W tym miejscu handlu być nie powinno. Powinno być ładnie i czysto.
Są takie miejsca w Stalowej Woli, gdzie odbywa się handel, mimo zakazu. Sprzedaż płodów rolnych, głównie warzyw od lat „tępiona” jest przez policję wzywaną przez sprzedawców sklepów, przy których ustawiają się rolnicy. W tych miejscach jest często brudno.
Przy pawilonach na ulicy Komisji Edukacji Narodowej, a także przed ciągiem sklepów na Poniatowskiego kwitnie handel. I tak jak z KEN do rynku jest przysłowiowy rzut beretem, tak już z Poniatowskiego, terenu ostatnich blokowisk w Stalowej Woli przed Sanem, jest bardzo daleko. Mieszkańcy więc osiedla Flisaków i Pławo chętnie kupują warzywa pod domem. Tymczasem nie jest to miejsce przeznaczone do handlu, a i okolicznym sprzedawcom nie w smak jest taka konkurencja. Policja więc jest częstym gościem w tamtych rejonach. Po handlu pozostają śmieci i bałagan.
O tym, że w ciągu od Poniatowskiego, poprzez Żwirki i Wigury i dalej do terenów zielonych przydałoby się parę zmian, wspomniał podczas sesji Piotr Rut. Potrzebne są chociażby ławki i więcej koszy na śmieci. Handel uliczny powinien zniknąć.
- Ulica Poniatowskiego, wzdłuż sklepów aż do poczty, tam również dużo osób spaceruje i idzie błonia. Jest to połączenie do Parku Zimnej Wody. Wiele osób zwraca uwagę, że przydałaby się tam jakaś ławka. Ja wiem, że tam są różne własności terenu, bo jest i spółdzielnia, i powiat, ale, żeby spróbować się nad tym jakoś pokłonić, żeby może jedną, albo dwie ławki spróbować zorganizować, czy jakiś jeden stojak na rowery. W okolicach poczty jest duży ruch, bo jest zbieg ulic i tam pojawia się często dużo śmieci i żeby jako spróbować temu zaradzić - mówił podczas sesji radny Piotr Rut.
Kij ma dwa końce, bo wielu mieszkańców chętnie kupuje płody rolne od rolnika, ale wielu też narzeka na bałagan, śmieci, rozbite szkła, brak ławek i takie typowo wiejskie klimaty. Woleliby widzieć zadbany skwerek, miejsce gdzie można odpocząć. Do sprawy odniósł się obecny na sesji starosta powiatowy Janusz Zarzeczny.
- O tych sprawach już niejednokrotnie była mowa, tam też jest bardzo istotny temat, z którym nie możemy sobie poradzić, a mianowicie handel na tych ulicach. Tam nie powinno być żadnego handlu i to jest najgorszy problem. Tam jest przede wszystkim zaśmiecanie przez tych ludzi. Oni by chcieli, żeby to było miejsce targowe. Tam miejsca targowego nie ma. Ja nie lubię być paskudnym człowiekiem i wzywać policję żeby mandaty cały czas wlepiać tym ludziom, ale powinna być taka jakaś społeczna nagonka, żeby stamtąd handel wynieść. To nie jest miejsce na handel i nie handluje się tam jajkami, tylko ziemniakami, warzywami itd. To jest nie do pomyślenia, tak nie powinno być- mówił Janusz Zarzeczy.
Kiedyś, wiele lat temu, targowisko znajdowało się na wolnej przestrzeni przed obecnym rondem przy moście na San. Zajeżdżały tam furmanki z ziemniakami, marchewką czy pietruszką, a kobiety z okolicznych wsi sprzedawały nabiał i mięso. Obecnie rynek mamy na ulicy Okulickiego, choć nie wygląda on już tak, jak jeszcze kilka lat temu. Jakie jest Wasze zdanie w tym temacie? Czy handel warzywami powinien zniknąć z krajobrazu miasta i odbywać się tylko przy hali Targowej? Czy Wam też przeszkadza sezonowa sprzedaż warzyw i owoców na ulicach?
Komentarze