Nikt nie chce kilkukilometrowej drogi, czyli samorządowa spychologia
Od momentu otwarcia obwodnicy Stalowej Woli i Niska nowo powstała droga stała się drogą krajową, a konkretnie DK77. W spadku po krajówce ulicę ciągnącą się od Al. Jana Pawła II poprzez ul. Staszica, Energetyków aż do Niska otrzymały Drogi Wojewódzkie… Tyle tylko, że one tego ciągu nie chcą. Przekazały więc „dar” powiatowi czyniąc tę szosę drogą powiatową. Kukułcze jajo nie w smak i starostwu.
- My się odwołaliśmy od tego. Napisaliśmy pismo do marszałka województwa podkarpackiego, że nie chcemy tej drogi przejmować, bo to nie jest z definicji droga powiatowa. Z definicji to jest droga wojewódzka i niech województwo ją trzyma- mówi Janusz Zarzeczny, starosta stalowowolski.
„Prezent” nie tylko jest nietrafiony, ale będzie drogi w utrzymaniu. Przejęcie kilkukilometrowej ulicy oznacza tylko koszty, bo szosę trzeba będzie odśnieżać, remontować itd. Powiat nie ma na to odpowiednich pieniędzy.
- Byłyby to dla nas duże koszty utrzymania i nijak ma się to do drogi powiatowej. Tu trzeba by było żeby tą drogę wykorzystać na jakieś inne cele np. zatoki parkingowe i inne rzeczy. Napisaliśmy zarówno do pana Andrzeja Szlęzaka, jako do wojewódzkiego radnego, jak i do pani Kamili Piech. Pan Andrzej się zainteresował tym tematem i na sejmiku w poniedziałek ten temat poruszy- mówi Janusz Zarzeczny, starosta stalowowolski.
Na temat drogi, której nikt nie chce napisał na Facebooku wspomniany wyżej radny sejmiku województwa podkarpackiego Andrzej Szlęzak. Przyznaje, że Starostwo Powiatowe zwróciło się do niego z prośbą o wsparcie sprzeciwu wobec działań władz samorządu wojewódzkiego, zmierzających do przekazania mu w zarząd ciągu głównych ulic w Stalowej Woli.
W przywołanej sprawie wszyscy zainteresowani widzą tylko kłopot. Ta sprawa nie jest dla mnie nowa. Gdy byłem prezydentem planowałem po wybudowaniu obwodnicy miasta, która miała stać się drogą krajową, przejąć jako gmina ulice biegnące środkiem miasta, będące dotychczas drogą krajową oraz jego główną osią komunikacyjną. Uważałem, że trzeba je przebudować, a pozyskane tereny udostępnić prywatnym przedsiębiorcom. W ten sposób miasto zyskałoby coś w rodzaju centrum, którego nigdy nie miało i duże wpływy do budżetu, a mieszkańcy atrakcyjny teren dla rekreacji, zakupów i spotkań. Dla mnie to był nie kłopot, a szansa. Teraz okazuje się, że ciąg tych ulic jest jak gorący kartofel, który przerzucają między sobą trzy szczeble samorządu. Przy czym nikt nie myśli o współpracy, ale tylko o tym, jak nie dać sobie wcisnąć tych dróg do utrzymania. Szczególnie smuci i dziwi mnie zachowanie samorządu Stalowej Woli. Rozumiem, że powiat, który samorząd województwa chce uszczęśliwić tym ciągiem ulic ma najmniej tu do czynienia. Niepokoić jednak musi brak współpracy samorządu województwa z samorządem miasta. Problem jest wspólny i wspólnie powinien być rozwiązany. Taka była przecież jedna z głównych idei powołania samorządu gminnego, a potem wojewódzkiego. W tej sprawie z tej idei współpracy różnych szczebli samorządu nic nie wynika. Jak widać jest odwrotnie. Metodą działania jest nie rozwiązanie problemu, a pozbycie się go. Sukces polega na tym, jeśli przerzuci się ten problem na sąsiada albo na inny szczebel samorządu. Zatem nie musimy wydawać swoich pieniędzy i mamy święty spokój- czytamy na Facebooku Andrzeja Szlęzaka.
Będziemy przyglądać się tej sprawie.
Komentarze