~~LPS | |
|
|
W USA urodziły się ośmioraczki i będą miały dobrze. Jak byłem w USA w 2004 to kobitka ur. 5 raczki. Wiecie co dostała ! DOM, 250tys $ na specjalne konto od gubernatora na które dalej mogły wpłacać rożne osoby i po tygodniu było cos kolo 1 mln. Męzowi zapewnili lepiej płatna pracę. I dla wszystkich dzieci bezpłatna opieke zdrowotna do 18 roku zycia. I to jest coś. Ta pewnie dostanie podobnie. Bo tam mimo ze aborcja jest dozwolona Państwo dba! Mam znajomych na Białorusi, i wiecie co jak
kobieta urodzi 1 dziecko to dostaje becikowe w wysokości rocznych swoich poborów, a jak wiecej niz 2jke to w wysokosci 3 letnich pensji przed porodem. A my tak nie lubimy Białorusi. A co w polsze(spec z małej) 1 tyś łaskawy i to jeszcze jak sie bili - sk....s_ny. |
|
|
Posty: 732
Dołączył: 2 Lip 2008r. Skąd: Stalowa Wola Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
|
|
|
~~ben | |
|
|
Cos cicho o sondazach PO. Czyzby az tak wzrosly? Co robia "eksperci" odmwizerunku PO? Chyba zrozumieli - kleska nadchodzi, szybko.
|
|
|
~~Cieniasy | |
|
|
Marcinkiewicz zrzuca winę na rodzinę
Marcinkiewicz z nową partnerką na okładce "Super Expressu" Marcinkiewicz porzucił żonę Kazimierz Marcinkiewicz tłumaczy w "Super Expressie", dlaczego po 28 latach małżeństwa porzucił żonę i dzieci. Jak mówi, stało się "coś wielkiego i prawdziwego". Pytany, dlaczego jego małżeństwo się rozpadło, odpowiada: "Wiele lat temu wyjechałem z Gorzowa, pracowałem najpierw w Warszawie, potem w Londynie. Zacząłem żyć w zupełnie innym świecie, do którego moja rodzina dołączyć nigdy nie chciała. Nawet wówczas, gdy byłem premierem, czy gdy w Londynie wynająłem duży dom dla całej rodziny. Pytałem nie tylko siebie: dlaczego? Dlaczego muszę być sam? To prawda, że uciekałem w pracoholizm, byłem pochłonięty pracą, zmienianiem Polski, świata. W naturalny sposób zaczęliśmy się od siebie oddalać. Rodzina domagała się, bym rzucił to wszystko, mój świat, moją pracę i moje życie i wrócił do Gorzowa. Nie potrafiłem! Nie jestem hipokrytą, staram się być uczciwym człowiekiem. Nigdy nie romansowałem, wiec w grudniu opowiedziałem wszystko, całą prawdę rodzinie i podjęliśmy z żoną decyzję o rozstaniu. Jednocześnie zagwarantowałem im pełną opiekę i wsparcie". - Myślę, że żona nie była zaskoczona. Przez ostatnie lata wielokrotnie rozmawialiśmy o tym, że żyjemy w różnych światach, a nasze drogi się rozchodzą. Dla dzieci to na pewno jest szok, jednakże wiedzą, jak bardzo je kocham i że tego nic nie zmieni. Ojcem jest się całe życie, więc staram się utrzymywać z nimi stały kontakt. Tak jak zawsze. Zaś jeśli chodzi o przyjaciół, to okazało się, że są prawdziwymi przyjaciółmi. Bo ich poznaje się właśnie w takich sytuacjach - mówi "Super Expressowi" Marcinkiewicz. Zapewnia, że nadal będzie dbał o rodzinę. Pytany o swą wybrankę, wyjawia: "To wspaniała, ambitna młoda osoba. Pracuje jako konsultant analityk w londyńskim City. Ujęło mnie to, że w życiu kieruje się jasnymi zasadami (...) Poznaliśmy się w londyńskim City, w lecie ubiegłego roku (...) W czasie wielu spotkań i rozmów zauważyliśmy podobieństwo poglądów, zainteresowań i charakterów. Zaprzyjaźniliśmy się, ale żadnego romansu nigdy nie było! Dopiero gdy rozpocząłem porządkowanie swojego życia, czyli po ostatecznej grudniowej rozmowie z Marią (od 28 lat żona - red.), postanowiliśmy być parą. Kilkanaście dni temu poprosiłem moją partnerkę o rękę". Były premier i jego wybranka mieszkają i będą mieszkać razem w Londynie. Przygotowują się do ślubu. |
|
|
~~PO po | |
|
|
Marcinkiewicz się rozwodzi!
