NawigacjaStart » Forum » Off-Topic » Polityka i gospodarka »
Nowy Temat Odpowiedz
«« « ... 106 107 108 109 110 111 112 ... » »»
Cuda PO,
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 3 Lis 2009r. 18:43  
Cytuj
" border="0" style="max-width:690px" alt="Obrazek" />

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 732
Dołączył: 2 Lip 2008r.
Skąd: Stalowa Wola
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 3 Lis 2009r. 18:43  
Cytuj

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 3 Lis 2009r. 18:52  
Cytuj
CYTAT
heh post wyzej tego linka dalem :p


sorki nie zauważyłem.zdegustowany

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 3 Lis 2009r. 18:53  
Cytuj
Zachęcam aby dokładnie obejrzeć filmik


" border="0" style="max-width:690px" alt="Obrazek" />

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 3 Lis 2009r. 19:12  
Cytuj
Prezydent i wiceprezydent wpadli za korupcję





Afera korupcyjna w Łomży.Prezydent Łomży , Jerzy Brzeziński , członek PO i jego zastępca zostali zatrzymani przez policjantów z wydziału do walki z korupcją - dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna". Obaj usłyszeli już zarzuty. Prokurator wydał prezydentowi zakaz sprawowania urzędu.
Ani policja, ani prokuratura nie ujawniają na razie w tej sprawie żadnych szczegółów. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, zatrzymanie dotyczy nieprawidłowości przy sprzedaży działki. Prezydent Jerzy B. usłyszał zarzut tak zwanego przestępstwa urzędniczego. Chodzi o niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień.

Prokurator wyznaczył 20 tysięcy złotych kaucji za wolność prezydenta Jerzego B. Wydał mu też zakaz sprawowania urzędu.

Wiceprezydent Łomży Marcin S. przebywa wciąż w areszcie. Również usłyszał zarzut przestępstwa urzędniczego. Decyzja co do ewentualnej kaucji za Marcina S. zapadnie w środę.


Platforma Obywatelska realizuję tylko swój program wyborczy
"lody dla każdego członka",
trzeba przyznać z konsekwencją i determinacją.
Ciekawe co jutro wypłynie...
mlotek

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 346
Dołączył: 16 Sty 2008r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 3 Lis 2009r. 19:19  
Cytuj
tusk obiecał nową jakość w POlityce, wprowadzając nowe standardy itd. Właśnie na przykładzie Platformy Obywatelskiej widzimy całą obłudę rządzących, której nie było od czasów panowania nieboszczki pzpr. Tusk gębę sobie wyciera frazesami o miłości, standardach, uczciwości, a jego siepacze w komisjach sejmowych szukają dziury w całym, wszystkie służby zmobilizowano do walki z PiS-em, zła szuka się wszędzie, tylko nie tam, gdzie jest go najwięcej czyli w PO.chytry

Nie sprzedawaj duszy diabłu - Bóg da Ci za nią więcej! Mała Fatima Rzeszowszczyzny. https://nowiny24.pl/mazury-mala-fatima-rzeszowszczyzny-cuda-dokonuja-sie-tu-do-dzis/ar/5827669
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 252
Dołączył: 22 Lip 2009r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 4 Lis 2009r. 10:52  
Cytuj
IV RP – państwo ześwinione

Bez fleszy i kamer załamuje się jedna z największych afer IV RP. W 2007 roku posłanka SLD Małgorzata Ostrowska została wplątana w aferę paliwową. Miał to być jeden z koronnych dowodów świadczących o istnieniu „układu”. Od samego początku nie mieliśmy wątpliwości, że jest to koncepcja chora. Dlatego też od samego początku broniliśmy dobrego imienia posłanki Ostrowskiej. Broniliśmy skutecznie. Jej immunitet nie został w poprzedniej kadencji Sejmu uchylony.

Przed kilkoma dniami skomplikowana konstrukcja wplątująca Ostrowską w aferę paliwową runęła niczym domek z kart. Główny świadek oskarżenia, były komendant policji w Malborku Piotr M., odwołał obciążające ją zeznania i na sali sądowej przeprosił byłą posłankę SLD. – Zeświniłem się – mówił w czwartek przed sądem.

Tak naprawdę jednak zeświniło się polskie państwo. W okresie tzw. IV RP urządzano polityczne polowania na wrogów politycznych i społecznych. Była medialna nagonka. Był i bogaty arsenał służący do wydobywania wątpliwych dowodów. Poczesne miejsce w tym arsenale zajmował osławiony areszt wydobywczy. Tak właśnie zdobyto „dowody” przeciwko posłance Ostrowskiej. Byłego komendanta policji wsadzono do jednej celi z zabójcami. Przez innych więźniów traktowany gorzej był od pedofilii. Postawiony w ekstremalnej sytuacji zrobił wszystko aby wydostać się z piekła.

Świadek, który miał pogrążyć SLD nie ma wątpliwości, kto stał za jej sprawą. Pogrąża oskarżających Ostrowską prokuratorów, którzy jego zdaniem zajmowali się szukaniem haków na polityków. „Byłem brakującym ogniwem do uknucia intrygi przeciwko Ostrowskiej. Zostałem instrumentalnie wykorzystany do zniszczenia jej życia. Z tym piętnem będę żył do końca”.

Nie tylko on. Z piętnem do końca życia będzie żyło również wielu prokuratorów prowadzących sprawy za czasów Zbigniewa Ziobry. Barbara Blida, Małgorzata Ostrowska – kobiety lewicy nie miały lekko w IV RP. Stały się głównym obiektem ataku poszukiwaczy układu.

Piotr M. miał dość odwagi cywilnej, aby przeprosić Małgorzatę Ostrowską za swoje postępowanie. Gdy wypowiadał słowa przeprosin po jej policzkach spływały łzy. Czy Ostrowska doczeka się na przeprosiny ze strony głównego winowajcy jej nieszczęść, czyli Zbigniewa Ziobry? Cały czas mam przed oczyma płomienną tyradę Ziobry podczas debaty nad uchyleniem immunitetu posłance Ostrowskiej.

Jak pokazuje sprawa doktora Garlickiego nawet wyrok Sądu Najwyższego nie jest w stanie skłonić Ziobry do publicznych przeprosin. Czy taką siłę będę miały łzy kobiety, której IV RP złamała życie?



Jak widać pan Ziobro miał istotne powody żeby emigrować. Wszystkie sztandarowe sprawy "IVrp" pokazują jak wygląda "prawość" i "sprawiedliwość" wg piso bolszewii. Pani Ostrowskiej ta pisowska kanalia "tylko" złamała życie inna posłanka SLD św. p. pani Barbara Blida nie żyje .A ta kanalia została europosłem, ma reprezentować interesy Państwa Polskiego w Europarlamencie...ZGROZA!!!

DZIEŃ BEZ AFERY PO TO DZIEŃ STRACONY http://markd.pl/afery-po/
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 252
Dołączył: 22 Lip 2009r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 4 Lis 2009r. 16:17  
Cytuj
Baron PO zostanie na wolności

PREZYDENT ŁOMŻY I JEGO ZASTĘPCA MAJĄ PROKURATORSKIE ZARZUTY

Sąd oddalił wniosek Prokuratury Okręgowej w Białymstoku o trzymiesięczny areszt dla wiceprezydenta Łomży Marcina S. On i prezydent miasta Jerzy Brzeziński mają prokuratorskie zarzuty niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przy gospodarowaniu mieniem gminnym.
Po postawieniu zarzutów prezydentowi Jerzemu Brzezińskiemu, prokurator zastosował poręczenie majątkowe - 20 tys. zł. Prezydentowi zakazano też pełnienia funkcji. - Te środki zapobiegawcze nie są na razie prawomocne - powiedział nam rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Adam Kozub.

Sam Brzeziński zapowiedział, że złoży zażalenie na podjęte przez śledczych środki zapobiegawcze.

Zarzucają oszustwo

Wobec wiceprezydenta Marcina S. prokuratura skierowała natomiast do sądu wniosek o aresztowanie na trzy miesiące. Sąd jednak odrzucił ten wniosek.

