Eko - spotkania, czyli trwa „Tydzień pylącej topoli”
Za nami pierwsze spotkanie z cyklu „Tydzień pylącej topoli”. Mieszkańcy Stalowej Woli mieli okazję zobaczyć się z hydrologiem i aktywistą przyrodniczym Piotrem Bednarkiem, który mówił o tym, gdzie migrują ryby.
Bariery architektoniczne dotyczą nie tylko człowieka. Napotkają je także zwierzęta, które poprzez działanie człowieka, nie mogą żyć zgodnie z naturą. Nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wiele przeszkód, które tworzymy, przyczynia się do zagłady naszej rodzimej fauny. O tych z pozoru niegroźnych ingerencjach człowieka można było posłuchać podczas pierwszego spotkania.
Piotr Bednarek rozpoczął spotkanie wyjaśniając w jaki sposób organizmy żywe mogą migrować w systemach rzecznych.
- Organizmy, które żyją w rzece, to oczywiście nie tylko ryby. Rzeki są pełne życia. Mamy np. raka, on jest w stanie wyjść z rzeki, przejść kawałek po lądzie i dotrzeć np. do jakiegoś mniejszego dopływu tej rzeki albo ominąć jakąś przeszkodę zbudowaną przez człowieka. Różnego rodzaju owady np. ważki, których larwy żyją w wodzie, po przeobrażeniu mogą pokonać dystans między 2 rzekami. Takim najbardziej związanym z rzekami typem organizmów są oczywiście ryby, które nie są w stanie wyjść z wody. Ryby w systemach rzecznych będą przemieszczać się tylko tam, gdzie płynie woda- mówił Piotr Bednarek.
Głównym tematem spotkania były bariery, jakie stawia człowiek, a które to bariery uniemożliwiają migracje rybom (m.in. są to progi betonowe).
- Jak myślimy o rybach, które chciałyby pokonać próg w górę rzeki, to te ryby muszą ten próg przeskoczyć. Nie ma szansy na to, żeby one się tam wspięły. Większość ryb, które żyje w naszych rzekach nie jest w stanie przeskoczyć przeszkody, mimo że próg ma pół metra wysokości. Jeżeli sobie wyobrazimy rybę, która ma 10- 15 cm, a takich ryb w naszych rzekach jest większość, to ona dopłynie do takiego progu i nie jest w stanie go przeskoczyć- podkreślił Piotr Bednarek.
Przykładem zapory, która trwale zatrzymała migrację ryb jest zapora na Wiśle we Włocławku.
- Ta zapora spowodowała wymarcie m.in. łososia, węgorza, troci w całym dorzeczu Wisły. Odcięła 90% możliwości migracji tych ryb, które wędrowały z morza, tak więc od 50 lat tych ryb u nas już nie ma, ponieważ zbudowana została ta zapora- mówił Piotr Bednarek.
Według szacunków w polskich rzekach mamy 77 tys. sztucznych barier, z czego w ewidencji oficjalnej jest ich 4 razy mniej. Najgorsze zapory to te zbudowane przy ujściach rzek, albo w jej dolnych biegach.
Podczas spotkania Piotr Bednarek omówił występowanie zapór w naszym regionie. Jedne są groźne dla ryb, inne mniej groźne.
- Parę lat temu na Sanie obok elektrowni w Stalowej Woli zostało zbudowane spiętrzenie po to, żeby elektrownia mogła pobierać wodę przy niskich stanach wody podczas suszy. Okazało się, że taka budowla, która planowana była jako przyjazna dla środowiska, stanowi barierę dla niektórych ryb i to nawet nie takich najmniejszych, które migrują w górę Sanu. Obecnie około 70% świnek jest w stanie tę barierę pokonać, więc nie jest to jeszcze tak źle- mówił Piotr Bednarek.
Próg rzeczny znajduje się również na Tanwi w Ulanowie. Umiejscowiony jest około 3 km od ujścia rzeki i według Piotra Bednarka uniemożliwia migrację ryb do ponad 500 km rzek.
- Został on wybudowany w latach 70- tych przez hutę po to, by przy tym progu można było się kąpać. Jest to przykład takiej bariery, która nie pozwala dotrzeć dalej w zasadzie wszystkim rybom, poza tymi najsilniejszymi. Przeskoczyć ją jest w stanie duża troć lub łosoś, ale oba te gatunki są bardzo rzadkie, ponieważ muszą najpierw pokonać zaporę we Włocławku- mówił Piotr Bednarek.
Jak podkreślił Piotr Bednarek, aby uratować różnorodne życie w rzekach należałoby chronić te rzeki najpierw przed zanieczyszczeniem, a potem zadbać o swobodny przepływ przez nie ryb. Wiązałoby się to z zaniechaniem budowy zapór i innych trwałych konstrukcji, a także z rozbiórką już tych istniejących. Walka o to, by zlikwidować sztuczne zapory w Polsce, to jednak walka z wiatrakami. Choć różne stowarzyszenia zabiegają o to od lat, to niezależnie od tego, kto aktualnie pełni władzę, nic w tym temacie się nie dzieje. Zapory są ważnym elementem ochrony przeciwpowodziowej, wykorzystywane są do produkcji energii elektrycznej, służą pozyskaniu zasobów wodnych na danym terenie, a także pełnią rolę przy tworzeniu miejsc rekreacji. I z tego na pewno ani samorząd, ani władza odgórna nie zrezygnują.
- Przekonanie instytucji odpowiedzialnych za zarządzanie wodami do tego żeby renaturyzować rzeki, czy zbierać sztuczne bariery, jest praktycznie niemożliwe- przyznał Piotr Bednarek.
Tymczasem w Europie świadomość zagrożeń jest dużo większa niż w Polsce, bo w ciągu ostatnich 20 lat za naszymi granicami rozebrano ponad 5 tys. sztucznych barier. U nas się na to nie zanosi, choć przyznać należy, że coraz częściej mówi się o konieczności zadbania o świat, w którym żyjemy.
Kolejne wydarzenie wpisujące się w „Tydzień pylącej topoli” odbędzie się w piątek 8.04.2022 o godz. 17:00 w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Tym razem będą to wiosenne rozmowy o drzewach („Topole w krajobrazie Polski”). Spotkanie poprowadzi dendrolog Ernest Rudnicki.
W niedzielę 10.04.2022 zapraszamy wszystkich na godz. 10:00. Na terenie błoni nadsańskich (przy wejściu od strony parkingu, przy pierwszych topolach), będzie mieć miejsce terenowe spotkanie przyrodnicze pt. „Śladem pylących topoli". Godzinę później rozpoczną się terenowe warsztaty pt. „Topolowa sensoplastyka dla najmłodszych”.
- Jest to chyba pierwsze takie święto w skali ogólnopolskiej. W ramach tej inicjatywy chcemy zwracać uwagę przede wszystkim na piękny starodrzew z gatunku populus, który zlokalizowany jest głównie na terenach nadrzecznych na błoniach nadsańskich, ale również piękne drzewa z tego gatunku są w Parku Charzewice, chociażby topola kanadyjska, która jest pomnikiem przyrody. Mamy również piękne białodrzewy w starym rezerwacie Sochy- mówi Łukasz Banasik, prezes stowarzyszenia Nasze Miasto, organizator „Tygodnia pylącej topoli”.
Komentarze