O tym huczy cała Warszawa i Londyn! Kazimierz Marcinkiewicz (50 l.) się rozwodzi. W jego życiu jest już inna kobieta - plotkują znajomi byłego premiera. Spotkaliśmy Marcinkiewicza u złotnika, jak kupował pierścionek zaręczynowy nowej kobiecie. - Zamierzam zmienić swoje życie. Moja obecność w sklepie była związana właśnie z tymi zmianami - przyznaje nam były premier. Warszawa, godzina 10.30. Kazimierz Marcinkiewicz wychodzi ze swojego warszawskiego mieszkania, zamawia taksówkę i jedzie w kierunku Dworca Centralnego. Na miejscu kieruje się w stronę wielkiego centrum handlowego Złote Tarasy. Wchodzi do sklepu z biżuterią. Uważnie patrzy na gabloty ze złotymi pierścionkami, długo dyskutuje ze sprzedawcą. W końcu podejmuje decyzję i wyjmuje kartę płatniczą. Wyraźnie zadowolony zagląda jeszcze do sklepu z garniturami. Po udanych zakupach zamawia kawę. To nie były jednak zwykłe zakupy, a złota biżuteria nie jest przeznaczona dla żony, ale dla nowej wybranki byłego premiera. - Słyszałem, że Marcinkiewicz się zakochał i ma w Londynie kobietę. Chce ułożyć sobie życie na nowo - mówi nam jeden z jego znajomych. Od kilkudziesięciu lat Marcinkiewicz jest żonaty z Marią, nauczycielką wychowania przedszkolnego w Gorzowie Wielkopolskim. Mają czworo dzieci: trzech synów i córkę. Pani Maria zawsze pozostawała w cieniu swojego męża. Choć przez kilka miesięcy była drugą po prezydentowej damą w kraju, rzadko pokazywała się publicznie. - Ceni sobie prywatność - tłumaczył mał-żonkę Marcinkiewicz. Nasi rozmówcy przekonują, że to wówczas zaczęły się problemy mał- żeńskie ówczesnego premiera. - Kiedy został szefem rządu, mieszkał w stolicy jedynie z synem. Żona nie kwapiła się do przeprowadzki - mówi dawny bliski współpracownik Marcinkiewicza. Swoje zrobił też wyjazd do Londynu (Marcinkiewicz przez kilkanaście miesięcy pracował w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju). Gorące dyskotekowe rytmy i dobre piwo - w taki sposób były premier rozładowywał napięcie po trudach pracy w banku. \"To jest to, co misie lubią najbardziej! Jeszcze tylko jakaś dyskoteka! I\'m 47. Can I dance? Yes, I can, I need, I love!\" (Mam 47 lat. Czy umiem tańczyć? Tak, umiem, potrzebuję, kocham!) - pisał rozanielony na swoim blogu. Mówiło się, że pani Maria przeprowadzi się do męża do angielskiej stolicy. I ukróci mu wieczorowe życie. Ostatecznie się nie przeprowadziła. Teraz były premier układa sobie życie na nowo. Już bez niej. Ekskluzywny wywiad z byłym premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem. Tylko u nas tłumaczy, dlaczego po 28 latach małżeństwa porzucił żonę i dzieci. - Panie premierze, zamierza pan zostawić żonę, z którą przeżył pan 28 lat. Co się stało? - Coś wielkiego i prawdziwego. Ale przecież nie zmienia się życia, które jest poukładane. - Co więc wpłynęło na pana decyzję? - Właśnie chęć uporządkowania życia prywatnego. Nigdy nie przypuszczałem, że będę zmuszony o tym opowiadać, bo jestem prywatną osobą. Ale jednocześnie nie mam nic do ukrycia. Choć mam też nadzieję, że za chwilę moje życie znów prywatnym się stanie. - Kiedy był pan aktywnym politykiem, podkreślał pan, że rodzina jest dla pana bardzo ważna. Teraz to już