Poza zarzutami urzędniczymi, śledczy przedstawili mu także dotyczące oszustwa, czyli "doprowadzenia innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia mieniem". Prokuratorzy nie chcą jednak zdradzić szczegółów.


Najważniejsze informacje
RSS
Kanały RSS
Tagi: korupcja, zatrzymanie
15:24, 04.11.2009 /PAP, tvn24.pl
Wiceprezydent Łomży zostanie na wolności
PREZYDENT I JEGO ZASTĘPCA MAJĄ PROKURATORSKIE ZARZUTY
Wiceprezydent Łomży zostanie na wolności
Fot. 4lomza.plOd lewej: Marcin S. z-ca prezydenta Łomży, Jerzy B. prezydent Łomży
Sąd oddalił wniosek Prokuratury Okręgowej w Białymstoku o trzymiesięczny areszt dla wiceprezydenta Łomży Marcina S. On i prezydent miasta Jerzy Brzeziński mają prokuratorskie zarzuty niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przy gospodarowaniu mieniem gminnym.
Po postawieniu zarzutów prezydentowi Jerzemu Brzezińskiemu, prokurator zastosował poręczenie majątkowe - 20 tys. zł. Prezydentowi zakazano też pełnienia funkcji. - Te środki zapobiegawcze nie są na razie prawomocne - powiedział nam rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Adam Kozub.

Sam Brzeziński zapowiedział, że złoży zażalenie na podjęte przez śledczych środki zapobiegawcze.

Zarzucają oszustwo

Wobec wiceprezydenta Marcina S. prokuratura skierowała natomiast do sądu wniosek o aresztowanie na trzy miesiące. Sąd jednak odrzucił ten wniosek.

Poza zarzutami urzędniczymi, śledczy przedstawili mu także dotyczące oszustwa, czyli "doprowadzenia innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia mieniem". Prokuratorzy nie chcą jednak zdradzić szczegółów.
Wpadło 5 łapówkarzy ze straży miejskiej
Policjanci z Poznania zatrzymali w środę pięciu tamtejszych strażników...

Chce pozostać na stanowisku

Brzeziński powiedział, że nie zamierza też rezygnować ze stanowiska, bo uważa, że "byłoby to tchórzostwo". O złożenie urzędu zaapelował do Brzezińskiego największy klub w radzie Miasta Łomży - Platformy Obywatelskiej.

- Powinien to zrobić w poczuciu odpowiedzialności - powiedział przewodniczący klubu PO Maciej Borysewicz. - Jesteśmy w trakcie procedowania nad budżetem. Nie możemy mieć sytuacji takiej jak inne miasta, które były w podobnej sytuacji: Piotrków czy Sopot, gdzie pan prezydent nie będzie wykonywał swojej funkcji. Jeśli się sprawa tak zakończy, że prezydent będzie mógł dalej sprawować swoją funkcję to dobrze, natomiast pytanie jest, czy powinien ze względów etycznych - dodał.

Nadzwyczajną sesję Rady Miejskiej w najbliższych dniach, w związku z całą sytuacją, zapowiedział Łukasz Czech z Urzędu Miasta w Łomży.

Nie przyznaje się

Brzeziński powiedział, że "z pokorą przyjmuje wszystkie zarzuty, ale się z nimi całkowicie nie zgadza". Wyjaśnił, że sprawa dotyczy działki przy ulicy Poligonowej w Łomży, gdzie inwestor z Zachodniopomorskiego zbudował zakład produkujący zaprawy budowlane i kleje. Zatrudnienie znalazło tam ponad 30 osób. To działka o powierzchni około 11 tys. metrów kwadratowych, która należała do miasta. Brzeziński powiedział, że początkowo teren ten był wynajmowany inwestorowi na okres 11 lat. I to do tej umowy prokuratura ma zastrzeżenia. - To była dzika działka, tam nic nie było. Inwestor w dwa lata wybudował tam zakład - mówi Brzeziński i dodaje, że wartość tej inwestycji wyniosła około 1,1 mln zł.

Prezydent tłumaczył, że gdy inwestor zaczął czerpać dochody z inwestycji, umowę najmu zamieniono na umowę dzierżawy. Potem inwestor chciał nabyć tę działkę w drodze przetargu nieograniczonego. Prezydent mówił, że wszystko odbywało się zgodnie z procedurami, występował w tej sprawie do radnych. Inwestor przejął teren w wieczyste użytkowanie na 99 lat za cenę w operacie szacunkowym dla tej nieruchomości - ponad 400 tys. zł. Inwestor zapłacił 25 proc. tej kwoty, reszta opłat jest rozłożona w ratach rocznych.

Brzeziński nie zgadza się z zarzutem prokuratorskim, że działał na rzecz inwestora i na szkodę miasta. - Nie mogę sobie tej szkody wyobrazić, bo w tej chwili z tego małego zakładu do budżetu miasta wpływa około 280 tys. zł opłat i podatków - powiedział Brzeziński. - Żadnych szkód nie wyrządziłem oprócz tego, że powstał zakład pracy - dodał.

DZIEŃ BEZ AFERY PO TO DZIEŃ STRACONY http://markd.pl/afery-po/
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 252
Dołączył: 22 Lip 2009r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 4 Lis 2009r. 16:26  
Cytuj
Były wiceminister i poseł PO skazany za korupcję

KRZYSZTOF GRZEGOREK DOSTAŁ 1,5 ROKU W ZAWIESZENIU


Obrazek

Krzysztof Grzegorek - były wiceminister zdrowia w rządzie PO i b. poseł tej partii - został skazany na rok i dziesięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na cztery lata oraz 22,5 tys. zł grzywny. Grzegorek oskarżony był o korupcję.
Sąd Rejonowy w Skarżysku-Kamiennej (Świętokrzyskie) zakazał także Krzysztofowi Grzegorkowi zajmowania kierowniczych stanowisk w służbie zdrowia przez cztery lata.

Czworo współoskarżonych w sprawie otrzymało kary od 10 do 18 miesięcy z warunkowym zawieszeniem wykonania i grzywny w wysokości od 300 do tysiąca zł. Wyrok nie jest prawomocny.

Siedem zarzutów

Prokuratura Okręgowa w Radomiu postawiła Grzegorkowi siedem zarzutów - cztery o charakterze korupcyjnym i trzy dotyczące poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Zarzuty wiążą się z okresem od lipca 2001 r. do listopada 2003 r., kiedy Grzegorek był zastępcą dyrektora w skarżyskim zoz-ie.

Miał przyjąć wówczas od przedstawicieli firmy Johnson&Johnson Polska łapówki na ponad 22 tys. zł, w zamian za preferowanie przy zakupie nowoczesnych materiałów medycznych tej firmy.

DZIEŃ BEZ AFERY PO TO DZIEŃ STRACONY http://markd.pl/afery-po/
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 252
Dołączył: 22 Lip 2009r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 4 Lis 2009r. 16:32  
Cytuj
Minister Kopacz wiedziała, ale nic nie zrobiła

Kopacz: Znałam Grzegorka jako uczciwego człowieka
Dziennikarze podkreślili, że o całej sprawie minister Ewa Kopacz dowiedziała się dwa tygodnie przed dymisją ministra Grzegorka, ale nic z tym nie zrobiła. - Nie podjęła żadnych kroków, informacji nie przekazała dalej - stwierdził Bertold Kittel.

Dodał, że dymisja wiceministra to minimalizacja strat rządu. - Donald Tusk wykonał jeden telefon do ministra Ćwiąkalskiego z pytaniem, czy jest coś na rzeczy. Ten nie pozostawił mu złudzeń. Ta dymisja oznacza, że zostały zachowane pewne standardy. Nie będziemy musieli przez najbliższe miesiące oglądać żenującego spektaklu, jaki by się rozpoczął, gdyby podejrzenia wyszły na jaw, a on nadal pracował na dotychczasowym stanowisku - mówił Kittel. Podkreślił, że to musiała być trudna decyzja dla premiera, bo Grzegorek był jego człowiekiem.

