Nauczycielu nie strajkuj, bo poniesiesz konsekwencje?
Do naszej redakcji docierają sygnały jakoby pracownicy jednej ze szkół popierający protest w oświacie mieli być zastraszani i zmuszani do zaniechania akcji wbrew swojej woli.
W Szkole Podstawowej nr 11, gdzie urzęduje słynna pani dyrektor z nadania prezydenta odbyło się referendum strajkowe. Podczas niego nauczyciele byli zastraszani zwolnieniem z pracy, jeśli wezmą udział w referendum. Sama lista została przez dyrektor skserowana (działanie nielegalne, gdyż lista jest własnością związku zawodowego, a nie szkoły- dyrekcji), a nauczycielom odebrano przysługujące im prawo! Są to działania nielegalne! Art. 26. 1. Kto w związku z zajmowanym stanowiskiem lub pełnioną funkcją: 1) przeszkadza we wszczęciu lub w prowadzeniu w sposób zgodny z prawem sporu zbiorowego, 2) nie dopełnia obowiązków określonych w tej ustawie– podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności- informuje nas jedna z nauczycielek „11” i jak dodaje- Dyrektor podchodziła osobiście do nauczycieli i zabraniała brania udziału w referendum.
Przypomnijmy, że w Polsce trwa właśnie referendum, w którym pracownicy oświaty wypowiedzą się na temat ewentualnego przystąpienia do ogólnopolskiego strajku. Głównie chodzi o podwyżki płac o 1 tys. zł.
W sprawie ewentualnego „przeszkadzania” nauczycielom w podejmowaniu decyzji skontaktowaliśmy się z dyrekcją PSP 11. Udało nam się porozmawiać z wicedyrektor szkoły.
- Absolutnie to nie jest prawda, nikt nie był zastraszany. Referendum odbywało się wczoraj, odbywa się dzisiaj, nikt nie był zastraszany, że będzie zwolniony z pracy. To jest totalna bzdura, rzucono jakieś straszne pomówienia na szkołę. Nie mam pojęcia kto kserował listę, ale nie dyrekcja- mówi wicedyrektor PSP 11 Maria Linek.
Oficjalnie i wprost nikt nie chce się wypowiadać, rozmawialiśmy z kilkoma osobami, które prosiły o anonimowość. Sprawą interesują się Związek Nauczycielstwa Polskiego, który czuwa nad oświatą i osobami w niej pracującymi. Sygnały o pewnych nieprawidłowościach docierają do źródła, ale póki są anonimowe, trudno podjąć jakieś kroki. Eliza Walicha, przewodnicząca ZNP w Stalowej Woli kontaktowała się dyrektorką PSP 11, która obiecała, że porozmawia z wicedyrektorami, by referendum przebiegło zgodnie z prawem.
- Taki sygnał w zasadzie wyszedł tylko z tej szkoły. Wczoraj referendum odbywało się w takiej niesprzyjającej atmosferze. Rozmawiałam z panią dyrektor, zgłosiłam problem, wytłumaczyłam, że tak nie można, bo to by było utrudnianie działalności związkowej, tym bardziej, że przeszliśmy wszystkie procedury, zgodnie z przepisami prawa. Z innych szkół nie było takich sygnałów. Miałam taką obietnice, że jeśli coś takiego miało miejsce, już się nie powtórzy- mówi Eliza Walicha, przewodnicząca ZNP w Stalowej Woli.
Mowa tu nie o zastraszaniu nauczycieli, a raczej o zwróceniu uwagi, że strajk wiązać się może z pewnymi konsekwencjami typu pretensje rodziców dzieci, a nawet podanie do sądu nauczycieli przez rodziców o niewypełnianie obowiązków wychowawczych wobec nieletnich. Szefowa ZNP nie spotkała się z problemem zastraszania nauczycieli zwolnieniami z pracy. Takie zgłoszenie nie dotarło do Związku. Protest jest legalny, nie może więc być mowy o procesach sądowych. Związek przeszedł wszystkie szczeble negocjacji, nie ma więc problemu łamania prawa.
Jak mówi Eliza Walicha nauczyciele nie garną się do strajku, raczej chcą pokazać, że są zdeterminowani i liczą na zmiany. Mają nadzieję na merytoryczne rozmowy z rządem i wypracowanie jakiejś drogi dającej wyjście z trudnej sytuacji. Mowa tu o przyszłości edukacji i kształceniu przyszłych kadr nauczycielskich. Do tego zawodu powinni być dopuszczeni tylko najlepsi, a ci, jeśli nie będą godziwie wynagradzani, będą omijać zawód nauczyciela szerokim łukiem szukając szczęścia w innych zawodach. Efektem złej polityki rządu jest brak na rynku pracy wykształconych pielęgniarek. Podobnie może stać się w przyszłości z nauczycielami, dlatego powinno się wyciągać lekcje z już poniesionych klęsk.
Zobacz również Strajk nauczycieli już 6 kwietnia
Komentarze