nieaktualne? - Od zawsze dbałem o rodzinę i nadal będę dbał. Tak samo jak dotychczas. Od 15 lat jestem poza domem i wychowuję dzieci z takiej odległości. Dziś są już dorosłe, ale nadal potrzebują ojcowskiej pomocy. Zapewnię ją dokładnie tak samo jak dotychczas. - A wracając do rozwodu. Dlaczego pana małżeństwo się rozpadło? - Wiele lat temu wyjechałem z Gorzowa, pracowałem najpierw w Warszawie, potem w Londynie. Zacząłem żyć w zupełnie innym świecie, do którego moja rodzina dołączyć nigdy nie chciała. Nawet wówczas, gdy byłem premierem, czy gdy w Londynie wynająłem duży dom dla całej rodziny. Pytałem nie tylko siebie: dlaczego? Dlaczego muszę być sam? To prawda, że uciekałem w pracoholizm, byłem pochłonięty pracą, zmienianiem Polski, świata. W naturalny sposób zaczęliśmy się od siebie oddalać. Rodzina domagała się, bym rzucił to wszystko, mój świat, moją pracę i moje życie i wrócił do Gorzowa. Nie potrafiłem! Nie jestem hipokrytą, staram się być uczciwym człowiekiem. Nigdy nie romansowałem, wiec w grudniu opowiedziałem wszystko, całą prawdę rodzinie i podjęliśmy z żoną decyzję o rozstaniu. Jednocześnie zagwarantowałem im pełną opiekę i wsparcie. - Jak najbliżsi zareagowali na pana decyzję? - Myślę, że żona nie była zaskoczona. Przez ostatnie lata wielokrotnie rozmawialiśmy o tym, że żyjemy w różnych światach, a nasze drogi się rozchodzą. Dla dzieci to na pewno jest szok, jednakże wiedzą, jak bardzo je kocham i że tego nic nie zmieni. Ojcem jest się całe życie, więc staram się utrzymywać z nimi stały kontakt. Tak jak zawsze. Zaś jeśli chodzi o przyjaciół, to okazało się, że są prawdziwymi przyjaciółmi. Bo ich poznaje się właśnie w takich sytuacjach. - Kim jest tajemnicza osoba, która zapukała do pana serca? - To wspaniała, ambitna młoda osoba. Pracuje jako konsultant analityk w londyńskim City. Ujęło mnie to, że w życiu kieruje się jasnymi zasadami. - Kiedy się poznaliście? - Poznaliśmy się w londyńskim City, w lecie ubiegłego roku. - To była miłość od pierwszego wejrzenia? - W czasie wielu spotkań i rozmów zauważyliśmy podobieństwo poglądów, zainteresowań i charakterów. Zaprzyjaźniliśmy się, ale żadnego romansu nigdy nie było! Dopiero gdy rozpocząłem porządkowanie swojego życia, czyli po ostatecznej grudniowej rozmowie z Marią (od 28 lat żona - red.), postanowiliśmy być parą. Kilkanaście dni temu poprosiłem moją partnerkę o rękę. - Szykuje się więc ślub? - Jak najbardziej, mój pierścionek zaręczynowy został przyjęty, więc następnym krokiem będzie ślub. Razem lubimy tylko jasne sytuacje. Mieszkamy i będziemy mieszkać razem w Londynie. - Nie obawia się pan, że rozwód z żoną wpłynie na pana karierę polityczną? - Nie jestem już politykiem. Mam doskonałą pracę, w której się spełniam. Nie widzę powodów, by to na razie zmieniać. Poza tym jestem tym samym człowiekiem, kierującym się cały czas tymi samymi zasadami. Potrafię bez zakłamania, całkiem otwarcie podejmować trudne decyzje. - Wystartuje pan z list Platformy w najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego? - Decyzję już dawno podjąłem, ale będzie ona upubliczniona, gdy przyjdzie na to czas. |
|
|
~~Marcinkowski | |
|
|
Marcinkowski trafi do rządu Platformy?
