Szlęzak: To co się dzieje, to jest kłamstwo ewidentne
Jak poszczególne opcje polityczną są traktowane przez media publiczne? Pod takim hasłem były prezydent, a obecny radny Sejmiku Wojewódzkiego, zorganizował konferencję prasową żeby podzielić się swoimi opiniami dotyczącymi środków masowego przekazu.
POWIERZCHNIA MIASTA SIĘ ZWIĘKSZYŁA? BZDURY- MÓWI SZLĘZAK
Były prezydent zaprosił na spotkanie nie tylko lokalnych dziennikarzy. Przyszedł w towarzystwie kandydatów startujących z list Konfederacji: Artura Buraka i Bogusława Tofilskiego.
- Mamy falę kłamstw- zaczął Szlęzak.- Mówię świadomie- kłamstw- bo kłamstwo to jest świadome mówienie nieprawdy i mamy tutaj do czynienia w Stalowej Woli z serią takich kłamstw. Jak napisałem u siebie na stronie w Internecie, jeśli chodzi o PiS, to ich największym wrogiem nie jest Donald Tusk, nie jest Włodzimierz Putin. Ich największym wrogiem jest prawda, bo w zasadzie to co robią, to budują na kłamstwie- mówił Andrzej Szlęzak.
I jako przykład podał program telewizyjny, transmitowany w telewizji publicznej z naszej rodzimej PSP3, który miał miejsce 6 września br. i 2 przeciwstawne manifestacje, które odbyły się przy hucie, jedna PiS, druga PO. A podczas niej każda ze stron mówiła co innego.
- Trzeba temu powiedzieć: dość. Te kłamstwa, to są obliczone na to, że się mówi je do kompletnych idiotów. Na przykład pan prezydent Nadbereżny był uprzejmy powiedzieć, że powiększyło się miasto o połowę, o ileś tam- set- hektarów, bo było do tej pory 800- ileś hektarów, a teraz się powiększyło o połowę. To jest kompletną bzdurą, obliczoną na to, żeby zrobić jakieś wrażenie na kimś- mówi były prezydent.
I przekonuje, że powierzchnia administracyjna Stalowej Woli nie uległa zmianie, a to, o czym mówi Lucjusz Nadbereżny, to według niego- prawdopodobnie- podpisanie aktu notarialnego na przejęcie od Lasów Państwowych terenów pod strefę przemysłową, co de facto nie zmieni powierzchni administracyjnej miasta. Oznacza to też, że największym właścicielem gruntów w Stalowej Woli są Lasy Państwowe. I wylicza, że teren zabudowany właściwie należy do spółdzielni mieszkaniowych, są też prywatni właściciele gruntów, przedsiębiorcy.
- I mówienie, że się powiększyła powierzchnia miasta o połowę, to jest śmieszne. Czy pan Nadbereżny mówiąc to nie widział własnej śmieszności?- mówił Szlęzak.
SUKCES MA WIELU OJCÓW. KTO WIĘC MA TUTAJ ZASŁUGI?
Szlęzak odniósł się także do stwierdzenia, które bardzo często pada podczas konferencji organizowanych przez miasto, że Stalowa Wola rozwijać zaczęła się dopiero w momencie jak PiS zaczął sprawować władzę.
- To jest ewidentne kłamstwo. Byłem przez 12 lat prezydentem miasta i dobrze wiem w jakiej sytuacji była Stalowa Wola. W opłakanej, trudnej, łącznie na czele z hutą. I wiem w jakiej sytuacji była, kiedy ja przegrywałem wybory. To były zupełnie inne sytuacje. I teraz, jeżeli mówimy o tym, że Stalowa Wola się rozwija, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że gros tej infrastruktury, która przysłużyła się do tego, że ten przemysł w Stalowej Woli podnosi się, że tworzy miejsca pracy w okresie kiedy były one najbardziej potrzebne, to działo się w tych 12 latach wysiłkiem wielu ludzi, i w urzędzie miasta, i przedsiębiorców, i działaczy gospodarczych. Myśmy jako jedna z niewielu gmin w Polsce inwestowali w tereny inwestycyjne i myśmy zainwestowali w to 100 mln zł. To był ewenement na skalę kraju. Specjalna Strefa Ekonomiczna i Agencja Rozwoju Przemysłu to doceniły. Nagrodziły Stalową Wolę, a nagrody odebrał pan prezydent Nadbereżny właśnie za ten wysiłek. I gadanie, że teraz się coś za PiS-u dzieje, jest po prostu kłamstwem- mówił Andrzej Szlęzak.
