Już wiadomo co było przyczyną zgonu
17 lutego br. mieszkańcy powiatów sąsiadujących z powiatem dębickim otrzymali sms- a z następującą treścią: Uwaga! Nie jedz mięsa z targowiska w Nowej Dębie (powiat tarnobrzeski). Wysokie ryzyko zatrucia zagrażającego życiu. Jeżeli masz objawy zatrucia - dzwoń na 112. Są już wyniki toksykologii mięsa.
Od początku było wiadomo, że przyczyna leży w mięsnej galarecie sprzedawanej wprost z samochodu na dębickim targowisku. Do szpitala trafiły łącznie 3 osoby: 54- letni mężczyzna, który jeszcze tego samego dnia zmarł i 2 kobiety: 67- latka i 72- latka. Jedna z nich została przetransportowana do szpitala w Krakowie. Obie poszkodowane już zostały wypisane ze szpitali. W tej sprawie zatrzymano 2 osoby. To małżeństwo, które handlowało na targu, mieszkające niedaleko Mielca. 55- latka i 56- latek mają niewielkie gospodarstwo, w którym hodują świnie. Sami produkowali na sprzedaż wyroby garmażeryjne. Nie mieli na to pozwolenia, a żywność nie była badana. Policjanci zabezpieczyli około 20 kg wyrobów mięsnych znajdujących się na ich posesji. Żywność została już wstępnie przebadana.
- W badanych próbkach galarety podejrzanej o wywołanie zatrucia pokarmowego wykazano obecność azotynu sodu na bardzo wysokim poziomie, toksycznym dla człowieka. Stężenia azotynu sodu w tych próbkach wahało się od 16 do 19 tys. miligramów na kilogram produktu- powiedział dyrektor PIW, prof. Stanisław Winiarczyk.
Azotyn sodu służy do peklowania mięsa, ale używa się go znacznie mniej niż to miało miejsce w przypadku małżeństwa handlującego w Nowej Dębie (norma- od 100 do 150 mg na 1 kg produktu, w czasie produkcji poziom obniża się do 20- 50 mg/kg). Normy w galarecie, po której doszło do zatrucia, przekroczono 100- krotnie. Nie oznacza to, że ktoś chciał kogoś otruć celowo. Prawdopodobnie doszło do pomyłki lub przypadkowego działania. Pozostałe wyroby miały poziom azotynów w normie (10- 20 mg/kg). Instytut wciąż przeprowadza kolejne testy na wyrobach przejętych w domu małżeństwa. Dokonywane są badania toksykologiczne m.in. na obecność laseczki jadu kiełbasianego i związków chemicznych stosowanych w truciznach na gryzonie. Wyjaśniane są też szczegółowe przyczyny zgonu mężczyzny, który spożył galaretę.
- Pomieszczenie, w którym były robione te wyroby mięsne, było mocno zanieczyszczone, bez dostępu do ciepłej wody. Wyposażenie tego pomieszczenia, mam tu na myśli stoły, deski czy przyrządy, które były wykorzystywane przy tego typu rzeczach, typu noże, łyżki, cedzaki, były brudne- powiedział prokurator Andrzej Dubiel z Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.- Narzędzia były zardzewiałe, a na miejscu nie znaleziono środków dezynfekcyjnych.
Wobec małżeństwa zastosowano wolnościowe środki zapobiegawcze- dozór policji i zakaz wyrobów mięsnych oraz ich sprzedaży.
Komentarze