- Gdyby Ewa Kopacz ze złymi notowaniami odeszła, on mógłby zastąpić ją na stanowisku ministra zdrowia - ocenił.

DZIEŃ BEZ AFERY PO TO DZIEŃ STRACONY http://markd.pl/afery-po/
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 1141
Dołączył: 16 Marz 2009r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 4 Lis 2009r. 16:33  
Cytuj
CYTAT
Emeryci i bezrobotni wolni od abonamentu RTV

Emeryci, renciści i bezrobotni nie będą płacić abonamentu.

Trybunał Konstytucyjny, który badał nowelizację ustawy na wniosek prezydenta Lecha Kaczyńskiego, uznał, że zwolnienia te są zgodne z konstytucją. Przeciwko tym przepisą był prezydent Lech Kaczyński, który skierował sprawę do Ttybunału Konstytucyjnego.



Posłowie PO opowiadając się za nowelizacją przekonywali, że pora zaniechać ściągania parapodatku i haraczu szczególnie od ludzi, którzy mają i tak wystarczająco dużo kłopotów, na rzecz utrzymania czegoś, co każdego dnia - widać to gołym okiem - nie jest misją publiczną\". Dodawali, że nowelizacja ustawy o opłatach to początek reformy \"źle ściąganej, marnotrawionej daniny\". Zdaniem PiS likwidacja abonamentu to nieprzemyślane rozwiązanie, które może zagrozić bytowi mediów publicznych.



Jedno ALE: Abonamentu nie powinno być w ogóle. TVP powinno być stacją prywatną, skoro popierasz PO (rzekomo liberalną) powinieneś być za całkowitą prywatyzacją TVP, jeżeli nie opowiadasz się za prywatyzacją TVP to równie dobrze możesz popierać PIS czy SLD. A jeśli chodzi o opłaty to PO chce wmanewrować Polaków w podatek. Zlikwidować abonament (jedyny podatek, którego można nie płacić) i wprowadzić opłaty w podatkach. Co lepsze ? - Abonament.

Grabież legalna może przejawiać się na tysiąc sposobów, stąd nieskończona liczba jej przejawów: cła, ochrona rynku, dotacje, subwencje, preferencje, progresywny podatek dochodowy, bezpłatna oświata, prawo do pracy, prawo do zysków, prawo do płacy, prawo do opieki społecznej, prawo do środków produkcji, bezpłatny kredyt itd., itd. Wszystkie te przejawy – połączone tym, co dla nich wspólne, czyli usankcjonowaną grabieżą – noszą nazwę socjalizmu.
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 4 Lis 2009r. 17:43  
Cytuj
Kudrycka bawi się w Rio za nasze!

Aż 43 tysiące złotych kosztowała podróż minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Kudryckiej (53 l.) do Brazylii. Urzędniczka rządu Donalda Tuska (52 l.) odwiedziła m.in. Rio de Janeiro, gdzie nocowała w ekskluzywnym hotelu z widokiem na Atlantyk.

Resort twierdzi, że pojechała tam rozmawiać o zwiększeniu wymiany studenckiej między Brazylią i Polską. Problem w tym, że trudno mówić o zwiększaniu wymiany, skoro na uczelniach w Brazylii… nie ma w ogóle studentów z Polski.

Kudrycka spędziła w Brazylii pięć dni. W Rio de Janeiro do jej dyspozycji był luksusowy, pięciogwiazdkowy hotel Pestana Rio Atlantica.

Warunki do wypoczynku urzędniczka miała wprost idealne! Pokoje z widokami na błękitne fale oceanu, duży odkryty basen, siłownia, sauna i gabinet masażu. I dwa kroki do najsłynniejszej plaży w Rio - Copacabany. Rezerwację hotelu zrobiono jeszcze przed wyjazdem do Brazylii. Nocleg w nim kosztował prawie 4,5 tys. zł. W sumie za podróż w odległy zakątek świata minister Kudryckiej podatnicy zapłacili 43 tys. zł. Kiedy zapytaliśmy o uzasadnienie kosztownej wyprawy do Brazylii, resort nauki przekonywał nas, że pani minister podczas podróży “podejmowała działania na rzecz zwiększenia wymiany studenckiej pomiędzy oboma państwami”.

- W tym zwłaszcza zlikwidowania aktualnej różnicy na niekorzyść Polski przez zwiększenie liczby Polaków odbywających studia w uczelniach brazylijskich - dodaje Bartosz Loba (32 l.), rzecznik prasowy ministerstwa. Jaka to różnica? Według danych ministerstwa, w roku akademickim 2008/2009 w Polsce studiowało 31 osób z Brazylii (w większości z polskim pochodzeniem), a w Brazylii nie było studentów z Polski! Aktualnych danych resort nam nie przekazał. Ale, według naszych informacji, sytuacja nie uległa zmianie. (Super-Express)

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 252
Dołączył: 22 Lip 2009r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 5 Lis 2009r. 09:48  
Cytuj
Polacy chcą przesłuchać Tuska

75 proc. spośród 500 osób, pytanych w sondażu "Rzeczpospolitej", uważa że sejmowa komisja śledcza do wyjaśnienia afery hazardowej ma przesłuchać Donalda Tuska, a 72 proc. chce by doszło do konfrontacji premiera z byłym szefem CBA Mariuszem Kamińskim.
Z telefonicznego sondażu przeprowadzonego na zlecenie gazety przez GfK Polonia, wynika że 36 proc. Polaków uważa szeroki zakres prac komisji za bez znaczenia dla wyjaśnienia sprawy. Według 32 proc. jest to obliczone na rozmycie odpowiedzialności PO za aferę.

Dla 37 proc. badanych najważniejsze jest, by komisja wyjaśniła, czy politycy PO zmieniali ustawę pod dyktando lobbystów. Tylko co piątego obchodzi, kto wpływał na kształt tej ustawy w czasach rządów PiS czy SLD.

DZIEŃ BEZ AFERY PO TO DZIEŃ STRACONY http://markd.pl/afery-po/
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 520
Dołączył: 30 Cze 2008r.
Skąd: Stalowa Wola
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 5 Lis 2009r. 10:43  
Cytuj

Jak to PiS wsadził na stanowiska nieudaczników




Najpierw pracowali w jednej z miejskich spółek w Warszawie. Stolicą rządził wtedy Lech Kaczyński. Kiedy PiS wygrało wybory, odchodząc do rządu wzięli z firmy wielkie odprawy. A teraz odpowiedzą za to przed sądem. Chodzi o byłego likwidatora WSI Piotra Woyciechowskiego i dwie inne osoby.



Prokuratura twierdzi, że były likwidator WSI Piotr Woyciechowski niesłusznie wziął 77 tysięcy złotych odprawy. Do sądu trafił w tej sprawie akt oskarżenia - dowiedziało się Radio ZET i "Gazeta Wyborcza". Bezprawne odprawy, które wzięło takze trzech kolegów z prawicy Woyciechowskiego pochodziły z jednej z miejskich spółek.

Woyciechowski i jego koledzy z prawicy trafili do władz jednej z miejskich spółek, kiedy Warszawą rządził Lech Kaczyński. Gdy po wygranych przez PIS wyborach w 2005 roku odchodzili do rządu i spółek państwowych tak zmienili sobie umowy o pracę aby dostać odprawy. Warszawska prokuratura twierdzi , ze nadużyli swoich uprawnień i działali na szkodę spółki. Łącznie do ich kieszeni trafiło 140 tysięcy złotych.

Zdaniem prokuratorów, Woyciechowski złamał prawo ponieważ dostał równowartość półrocznej pensji choć przysługiwało mu o połowę mniej. Pozostałym odprawy nie należały się w ogóle bo odeszli dobrowolnie, za porozumieniem stron. "Czyny, których się dopuścili zagrożone są karą do 5 lat pozbawienia wolności" - mówi Radiu ZET rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mateusz Martyniuk.

