To już 150 rocznica Powstania

Image

Dokładnie 22 stycznia 2013 r. przypadała 150 rocznicy Powstania Styczniowego. Temu ważnemu wydarzeniu, które zapisało się na kartach historii została poświęcona konferencja naukowa...

Konferencję poświęconą Powstaniu Styczniowemu otworzył dziekan WZPiNoG ks. prof. Tomasz Rakoczy.

- Jest to bardzo ważne, żebyście jako młodzi ludzie, młodzi Polacy wiedzieli jaka jest nasza przeszłość, żebyście mieli świadomość, że wielu waszych przodków przelało krew, żebyśmy mogli mówić po polsku. To, że nie mówimy teraz po rosyjsku czy po niemiecku to zasługa naszych przodków, którym powinniśmy okazać wdzięczność i pamięć – mówił dziekan.

Od czasu Powstania Styczniowego upłynęło 150 lat, w 2013 r. ta pamiętna data wybuchu będzie obchodzona na różne sposoby w różnych miejscach. Młodzież, która obecnie uczy się w szkołach średnich, bądź studiuje często nie zdaje sobie sprawy w jak bezpiecznych czasach przyszło jej żyć. Konferencje przybliżyła młodzieży tamte dni, powody wybuchu powstania, przypomniała o wszystkich tych młodych ludziach, którzy oddali życie za wolność. Szacuje się, że było to około 30 tys!

Polska młodzież 150 lat temu chciała walczyć o niepodległość swojego kraju, stanąć w szeregu przeciwko wrogowi.

- Ta młodzież chce walczyć przeciwko wojskom carskim, a nie w ramach struktury wojska cesarskiego, dlatego też młodzież ucieka do lasu. Zaczyna się Powstanie Styczniowe. Trudno nam sobie wyobrazić siebie, żyjącego w lecie podczas tak trudnych warunków atmosferycznych. (…)Warto pamiętać, że obiecano chłopom ziemię na własność, jak również osobom, które brały udział w powstaniu, a które nie miały ziemi, nadanie z dóbr państwowych. Później car wydał 2 marca 1984 r. dekret uwłaszczeniowy nadając chłopom ziemię, tym samym chłopi nie widzieli potrzeby brania czynnego udziału w powstaniu. Moim subiektywnym zdaniem to jest duża porażka państwa polskiego, że nie potrafiliśmy wciągnąć ogromnej ilości mas chłopów do czynnego udziału w Powstaniu Styczniowym. To by była szansa na zwycięstwo – mówił dr Artur Lis.

Warto tutaj wspomnieć, że w gminie Zaklików i w okolicach Radomyśla nad Sanem, doszło do walk powstańczych. Wówczas te tereny należały do zaboru rosyjskiego. Na terenie powiatu stalowowolskiego przebiegała granica między zaborem rosyjskim a austriackim.

[MagPie]

ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =
~ZeZ

Polityka Watykanu względem Polski


Już 15 grudnia 1795 roku, a więc zaledwie po
upływie kil¬ku tygodni od ostatniego rozbioru,
papież Pius VI wydaje specjalne breve do
arcybiskupa gnieźnieńskiego, w którym to
nakazuje wpajać w lud "obowiązek wierności,
posłuszeństwa i miłości panom i królowi", i
to "tym silniej, chętniej i gorliwiej w tym
czasie, w którym ich do tego pociąga
wdzięczność sama. jaką wypłacać są
obowiązani za pełne ludzkości i słuszności
króla swojego (Fryderyka Wilhelma II) chęci..."

Pius VI kazał Polakom dziękować królowi
pruskiemu za rozdarcie ich własnej ojczyzny!

Gdy w 1831 roku Polska w walce o wolność chwyta
za broń przeciw carskiej przemocy, papież
Grzegorz XVI wydaje 9 czerwca 1832 roku
encyklikę, w której potępia powstanie
stwierdzając, iż wywołali je "niektórzy
twórcy kłamstwa i chytrości, którzy w tych
czasach nieszczęśliwych pod płaszczykiem
religii podnieśli głowę przeciwko prawowitej
władzy monarchy". W końcu wezwał biskupów do
wiernej służby dla cara. Ci, którzy walczyli o
wolność, byli dla Watykanu zawsze "twórcami
kłamstwa i chytrości", albowiem dla papieża
prawowitą władzą była zawsze władza panów i
monarchów! Stanowisko papieża Grzegorza XVI
wywołało wówczas zgorszenie i oburzenie
Polaków. Oburzenie to najdosadniej wyraziło się
w okrzyku Słowackiego;

Polsko twa zguba w Rzymie!

