów? One naprawdę niczego nie wnoszą. Tak jak zawsze zwracam uwagę na treść, tak w tych dwóch ostatnich postach zwróciłem uwagę na formę. Nawet z psychologicznego punktu widzenia wynika, że jeśli chcesz kogoś czegoś nauczyć, przekonać do swoich racji, musisz to robić spokojnie. Agresja powoduje odwrotny skutek, co zresztą widzimy na forach. PZPR przy obecnej PO to jak uniwersytet obok przedszkola. A miało być tak pięknie..... |
|
Posty: 228
Dołączył: 26 Lis 2008r. Skąd: RST Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
CYTAT wyborca PO Godność i cześć człowieka jest bezdyskusyjna. (...) Narzucać też niczego nikomu nie możesz. Możesz proponować, dyskutować. (...) Kulturalnie atakować poglądy i rozumowanie danej osoby, udowadniając jej, że nie ma racji (...) To już także nie chodzi o kwestie kultury itd. ale o to, że taki jad i wyzwiska spychają główny wątek dyskusji na boczny tor i zamieniają się w pyskówkę. Z dyskusji nic nie wynika. Każda ze stron odchodzi obrażona. (...) Dyskutujmy kulturalnie, wszak każda netykieta o tym mówi. W niej zawsze czytamy, że zabrania się atakowania personalnego. Tutaj można uznać brak działania moderatorów, bo oni powinni nadzorować. O ile przyjemniej czyta się dyskusje merytoryczne, bez tych wszystkich epitetów? One naprawdę niczego nie wnoszą. Tak jak zawsze zwracam uwagę na treść, tak w tych dwóch ostatnich postach zwróciłem uwagę na formę. Nawet z psychologicznego punktu widzenia wynika, że jeśli chcesz kogoś czegoś nauczyć, przekonać do swoich racji, musisz to robić spokojnie. Agresja powoduje odwrotny skutek, co zresztą widzimy na forach. Oniemiałem... Nie poznaję Cię. Czyżby ktoś podszył się pod Twój nick? Czy to tylko teoria nie mająca związku z praktyką czy też naprawdę tak myślisz i zamierzasz postępować? |
|
Posty: 7810
Dołączył: 29 Lip 2009r. Skąd: PiSlamabad Ostrzeżenia: 20% |
|
|
|
Czarna skrzynka prezydenckiego Tu-154 zarejestrowała w kokpicie głos osoby, która nie należała do ścisłej załogi samolotu - dowiedziała się TVN24. Prokuratura nie ujawnia, do kogo należy.
http://www.tvn 24.pl/0,1654929,0,1,piaty-glos-w-kokpicie-tu_154,wiadomosc.html A to ciekawe. Czyżby powtórka z Gruzji? "Jednym z podstawowych zadań programowych jakie sobie stawiam za cel w kadencji 2014-2018 jest obniżenie kosztów życia mieszkańców Stalowej Woli" Lucjusz Nadbereżny |
|