Ale Wojciechowski decyzję prokuratury kwestionuje. "Decyzja prokuratury jest śmieszna i absurdalna oraz niemająca podstawy w obowiązującym prawie. To może być kompromitacja prokuratury na miarę formułowania zarzutów karnych wobec Mariusza Kamińskiego czy Zbigniewa Ziobro" - podkreśla.

Były likwidator WSI zarzuca śledczym działąnia odwetowe. "Skierowanie do sądu aktu oskarżenia wobec mnie - po ponad 2,5 rocznym żmudnym i drobiazgowym śledztwie - przez panią prokurator Monikę Niziuk uznaję, za czyste działanie represyjne prowadzone wobec członków byłej komisji weryfikacyjnej WSI" - twierdzi w swoim oświadczeniu.

Piotr Woyciechowski znalazł pracę w departamencie ochrony Narodowego Banku Polskiego. Jak mówił Radiu ZET, znalezienie pracy nie było łatwe, bo dostał wilczy bilet za pracę w komisji likwidacyjnej WSI. Inny z oskarżonych Jacek Rybak jest dyrektorem w prezydenckim Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.


Radio ZET


Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 520
Dołączył: 30 Cze 2008r.
Skąd: Stalowa Wola
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 5 Lis 2009r. 10:53  
Cytuj

Gosiewski (PiS) stracił pamięć gdy załatwiał ustawe hazardową w rządzie Jarosława Kaczyńskiego?



Co szef klubu PiS robił przy ustawie o grach? Dziś nie pamięta nawet spotkań w tej sprawie



Śledcza komisja hazardowa prześwietli losy ustawy o grach pod rządami SLD, PiS i PO. Jednak decydujący "bój o wiarygodność" ma się rozegrać między PiS a Platformą. Politycy PiS sprawę hazardowego lobbingu od kilku tygodni wykorzystują do ataków na Donalda Tuska i PO. A Platforma atakuje PiS, pytając o rolę w pracach nad ustawą szefa klubu PiS Przemysława Gosiewskiego. Gosiewski skierował nawet pozwy do sądu przeciwko posłom Januszowi Palikotowi i Sebastianowi Karpiniukowi.

Karpiniuk powiedział w TVN 24, że "protoplastą afery hazardowej w Polsce jest Jarosław Kaczyński, Przemysław Gosiewski i Tomasz Lipiec". A Palikot wzywał działaczy młodzieżówki PO, żeby zanieśli do biur poselskich PiS świńskie ryje z kartką: "Gosiewski oddaj miliard złotych" (tyle skarb państwa miał zarobić w ciągu dwóch lat na dopłatach od właścicieli kasyn i salonów gier, które nie zostały uchwalone za czasów PiS).



Jaka była rola szefa klubu PiS podczas prac nad ustawą o grach? Gosiewski kierował komitetem stałym w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. To on powinien czuwać nad pracami legislacyjnymi Rady Ministrów.



W projekcie ustawy o grach opracowanym na przełomie 2006 i 2007 r. przez resort finansów były zarówno 10-proc. dopłaty do gier na automatach oraz w kasynach, jak i walka z hazardem w internecie. Dochody z dopłat miały iść na sport, zwłaszcza na przygotowania do Euro 2012. Według naszych rozmówców od listopada 2006 r. trwały konsultacje między ministerstwami. Zajmował się tym zespół przedstawicieli resortów: finansów, skarbu i sportu. Ale porozumienia nie osiągnięto. - Było dużo rozbieżności między resortami, więc powstała robocza grupa ds. koordynacji prac nad tym projektem. Na jej czele stanął Przemysław Gosiewski jako szef komitetu stałego - mówi nasz rozmówca z kancelarii premiera Tuska, który prześledził przebieg prac nad ustawą o grach od 2006 r.

Resort skarbu chciał, by Totalizator Sportowy mógł rozwijać automaty do gry, tzw. wideoloterie. Urząd Komitetu Integracji Europejskiej zwracał uwagę, że walka z internetowym hazardem jest niezgodna z unijnym prawem i wywoła reakcję Komisji Europejskiej. Gosiewski jako szef Komitetu Stałego Rady Ministrów powinien w tej sytuacji doprowadzić do kompromisu albo zreferować sprawę premierowi Kaczyńskiemu, by on podjął decyzję, co zrobić z ustawą.

Nic jednak nie zrobił. Ostatecznie ówczesna minister finansów Zyta Gilowska zaproponowała, aby "wyjąć" z projektu artykuł o podwyżce podatku od automatów ze 125 do 180 euro miesięcznie. Rząd pomysł przyjął. Reszta ustawy, czyli m.in. dopłaty i walka z hazardem w internecie, miała być uchwalona później.

Gosiewski twierdzi, że nie brał udziału w konsultacjach dotyczących ustawy o grach. - Nie było żadnej grupy roboczej, w której brałbym udział - mówi "Gazecie".

O udziale Gosiewskiego w konsultacjach pisał 10 kwietnia 2007 r. "Puls Biznesu". Szef klubu PiS na sugestię gazety, że "odgrywa znaczącą rolę w przygotowaniu tej noweli", odpowiedział: "Ja tylko koordynuję prace nad tym projektem tak jak nad wieloma innymi. Wiem, jakie są postępy w jego przygotowaniu, ale to wiedza ogólna, pochodząca z jednego spotkania sprzed dwóch tygodni z przedstawicielami resortów finansów, skarbu i sportu".

- Być może w jednym ze spotkań w sprawie ustawy uczestniczył Gosiewski jako przewodniczący komitetu stałego - powiedział nam wczoraj ówczesny wiceminister skarbu Paweł Szałamacha, który konsultował ustawę.

- Spotkanie z ministrami Szałamachą i Lipcem dotyczyło budowy Narodowego Centrum Sportu, a nie ustawy hazardowej - przekonuje Gosiewski. Ale obie wersje nie muszą się wykluczać. NCS miał być budowany z pieniędzy z hazardowych dopłat.

Gosiewski zapewnia, że nie miał kontaktów z hazardowymi lobbystami Ryszardem Sobiesiakiem i Janem Koskiem.

- Nie znam ich. Nie przypominam sobie, żeby wysyłali do mnie jakieś pisma - mówi.

Jednak dopłat, które resort finansów chciał wprowadzić pod rządami PiS, nie uchwalono. - Ustawa przeszła cały proces legislacyjny i została zarekomendowana do przyjęcia rządowi. Jednak ze względu na wcześniejsze wybory nie zdążyliśmy jej uchwalić - mówi szef klubu PiS.


Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 5 Lis 2009r. 17:13  
Cytuj
Ciepłe posadki PO do kontroli


Najwyższa Izba Kontroli, wprawdzie po drugiej interwencji, ale wzięła pod lupę matecznik zachodniopomorskiej Platformy Obywatelskiej. Inspektorzy NIK sprawdzają Koszalińską Agencję Rozwoju Regionalnego i decyzje jej zarządu. Główne zarzuty to podniesienie przez KARR uposażenia o ponad 100 procent bez zwiększenia zakresu obowiązków oraz zlecenie prowadzenia księgowości firmie zewnętrznej, co miało zwiększyć koszty.

