Wielkie zamieszanie o topole na Popiełuszki
W sieci rozpętała się prawdziwa burza, a w zasadzie nie jedna i nie dwie, bo najpierw prezydent Lucjusz Nadbereżny mówił o remoncie powiatowej ulicy przekonując, że drzewa, które rosną wzdłuż drogi muszą być wycięte, a później, bo protestach mieszkańców, stwierdził, że zdanie zmienił. Napisał nawet list otwarty do starosty powiatowego w tej sprawie, w którym przeprasza mieszkańców i sugeruje powiatowi, by ten dokonał weryfikacji projektu modernizacji ulicy Popiełuszki. Co teraz? Prześledźmy wszystkie za i przeciw.
Ulica księdza Jerzego powiatowa, a nie miejska
Po pierwsze: ulica księdza Jerzego Popiełuszki to nie jest ulica miejska, mimo, że biegnie przez środek Stalowej Woli i jest tak mocno eksploatowana przez samych mieszkańców, że chyba już bardziej się nie da. O losie jej, ewentualnych zmianach i remontach decyduje więc powiat, a nie miasto, które wprawdzie dokłada się do jej remontu, to jednak za niego nie płaci. Starostwo nie chciało narzucać swoich pomysłów, więc poprosiło miasto i radnych o opinie. Te wypisano w 2020 roku, po czym je odesłano do powiatu. Na wiele sugestii powiat się wówczas zgodził.
I nie było wówczas burzy o stare drzewa. Tym bardziej nagły zwrot akcji i list otwarty, którego treść najpierw poznali wszyscy mieszkańcy Stalowej Woli (i nie tylko), a dopiero później adresat, nieco zdziwił starostę powiatowego Janusza Zarzecznego. Bo przecież wszystko było OK, a teraz nie jest już OK.
- Jestem zaskoczony tym apelem o zmianę projektu. To jest taka moja refleksja na gorąco. A dlaczego jestem zaskoczony? Dlatego, że to był apel pana prezydenta, a pan prezydent brał udział przy projektowaniu tej drogi i jego prośby zostały uwzględnione i zrobiliśmy wszystko w całym zakresie na życzenie prezydenta i Urzędu Miasta. Chodzi o poprawki w projekcie, rozszerzenie o dwa dodatkowe pasy drogi. I teraz pan prezydent, bez telefonu do mnie wydaje przeprosiny do mieszkańców. Nawet nie wiem na jakiej podstawie? Nie rozumiem o co tu chodzi- mówi starosta powiatowy Janusz Zarzeczny, który o konflikcie w sprawie drzew najpierw przeczytał w mediach.
Drzewa, drzewa i jeszcze raz drzewa
Mieszkańcy Stalowej Woli mają dość betonowania miasta. Wiele miejsc zielonych zniknęło jak za pyknięciem czarodziejskiej różdżki. My obywatele Stalowej Woli mamy więc alergię nie na topole, ale na wycinkę wszystkiego co szumi i ma konary. O tym dość mocno przekonał się sam Lucjusz Nadbereżny, którego mieszkańcy, również środowiska ekologiczne, stawiały już do pionu. Przyszedł czas, że przeprosił i chciał się zrehabilitować. Ale czy w tym przypadku jest to możliwe, konieczne i oczywiste? Zdaje się, że nie. Bo wycina nie on, a starostwo i na swojej drodze, a nie miejskiej. A wycina, bo musi. Niestety, droga jest w koszmarnym stanie, zwłaszcza, jeśli chodzi o infrastrukturę podziemną i wszystkim co pod asfaltem trzeba się zająć kompleksowo, dogłębnie (nie tylko w przenośni), by nie doszło to takiej awarii, że zostaniemy bez prądu, ciepłych kaloryferów i wody w kranach. Przy okazji nie obędzie się bez strat, które to straty da się naprawić. Coś za coś… Pamiętacie ulicę Poniatowskiego? Tam także wszystko sypało się i konieczna była wymiana wszystkich instalacji podziemnych. Niestety, po latach eksploatacji takie remonty nie tyle są potrzebne, co wręcz konieczne. Starostwo zapoznało się i przeanalizowało wszystkie za i przeciw. Bez głębokich wykopów się nie obędzie. Oczywiście jeśli chce się dokonać zmian na wiele lat, a nie do poważnej awarii.
- Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że robimy wykop głęboko w ziemi. Będą wymieniane wszystkie media. Jednym słowem, musimy wydrzeć z ziemi wszystko do spodu. Wiąże się to ze zniszczeniem korzeni drzew. Topole mają korzenie sięgające nawet 30 metrów, rosną więc nie tylko pod pasem drogowym, ale i dalej. Jeżeli byśmy nawet chcieli zostawić te drzewa, to one uschną, bo dojdzie do zniszczenia systemu korzeniowego przez ciężki sprzęt- wyjaśnia Janusz Zarzeczny.
Nowa zieleń, nowe nasadzenia
Jeśli nawet droga zostanie miejscami poszerzona o skręty, wciąż będzie istniał bufor oddzielający ruchliwą ulicę od ciągów pieszo- rowerowych. Oznacza to, że przewidziano pas zieleni, na którym posadzone zostaną nowe drzewa. Pamiętajmy, że nie muszą to być małe sadzonki. Można przywieść większe okazy, dorodne i silne, bardziej odporne na działanie szkodliwych spalin z ulicy niż topole. Jest więc szansa na to, by pogodzić dwie strony. W dzisiejszych czasach mamy większą wiedzę co do zabiegów arborystycznych, wykorzystania odpowiedniej infrastruktury drzewnej dostosowanej do potrzeb miejskich co w rezultacie przyniesie korzyści ludziom.
- To nie jest tak, że chcemy wyciąć topole i nie chcemy nasadzenia nowych drzew. Zgodnie z projektem zostaną posadzone nowe. Nie będą to topole. Sadzono je w czasach komunizmu. To drzewo jest uznawane za chwast. Obecnie w Unii Europejskiej takie drzewa się już wycina. Żywotność topoli, a szczególnie tych rosnących przy drogach jest krótka. Ten gatunek żyje dłużej na polanach, na terenach zielonych, bo około 60 lat, ale już drzewa rosnące przy drogach, narażone na kontakt ze spalinami, są w stanie przeżyć około 40 lat. Te topole przy ulicy Popiełuszki mają około 40 lat. Wstępna, ustna, opinia dendrologa, wyraźnie wskazuje na to, że te drzewa są już na wymarciu, a ich żywotność jest w granicach około 5 lat. Wystąpiliśmy także o dokładną opinię na piśmie- mówi starosta.
To ważna droga dla mieszkańców
Inwestycja, która będzie kosztować niemal 7,4 miliona złotych, z czego dofinansowanie z Funduszu Dróg Samorządowych wyniesie ponad 5,5 miliona, jest niezbędna.
- Drogę trzeba koniecznie wyremontować, gdyż jest to bardzo ważna ulica dla mieszkańców. Przede wszystkim trzeba wykonać wiele prac ziemnych. Jeżeli my nie zrobimy konkretnego remontu mediów - ciepłowniczych, wodnych, technicznych, teletechnicznych itd., to za jakiś czas może dojść do jakiejś poważnej awarii, w wyniku której mieszkańcy mogą nie mieć ciepła w domach. Dlatego też podeszliśmy do tej inwestycji kompleksowo. Nie robimy tylko nakładki na obecnej nawierzchni, ale gruntowną przebudowę, wykopy na 5 metrów w ziemię. Tych drzew, więc się nie da uratować. Przy tak poważnym remoncie jest to nieuniknione. Gdybyśmy te drzewa zostawili, one wkrótce uschłyby- wyjaśnia starosta powiatowy.
Projekt techniczny ma być gotowy do końca stycznia, a pozwolenie na budowę do końca marca. W kwietniu teren zostanie oddany wykonawcy i stanie się placem budowy. Przypomnijmy, że w grę wchodzą pieniądze z zewnątrz. Gdyby starostwo chciało uwzględnić nagły pomysł prezydenta i obecne plany wyrzucić do kosza, droga nie przeszłaby remontu wcale, a pieniądze przepadłyby. Droga ma być więc zrobiona do końca listopada 2021 roku.
Komentarze