Również i w okresie powstania styczniowego Rzym
występuje przeciwko walce Polaków o wolność.
Powstanie to zostało przez Piusa IX nazwane
„zamieszkami” (!). W liście do cara papież
stwierdził, że nie doszłoby do nich, gdyby
kler cieszył się większą swobodą i posiadał
więcej praw. „Wtenczas jego carska mość się
przekona, że przyczyną stałych zamieszek w
Polsce, był ucisk sumienia, ucisk religii, ucisk
kleru itd.” Co charakterystyczne, papież
szukał okazji do wzmocnienia pozycji kleru.
Kolejny watykański władca, Leon XIII, tak
apelował do polskich biskupów zaboru
rosyjskiego: „Nie ustawajcie zarazem w
dążności, żeby ugruntowało się w
duchowieństwie i we wszystkich innych,
poszanowanie władz wyższych i zastosowanie się
do urządzeń publicznych”. Biskupom polskim w
Niemczech wyraził zaś swoje łaskawe uznanie za
ich wiernopoddańczość wobec cesarza: „Miło
nam widzieć, z jakim posłuszeństwem i
przywiązaniem jednomyślnie łagodnym Jego, ale
mozolnym rządom sprzyjacie i przykazuję Wam,
żebyście wielkodusznej Najjaśniejszego Cesarza
bezstronności zaufali”

Pod naciskiem Watykanu arcybiskup poznański ks.
Przyłuski wydaje list przeciwko księżom
składającym przysięgę tajnemu komitetowi.
Większość jednak patriotycznego duchowieństwa
odmówiła posłuszeństwa biskupom i stanęła po
stronie Rządu Narodowego. Z ich szeregów wyszły
takie postacie, jak ks. Brzóska i ks. Mackiewicz,
przed których pamięcią, każdy Polak ze czcią
chyli głowę, tak jak chyli ją przed postacią,
ks. Ściegiennego, bojownika o wolność z okresu
poprzedzającego Wiosnę Ludów.

Następna próba walki o wolność, rok 1905, też
jest naznaczona interwencją papieża.
3 grudnia 1905 roku ukazuje się encyklika
papieska gromiąca tych wszystkich, którzy
odważą się podnieść rękę na prawa
ustanowione przez świętą osobę pomazańca
bożego, cara Wszechrosji.

Linia polityczna była wyznaczona, watykańscy
urzędnicy pilnie się trzymali. Dla przykładu,
arcybiskup Edward Likowski sprzyjał wyraźnie
Prusom. Wspólnie z prałatem Kazimierzem
Dorszewskim wydał odezwę wzywającą Polaków do
uległości wobec Niemiec, uzasadniając to tym,
że „W narodzie polskim nie wymarło poczucie
obowiązku względem władzy z woli Boga nad nim
postawionej”. Apelował też do Polaków, by nie
ulegali „agentom i burzycielom pokoju”. Inny
przykład księdza „patrioty" to arcybiskup
lwowski Józef Bilczewski, który w odezwie z 4
sierpnia 1914 roku nakazywał Polakom bić się za
Austrię (!).

Ostatnia wojna była dla narodu polskiego jeszcze
jednym dowodem tego, że Watykan nie jest naszym
przyjacielem.

Milczenie papieża wobec ogromu zbrodni
hitlerowskich, nominacje Niemców na miejsca
aresztowanych biskupów polskich

wykazały wyraźnie nieżyczliwy stosunek obecnego
papieża do Polski. Po wojnie zakrojona na wielką
skalę propaganda z ambony, w prasie katolickiej i
masowo kolportowanych broszurach, starała, się
zatrzeć oburzenie narodu, starała się
usprawiedliwić postępowanie papieża bądź
nieświadomością tego, co się działo, bądź
rozdmuchaniem skąpych i nieobowiązujących
wystąpień. Te wysiłki urzędowych i
nieurzędowych obrońców Watykanu, działających
zresztą na rozkaz Watykanu, który, jak wiadomo,
umie używać sankcji zawartych w kodeksie prawa
kanonicznego, trwają nadal. Dla ludzi, których
hasłem może być: "Niech zginie Polska, byle
trwał Watykan", racja stanu i interes Polski i
Polaków ma mniejsze znaczenie niż order zasługi
otrzymany z rak papieża. List Piusa XII z 1 marca
1948 roku adresowany do biskupów niemieckich,
list wzywający otwarcie do rewizji naszych
granic, list, który pomijając milczeniem polską
krzywdę, wzywa do naprawienia krzywdy rzekomo
wyrządzonej Niemcom, zaskoczył nawet
najgorliwszych obrońców Watykanu.