- Kontrola w Koszalińskiej Agencji Rozwoju Regionalnego już się rozpoczęła - powiedziała nam wczoraj Katarzyna Kopeć z NIK. Ze względu na dobro postępowania Izba nie chce na razie udzielać szczegółowych informacji. Wniosek o kontrolę złożył poseł PiS Czesław Hoc. Główne zarzuty dotyczą podejrzenia, że Rada Nadzorcza KARR zwiększyła swoje uposażenie o ponad 100 procent, nie dodając żadnych obowiązków, oraz zlecenia prowadzenia księgowości firmie zewnętrznej, co miało zwiększyć koszty. - Problem jest także z panem Ryszardem Zdrojewskim, prezesem Agencji, który miał być jednocześnie szefem jednej z komisji w samorządzie miejskim Koszalina i miał dopuścić się nadużywania stanowiska w ten sposób, że jadąc w delegacje z KARR, brał zlecenie delegacji z zarządu miasta - podejrzewa poseł.
Izba jednak nie od razu zdecydowała się na kontrolę. - Pierwszy raz zawiadomiłem NIK w marcu 2009 r., ale Izba odmówiła. Twierdziła, że ma mało ludzi i w związku z tym skuteczność kontroli może być niewielka - przypomina Hoc. - Wówczas przedstawiłem status Agencji, wykazałem, że przecież samorząd województwa ma tam udziały, i to 81 procent, miasto ma 8 procent, a Agencja Rozwoju Przemysłu 10 procent, a więc jest to majątek publiczny, i zażądałem kontroli z punktu widzenia efektywności gospodarowania. Ale odmówiła - dodaje.
- Podjęcie kontroli przez NIK w danym momencie zależy zawsze od naszych możliwości, zwłaszcza kadrowych - odpowiada na zarzuty posła Katarzyna Kopeć z NIK. Izba dopiero po ponownej interwencji posła Hoca latem br. zareagowała pozytywnie i rozpoczęła kontrolę. - Kontrolerzy zbadają wybrane zagadnienia działalności KARR, m.in. kwestie zarządzania Agencją. Zgodnie z planowanym terminem zakończenia kontroli jej wyniki będą znane najwcześniej w grudniu 2009 r. - podkreśla Kopeć.
Stanowiska w Agencji to zagłębie ciepłych posadek dla polityków PO. Radosław Klukaczewski, członek Rady Nadzorczej KARR, jest jednocześnie członkiem lokalnych władz Platformy.

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 5 Lis 2009r. 17:18  
Cytuj
Zlikwidować przymus ubezpieczeń


Szanowni Państwo!

W sytuacji, gdy prezydent Republiki Czeskiej Wacław Klaus podpisał traktat lizboński, który w związku z tym już 1 grudnia wejdzie w życie, w sytuacji, gdy głośne w ostatnich tygodniach afery zmierzają wyraźnie w stronę zakończenia wesołym oberkiem, a notowania Platformy Obywatelskiej są tak samo wysokie, jak poprzednio – możemy zająć się dzisiaj innymi sprawami, a mianowicie – ubezpieczeniami emerytalnymi. Pretekstem zaś jest pomysł pana ministra finansów Jacka Rostowskiego, by Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie przekazywał Otwartym Funduszom Emerytalnym ponad 7 procent zarobków tak zwanego ubezpieczonego, a jedynie 3 procent.

Tę zbawienną reformę pan minister Rostowski proponuje dlatego, że ZUS-owi nie wystarcza już pieniędzy na wypłacanie emerytur i rent. Mówił o tym publicznie już kilka lat temu profesor Robert Gwiazdowski, za co zresztą został zwolniony z funkcji prezesa Rady Nadzorczej ZUS. Dodajmy, że zupełnie niepotrzebnie, ponieważ i tak prawie nikt go nie słuchał. No a teraz bankructwo systemu emerytalnego, przed którym miała go uchronić wiekopomna reforma charyzmatycznego premiera Buzka, jest już faktem. Charyzmatyczny premier Buzek w tak zwanym międzyczasie czmychnął na luksusową posadę przewodniczącego parlamentu Europejskiego w Brukseli, więc nawet trudno będzie dostarczyć mu szklany nocnik, żeby zobaczył, co narobił – no a my będziemy musieli jakoś sobie radzić – między innymi również ze zbawiennymi pomysłami ministra Rostowskiego.

Ministru Rostowskiemu chodzi o to, że teraz jest tak: ZUS nie ma pieniędzy na wypłaty emerytur i rent, więc je pożycza wypuszczając obligacje. Te obligacje kupują między innymi Otwarte Fundusze Emerytalne, którym w tym celu ZUS wcześniej przekazuje 7,2 procenta naszych zarobków, ściąganych od nas wcześniej pod pozorem tak zwanej „składki” emerytalnej. Te obligacje ZUS musi potem od Otwartych Funduszy Emerytalnych wykupić i zapłacić dodatkowy procent. A wykupuje te obligacje i płaci procenty za pieniądze odebrane wcześniej ludziom pod pretekstem „składki” emerytalnej oraz podatków. Krótko mówiąc, następuje przelewanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej, a przy tym przelewaniu część pieniędzy gdzieś się gubi. Tak to się państwo ładnie bawią, a za to wszystko muszą zapłacić podatnicy, którym się mówi, że to dla ich dobra. Ciekawe, że spora część naprawdę w to wierzy i dlatego opowieści, jakoby Pan Bóg tylko dlatego nie zesłał na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o całkowitej bezskuteczności pierwszego, mają pewne uzasadnienie.

Wprawdzie teoria głosi, że pieniądze zgromadzone w Otwartych Funduszach Emerytalnych stanowią własność przyszłych emerytów, ale spokojnie możemy włożyć to między bajki. W 1997 roku zapytałem posłankę zwycięskiej AW„S”, panią Ewę Tomaszewską, czyją własnością są te pieniądze. Kiedy odpowiedziała, ze własnością ubezpieczonych, bardzo się ucieszyłem i wyraziłem przypuszczenie, ze gdyby taki delikwent zażądał wypłacenia sobie tych pieniędzy na, dajmy na to, podróż dookoła świata, to Otwarty Fundusz wypłaci mu je bez mrugnięcia okiem. Pani Tomaszewska odpowiedziała, że nie, że o tym nie ma mowy. - Jakże to – zapytałem zdziwiony. - Nie wypłacą właścicielowi na jego żądanie? - Bo każdy by tak chciał! - ucięła pani Tomaszewska. Więc nie miejmy żadnych złudzeń, bo rząd traktuje te pieniądze jako swoje – podobnie zresztą, jak właściciele owych Otwartych Funduszów Emerytalnych, którzy ciągną z nich bez żadnego ryzyka sutą prowizję. Bez żadnego ryzyka, bo charyzmatyczny premier Buzek zadbał o to, by gwarantem wypłacalności Otwartych Funduszy był... budżet państwa, czyli – my wszyscy, jako podatnicy. Zawsze bowiem jest tak, że najlepsze interesy robi się na przychylaniu nieba ludziom ubogim.

Mówiąc nawiasem, sami jesteśmy sobie winni, bo wcale tak nie musiało być. W początkach lat 90-tych, kiedy światło nie było jeszcze oddzielone od ciemności, poseł Unii Polityki Realnej Janusz Korwin-Mikke proponował, żeby z 30 procent akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw państwowych utworzyć Fundusz Emerytalny, z którego finansowana byłaby część zobowiązań. Oczywiście został wyśmiany, jako „oszołom”, bo kto to widział, żeby 30 procent akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw przekazywać na Fundusz Emerytalny, kiedy przecież można je rozkraść i roztrwonić? Toteż żaden Fundusz nie powstał, no a teraz minister Rostowski kombinuje, jakby tu dodatkowo nas wszystkich wydrenować, bo zabrakło pieniędzy.

No dobrze – ale dlaczego właściwie zabrakło pieniędzy, skoro państwo dla naszego, ma się rozumieć, dobra, tak nas doi? Rzecz w tym, że system przymusowych ubezpieczeń emerytalnych przypomina węża zjadającego własny ogon.

Od niepamiętnych czasów rodzina, oprócz innych ważnych funkcji, pełniła również funkcję ekonomiczną. W rodzinie z pokolenia na pokolenie gromadzony był majątek i w rodzinie rodziły się dzieci, traktowane z punktu widzenia ekonomicznego jako inwestycja. Bowiem sytuacja ludzi starych zależała od tego, czy – po pierwsze – mieli dzieci, po drugie – czy te dzieci były przygotowane do życia w społeczeństwie i po trzecie – czy były wychowane w poczuciu odpowiedzialności. Dlatego dawniej ludzie starali się mieć dzieci i przywiązywali wagę do ich wychowania.