Warszawa. Kazimierz Marcinkowski (49 l.) trafi do rządu? - Takiej ewentualności nie można wykluczyć - powiedział wczoraj w Radiu RMF FM Janusz Palikot (44 l.). Ujawnił, że trwają rozmowy na temat posady w rządzie dla byłego premiera. Miałby on zasilić rząd przy okazji marcowych zmian w gabinecie Donalda Tuska (51 l.). Według Palikota mieliby wówczas odejść minister zdrowia i szef resortu obrony. Ten ostatni resort miałby być dobrym miejscem dla Marcinkowskiego. Marcinkowski jedynką PO w stolicy? Kazimierz Marcinkowski Kazimierz Marcinkowski będzie twarzą PO w wyborach do europarlamentu? Grzegorz Schetyna nie zaprzecza, choć na konkretne deklaracje trzeba jeszcze zaczekać. Pierwsze medialne przecieki o tym, że Marcinkowski chce wrócić do polityki pojawiły się na początku grudnia. Plotka głosiła, że były premier będzie startował w wyborach do europarlamentu. Nieoficjalnie mówiło się również, że zostanie "twarzą" Platformy w Warszawie. - Słyszałem o tym pomyśle, jest to na pewno ciekawa propozycja - tak medialne doniesienia skomentował Grzegorz Schetyna. W wywiadzie dla radio RMF FM wicepremier i minister spraw wewnętrznych nie krył również, że Platforma potrzebuje znanego nazwiska, które będzie otwierało jej warszawską listę. Sam Marcinkowski na razie unika komentarzy. Były premier nie zaprzecza jednak, że PO rozmawia z nim o starcie w czerwcowych eurowyborach. O pierwsze miejsce na warszawskiej liście zabiega również minister zdrowia Ewa Kopacz. Wcześniej w gronie kandydatów na warszawska jedynkę pojawiało się nazwisko Pawła Zalewskiego, podobnie jak Marcinkowski związanego kiedyś z PiS. |
|
|
~~Żulia | |
|
|
Tuskuczenko wymyślił jak wprowadzić w Polsce drugą Irlandię. Zamiast zwolnienia pracowników czeka obniżka pensji (tak jak by dało się z czegoś tą pensję jeszcze obniżyć - wyjątkowa podłość dla Polaków). Tymczasem to kolejny skandal w rządzie Tuska. I nie ostatni dzisiaj. Media milczą na temat samobójczej śmierci pani płk. CBŚ w Poznaniu, zaszczutej przez kolesi z nominacji PO! Bondaryk - do natychmiastowej dymisji! A dlaczego Gazeta i Tusk Vision Network milczą w tej haniebnej sprawie? Bo była uczciwym i prawym człowiekiem a taki nie pasuje do POpaprańców. To ją zaszczuli dranie, a media nabrały wody w usta. Gdyby to było w latach 2005-2007 to by im się gęby nie zamykały a TVN,GW cały czas na pierwszych stronach. A pamietacie jak było z wieśmakami, jak policjanci podali kanapkę do pociągu to z pół roku trąbili przy każdej okazji. Jak wóz bojowy straży pożarnej pojechał koło Schetynie wymienić to cisza i odwracają kota ogonem (21 sekundowa wzmianka w TVN żeby nikt nie zauważył czasem a Transparentna Pitera szybko tuszuje sprawę!!!!)a rudy nierób Chlebowski mąci wodę by odwrócić uwagę od problemu nierobów. Dlaczego???
|
|
|
~~PRiS | |
|
|
Pora odsunąć PO wybierając Prawo i Sprawiedliwość.
|
|
|
~~ljkklj | |
|
|
Ale czy PiS juz nie byl u steru i czy przypadkiem nie idzie droga analogiczna do eSeLDe? Tzn. powoli sie zapada w poparciu - jak teraz ta paria "nowe LPR" sie odrodzi, to Rydzykanci uciekna z PiS i zostanie kto - sam Koczynski?
|
|
|
~~PRiS | |
|
|
Ha! Zostanie jeszcze pani "cos tam, cos tam" Kruk, Kaczynski drugi, Szczypiońska i Gośmiewski.
|
|
|
~~Paweł | |
|
|
Ten cały POPiS jest gówno wart! Już pokazał co potrafi i lepiej z nimi już nie będzie!!