Adam Mickiewicz pisał w „Trybunie Ludów”:

„Księża i prałaci, wy oczekujecie zbawienia
tylko od złota... Nie mówcie, że ludy was
opuszczają; to wy je opuściliście; one was
szukają na posterunku waszym i tam was nie
znajdują; one chcą się podźwignąć, a wy je w
dół spychacie (...). Lud, który walczy o swoją
niepodległość albo o rozszerzenie swoich
swobód... powinien nie ufać wysokim dostojnikom
Kościoła, którzy wszyscy jednakowo są
przywiązani do kultu absolutyzmu bez względu na
to, czy ten absolutyzm jest mahometański, czy
heretycki, czy nawet ateistyczny”.

I słowa wieszcza są nadal aktualne.

~Teodor

Oto jak kościół rzymskokatolicki walczył o niepodległą Polskę i Polaków

"Zaskoczony uchwaleniem dnia 3 maja 1791 roku konstytucji, nuncjusz papieski, Saluzzo, natychmiast donosił do Rzymu, że ustawa majowa była zamachem stanu dokonanym przy udziale aprobującego tłumu, a więc miała pozór rewolucji". Zwracając się do papieża, nuncjusz zalecał wstrzymanie się od sformułowań, które mogłyby pochwalić lub aprobować Konstytucję 3-go maja. Nazywał też Hugona Kołłątaja, Stanisława Staszica i Scypiona Piattolego (osobisty sekretarz króla) "jakobinami i złymi duchami króla".

Kuria rzymska i polski kler obawiali się, że Polacy nie poprzestaną na Konstytucji, lecz pójdą dalej - wzorem rewolucji francuskiej - pozbawią wszelkich funkcji państwowych, zlikwidują przywileje kleru, położą rękę na jego majątku, a księży przeniosą na państwowe pensje, co już częściowo miało miejsce po uchwaleniu w roku 1789 przez Sejm Wielki ustawy przeznaczającej dochody z diecezji krakowskiej na wojsko polskie.

Zaborcy zaś gwarantowali Kościołowi nienaruszalność praw i dóbr.

Papież Pius VI dał Rosji zielone światło do wojny z Polską i jej rozbioru, kierując 24. lutego 1792 r. brewe dziękczynne do Katarzyny II, w którym nazwał ją heroiną stulecia i sławił jej podboje. Wśród nich wymienił pierwszy rozbiór Polski.

Katarzyna II zareagowała na Konstytucję, wspierając polskich przeciwników reform, magnatów (ultrakatolicki beton) i dostojników kościelnych, którzy 27 kwietnia 1792 roku zebrali się w Petersburgu (!) i ogłosili manifest unieważniający Konstytucję 3-go maja oraz wzywający Rosję do zbrojnej interwencji w Polsce. W celu zatajenia faktu, że spisek zawiązano w Petersburgu manifest opatrzono datą 14 maja i ogłoszono w Targowicy na Ukrainie.

Głównymi działaczami spisku byli: Franciszek Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i Seweryn Rzewuski oraz biskupi: Józef Kossakowski, Ignacy Massalski, Wojciech Skarszewski i Michał Roman Sierakowski, który pełnił funkcję naczelnego kapelana konfederacji. Papież Pius VI pobłogosławił targowicę i wyraził życzenie: "aby stworzenie konfederacji stało się początkiem niewzruszonej spokojności i szczęścia Rzeczypospolitej" (ups!).

Gdy w nocy z 18 na 19 maja wojska rosyjskie wkroczyły do Polski, stutysięcznej armii carskiej Polska mogła przeciwstawić tylko 50 tys. żołnierzy. Rzym uznał wkroczenie wojsk rosyjskich do Polski za dobrą nowinę, gdyż targowica gwarantowała utrzymanie przywilejów kleru, a nawet powierzała mu cenzurowanie książek. Dlatego nuncjusz Saluzzo otrzymał papieskie polecenie nakłonienie króla, aby jak najrychlej do targowicy przystąpił.