Przymusowe ubezpieczenia emerytalne rozerwały ten związek. Sytuacja ludzi starych, przynajmniej w wymiarze jednostkowym, przestała zależeć od posiadania, czy wychowania dzieci, bo wysokość emerytury zależy przecież od składki emerytalnej. Posiadanie dzieci i ich wychowanie przestało się opłacać. Jak zauważył laureat Nagrody Nobla z ekonomii w roku 1992 Gary Stanley Becker, ludzie zachowują się tak, jakby kalkulowali, nawet jeśli nie robią tego świadomie.

Niechęci do posiadania dzieci sprzyjała propaganda, a następnie – legalizacja aborcji. Wskutek spadku dzietności, społeczeństwa zaczęły się starzeć i po upływie 50 lat pojawiła się nadwyżka ludzi starych, pozbawionych oparcia w rodzinach. Ci ludzie liczą na świadczenia emerytalne, ale ponieważ młodych jest coraz mniej, to nie są oni w stanie podołać ciężarowi utrzymania rosnącej rzeszy starców-wampirów. W tym momencie, kiedy system emerytalny zaczyna się sypać, pojawia się propaganda eutanazji i próby jej legalizacji. Widać zatem wyraźnie, że aborcja i eutanazja, jako najbardziej ostentacyjne przejawy tak zwanej „cywilizacji śmierci”, mają swoją przyczynę w postaci przymusowych ubezpieczeń emerytalnych. W tej sytuacji nie można krytykować skutków, wychwalając przyczynę. Walka z „cywilizacją śmierci” powinna rozpocząć się od usunięcia przyczyny, bo w przeciwnym razie może okazać się bezskuteczna.

Czy jednak w ogóle można zlikwidować przymusowe ubezpieczenia emerytalne? Jest to na szczęście możliwe nawet teraz, z tym, że sprawy zaszły tak daleko, iż nie ma już rozwiązań dobrych w tym sensie, że nikt na tym nie straci. Ale utrzymywanie przymusu ubezpieczeń emerytalnych będzie jeszcze gorsze, bo tracić będą na tym wszyscy, nie tylko ekonomicznie, ale również moralnie. Co zatem można zrobić?

Można zlikwidować przymus ubezpieczeń emerytalnych, a dla zapewnienia środków na wykonanie zobowiązań już zaciągniętych przez państwo, należałoby wprowadzić podatek celowy na emerytury i renty. W pierwszych latach jego wysokość nie różniłaby się od wysokości tak zwanej „składki” emerytalnej, ale w latach następnych podatek ten byłby coraz mniejszy, aż po upływie lat 40 mógłby zostać zupełnie zniesiony. Gdyby w początkach lat 90-tych utworzony został Fundusz Emerytalny, cała ta operacja przebiegłaby łatwiej i łagodniej, ale trudno. Wadą tego pomysłu jest to, że dwa pokolenia zostałyby obciążone tym podatkiem bez żadnego ekwiwalentu, zwłaszcza – pokolenie pierwsze. Ale zaniechanie tego będzie jeszcze gorsze, bo obciążeni zostaną wszyscy. A skoro minister Rostowski, w gorączkowym poszukiwaniu pieniędzy proponuje kosmetyczne zmiany, to czyż nie lepiej podjąć trud pozbycia się tego całego balastu?

Stanisław Michalkiewicz www.michalkiewicz.pl

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 5 Lis 2009r. 17:20  
Cytuj
Kudrycka bawi się w Rio za nasze!




Aż 43 tysiące złotych kosztowała podróż minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Kudryckiej (53 l.) do Brazylii. Urzędniczka rządu Donalda Tuska (52 l.) odwiedziła m.in. Rio de Janeiro, gdzie nocowała w ekskluzywnym hotelu z widokiem na Atlantyk.

Resort twierdzi, że pojechała tam rozmawiać o zwiększeniu wymiany studenckiej między Brazylią i Polską. Problem w tym, że trudno mówić o zwiększaniu wymiany, skoro na uczelniach w Brazylii… nie ma w ogóle studentów z Polski.

Kudrycka spędziła w Brazylii pięć dni. W Rio de Janeiro do jej dyspozycji był luksusowy, pięciogwiazdkowy hotel Pestana Rio Atlantica.

Warunki do wypoczynku urzędniczka miała wprost idealne! Pokoje z widokami na błękitne fale oceanu, duży odkryty basen, siłownia, sauna i gabinet masażu. I dwa kroki do najsłynniejszej plaży w Rio - Copacabany. Rezerwację hotelu zrobiono jeszcze przed wyjazdem do Brazylii. Nocleg w nim kosztował prawie 4,5 tys. zł. W sumie za podróż w odległy zakątek świata minister Kudryckiej podatnicy zapłacili 43 tys. zł. Kiedy zapytaliśmy o uzasadnienie kosztownej wyprawy do Brazylii, resort nauki przekonywał nas, że pani minister podczas podróży “podejmowała działania na rzecz zwiększenia wymiany studenckiej pomiędzy oboma państwami”.

- W tym zwłaszcza zlikwidowania aktualnej różnicy na niekorzyść Polski przez zwiększenie liczby Polaków odbywających studia w uczelniach brazylijskich - dodaje Bartosz Loba (32 l.), rzecznik prasowy ministerstwa. Jaka to różnica? Według danych ministerstwa, w roku akademickim 2008/2009 w Polsce studiowało 31 osób z Brazylii (w większości z polskim pochodzeniem), a w Brazylii nie było studentów z Polski! Aktualnych danych resort nam nie przekazał. Ale, według naszych informacji, sytuacja nie uległa zmianie.mlotek (Super-Express)

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 252
Dołączył: 22 Lip 2009r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 6 Lis 2009r. 16:35  
Cytuj
Wkrótce prywatna kolacja Tuska i Cimoszewicza

W najbliższym czasie ma dojść do spotkania premiera Donalda Tuska z jego kontrkandydatem w wyborach prezydenckich w 2005 roku, byłym premierem Włodzimierzem Cimoszewiczem. Tusk powiedział w piątek, że prywatna kolacja będzie okazją do spokojnej rozmowy "o dawnych czasach", które "mogły położyć się cieniem na relacjach między nimi".


W sierpniu 2005 roku członek komisji śledczej ds. PKN Orlen Konstanty Miodowicz (PO) skontaktował z komisją Annę Jarucką - b. asystentkę Cimoszewicza jako szefa MSZ w 2002 r. Jarucka przekazała komisji ksero rzekomego upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, które w 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz - by usunąć z jego pierwotnego oświadczenia informację o posiadanych przezeń akcjach Orlenu.

Miodowicz upublicznił ten dokument. Prokuratura uznała potem, że jest on sfałszowany, co od początku mówił Cimoszewicz. We wrześniu 2005 r. Cimoszewicz - w wyniku afery z Jarucką - zrezygnował jednak z kandydowania na prezydenta.

Na początku października bież. roku doszło do spotkania Tuska z Cimoszewiczem, podczas którego politycy podziękowali sobie za współpracę związaną z kandydowaniem b.premiera na sekretarza generalnego Rady Europy. Cimoszewicz ubiegał się o tę funkcję, przegrał jednak w wyścigu o to stanowisko z Norwegiem Thorbjoernem Jaglandem.

Tusk powiedział na piątkowej konferencji prasowej, że rozmowa z Cimoszewiczem była bardzo serdeczna, dotyczyła i przeszłości, i przyszłości. Jak dodał, podczas tamtego spotkania zgodzili się, że warto wrócić, ale w prywatnej rozmowie, do "tamtych dawnych lat, które mogły położyć się cieniem na relacjach między nimi, ale na szczęście się nie położyły".

Premier powiedział, że wyrazili z Cimoszewiczem gotowość do pełnej współpracy, jeśli chodzi o interesy międzynarodowe Polski, także w przyszłości. "Sądzę, że z panem premierem Cimoszewiczem czeka mnie nie jedna rozmowa, ale raczej permanentna i trwała współpraca. I żeby ona była jak najlepsza, to chcieliśmy się umówić na kolację i spokojnie porozmawiać o tamtych dawnych czasach. Sądzę, że w najbliższym czasie do tego dojdzie, ale nie będzie konferencji prasowej z tego" - zaznaczył Tusk.

