Czy czeka nas susza?
Choć kalendarzowa zima nastała już dawno, w Stalowej Woli nie ma po niej śladu. I w święta, i podczas ferii, brakowało białego puchu. Niektórzy się cieszą, inni ubolewają. Wszystko ma jednak swoje konsekwencje. Prezes Podkarpackiego Towarzystwa Przyrodników Wolne Rzeki Piotr Bednarek przestrzega przed tym, co może nas czekać.
Nienormalnie ciepła zima i brak opadów, czy może być coś gorszego?
- Niestety, w przyszłości zimy takie, jak obecna będziemy uważali za normalne. To mroźne zimy ze śniegiem będą czymś wyjątkowym. Zresztą już są, ja będąc uczniem szkoły podstawowej spędzałem nawet kilkanaście niedziel w roku szusując na nartach po Puszczy Sandomierskiej. Rok temu udało mi się w jeden dzień, tej zimy - ani razu. Z punktu widzenia hydrologa takie ciepłe i bezśnieżne zimy to katastrofa - zasoby wód zarówno powierzchniowych, jak i podziemnych nie zostaną uzupełnione przed sezonem wegetacji roślin. Nawet jeśli wiosna będzie deszczowa, na uzupełnienie wód gruntowych potrzeba będzie dużo czasu i wody.
Trwająca prawie trzy lata susza ma duży wpływ nie tylko na rolnictwo, na co jeszcze?
- Długotrwała susza to zagrożenie także dla energetyki - woda z rzek wykorzystywana jest do chłodzenia w elektrowniach (np. w Stalowej Woli) - może się okazać że czekają nas blackouty. Ale brak wody odczuwają już także zwykli mieszkańcy - o ograniczenie korzystania z wody w kranach w 2019 roku apelowały władze 384 miejscowości w Polsce, w kilku z nich (np. Skierniewicach) wody w kranach faktycznie nie było! Oczywiście susza zagraża także przyrodzie - szczególnie ekosystemom rzek i mokradeł (które, notabene, są najbardziej zagrożonymi w skali światowej). Płazy i ryby wymierają na naszych oczach. Susza da się we znaki także lasom - sosnowe bory jakie świetnie znamy z okolic naszego miasta już wykazują oznaki osłabienia długotrwałą suszą - pojawiają się gradacje kornika ostrozębnego, czy duża liczba jemioły.
Specjaliści ostrzegają, że w związku z ciepłą zimą na obszarze wielu województw mamy suszę. Zarówno atmosferyczną i rolniczą – związaną z łatwo obserwowalną małą ilością opadów, jak i hydrologiczną, która wiąże się z obniżeniem poziomu wód podziemnych. Co to oznacza?
- Susza hydrologiczna oznacza, że zasoby wód gruntowych na danym terenie są już w zasadzie wyczerpane. Żeby mogły się odbudować potrzeba długotrwałych opadów, żeby wody miały szanse infiltrować w głąb gruntu.
Niektóre gminy składają wnioski dotyczące konieczności budowy zbiorników retencyjnych na ich terenie. Liczą, że znajdą się na liście rządowego programu i otrzymają dofinansowanie inwestycji gromadzących wodę. Czy to może pomóc w walce z postępującą od lat suszą hydrologiczną?
- Działania podejmowane w celu przeciwdziałania suszy i jej skutkom w Polsce to swego rodzaju rozdwojenie jaźni. Budowa zbiorników retencyjnych nie może być pierwszym działaniem, po które sięgamy żeby przeciwdziałać niedoborowi wody. Po pierwsze, większość gruntów w Polsce to obszary zmeliorowane. Oznacza to, że są one odwadniane przy użyciu rowów melioracyjnych. Na większości tych rowów nie ma żadnych zastawek, a nawet jeśli są, to nie działają. To ogromne straty - na obszarze jednej gminy sama obecność rowów melioracyjnych odpowiada za stratę nawet 1,5 mln m3 wody. Kolejna sprawa to regulacje rzek i bobry. Te pracowite ssaki wciąż są uznawane za szkodniki, mimo, że retencjonują wodę za darmo i to nie w jednym punkcie (jak sztuczny zbiornik) a często w całych dolinach rzecznych. Warto także pamiętać o retencji korytowej samych rzek - te meandrujące odprowadzają wodę o wiele wolniej niż wyprostowane, wpuszczone w betonowe koryta. Dopiero po uwzględnieniu tej wiedzy można myśleć o zbiornikach retencyjnych, ale to też nie jest takie oczywiste. Zbiorniki zaporowe na rzekach, owszem, podwyższają poziom wód powyżej zapory, ale ze względu na erozję wgłębną dna rzeki obniżają poziom wód poniżej. Mają też wiele innych negatywnych efektów - np. uniemożliwiają migracje rybom co prowadzi do wymierania ich populacji. Budowa zbiorników musi być poprzedzona bardzo dobrą analizą przyszłego wykorzystania wody z takiego zbiornika.
Czy zabezpieczenie i rozwój terenów zielonych w miastach może ograniczać suszę na terenach zurbanizowanych?
Jak najbardziej, wartość miejskiej przyrody jest duża w kontekście suszy, szczególnie ze względu na glebę - na obszarach porośniętych lasem czy łąką gleba jest w stanie wchłaniać i przepuszczać wodę, a tym samym uzupełniać zasoby wód podziemnych. Takiej możliwości nie ma na zaasfaltowanych, czy wyłożonych kostką brukową powierzchniach.
Czy jako mieszkańcy gminy mamy jakikolwiek wpływ na to niebezpieczne zjawisko?
Myślę, że wpływ mieszkańców na zjawisko suszy może być duży, ale wymaga zaangażowania. Każdy z nas może ograniczyć zużycie wody (przy czym najwięcej wody zużywa produkcja żywności, szczególnie mięsa), mieszkańcy domów mogą też próbować magazynować deszczówkę. Ale wpływ na zarządzanie wodą w mieście może być też inny, na przykład przez dbałość o miejską przyrodę, niewycinanie drzew i nieasfaltowanie kolejnych powierzchni. Szczęśliwie w Stalowej Woli z wodą problemów jeszcze nie ma, ale nie znaczy to, że nie możemy martwić się na zapas.
Dziękujemy za rozmowę
Komentarze