Pomimo dwukrotnej przewagi liczebnej najeźdźcy, w pierwszej potyczce do jakiej doszło pod Zieleńcami wojska księcia Józefa Poniatowskiego odniosły zwycięstwo. Ale jak to się mówi: "jedna jaskółka wiosny nie czyni". Przewaga Rosjan i niedofinansowanie polskiej armii przyniosły z góry przewidziany efekt. Byliśmy spychani w stronę Warszawy. Lecz sytuacja wcale nie była taka beznadziejna. Książę Józef Poniatowski i gen. Tadeusz Kościuszko przygotowywali polskie wojska nie tylko do dalszej obrony, ale mieli też plan pobicia pod Lublinem rosyjskich kolumn gen. Kachowskiego, które rozdzieliły się (!) po przejściu Bugu.

Do bitwy nie doszło gdyż 23 lipca na zamku w Warszawie odbyła sie brzemienna w skutki narada.

Król wezwał 13 osób, a wśród nich: prymasa Michała Poniatowskiego (brata króla), marszałka wielkiego koronnego Michała Mniszcha, marszałka Rady Nieustającej Ignacego Potockiego, Hugona Kołłątaja (chylę czoła przed TYM duchownym), a także marszałka Sejmu Czteroletniego (Wielkiego), Stanisława Małachowskiego oraz Kazimierza Nestora Sapiechę. Król odczytał zebranym list od imperatorowej, która żądała (!) przerwania oporu zbrojnego i przystąpienia do targowicy.

Caryca pisała też, że króla polskiego obowiązują pacta conventa i "wszelkie ich naruszenie, a takim jest Konstytucja 3 maja, uwalnia poddanych od przysięgi wobec monarchy". Król zareagował na to stwierdzeniem, że Katarzyna II może go w tej sytuacji nie uznać królem, jeśli nie przystąpi do targowicy i nie unieważni Konstytucji.

-"Naród uznaje WKMość panem" - rzekł podskarbi Tomasz Ostrowski.
-"A konfederacja targowicka, czyż się także nie mieni być narodem?" - zapytał prymas Michał Poniatowski.
-"Buntownicy nie należą do narodu!" - odpowiedział marszałek Sapiecha, dorzucając jeszcze: "WKMość często nazywałeś mnie niepoprawnym ladaco. Zobaczymy, czy słusznie. Nadto kocham moją ojczyznę i szanuję świętość przysięgi, ażebym się mógł łączyć z tą konfederacją, dążącą do obalenia tej ustawy konstytucyjnej, którąśmy wszyscy uchwalili i zaprzysięgli".
Prymas uzasadnił swe stanowisko w następujący sposób:
-"Należy przystąpić do konfederacji, ponieważ, gdy już nie ma konstytucji, trzeba kraj ratować".

Prawdopodobnie to właśnie prymas Poniatowski zadecydował o śmierci Konstytucji 3 maja, bo król znajdował się pod jego przemożnym wpływem i także głosował za targowicą. Głosów za przystąpieniem do targowicy było 7, przeciwnych 5.

W kościołach warszawskich czytano list pasterski biskupa Okęckiego z 2. września 1792 r., w którym wzywał do modłów "ażeby Bóg błogosławił pracom konfederacji generalnej dla dobra ojczyzny podjętym". Biskup Okęcki został cenzorem wydawnictw.

Podczas insurekcji kościuszkowskiej dnia 9 maja 1794 r. wokół ratusza warszawskiego zebrał się kilkutysięczny tłum do którego przemawiał sekretarz Hugona Kołłątaja Kazimierz Konopka, nawołując do powieszenia zdrajców. Istnieją przypuszczenia, że była to akcja zorganizowana przez samego Kołłątaja.

Spośród dużej grupy aresztowanych wyselekcjonowano cztery osoby, wśród nich biskupa inflanckiego Józefa Kossakowskiego, który - jak wspomina Jan Kiliński - "sfajdał się przy aresztowaniu". Następnie przewieziono go z wieży prochowni do ratusza. Więźniowie przejść musieli przez szpaler uzbrojonego w kosy, piki i szable tłumu. "Biskup Kossakowski ze spuszczonymi oczami przechodził szeregi ludu".

Na parterze ratusza odbył się sąd w towarzystwie podnieconego ludu, który zaglądał do sali przez okna.