CZY HUTA JEST NORMALNYM PRZEDSIĘBIORSTWEM?
Były prezydent odniósł się też do sytuacji, która dzieje się wokół HSW. Według niego huta stała się przedsiębiorstwem partyjnym.
- Tam kryteria partyjne, PiS-owskie decydują o awansie i wielu innych sprawach. Jak przypomnicie sobie ten wiec, który tutaj był, to pracownikom z huty- to jest zupełny skandal- powiedziano, że mogą się wynieść z pracy przed 15:00 i przyjść tutaj, na ten wiec i będą mieli płacone. No to co to jest? Teraz słyszę, że w hucie ni z tego, ni z owego, wypłaca się bardzo duże nagrody, często, jestem przekonany, że jest to forma przekupywania pracowników huty, niezwiązana z efektami produkcji, z wydajnością itd. To są cały czas te kryteria partyjne- mówił Szlęzak.
Przywołał też w pamięci uroczystość zorganizowaną z okazji 80- lecia istnienia HSW, która według niego była partyjną uroczystością, na którą- jak stwierdził- podobno nie zaproszono choćby byłych prezesów huty. Szlęzak wyraził nadzieję, że po wyborach parlamentarnych, które niedługo będą w Polsce, władza się zmieni, a „huta zacznie być normalnym przedsiębiorstwem”. Mówił też o produkcji, rozmowach z LiuGongiem w sprawie przejęcia ich przedsiębiorstwa, do którego nie doszło.
- I próbuje się stwarzać mit, że gdy przychodzi PiS, wszystko zaczyna się ruszać, wszystko zaczyna funkcjonować. Czyli kłamstwo, kłamstwo i kłamstwem pogania. I temu trzeba położyć kres i o tym powinna dowiedzieć się opinia publiczna. I jest z tym ogromny problem, żeby się przebić z taką prawdą niewygodną dla rządzących- grzmiał Szlęzak.
Podczas konferencji wspomniano też o manipulacjach przy pokazywaniu losowania numeru list wyborczych. TVP ułożyło na planszy z informacją na 1 miejscu PiS, mimo, że ten komitet ma numer 4. Jest też duża dysproporcja między umieszczaniem na antenie informacji o poszczególnych ugrupowaniach. Najwięcej miejsca TVP poświęca partii rządzącej.
OBCOKRAJOWCY NIE DOCENIAJĄ POLSKIEJ POMOCY
O tym, że Polska przestaje być krajem dla Polaków mówił Bogusław Tofilski. Uważa, że nasze miasta stały się już małym Kijowem, a Przemyśl spokojnie można by nazwać i dużym Kijowem, bo język ukraiński w niektórych miejscach jest wręcz dominujący. Przekonywał, że problemy występują coraz mocniej, bo nawet w piaskownicy można zauważyć „panoszenie” się dzieci ukraińskich, a ich rodzicom wydaje się, że im wszystko wolno, bo pochodzą z kraju owładniętego wojną, a w Polsce stali się narodem uprzywilejowanym. Według Tofilskiego Ukraińcy powinni walczyć na swoim terytorium o swoją wolność, bo u nas nigdy nie będą u siebie. Nie może być tak, że obcokrajowcy dostają ogromny „socjal” należący się Polakom. Przytoczył też dane jakie podała minister finansów: przekroczyliśmy próg 50 mld zł pomocy Ukraińcom. Jak powiedział Tofilski Ukraińcy powinni mieć możliwość pracowania w Polsce, ale równocześnie przy poszanowaniu nas i naszych praw i zasad. Tymczasem Ukraińcy „odwdzięczają” się nam skarżąc nas do Komisji Europejskiej za to, że nie chcemy ich pszenicy, bo mamy dość własnej lepszej jakości. Istnieje obawa, że techniczne zboże z Ukrainy trafić może do naszych młynów, a później do chleba i bułek, a ono nadaje się jedynie na paszę dla zwierząt. Polska powinna więc sprowadzać do siebie swoich, zesłańców, o których musi zadbać w pierwszej kolejności, a nie obcokrajowców. Tymczasem jest to bardzo trudne zadanie, wręcz niemożliwe, bo na to nie zezwalają przepisy. Robimy się jedynie „wieżą Babel” pozwalając innym wejść do Polski, a nie pomagając swoim repatriantom. Niektórzy politycy uważają, że należy wpuścić do kraju uchodźców, jak leci, a dopiero później weryfikować kto jest kim i po co do nas przybył.