|
|
|
~~Tusek | |
|
|
Związkowcy protestują przeciw podwyżkom cen energii w Stalowej Woli
W Stalowej Woli jest elektrownia produkująca prąd i ciepło, ale stawki za przesył energii są jednymi z najwyższymi w Polsce. Wczoraj zawiązał się Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny z pięcioma organizacjami związkowymi działającymi w Hucie Stalowa Wola oraz w Zakładzie Zespołów Napędowych, Zakładzie Zespołów Mechanicznych, Hucie Stali Jakościowych, Zakładzie Kuźnia Matrycowa, Kuźnia Stalowa Wola i HSW-Odlewnia. Impulsem do związania komitetu jest brak odzewu premiera na zgłaszany przez pracodawców problem drastycznej podwyżki cen energii elektrycznej od nowego roku. W wydanym przez związkowców komunikacie czytamy, że na skutek podwyżek cen metalurgiczne spółki zużywające do produkcji dużej ilości energii, są zmuszone do redukcji zatrudnienia, przenoszenia części kosztów na klientów i ograniczenia wynagrodzeń. Temat wysokich cen prądu eksplodował przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy już jasne się stało, że od Nowego Roku dojdzie do kolejnego skoku cen energii, sięgającej 45 proc.. W ubiegłym roku przedsiębiorcy przełknęli podwyżkę o 40 proc. Tej, jak twierdza nie da się zaakceptować. |
|
|
~~POgromca ryżego | |
|
|
Prezydent, premier, ministrowie i posłowie mimo kryzysu dostaną podwyżki Nie tylko posłowie dostaną podwyżki. W 2009 r. wzrosną pensje wszystkich osób zajmujących najważniejsze stanowiska państwowe, a więc prezydenta, premiera, wicepremierów, ministrów, wiceministrów i parlamentarzystów - dowiedział się serwis tvp.info. Podwyżki przyznała im ustawa budżetowa przygotowana przez rząd Donalda Tuska."Dziennik" poinformował wczoraj, że pensje posłów wzrosną z 9892,20 zł do 10278,10 zł brutto. Podwyżkę zapewniła im nowa ustawa budżetowa na 2009 rok przygotowana przez rząd. Ale nie tylko im. Wzrost pensji odczują bowiem wszyscy członkowie tzw. "erki", czyli osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe, do których zaliczają się m.in. prezydent, premier, wicepremierzy, ministrowie i wiceministrowie. Jak to możliwe? Budżet przygotowany przez rząd zakłada podwyższenie kwoty bazowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska z 1766,46 zł do 1835,35 zł. Pensje osób z "erki" są wielokrotnością tej sumy. I tak, prezydent będzie zarabiać 18353,50 zł brutto (do tej pory 17664,60 zł), premier - 15049,87 zł (do tej pory 14484,97 zł), wicepremier - 13 398, 06 zł (do tej pory 12895,16 zł), minister - 13030,99 zł (do tej pory 12541,87 zł), sekretarz stanu - 11195,63 zł (do tej pory 10775,41 zł), a podsekretarz stanu - 10277,96 zł (do tej pory 9892, 18 zł - Ani posłowie, ani marszałek sejmu nie mieli nic wspólnego z tymi zmianami. Taką ustawę budżetową do parlamentu przesłał rząd. Ale trzeba wiedzieć, że nie są to żadne ekstra podwyżki. To normalna waloryzacja płac, która obejmuje całą sferę budżetowąJerzy Budnik, szef sejmowej komisji regulaminowej To normalna waloryzacja płac, która obejmuje całą sferę budżetową - tłumaczy w rozmowie z tvp.info szef sejmowej komisji regulaminowej Jerzy Budnik z PO. (meg) Michał Krzymowski Prezydent, premier, ministrowie i posłowie mimo kryzysu dostaną podwyżki |
|
|
~~POPAPRAŃCY | |
|
|
Związkowcy szykują się do najazdu na Rzeszów
Związkowcy ze Stalowej Woli będą 5 lutego protestować w Rzeszowie przed Zakładem Energetycznym i Urzędem Wojewódzkim. Ogłosili to w środę w Hucie Stalowa Wola podczas konferencji prasowej. Wysokie ceny energii wprowadzone od nowego roku obniżają konkurencyjność produkcji szczególnie spółek metalurgicznych, zużywających duże ilości energii. Grozi to zwolnieniami pracowników. Związkowcy obawiają się, że na skutek podwyżek cen prądu metalurgiczne spółki zużywające do produkcji dużej ilości energii, będą zmuszone do redukcji zatrudnienia, przenoszenia części kosztów na klientów i ograniczenia wynagrodzeń. We wtorek zawiązał się Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny z pięcioma organizacjami związkowymi działającymi w Hucie Stalowa Wola oraz w Zakładzie Zespołów Napędowych, Zakładzie Zespołów Mechanicznych, Hucie Stali Jakościowych, Zakładzie Kuźnia Matrycowa, Kuźnia Stalowa Wola i HSW-Odlewnia. Na konferencji prasowej związkowcy przekazali, że spodziewają się udziału dwóch tysięcy manifestantów. Wyjazd chętnych autobusami 5 lutego o godzinie 7.30 spod Bramy Nr 3 Huty Stalowa Wola. "Celem akcji protestacyjnej jest zwrócenie uwagi dystrybutorom energii elektrycznej, władzom województwa i rządowi, że brak reakcji na wnoszone problemy przez grupy pracownicze doprowadzi do niespotykanych do tej pory protestów” - czytamy w apelu wydanym przez Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny. |
|
|
~~Jan | |
|
|
Ja współczuję pacjentom. Sam się przekonałem, do lekarza pierwszego kontaktu trzeba czekać przynajmniej 10 dni.To jest reforma pani Kopacz i PO.