W środę Cimoszewicz, pytany w programie "Kropka nad i" w TVN24 czy oczekuje przeprosin od Tuska w związku z wyborami prezydenckimi w 2005 roku odparł, że nie ukrywa, iż oczekiwał wtedy, ale i dzisiaj, jakiegoś odniesienia się premiera do tej sytuacji.

"Pamiętam, że kiedy pierwszy raz kandydowałem w wyborach prezydenckich i zaczęto używać absolutnie niedopuszczalnych zarzutów wobec Tadeusza Mazowieckiego, to mimo że byliśmy rywalami, byłem chyba jedynym z kontrkandydatów, który przeciwko temu zaprotestował" - podkreślił b. premier.

Jak ocenił, na kandydatach w wyborach ciąży szczególna odpowiedzialność - pokazania klasy i dobrych obyczajów. "Milczenie moich rywali cztery lata jest rodzajem poważnej przewiny natury co najmniej moralnej" - zaznaczył.

Dodał też, że miał "silne wrażenie" podczas niedawnej rozmowy z Tuskiem, że premier chciałby o tej sytuacji z 2005 roku porozmawiać. Cimoszewicz poinformował, że powiedział wówczas szefowi rządu, iż oczywiście jest otwarty na taką rozmowę.

"To zapewne nie będzie łatwa rozmowa dla nas obu" - przyznał Cimoszewicz w TVN24. Dodał, że do takiego spotkania w cztery oczy może wkrótce dojść.

B.premier pytany w TVN24 czy ma satysfakcję w związku z tym, że dowody wskazują, iż Jarucka sfałszowała jego oświadczenie majątkowe, odparł, że nie. "Te informacje potwierdzają jedynie, że wszystkie zarzuty, jakie były wobec mnie adresowane cztery lata temu, były oparte na kłamstwie i na fałszerstwie. Ale to żadna satysfakcja, stało się to, co się stało. To było bardzo bolesne i dla mnie osobiście, i dla moich najbliższych" - przyznał Cimoszewicz.

Jego zdaniem, ważniejsze jest to, co się wówczas wydarzyło w państwie. "Oto w demokratycznym i chciałoby się wierzyć praworządnym państwie doszło do czynu, który zdeformował jedną z najważniejszych procedur demokratycznego państwa - wybory prezydenckie" - ocenił.

I - jak powiedział - "w zasadzie nic się nie stało". "Osoba, która uczyniła najwięcej tego konkretnego zła, posługując się sfałszowanym zapewne przez siebie dokumentem, stoi przed sądem, natomiast przecież, jak mi się wydaje, zdrowy rozsądek podpowiada, że nie tylko ona ponosi odpowiedzialność za to, co się wtedy w państwie stało" - powiedział b.premier.

Według niego, rozczarowująca była bierność nie tylko instytucji państwa, ale także niezależnych mediów, które - w ocenie Cimoszewicza - nie próbowały wyjaśnić tej sprawy.

DZIEŃ BEZ AFERY PO TO DZIEŃ STRACONY http://markd.pl/afery-po/
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 6 Lis 2009r. 19:39  
Cytuj
Tusk nie jest już najfajniejszym z premierów




Premier nadal traci pozytywne oceny swojej pracy, ale Platforma Obywatelska zyskuje. Notowania premiera pomału “urealniają się” - Donald Tusk zaczyna płacić także osobistą popularnością za swe rządy - pisze w komentarzu dla Wirtualnej Polski Joanna Lichocka.

Do tej pory było tak, i trochę nadal tak jest, że premier Donald Tusk był postrzegany jako osoba, która wprawdzie stoi na czele rządu, ale właściwie za poczynania gabinetu nie odpowiada. Miękka charyzma Tuska sprawiająca, że udatnie buduje wizerunek najfajniejszego z premierów procentowała niezwykle wysokimi notowaniami na tle tego jakimi ocenami może pochwalić się rząd, który stworzył i którym kieruje. Gabinet PO-PSL od wielu miesięcy w sondażach Wirtualnej Polski jest najgorzej ocenianą instytucją władzy w Polsce. Przytłaczająca większość respondentów wystawia mu złe lub bardzo złe oceny. Dziś to 72% Polaków, przy zaledwie 24% oceniających rząd pozytywnie.

Tymczasem tak fatalnie oceniane dokonania rządu jakby w ogóle nie wpływały na popularność premiera. Zazwyczaj większość badanych oceniała premiera dobrze i bardzo dobrze, tak jakby nie miał wiele wspólnego z kiepskim rządem i był raczej swoistym politykiem celebrytą, znanym z tego, że jest znany i lubianym za to, że jest. To się jednak zdecydowanie zmienia. Od kilku tygodni trwa urzeczywistnianie pozycji szefa rządu. Jeszcze w czerwcu tego roku badania pokazywały przewagę ocen pozytywnych nad negatywnymi. Generalnie do niedawna Donalda Tuska pozytywnie oceniało znacznie ponad 40% respondentów – była to reguła rządząca kolejnymi badaniami – a jeśli zdarzało się, że krytyczne oceny przeważały nad pozytywnymi to niewielką różnicą. Teraz to już nieaktualne. Dziś znacznie więcej Polaków patrzy na premiera krytycznie – 47% - niż pozytywnie, tych ostatnich jest już tylko 35%.

W ciągu dwóch tygodni premier, mimo że jego rząd trochę nawet zyskał (o 3 punkty procentowe ubyło tych, którzy oceniają gabinet źle, o jeden przybyło ocen pozytywnych) sam premier nadal traci. Mimo zatem zabiegów spin doktorów PO, by premiera skutecznie oddzielać od odpowiedzialności za działania rządu, Polacy zaczynają tę odpowiedzialność dostrzegać. Przyczyniła się zapewne do tego ofensywa samego premiera – przeprowadzone po wybuchu afery hazardowej dymisje w rządzie, a także odwołanie szefa CBA Mariusza Kamińskiego, to działania za które premier jest w odbiorze publicznym jednoznacznie odpowiedzialny. Nie jest wykluczone jednak, że znaczna część opinii publicznej dostrzega też odpowiedzialność premiera w kontekście samej afery hazardowej. Pytanie o to, w jaki sposób podsłuchiwani biznesmeni lobby hazardowego zostali ostrzeżeni o akcji CBA, wciąż nie znalazło odpowiedzi.

Przypomnę, że rozmówcy Zbigniewa Chlebowskiego zorientowali się, że są podsłuchiwani w niecałe dziesięć dni po tym, jak o akcji poinformował premiera szef CBA Mariusz Kamiński. Także odwołanie Kamińskiego obarcza bezpośrednio premiera Tuska. Platforma robi wprawdzie co może, by byłego szefa CBA zdyskredytować, ale dla części opinii publicznej może być bardziej wiarygodny przekaz, że Kamiński został odwołany, bo zagroził interesom polityków Platformy i zapłacił głową za ujawnienie afery na szczytach władzy. Samo odwołanie, do którego pretekstem było postawienie przez prokuraturę rzeszowską zarzutów, też budzi wątpliwości. Media (np. Dziennik) informowały bowiem o tym, że prokurator stawiający zarzuty Kamińskiemu skarżył się na naciski polityczne w tej sprawie i są ponoć świadkowie w rzeszowskiej prokuraturze, którzy mogą to potwierdzić. To w oczach opinii publicznej może bezpośrednio obarczać odpowiedzialnością właśnie Donalda Tuska.

(Joanna Lichocka)

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 6 Lis 2009r. 19:42  
Cytuj
Doradca Kopacz opłacany przez koncerny



Jakub Gołąb, bliski doradca minister zdrowia Ewy Kopacz, jest właścicielem firmy, do której trafiają pieniądze z koncernów farmaceutycznych - alarmują “Wydarzenia” Polsatu. Jego firma Med PR organizuje szkolenia, debaty i konferencje. Także na temat świńskiej grypy.

“Mamy do czynienia z konfliktem interesów” - nie ma wątpliwości były minister zdrowia Marek Balicki, obecnie poseł niezrzeszony.

