Na Posaniu powoli, ale do przodu
Posanie ma wiele problemów, m.in. z drogami i kanalizacją. O sprawie mówiono nie raz. Jest szansa, że w przyszłości kłopoty zostaną rozwiązane. Powoli widać światełko w tunelu...
Żeby zlikwidować wszystkie problemy Posania i okolicy trzeba by wydać mnóstwo pieniędzy. Powoli miasto chce zając się zaniedbanym przez lata miejscem. By wszystko dobrze funkcjonowało i służyło mieszkańcom, zanim wbije się pierwszą łopatę, trzeba wykonać szereg prac, spełnić wymogi, a przede wszystkim dobrze się przygotować. Na początek przyjrzeć się planom, wykupić grunty, sporządzić dokumentację. O tym, że najważniejsze jest dogadać się z mieszkańcami mówił podczas sesji rady miasta prezydent. Tutaj dużą rolę powinni odegrać na pewno radni z tego terenu, którzy o lepsze warunki życia zabiegają od dawna. Pieniądze na dokumentacje się znajdą, na wykonawstwo mają być zabezpieczone w przyszłorocznym budżecie. Powstaną drogi, które ułatwią komunikację.
- Nie jest to jedna droga łącząca osiedle Posanie z ulicą Sochy, ale są to dwie drogi, jedna na zapleczu ulicy Posanie, która pozwoli w części na połączenie wyznaczonej w terenie w ramach specustawy ulicy bocznej od ulicy Brandwickiej, ulicy Kusińskiego z osiedlem Posanie i druga za ogrodem działkowym, która uwolni tereny budowlane. Jest to dopiero pierwszy etap prac. Oprócz kanalizacji deszczowej osiedle Sochy nie ma kanalizacji sanitarnej. Musimy przewidzieć w pasach drogowych wszystkie te elementy, dlatego dzięki projektowi i tej procedurze wyznaczymy przebieg tych dróg, uzyskamy prawo dysponowania gruntem i będziemy mogli te drogi utwardzić. Pozostają jeszcze dwie kolejne kwestie: odwodnienie, którego w ogóle osiedle nie ma i realizacja tego zadania. Trzeba będzie próbować, bo do tego będzie nas zmuszała nowa ustawa (pewne jej elementy będą wchodziły już od nowego roku), np. zaniechanie retencji. My, jako gmina będziemy musieli pobierać za to opłaty. Będziemy musieli też zadbać o tworzenie infrastruktury zielono- niebieskiej, o której mówią wszystkie przepisy- mówi Andrzej Wojtaś, zastępca naczelnika Wydziału Inwestycji Transportu i Promocji Gospodarczej.
Wody deszczowe nie mogą być za wszelką cenę odprowadzane do Sanu, powinno się podjąć próbę zagospodarowania ich na miejscu. Sprawa nie jest łatwa, bo budowa zbiornika na wodę mogłaby skończyć się zalewaniem piwnic pobliskich domów. Budowa odwodnienia też nie wchodzi w grę, bo instalacja "po drodze" do Sanu napotkałaby na "Naturę 2000". Samo załatwianie dokumentacji potrwałoby nawet 2 lata. Kwestia więc odwodnienia to nie lada orzech do zgryzienia.
Miasto chciałoby również wybudować chodniki wszędzie tam, gdzie są zabudowania. Pociągnięcie kanalizacji od ulicy Brandwickiej wymagałoby uzyskania zgody na wejście na działki prywatne, a to niezwykle trudne, a może nawet i niemożliwe.
Komentarze