Cuda Kaczyńskich!!

1. Nie będę premierem gdy mój brat będzie prezydentem
2. Nie będzie koalicji z Samoobroną.
3. Nie zmienia się ordynacji wyborczej przed wyborami
4. Nie podniesiemy akcyzy na paliwo.
5. Trzy miliony mieszkań
6. Niższe podatki
7. Tanie państwo i redukcja administracji
8. Marcinkiewicz - premier na całą kadencję.
9. Afera bilboardowa.
10. Chcemy koalicji z PO.
11. PO jest w koalicji z SLD.
12. Nie bedzie TKMu.
13. \\\"Moja teczka jest sfałszowana\\\".
14. W rządzie nie będzie przestępców!
15. Byli szefowie dyplomacji byli na usługach KGB.
16. Wycofamy wojsko polskie z Iraku.
17. Kler nie ma wpływu na politykę PiS
18. Prowadzimy politykę zagraniczną dla dobra Polski.
19. Obniżymy ZUS.

Prezuś Kaczyński przełamał lody, udzielił wywiadu dla wrogiej Polsce i polakom telewizji TVN

http://www.tvn24.pl/2165099,28378,0,0,1,wideo.html

O Jezuuuu, jak ja sie cieszę że ci urodnicy z PIS-u już nami nie rządzą. Myślałem że ludzie którzy nie grzeszą urodą( Gosiewski- karzeł, Karnowski- rumcajs, Fotyga- perliczka itd...itd...) chociaż mają mądre pomysły...iiiiii, gdzie tam! Jakie brzydkie takie głupie

DURNIU będe pisał gdzie mi się podoba, ile mam powtarzać, taką ciemna masa jesteś ??

To co widzę zmieniasz nicki na (17 lat, CUDA PO, hate eternal, Zek) to właśnie działania PiS

Przemyski PiS w rozsypce

To miasto Marka Kuchcińskiego, jednego z najbardziej zaufanych ludzi prezesa Kaczyńskiego. - Sam sobie zgotował ten los - mówią byli działacze PiS-u. I wspominają o jego dyktatorskich zapędach


Kiedy w 2006 roku rozstrzygały się wybory samorządowe w Przemyślu, w siedzibie PiS-u strzelały korki od szampana. Partia świętowała sukces, bo wygrał ich kandydat na prezydenta miasta Robert Choma, a w 23-osobowej radzie miasta PiS zgarnął aż 12 mandatów. Mógł samodzielnie rządzić.

Bolesna ucieczka

Dziś po tamtej wiktorii pozostało tylko wspomnienie. Prezydent Choma nie jest już działaczem PiS-u, bo zaraz po wyborach wyszło na jaw, że podpisał zobowiązanie do współpracy z SB. Choć zapewniał, że nikomu nie zaszkodził, sam nie pisał donosów, został skreślony z listy członków PiS-u.

Próżno też szukać potęgi w klubie PiS-u w radzie miejskiej. Z 12-osobowego grona pozostały zaledwie cztery osoby. Wcześniej odchodzili ludzie, którzy w wyborach startowali z listy PiS-u, ale członkami tej partii nigdy nie byli. - Decyzja o tym, by dopuścić na listę ludzi niezwiązanych z PiS-em, zapadła tydzień przed wyborami. Już wtedy było wiadomo, że będzie z tego powodu piekło w radzie - ocenia dziś radny Eugeniusz Strzałkowski.

Ale to, co się stało w ostatnim tygodniu, jest oceniane w Przemyślu jako strzał w serce PiS-u. Z klubu odeszli trzej radni, jednocześnie członkowie PiS-u: właśnie Strzałkowski, a oprócz niego Wiesław Morawski i Jerzy Golec. Wszyscy trzej zawiązali jednocześnie klub Samorządny Przemyśl i głośno deklarują, że popierają prezydenta Chomę.

- Z tymi radnymi, którzy nie byli członkami PiS-u, nie zawsze nam było politycznie po drodze. A nawet bywało pod górkę. Ich odejście tak bardzo nie bolało, choć straciliśmy w radzie większość. Ale to ostatnie wycofanie się trzech członków partii było naprawdę przykre. I dziwne. Bo w ostatnich latach nikt z PiS-u w Przemyślu sam nie odszedł - ocenia Bogusław Zaleszczyk, radny czteroosobowego klubu PiS-u i pełnomocnik PiS-u w Przemyślu.

