W krainie ciemności- kto pomoże?

Image

Ich świat zasnuty jest ciemnością. Ich oczy nie prowadzą ich jak nas przez drogi, chodniki, ulice. Nie mają nikogo, kto by pomógł. Próbują normalnie funkcjonować, pracować, żyć jak inni. Teraz, kiedy zabrano im zsypy, droga do śmietnika to wyprawa niczym w Himalaje…

W świecie ciemności, tylko znana droga jest jasna

Wydawałoby się, że wyniesienie śmieci to prosta, zwykła, wręcz prozaiczna czynność. Jednak jeśli musielibyśmy zrobić to z zasłoniętymi oczyma, okazałoby się, że wcale nie jest to takie łatwe. Wyobraźmy sobie, że teraz zamykamy oczy i idziemy do naszego śmietnika. Ile razy musielibyśmy upaść? Ile razy zatrzymać się i drżeć o swoje bezpieczeństwo? Ile razy nasłuchiwalibyśmy czyichś kroków i prosili o pomoc? Nie powinniśmy mieć więc trudności ze zrozumieniem tego, że dla osób niewidomych zmiana lokalizacji śmietnika jest dużym stresem, zwłaszcza, jeśli po drodze pojawiają się niespodzianki typu rozkopana ulica, zerwany chodnik, wymiana rur przez PEC. Ktoś kto nie widzi, porusza się na pamięć, wyczulony bardziej niż widzący zna każdy wystający brzeg płytki chodnikowej, poznaje krawędzie krawężnika, mur budynku, słyszy odgłosy ulicy. Nauczony swej drogi staje się bezbronny, gdy ktoś wprowadza nagłe zmiany.

Śmietnik tak bardzo daleki…

Zmiana lokalizacji śmietnika i dojście do niego dla niewidomych to prawdziwa droga przez mękę, to tor przeszkód z prawdziwego zdarzenia. Taka sytuacja spotkała niewidome małżeństwo, które mieszka w jednym z bloków przy ul. Wojska Polskiego. Mąż i żona, prócz siebie nawzajem, na świecie nie mają nikogo, kto mógłby im pomóc, zaopiekować się nimi. Nie mają rodziny, rodzeństwa czy kogoś bliskiego. Sami muszą borykać się z codziennymi trudnościami. Ich życie nie należy do najłatwiejszych, bo oboje są osobami schorowanymi. To ludzie pogodni, pracowici. Oboje służą innym jako masażyści, choć przecież dotarcie do zakładu pracy jest ogromnym wyzwaniem. Ze względu na to, że pracują, nie przysługuje im żadna opieka. Ale jak radzić sobie tam, gdzie wciąż coś się zmienia?

Zmiany, które niesie za sobą ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz związana z tym konieczność segregacji odpadów, zmusiły Administrację Osiedlową Spółdzielni Mieszkaniowej do zamknięcia zsypu, jaki do tej pory funkcjonował w wieżowcu, w którym mieszkają. W związku z powyższym od 15 lipca br. miejscem składowania odpadów dla mieszkańców jest altana śmietnikowa znajdująca się przy innym bloku. Klucze do niej lokatorzy wieżowca zastali w skrzynkach pocztowych, zsyp natomiast został zamknięty. Również niewidome małżeństwo musi dostosować się, podobnie jak sąsiedzi, do tego zarządzenia. Aby któryś z małżonków mógł teraz wyrzucić śmieci, musi pokonać nierówny chodnik. Na swojej drodze spotyka również prowizoryczny, trzęsący się mostek zbity z desek, którym trzeba przejść, by dostać się na parking samochodowy. Na nim to właśnie stoi śmietnik. Mostek ułożony został w taki sposób, że nie znajduje się wprost na chodniku, lecz jest postawiony obok (zob. zdjęcia). Dla przeciętnej osoby nie jest to żaden problem, jednak dla niewidomych już tak. Po zejściu z mostka należy dodatkowo zachować ostrożność, gdyż wchodzimy bezpośrednio na parking, gdzie co rusz przejeżdża jakieś auto. Jest to najkrótsza droga do śmietnika. Małżonkowie teoretycznie mogliby skorzystać z innych pergoli, jednak droga do dwóch najbliżej położonych, dla osób niewidomych jest niebezpieczna. Aby dostać się do pierwszego z nich należy przejść wzdłuż bloku, następnie skręcić w lewo, przeciąć drogę osiedlową, która jest dość ruchliwa i dopiero dotrzeć do śmietnika. Droga do kolejnej pergoli jest podobnej długości, również należy przejść wzdłuż bloku, poczym przedostać się przez ruchliwą drogę przejściem dla pieszych, które nie ma sygnalizacji świetlej. Od ulicy do pergoli, które znajdują się na parkingu samochodowym jest już nieduży kawałek. Dwukrotne przechodzenie przez drogę byłoby bardzo niebezpieczne dla osób, które nic nie widzą.