|
|
|
~~Fremar | |
|
|
Córki posła PSL mają zwrócić unijną dotację
51 tys. złotych z odsetkami mają zwrócić Podlaskiemu Urzędowi Marszałkowskiemu w Białymstoku córki posła PSL Jana Kamińskiego za wyłudzoną dotację unijną na budowę pensjonatu w Bryzglu nad Wigrami na Suwalszczyźnie. Marszałek województwa zerwał dziś umowę z córkami posła. Sprawę od kilku miesięcy bada także Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Dwóm osobom postawiła zarzuty. Jak poinformował rzecznik urzędu marszałkowskiego w Białymstoku Jan Kwasowski umowę zerwano, bo córki posła zamiast pensjonatu, na który dostały dotację, zbudowały budynek z prywatnymi mieszkaniami dla siebie i częścią pensjonatową. Część prywatna stanowi około połowy całego budynku. Jak dodał Kwasowski, oznacza to, że wydały pieniądze niezgodnie z dotacją. Cała unijna dotacja przyznana córkom Jana Kamińskiego w końcu 2006 roku ze Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego, wynosiła prawie 200 tys. zł. Kamiński był wówczas wicemarszałkiem województwa podlaskiego. Jak poinformował dyrektor departamentu zarządzania Regionalnym Programem Operacyjnym Województwa Podlaskiego w Podlaskim Urzędzie Marszałkowskim Daniel Górski, córkom posła wypłacono dotąd 51 tys. zł zaliczki i tyle z naliczanymi obecnie odsetkami mają zwrócić. Dodał, że "nie może być tak, że UE dofinansowuje budowę prywatnych mieszkań". Górski dodał, że także Ministerstwo Rozwoju Regionalnego nie zgodziło się na finansowanie projektu córek posła do czasu wyjaśnienia sprawy przez prokuraturę. Górski poinformował, że córki posła wprowadziły urząd w błąd, bo miały pozwolenie na budowę budynku mieszkalno-pensjonatowego, którego to dokumentu w trakcie procedury ubiegania się o dotację nie okazały w urzędzie. - W sposób świadomy lub nie, ale to ustala prokuratura - dodał dyrektor. Zaznaczył też, że gdyby urząd wiedział o tym, że chodzi nie o pensjonat w całym obiekcie, dotacja byłaby proporcjonalnie mniejsza. Sprawą od kilku miesięcy zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Nie podaje danych osób podejrzanych, ale informuje że dwóm osobom postawiono zarzuty dotyczące przedstawienia nierzetelnych danych we wnioskach koniecznych do uzyskiwania z Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku blisko 200 tys. zł dotacji z funduszy unijnych. Śledztwo w tej sprawie trwa, zostało przedłużone o kolejne trzy miesiące. Wobec podejrzanych nie stosowano żadnych środków zapobiegawczych. Marta Kamińska, jedna z córek posła, nie chciała komentować decyzji marszałka województwa podlaskiego. - Nie mam żadnej informacji na piśmie, by umowa została zerwana, nic o tym nie wiem, a pensjonat funkcjonuje normalnie - powiedziała Kamińska. Według Waldemara Pawlaka (nomen omen wicepremiera z PSL) zgodnie z tradycją rodzice przekazują swoim dzieciom. PSL było zawsze złodziejską partią działającą w wiecznie nienasyconym środowisku. |
|
|
~~lkjklj | |
|
|
CYTAT Ja współczuję pacjentom. Sam się przekonałem, do lekarza pierwszego kontaktu trzeba czekać przynajmniej 10 dni.To jest reforma pani Kopacz i PO. Ja od momentu az zadzwonie czekam 2h W tym jakas godzinke jade na miejsce - uroki mieszkania daleko... |
|
|
~~S $$$ | |
|
|
Watykan wysłał "S" w tajemnicy 4 mln dolarów
Były włoski finansista Francesco Pazienza twierdzi, że w kwietniu 1981 roku ówczesny szef watykańskiego banku Ior arcybiskup Paul Marcinkus zorganizował, w porozumieniu z Janem Pawłem II, wysłanie w ramach pomocy dla "Solidarności" w Gdańsku samochodu wyładowanego sztabkami złota o wartości 4 mln dolarów. Ten uważany powszechnie za aferzystę pośrednik finansowy, powiązany w przeszłości z włoskimi służbami specjalnymi, mówi o tym w obszernym wywiadzie opublikowanym w piątek na łamach dziennika "La Repubblica". Zapewnia, że osobiście zajmował się wysłaniem transportu złota do