Zarzut pierwszy mówił, że oskarżeni "zupełnie i całkowicie na usługi potencji zagranicznej obcej rosyjskiej zaprzedali się", a niektórzy z nich pobierali od dworu rosyjskiego pensje. Znaleziono kwity podpisane przez biskupa Kossakowskiego, że wziął od ambasady rosyjskiej dwukrotnie pieniądze.

Kolejne oskarżenie głosiło, że przystąpił do konfederacji targowickiej, trzecie, że był współtwórcą sejmu grodzieńskiego - inaczej zwanego "sejmem hańby" - ratyfikującego przez Polskę II rozbiór Polski. Po zakończeniu sejmu hańby w Grodnie, uczczono II rozbiór Polski mszą świętą o godz.9:00 i podziękowano Panu Bogu uroczystym Te Deum. (Czy czczenie dzisiaj mszami rocznic Konstytucji nie jest szczytem bezczelności ze strony Kościoła?)

Kossakowski wziął od Rosjan 4 tys. dukatów w złocie za skaptowanie 60 posłów. Tłumaczył, że uznanie II rozbioru jest zgodne z... przysięgą złożoną przez konfederację, że nie odstąpi "ani cząsteczki ziemi polskiej" (ups!).

Zarzut czwarty oskarżał postawionych przed sądem o bezprawne przywłaszczenie sobie różnych tytułów w Rzeczpospolitej.

W czasie procesu - pewien bezkarności - Kossakowski przyznał się do wszystkiego. Na pytanie dlaczego podpisał rozbiór Polski, odpowiedział bezczelnie: "Dlategom podpisał abym pieniądze wziął". Pytany co ma na swoją obronę, oznajmił: "Osoba każdego biskupa święta jest i nietykalna".

Na koniec ogłoszono wyrok skazujący wszystkich obwinionych na śmierć przez powieszenie. Wyrok ogłoszono ludowi, który zareagował entuzjazmem i oklaskami. Zawieziono Kossakowskiego do kościoła Bernardynów, aby zdjąć z niego święcenia kapłańskie. Kiedy prowadzono go do szubienicy, tłum szarpał go, bił, pluł na niego, zdzierał z niego odzienie ale biskup na to nie reagował. Krzyczał za to przez całą drogę że obok niego zawisnąć powinni inni. Wspomniał biskupa płockiego Szembeka, biskupa poznańskiego Okęckiego i prymasa Polski Michała Poniatowskiego. Niektórzy twierdzą, że domagał się powieszenia króla, którego i tak potem powieszono ale symbolicznie, zawieszając jego portret na szubienicy. Fizycznie nie zdążono gdyż zbiegł już do Rosji. Prowadzony na szubienicę miał okazję oglądać wiszących już innych targowickich zdrajców.

Źródła zgodnie twierdzą, że pod szubienicą rozebrany został do samej bielizny. Kitowicz twierdzi, że brudnej (czyżby szewc Kiliński nie zmyślał?) Reakcją tłumu po wykonaniu wyroku - przed kościołem św.Anny, tuż przy samym placu zamkowym - były śmiechy, wystrzały, brawa, okrzyki "Vivat!" i "niech żyje rewolucja!"

Stanisław August przerażony pisał do Kościuszki, że na ulicach stolicy słyszy się piosenkę, w której padały słowa: "My Krakowiacy nosiem guz u pasa, powiesiem sobie króla i prymasa".

Kolejny dzień akcji rozpoczęto w nocy z 27 na 28 czerwca 1794 r. kiedy to przed pałacem prymasa postawiono szubienicę. Jej widok - mówi jedna z wersji - miała przyprawić prymasa o takie przerażenie, że umarł. Inna opowiada, że rodzina królewska w zaistniałej sytuacji postanowiła ułatwić krewnemu godną śmierć i podała mu truciznę.

Lud Warszawy podsumował to wierszykiem:
"książę prymas zwąchał linę,
wolał proszek niż drabinę".

I jeszcze jeden nagrobkowy wierszyk:
"Najpierwsze w Polsce posiadał honory,
zdzierał kościoły, przedawał klasztory.
Rozpustnik, marnotrawnik, zdrajca swej ojczyzny,
by uszedł szubienicy, zginął od trucizny".

Mówi się też, że król dał zażyć bratu tabaki od której ten umarł w kilka dni, albo, że zjawił się u niego Kościuszko z dowodami zdrady i zostawił mu truciznę, którą ten zażył. Dowodami tymi były listy przejęte przez powstańców jakie słał prymas do wojsk pruskich atakujących Warszawę wskazując im słabe punkty w obronie stolicy.