Jakub Gołąb jest prawą ręką Ewy Kopacz. Siedział nawet dziś w ławach rządowych, tuż obok minister zdrowia, na debacie sejmowej, gdy szefowa resortu wyjaśniała posłom, dlaczego nie kupiła szczepionki na grypę A/H1N1. Łączy pensję z ministerstwa z pieniędzmi od prywatnych firm, dla których jego firma Med PR przygotowuje szkolenia i konferencje.

Jak sprawdziły “Wydarzenia” Polsatu, Med PR zorganizowała ostatnio cztery konferencje. Jedną z nich, o grypie - sezonowej i świńskiej A/H1N1, sponsorowały dwa duże koncerny medyczne - Sandoz i US Pharmacia.

Wśród gości - oprócz przedstawicieli producentów leków - byli także wiceminister zdrowia i przewodniczący Krajowego Komitetu do spraw Pandemii Grypy Adam Fronczak, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego Jan Orgelbrand oraz profesor Lidia Brydak, kierownik krajowego ośrodka do spraw pandemii grypy.

“Nie dostaję pieniędzy wprost od firm farmaceutycznych. Nie rozmawiam z tymi firmami. Zapraszam przede wszystkim przedstawicieli administracji, urzędów” - tłumaczy Jakub Gołąb. (dziennik.pl)

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 6 Lis 2009r. 19:46  
Cytuj
Platforma Obywatelska


przekroczyła 100


afer


wpisz w google przekroczyli 100 afer

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 252
Dołączył: 22 Lip 2009r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 6 Lis 2009r. 22:46  
Cytuj
I BĘDĘ PYTAŁ DO OBRZYDZENIA! Dlaczego Chlebowski nie siedzi? Jak Rywin! Szkoda że przedstawiciele cmentarnej płatfołmy aferalnej nie zastanawia się czemu PełO stało się sędzią we własnej sprawie? SLD jako jedyna partia wzorowo pokazała jak opozycja prześwietla aktualnie rządzącą ekipę podczas badań w komisji śledczej za ich rządów.

DZIEŃ BEZ AFERY PO TO DZIEŃ STRACONY http://markd.pl/afery-po/
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 252
Dołączył: 22 Lip 2009r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 7 Lis 2009r. 10:15  
Cytuj
Platforma ma żal

Autorzy ustawy hazardowej z ochroną BOR

Dziś Sejm ma zdecydować o składzie komisji śledczej mającej zbadać aferę hazardową. Również na dziś zaplanowano pierwsze techniczne jej posiedzenie i wybór przewodniczącego.

Po wczorajszych głosowaniach poprawek opozycji do projektu uchwały autorstwa Platformy, w których PSL podniosło rękę za dwoma propozycjami, politycy koalicjanta nie kryli żalu. Zmieniły one bowiem założenia Platformy nakazując zbadanie ewentualnego przecieku o działaniach CBA wobec polityków i biznesmenów, którego ewentualne autorstwo przypisuje się Kancelarii Premiera.

Jak mówił Sebastian Karpiniuk (PO), autor uchwały ma trochę żalu do PSL, bo głosując za poprawką PiS o zbadanie przecieku sfatygowano trochę formę uchwały. Platforma liczyła, że koalicjant się nie wyłamie i przejdzie ich propozycja bez żadnych poprawek, choć Biuro Analiz Sejmowych nie pozostawiło na nim suchej nitki zarzucając sprzeczność z konstytucją. Eugeniusz Kłopotek (PSL) odpowiadał Karpiniukowi: – Lepszy rydz niż nic. Jego zdaniem, PSL zagłosowało za poprawką PiS, ponieważ jeśli był przeciek, to trzeba wyjaśnić od kogo, przez kogo i do kogo.

Marek Wikiński, wiceprzewodniczący klubu Lewicy, ocenił, że w środę Sejm przy przyzwoitej postawie PSL wprowadził do zakresu prac komisji śledczej aferę przeciekową. Zarówno kontrolowanego przecieku z Kancelarii Premiera do obserwowanych przedsiębiorców branży hazardowej i polityków Platformy, jak i przecieku z CBA do jednej z gazet. – Sejm przyjął również poprawkę mojego autorstwa, która umożliwia komisji śledczej przesłuchanie wszystkich posłów i senatorów, którzy kiedykolwiek od 1992 r. mieli swój udział w pracach nad ustawami hazardowymi. Ta poprawka pokazuje, że ludzie lewicy mają czyste ręce i czyste sumienia i w przeciwieństwie do Platformy nie mają niczego do ukrycia – dodał Wikiński. Jego zdaniem, najlepszym komentarzem do tej sytuacji są słowa Franciszka Stefaniuka, który powiedział, że PSL umawiało się z Platformą na koalicję rządową, a nie na afery. – I to niech będzie najlepszym sygnałem dla Platformy Obywatelskiej – podkreślił.

Zdaniem Wikińskiego, błyskawiczne wręcz prace nad wyjaśnieniem tylu wątków afery Platformy zmierzają do szybkiego zatuszowania sprawy, aby Donald Tusk z czystą kartą mógł wystartować w wyborach prezydenckich.

Kto na przewodniczącego

Dziś Sejm ma wybrać członków komisji. Lewica zgłosiła Bartosza Arłukowicza, Platforma: Mirosława Sekułę, Jarosława Urbaniaka i Sławomira Neumanna. PiS mają reprezentować Beata Kempa i Zbigniew Wassermann, a PSL – Franciszek Stefaniuk. Dziś ma się również odbyć pierwsze posiedzenie, na którym komisja ma się ukonstytuować. Mają zostać wybrani przewodniczący i prezydium komisji. Platforma chce, aby jej pracami pokierował Sekuła. Może dojść jednak do niespodzianki. Opozycja chce bowiem, aby komisją pokierował polityk PiS lub Lewicy, a jeśli nie, to przedstawiciel PSL. Jeśli Franciszek Stefaniuk by się zgodził, nie jest wykluczone, że wybór padnie właśnie na niego. Platforma wyciągnęła jednak wnioski z komisji Rywina i nie jest zwolennikiem takiego rozwiązania. Stefaniuk gwarantowałby bowiem obiektywizm prac komisji, a to może nie być w interesie partii Donalda Tuska, która od wybuchu afery próbuje rozmyć całą sprawę złego lobbingu w wykonaniu jej członków.

Ochrona dla ministrów

Jacek Kapica, wiceminister finansów odpowiedzialny za przygotowanie projektu ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych eliminującego gry na automatach o niskich wygranych i wideoloterie oraz zwiększający podatki od działalności hazardowej, dostał ochronę Biura Ochrony Rządu – poinformowała „Rzeczpospolita”. Z nieoficjalnych informacji wynika, że podobną ochronę otrzymał również Michał Boni, szef doradców premiera. Rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz poinformował, że szef MSWiA ma prawo przyznać czasowo ochronę innej osobie niż najważniejsi urzędnicy w państwie, których biuro chroni z mocy ustawy.

DZIEŃ BEZ AFERY PO TO DZIEŃ STRACONY http://markd.pl/afery-po/
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 1396
Dołączył: 7 Sie 2008r.
Skąd:
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 7 Lis 2009r. 12:46  
Cytuj
Czy powierzył byś im swoje pieniądze?

http://img69(...)yna.jpg/

PZPR przy obecnej PO to jak uniwersytet obok przedszkola. A miało być tak pięknie.....
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
Posty: 722
Dołączył: 31 Sty 2009r.
Skąd: z II irlandii ;-)
Ostrzeżenia: 0%
ff
Wysłany: 7 Lis 2009r. 21:19  
Cytuj
" border="0" style="max-width:690px" alt="Obrazek" />

Chcesz często widzieć w garnku dno głosuj na PO
Profil 
Prywatna wiadomość 
 
 
«« « ... 106 107 108 109 110 111 112 ... » »»
Nowy Temat Odpowiedz

NawigacjaStart » Forum » Off-Topic » Polityka i gospodarka »