Polski. Pazienza kończy właśnie odbywanie kary 13 lat więzienia za kilka przestępstw, między innymi za doprowadzenie do upadku banku Ambrosiano. W jednym z fragmentów wywiadu Pazienza oświadczył, że pieniądze na finansową pomoc dla "Solidarności" pochodziły ze wspólnych kont watykańskiego banku Ior i Banco Ambrosiano. Według niego "organizatorem był Marcinkus, w porozumieniu z papieżem Wojtyłą". "To ja wysłałem 4 miliony dolarów do Polski" - powiedział. Następnie wyjaśnił: "Koło Triestu przygotowaliśmy ładę z podwójnym dnem, a w środku były 4 miliony dolarów w sztabkach szwajcarskiego złota. Był kwiecień 1981 roku, polski ksiądz przyjechał odebrać tę ładę i zabrał ją do Gdańska". "Strajkującym robotnikom nie mogliśmy dać złotówek ani dolarów, bo polskie służby specjalne by to odkryły" - dodał Pazienza. Według niego wysłana w ten sposób pomoc została przeznaczona również na wsparcie dla robotników. |
|
|
~~... | |
|
|
ZUS:Wzrosną składki, zmaleją pensje i emerytury
Gazeta Prawna Mimo zapowiedzi rządu, że obciążenia składkowe i podatkowe będą spadać, trzeba się liczyć z ich podwyżką. Jak ustaliliśmy, rząd podtrzymuje zapowiadaną podwyżkę składki zdrowotnej. Już w przyszłym roku wzrośnie o jeden punkt procentowy. Ministerstwo Zdrowia ma ją zawrzeć w przygotowywanym projekcie ustawy przewidującej też m.in. podział NFZ. Ma być gotowy w I półroczu tego roku. To oznacza, że składka wyniesie 10 proc. tzw. podstawy wymiaru, z czego odliczane od podatku ma być - jak dotychczas - tylko 7,75 proc. W sytuacji kryzysu gospodarczego i szukania przez rząd oszczędności nie ma co liczyć na to, że minister finansów zdecyduje się na zrekompensowanie jej wzrostu ze środków budżetowych. Dzięki podwyżce do NFZ ma wpłynąć ponad 6 mld zł. Tegoroczna obniżka podatków, która ma pozostawić w kieszeni podatników 7-8 mld zł, zostanie więc w następnym roku niemal całkowicie zniwelowana przez podwyżkę składki zdrowotnej. Złą informacją jest także to, że, jak wskazują eksperci, nie musi to oznaczać poprawy jakości leczenia. Podniesienie składki oznacza też, że pensje netto oraz emerytury, renty, zasiłki i świadczenia przedemerytalne wypłacane ponad 22 mln osób będą w styczniu 2010 r. niższe niż w grudniu 2009 r. Zwiększą się też koszty prowadzenia firm dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Więcej pieniędzy w NFZ Wzrost składki zdrowotnej oznacza dodatkowe środki na leczenie. Dzięki jej podwyżce w 2010 roku do Funduszu ma wpłynąć dodatkowo 6,1 mld zł. Zdaniem ekspertów, szacunki rządu mogą okazać się jednak zawyżone, bo już teraz wyraźnie widać, że kryzys gospodarczy spowodował spadek ściągalności składki zdrowotnej. W ostatnich dwóch miesiącach 2008 roku, po raz pierwszy od pięciu lat, NFZ zanotował jej gorszą ściągalność. Zdaniem Jacka Paszkiewicza, prezesa NFZ, jeżeli faktycznie okaże się, że wpływy do NFZ będą niewystarczające, to rząd nie ma innego wyjścia i musi podwyższyć poziom składki zdrowotnej. Innego zdania są przeciwnicy tego rozwiązania. W opinii Bolesława Piechy, byłego wiceministra zdrowia w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, wzrost składki niewiele zmieni w obecnym systemie lecznictwa, bo w dalszym ciągu środki publiczne przeznaczane na lecznictwo stanowić będą około 4,2-4,3 proc. PKB. Dlaczego polskie szpitale nie są w stanie efektywnie przyjmować pacjentów? O ile zmaleje roczne wynagrodzenie osoby zarabiającej średnią płacę - w związku z podniesieniem składki zdrowotnej? O ile wzrosną składki dla samozatrudnionych? Ile stracą na podwyżce osoby otrzymujące emerytury, renty, zasiłki i świadczenia przedemerytalne? |
|
|
~~Aleksander | |
|
|
Co ten Tusk zrobił? Zamiast wybijającego się na pewną niezależność Czumy, powinien Karnowskiego zrobić ministrem sprawiedliwosci, a Sawicką ministrem zdrowia. Swoje kompetencje chyba udowodnili??