Co według niego popchnęło kolegów do opuszczenia partii? - Zwykły koniunkturalizm i brak elementarnych zasad przyzwoitości. Zobaczyli, że PiS w skali kraju traci, i uciekli - mówi Zaleszczyk.

Jeszcze inną diagnozę stawia Marek Rząsa, szef PO w Przemyślu i także radny miejski. Teraz PO ma najsilniejszą grupę w radzie, bo liczącą pięć osób. Rząsa nie ukrywa, że rozpad PiS-u go nie smuci: - Myślę, że ten klub zaczął się kruszyć już w momencie wyjścia na jaw problemów lustracyjnych prezydenta. Potem były jeszcze problemy prawne jego zastępcy i jednego z radnych. Ale do tego ostatniego wydarzenia walnie przyczynił się sam Marek Kuchciński, który pełni tu, w Przemyślu, rolę obernadzorcy - opisuje Rząsa. - Podpowiada, jak mają głosować, dzwoni ze wskazówkami. Ci najrozsądniejsi przestali już to wytrzymywać i odeszli - dodaje Rząsa.

Rozmawiamy z trzema radnymi, którzy opuścili PiS. Są bardzo wstrzemięźliwi, mówią, że nie chcą pluć na swoją byłą partię ani na Kuchcińskiego.

Gdy jednak pytamy o wpływy partii i jej szefa w regionie na klub radnych PiS-u, słyszymy: - Dyktatorskie zapędy dało się odczuć. Pewne działania, które podejmował klub PiS-u, nie podlegały żadnej dyskusji, nie było nawet prób porozmawiania. Mnie to bardzo nie odpowiadało - wytyka radny Golec. Ale nie chce zdradzać partyjnej kuchni.

Podobnie wstrzemięźliwy jest radny Strzałkowski. Wspomina tylko, że poszczególni radni nie byli równo traktowani. Ale gdy mówimy, że odejście trzech radnych z klubu i partii to strzał w piętę Marka Kuchcińskiego, radny Strzałkowski reaguje emocjonalnie. - Sam sobie to przygotował. No, przykro, że w jego mateczniku takie rzeczy się dzieją, ale więcej nic nie powiem. Nie będę na niego pluł, dziękuję - kończy szybko rozmowę.

- Jestem człowiekiem pochłoniętym pracą zawodową. Być może nie do końca odnalazłem się jako członek partii - mówi z kolei oględnie radny Morawski.

- A czy głosy mówiące o tym, że odeszliście, bo za dużo było na klub nacisków ze strony prezesa Kuchcińskiego, są prawdziwe? - pytamy.

- Być może i to zdecydowało. Ten cały partyjny gorset. Ale bywało i tak, że pan prezes zbyt mało się interesował tym, co się dzieje - odpowiada Morawski.

Chcieliśmy o tej sytuacji porozmawiać z Kuchcińskim, który oprócz tego, że jest wiceszefem całej partii, stoi na czele jej struktur na Podkarpaciu. Przez sekretarkę przekazał jednak, abyśmy o tym rozmawiali z kierownictwem przemyskiego PiS-u.

Radną PiS-u w Przemyślu jest Lucyna Podhalicz, szefowa głównego biura poselskiego Marka Kuchcińskiego. Czy jej szef naciskał na klub? - Nie mogę tego w ogóle potwierdzić. Ale nie dziwi mnie sytuacja, w której partia patrzy na to, czy radni w samorządzie realizują jej program. To jest normalne - mówi radna Podhalicz.

O sytuacji w przemyskim PiS-ie rozmawiamy z Jarosławem Zielińskim, sekretarzem generalnym partii. Słyszał niewiele: - Wiem tylko, że jest jakiś ferment w Przemyślu. Ale oficjalny wniosek o zbadanie sytuacji, rozsądzenie jakiegoś sporu czy konfliktu do mnie w tej sprawie dotąd nie wpłynął. Mamy duże oparcie w elektoracie Polski południowo-wschodniej. Dlatego spróbuję się zorientować w sytuacji w Przemyślu i ocenić, czy jest to tylko jakiś drobny incydent, taki który w każdej partii może się zdarzyć, czy też mamy do czynienia z większym kryzysem - powiedział \"Gazecie\" Zieliński.


Małgorzata Bujara