Po Warszawie krążyła też pogłoska, że książę prymas uciekł, więc obawiając się rozruchów wystawiono zwłoki na widok publiczny. Twarz zmarłego była już bardzo obrzękła, wobec czego przykryto ją zielona chustą, jednak mógł ją podnieść każdy odwiedzający. Jak pisze Rymkiewicz: "Mogła to zrobić każda k..rwa zza Żelaznej bramy".

Rankiem tego samego dnia w innym miejscu Warszawy, pod pałacem Brühla w którym był więziony biskup wileński Ignacy Massalski, pojawiło się pospólstwo, którego liczbę oceniano na od kilkuset osób do kilku tysięcy.

Straż w obliczu napierającego tłumu dała drapaka i lud stolicy wdarł się do więzienia. Massalski się opierał więc go bito pięściami po głowie i poganiano. Że nie było pod ręką sznura powieszono go bez sądu na końskich lejcach od stojącego w pobliżu wozu. Na pierwszym sejmie rozbiorowym w 1773 roku poparł organizatorów, biskupa Ostrowskiego i biskupa Młodziejowskiego, wygłaszając wówczas płomienną mowę po której zyskał miano "czwartej potencji rozbiorowej". Targowiczanin zwalczający reformy i Konstytucję 3 maja. Człowiek rosyjskiego ambasadora Sieviersa, któremu pomagał w doborze posłów, a nawet nakłaniał do ich terroryzowania podczas rozbiorowego "sejmu hańby" w Grodnie, którego był organizatorem i gdzie wygłosił mowę "o nieograniczonej ufności we wspaniałomyślność cesarzowej".

Massalski był namiętnym karciarzem i w ostatnich dwóch latach swego życia przegrał w karty ok 100 tys. dukatów, równowartość 350 kg złota!

Kolejny targowiczanin i współorganizator "sejmu hańby" biskup chełmski Wojciech Skarszewski został skazany za zdradę prawomocnym wyrokiem sądu, lecz szubienicy uniknął, bo Kościuszko szantażowany przez Kościół klątwą i błagany przez dwie kochanki biskupa (wg gen. Zajączka) - zamienił zdrajcy stryczek na dożywocie. Ostatecznie do ułaskawienia przekonał Kościuszkę jego przyjaciel Julian Ursyn Niemcewicz, do którego drogę znalazł nuncjusz. Po zajęciu Warszawy przez Rosjan zdrajca wyszedł na wolność i wrócił do Chełma na swój stołek biskupi, mimo, że nie miał już święceń, bo mu je publicznie zdjęto przed planowaną egzekucją. Nie przeszkadzało to jednak potem papieżowi aby już w Królestwie Kongresowym nadać mu arcybiskupstwo warszawskie i godność prymasa "Kongresówki", uprzednio likwidując w roku 1796 nuncjaturę apostolską w Polsce. Nie była już potrzebna.

Polscy biskupi katoliccy wraz z watykańskimi nuncjuszami i rosyjskimi ambasadorami doprowadzili do rozbiorów Polski. A dziś bezczelnie uważają się za obrońców Polski. Pilnują aby "ich zasługi dla Polski" nie były nigdzie upubliczniane i co raz mniej na szczęście im się to udaje. Mocno wybielają historię wciskając ludziom o rzekomych swych zasługach dla kraju i zbawiennej wręcz roli dla przetrwania polskości podczas rozbiorów. Na domiar wszystkiego Kościół chcąc zamaskować swój rzeczywisty stosunek do konstytucji, w dniu 3 maja bezczelnie ustanowił święto Maryi Królowej Polski! A może to nie było po to, żeby zamaskować datę konstytucji, tylko po to, żeby po likwidacji Polski i jej królów nasz kraj miał choć tylko wirtualną, ale za to nieśmiertelną i przede wszystkim kościelną monarchinię?

Sejm Wielki chcąc pomóc przełknąć tę bardzo gorzką dla Kościoła pigułkę jaką była dla nich niewątpliwie Konstytucja 3-go Maja podjął decyzję o ufundowaniu budowy Świątyni Opatrzności Bożej. Kościół udupił Konstytucję a teraz domaga się realizacji ówczesnej uchwały sejmu...

Oto obraz Polskiego Kościoła.