|
|
|
~~CZłOWIEK | |
|
|
"No ludziki koniec tego GÓWNA !! robimy druga Grecje i po zawodach !! dosyc udawania europejczyka za 1200 zl moze jak zaczniemy wszystko od nowa to jest szansa by sie udalo wprowadzic stabilizacje i jakies normalne zycie , co jest fundamentalna podstawa kazdego normalnego spoleczenstwa"
|
|
|
~~Patryo | |
|
|
Już Tusek nie udaje głupa że nie ma żadnej Dziury Budżetowej Tuska. Szuka wszędzie brakujących 17 miliardów złotych w budżecie państwa. Zobaczymy, jak zlikwiduje posadki kolesi w KRUSach, CBA itd. By żyło się lepiej.
|
|
|
~~joszko | |
|
|
Aferałowie znów idą siedzień. Jak tak dalej pójdzie to będą rządzili krajem w więzieniu.
Były wiceminister zdrowia oskarżony o korupcję Prokuratura Okręgowa w Radomiu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciw b. wiceministrowi zdrowia Krzysztofowi G. i innym - oskarżonym o przestępstwa o charakterze korupcyjnym w służbie zdrowia - poinformowała rzeczniczka prokuratury Małgorzata Chrabąszcz. Dodała, że Krzysztofowi G. postawiono łącznie siedem zarzutów, w tym: cztery o charakterze korupcyjnym i trzy dotyczące nakłaniania do poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Zarzuty dotyczą okresu od lipca 2001 r. do listopada 2003 r. Zdaniem prokuratury były wiceminister zdrowia w rządzie Donalda Tuska przyjmował łapówki od firmy Johnson&Johnson. Śledczy uważają, że chodzi o ponad 22 tys. zł. W zamian miał gwarantować, że szpital w którym pracował, kupi materiały tej firmy. Chodzi o wydarzenia z lat 2001-2003, kiedy Krzysztof G. był zastępcą dyrektora ds. medycznych i ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego w szpitalu w Skarżysku- Kamiennej. Pieniądze były przekazywane przy pomocy sfałszowanych faktur VAT wystawianych przez właścicielkę i pracowników agencji turystycznej Terra Travel z siedzibą w Skarżysku Kamiennej. Faktury miały potwierdzić wykonanie dla firmy Johnson & Johnson fikcyjnych zjazdów, seminariów i szkoleń dla lekarzy. W czerwcu, po tym, kiedy pojawiły się informacje, że wiceminister może być oskarżony o korupcję Krzysztof G. podał się do dymisji. W lipcu zrezygnował z immunitetu poselskiego. Wcześniej - po złożeniu dymisji ze stanowiska wiceministra zdrowia - zawiesił członkostwo w Platformie Obywatelskiej i klubie parlamentarnym tej partii. Małgorzata Chrabąszcz informuje, że Krzysztof G. nie przyznał się do winy. Prokuratura postawiła zarzuty jeszcze 6 osobom, między innymi właścicielce biura Terra Travel i jej dyrektorowi. Prokuratura Okręgowa w Radomiu od września 2006 r. prowadzi śledztwo dotyczące przyjmowana korzyści majątkowych od firmy Johnson&Johnson i innych firm medycznych przez dyrektorów, ordynatorów i innych pracowników ponad 100 szpitali w Polsce. |
|
|
~~Fine | |
|
|
To już początek końca platformy. Hurrrrrrraaaaaaaaaaa!!!
|
|
|
~~ja 38 | |
|
|
CYTAT To już początek końca platformy. Hurrrrrrraaaaaaaaaaa!!! SZkoda że tak pózno............. |
|
|
Posty: 1225
Dołączył: 7 Sie 2008r. Skąd: Ostrzeżenia: 0% |
|
|
|
Kryzys zapukał też do administracji wojewody. Wczoraj do południa miał znaleźć 123 mln złotych. I znalazł. Najbardziej ucierpi pomoc społeczna.
.......... No i największa kwota zostanie zaoszczędzona na opiece społecznej - 100 mln złotych. Cały budżet na te zadania wynosił 847 mln złotych, po cięciu zostanie 747 milionów. http://miasta.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,6220677,Wojewoda_tnie_o_123_miliony.html By żyło się lepiej... |
|