- W tym bloku żyjemy około 30 lat. W tej chwili na stare lata, jak to się mówi, spotyka nas taka sytuacja. Od 15 lipca zsypy, z których korzystaliśmy zostały zaspawane. Teraz każą nam iść ze śmieciami przez rozkopane podwórze. Nie ma do śmietnika w ogóle normalnego dojścia przez to, że są wymieniane rury ciepłownicze. Nawet nie chodzi jednak o ten okres, bo te prace mają trwać do września. Później przyjdzie jesień, będzie błoto na podwórku. Z kolei w zimę śniegu będzie po kolana albo będą roztopy, a jak my mamy dojść do tego śmietnika? Może jesteśmy jedynymi osobami niewidomymi jako małżeństwo, ale są też inne osoby chore, na wózkach i nie każdy może o siebie zadbać. Ja w tej chwili jestem w desperacji, bo nie wiem co ja mam z tymi śmieciami zrobić– mówi w rozmowie z nami pani Małgorzata.

Małżeństwo znalazło się w trudnej sytuacji. Pani Małgorzata sugeruje, że problem można by rozwiązać tak jak w Warszawie. Tam również pozamykano zsypy, ale na dole pojawiły się pojemniki, które ułatwiły, zwłaszcza osobom starszym i schorowanym wyrzucanie śmieci.

- Jest u nas to pomieszczenie, gdzie te śmieci z zsypu spadały, więc tam można by uporządkować i zrobić te pojemniki na szkło, na papier i tam by się to pomieściło. Każdy miałby do tego kluczyk i schodziłoby się na dół – mówi pani Małgorzata. Administracja Osiedlowa postara się znaleźć rozwiązanie

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z administracją osiedlową, która zna sytuację rodziny. Jednak nie dotarły do nich żadne sygnały dotyczące tego problemu.

- Oczywiście, że możemy z tym państwem porozmawiać i jakieś rozwiązanie znaleźć. Odtworzyć zsypów nie mogę dla potrzeb tego państwa. Rozumiem oczywiście potrzeby osób niepełnosprawnych i staramy się im pomagać w miarę możliwości. Nie możemy jednak specjalnie dla nich zrobić osobnego śmietnika, jest to niestety niemożliwe. Spróbujemy z tym państwem skontaktować się i pomówić jak temu państwu możemy pomóc– mówi dla portalu StaloweMiasto.pl Bogdan Wojtala, kierownik Administracji Osiedla Nr 1 w Stalowej Woli.

Jak dowiedzieliśmy się, część lokatorów tego bloku, jeszcze na długo przed zamknięciem zsypów, domagało się ich likwidacji z różnych powodów. W bloku, w którym mieszka niewidome małżeństwo, zsypy działały w 5 klatkach, w 3 od kilku lat były zamknięte.

Sąsiedzka pomoc? Co to takiego?

Najprostszym rozwiązaniem problemu byłaby pomoc sąsiedzka. Ktoś wyrzucający swoje śmieci, mógłby zabierać również te sąsiadów. Jednak znalezienie kogoś, kto by chciał się tego podjąć na stałe, również nie jest proste. Rozmawialiśmy przed blokiem z kilkoma jego mieszkańcami. Jak się okazuje, w bloku wszyscy wiedzą w jakiej sytuacji jest małżeństwo, jednak nikt z sąsiadów nie zaoferował pomocy. Pomysł pomocy sąsiedzkiej podsunęliśmy również kierownikowi Administracji Osiedlowej.

- Uważam, że najlepsza byłaby pomoc sąsiedzka. Oczywiście ja nie mogę zmusić sąsiadów, żeby ktoś po sąsiedzku komuś wynosił śmieci, ale mogę uczulać. Byłoby to najlepsze rozwiązanie. Spróbujemy poszukać mieszkańców, którzy mogliby pomóc. W sumie w tym bloku mieszka dużo młodzieży i może ktoś po harcersku będzie chciał pomóc. Postaramy się w jakiś sposób znaleźć rozwiązanie tego problemu- mówi Bogdan Wojtala.

Mamy nadzieję, że ktoś wyciągnie rękę aby pomóc niewidomemu małżeństwu. Przecież w Stalowej Woli nie brakuje ludzi takich, jak z piosenki „Jak dobrze mieć sąsiada”…

[MagPie]

Przewiń do komentarzy











Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =
~Adam

czy nie znajdzie sie na tym osiedlu żaden człowiek, który wynosiłby śmieci tym ludziom???? Jezu jaka znieczulica, cy mieszkaja tam sami bezduszni???

~sromotnik

"Śpieszmy się kochać śmietniki..."