Artur Burak przedstawił dane statystyczne, jeśli chodzi o 20- milionową diasporę repatriantów. Do Polski chciałoby wrócić 7 tys. 300 osób. Tymczasem wydajność naszego kraju to jest 700 osób w skali roku. To niewiele. Wielu za to potomków zesłańców nie wie, że ma prawo wrócić do kraju, bo o tym nie informują placówki dyplomatyczne. A tych jest tak mało, że są wręcz niedostępne dla większości Polaków. W Kazachstanie są tylko 2 placówki dyplomatyczne (a to republika powierzchniowo 8,5 x większa od Polski). To stwarza więc warunki niemożliwe do pokonania dla rodzin tam żyjących. Dojechanie na miejsce i złożenie stosownych dokumentów to kosztowna i czasem wielodniowa wyprawa. Uzbekistan (2,5 x większy od Polski) ma 1 placówkę. Rosja ma w Irkucku 1 placówkę (od stycznia nie obsługuje petentów w temacie wydawania zezwoleń dla Polaków).
- Dlaczego nasze państwo nie chce polskich patriotów? PiS bardzo lubi odmieniać słowo „patriotyzm” przez różne przypadki, a tu mamy patriotyzm nie malowany, tylko taki, który był związany z deportacjami- przypomniał Artur Burak.
I zadaje pytanie, dlaczego nikt tym ludziom nie pomaga? Oni są tu potrzebni, potrzebują nas, a my ich. Możemy im zapewnić pracę i dać przyszłość sobie i Polsce. Obecnie Stalowa Wola jest miastem najszybciej wyludniającym się na Podkarpaciu. Jak przypomina Artur Burak, w ciągu ostatnich 20 lat, utraciła 18,3% obywateli. Jesteśmy też jednym z 3 miast województwa z najniższą dzietnością. Czy miasto robi coś w tym temacie?- zastanawia się Burak. Zarzucił również senator Janinie Sagatowskiej, że mimo zasiadania od lat w Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą, nie sprowadziła do Stalowej Woli ani jednej rodziny repatriacyjnej. Ostatnie takie wydarzenie miało miejsce w 1995 roku, czyli 28 lat temu.
- Dlaczego Stalowa Wola, skoro w tym okręgu działa ta pani, nie ma tych rodzin kilku? Powinna chyba świecić przykładem dla reszty Polski, że my naprawdę chcemy o tą Polonię na świecie zadbać, naprawdę chcemy ich tutaj sprowadzić, bo otwieranie kolejnych zakładów pracy nie będzie miało sensu- mówił Artur Burak.
Burak wypowiedział się też w kwestii 2 inwestycji zrealizowanych w Stalowej Woli. Chodzi o biurowiec ARP naprzeciwko PKS i SIM. Biurowiec powstał, choć nie wiadomo czy będzie miał najemców, bo według Artura Buraka powierzchni pod najem nie brakuje w mieście, ale mieszkania jeszcze nie powstały, a tych akurat nie ma w Stalowej Woli. W tym miejscu, w Charzewicach, wciąż rośnie kukurydza- mówi Burak. Jak dodał na koniec konferencji Andrzej Szlęzak, Stalowa Wola jest też w trójce podkarpackich miast, mających najstarszą populację, a to będzie miało niemiłe konsekwencje… Kiedy emigranci zasiedlą miasto by tu pracować i żyć, ich dzieci za kilkanaście lat staną się wiodącą siłą polityczną.
Komentarze