Od 4 lat nie może uzyskać pomocy od urzędników. Twierdzi, że sąsiad pali śmieci.

Image

Zdesperowany mieszkaniec jednego z rozwadowskich domów, na forum Rady Miejskiej, opowiedział o tym, jak od 4 lat szuka pomocy w związku z paleniem przez sąsiada śmieciami.

Jak podkreślił pan Grzegorz od 4 lat pisze on do różnych instytucji i służb prosząc o pomoc. Od wielu z nich usłyszał, że problem, z którym się zmaga jest w gestii prezydenta miasta. Potwierdza to także pismo, które otrzymał z Urzędu Marszałkowskiego. Podczas sesji przedstawił zdjęcia, na których można zobaczyć sadzę na trawniku oraz iskry wydobywające się z komina sąsiada. Mówił o tym, że żyje w smrodzie i strachu obawiając się, że dojdzie do tragedii. Podkreślił, że mimo iż różne instytucje przeprowadzały kontrolę, nikt nie pobrał popiołu do analizy.

- Ja mieszkam jak w kotłowni. To co się dzieje, to jest horror. Nie mogę po prostu oddychać, jestem po 3 zawałach, po bajpasach. Nikt nie chce mi pomóc. Piszę do wszystkich instytucji i nie ma żadnego odzewu. Przysłałem filmik do pana prezydenta jak postępują w województwie małopolskim, w Tuchowie. Wystarczy 1000 zł, wiaderko nierdzewne, zebrać popiół z paleniska, wysłać do akredytowanej instytucji żeby stwierdzili co się tam pali- mówił pan Grzegorz.

Głos w sprawie zabrała Naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska Patrycja Jędruch, która odniosła się do pisma od Marszałka Województwa Podkarpackiego, które przyniósł na sesję mieszkaniec Rozwadowa.

- Program ochrony powietrza dla województwa podkarpackiego nakłada na gminę obowiązek kontroli nieruchomości zamieszkałych, jeśli chodzi o palenie w paleniskach domowych. Zgodnie z tym programem gmina miejska, taka jak nasza, powinna zrobić minimum 40 kontroli rocznie. Jeżeli podczas kontroli pracownik wizualnie stwierdzi, że istnieje duże prawdopodobieństwo spalania substancji niedozwolonych w paleniskach, to należałoby pobrać próbkę i wysłać do akredytowanego laboratorium- mówiła Patrycja Jędruch, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska.

Patrycja Jędruch wyjaśniła też, że pracownicy Wydziału Ochrony Środowiska przeprowadzili 3 niezapowiedziane kontrole u sąsiada pana Grzegorza. Dodatkowo były próby przeprowadzenia 2 kontroli, ale pracownicy nie zostali wtedy wpuszczeni do domu.

- Podczas tych trzech kontroli, które przeprowadzili pracownicy Wydziału Ochrony Środowiska w kotłowni znaleziono węgiel, drewno. Popiół, który znajdował się w palenisku nie świadczył o tym, że w popiele znajdują się jakieś resztki substancji, które miałyby być niebezpieczne. Jedynym zarzutem jaki stwierdziliśmy podczas kontroli, to niedostateczna segregacja odpadów komunalnych, ponieważ w odpadach zmieszanych znajdowały się plastik i szkło- mówiła Patrycja Jędruch.

Pan Grzegorz poprosił o zwrócenie uwagi na to, co znalazło się w protokole kontroli. Na zdjęciu, które zostało wtedy wykonane widać, że znajdują się tam stare deski pomalowane farbą i olejami.

Patrycja Jędruch wyjaśniła, że Nadzór Budowlany sprawdził stan techniczny komina u sąsiada pana Grzegorza. Nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Podkreśliła również, że obecnie Nadzór Budowlany prowadzi postępowanie dotyczące odbioru budynku, w którym jest podejrzenie spalania substancji niebezpiecznych.

- Na ten rok zaplanowaliśmy środki w budżecie miasta na to, żeby podpisać umowę z akredytowanym laboratorium. Zakupimy urządzenie do pomiaru wilgotności drewna i zostanie pobrana próbka popiołu z tego paleniska podczas następnej kontroli- wyjaśniła Patrycja Jędruch, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska.

Głos w tej sprawie zabrał radny Mariusz Bajek, który zaznaczył, że to, że w kotłowni jest porządek nie oznacza, że nie pali się tam śmieci. Wyraził opinię, że powinno się tam wykonać trzykrotnie kontrolę i trzykrotnie pobrać próbki popiołu. Z kolei radna Joanna Grobel- Proszowska zaproponowała skoordynowanie działań, tak by możliwe było przeprowadzenie wiarygodnej kontroli. Zaproponowała aby w sytuacji gdy pan Grzegorz zauważy, że sąsiad pali byle czym, jak najszybciej została przeprowadzona kontrola w asyście policji. Radny Damian Marczak spytał o to, dlaczego miasto nie skorzysta z pomocy niedawno zakupionego drona, który ma możliwość przeprowadzenia analizy dymu, który wydziela się z komina.

Naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska Patrycja Jędruch wyjaśniła, że dron, który przeznaczony będzie do monitoringu powietrza, należy do Politechniki Rzeszowskiej. Uczelnia planuje zakup kolejnego takiego urządzenia. Plany są takie, że kontrole jakości powietrza będą przeprowadzone raz na kwartał. Będzie to odbywało się we współpracy z miastem, które będzie typowało miejsca, które mają być objęte kontrolą.





Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =