Jesteś przeciw handlowi w niedzielę?

Czy w niedzielę i święta powinny być otwarte galerie handlowe i hipermarkety? Po wygłoszonym w niedzielę kazaniu w całej Polsce nie milkną dyskusje na ten temat. Co na to stalowowolscy pracownicy zatrudniani w handlu w niedzielę?
Tekst listu pasterskiego napisany archaicznym językiem
W ostatnią niedzielę we wszystkich kościołach w całej Polsce został odczytany list pasterzy kościoła katolickiego obecnych na 359 Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie, 3 października 2012 r. Od tego czasu na ustach wielu mieszkańców naszego kraju, w tym także wielu polityków pojawia się temat zmiany ustawy dotyczącego handlu w niedzielę. W tej sprawie napisał do nas także czytelnik ze Stalowej Woli, któremu pomysł ten w ogóle się nie podoba. Oto co pisze po uczestnictwie w niedzielnym nabożeństwie:
- Tekst był mało zrozumiały, gdyby nie to, że w telewizji o tym mówiono, nawet bym się nie zorientował, że to o tym mowa. Poza tym w dużym kościele nagłośnienie jest bardzo złe i zrozumieć dokładnie o co chodzi, podczas gdy ksiądz jeszcze mówi wolno, cicho i monotonnym głosem, jest niezwykle trudno. Co do samego faktu zamknięcia sklepów w niedzielę, to jestem sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. Po pierwsze: pracuję 6 dni w tygodniu, niedziele to nierzadko jedyny wolny dzień na zakupy, nie chodzi tu o to, by iść z rodziną zamiast na spacer, to na zakupy, ale chodzi o konieczność. Poza tym wiele osób straci pracę, bo nieprawdą jest, że to co kupujemy w niedzielę, to kupujemy na co dzień. Wielu chodzi do galerii ot tak sobie i zostawia tam pieniądze, kupuje dodatkowe ubrania, dodatkowe kosmetyki, bo ma czas, to i wydaje pieniądze, których by nie wydał normalnie, bo na pójście do sklepu nie miałby na tygodniu czasu. Trzeba więc wziąć pod uwagę kolejny fakt, że osoby zatrudniane nierzadko dodatkowo na weekendy czyli np. studenci, dzięki takim ludziom, co chodzą w niedziele go sklepu, mają pracę, mają za co się utrzymać na studiach, zapłacić za akademik, za jedzenie, idą za to do kina, do kawiarni, więc wydają pieniądze i napędzają gospodarkę, a co za tym idzie jest obrót gotówki. Kolejni ludzie mają pracę, kolejne pieniądze idą w ruch. Nie można więc pozbawiać pracy tych, którzy żyją z weekendów. Polska się rozwija, nie jesteśmy krajem bogatym, więc musimy ciężej pracować niż np. Niemcy, którzy mogą pozwolić sobie na zamykanie handlu w niedzielę. Jeśli zamkniemy galerie i markety w niedzielę, to i tak będzie jeszcze większy, tym razem nielegalny wyzysk, bo sklepy będą otwarte, a ludzie będą niedzielami pracować na czarno. Czy ktoś sprawdza osiedlowe sklepiki w święta i wie na pewno, że za ladą stoi sam właściciel? Ja to wiem, że nie stoi. Po co więc wydawać głupie przepisy? – pisze pan Mariusz Zieliński ze Stalowej Woli.
W restauracjach i marketach niedziela to sądny dzień
Nieco inne poglądy na ten temat mają ci, którzy muszą pracować w niedzielę i święta. Zazwyczaj dzień relaksu dla większości Polaków, to dzień niezłej harówki dla innych. Zapchane galerie, całe rodziny robiące sobie wycieczki handlowe, to radość dla właścicieli sklepów, a smutek dla tych, którzy muszą obsługiwać, podawać, wykładać towar na półki, sprzątać po klientach z uśmiechem na ustach, podczas gdy ich dzieci, mężowie, rodzice i narzeczeni czekają na nich w domach. Rozmawialiśmy z kilkoma osobami, dla których niedziela to normalny dzień w pracy, niczym nie różniący się od pozostałych dni w roku, chyba, że tym, że jest wtedy znacznie więcej pracy niż w innych dniach tygodnia.
- Od kilku miesięcy pracuję w restauracji, muszę przyznać, że weekendy to czas, kiedy jest u nas największy ruch. Kiedy po 12 godzinach harówki w kuchni przychodzę do domu, to nie mam ochoty na nic innego niż tylko iść spać. Zarówno sobota, jak i niedziela są w moim fachu najcięższymi dniami w tygodniu. Bardzo bym chciał móc sobie odpocząć, chociaż w niedzielę. Dlaczego nauczyciele, urzędnicy mają wolne, a my musimy harować? – pyta nasz rozmówca, 22- letni Paweł.
Katoliccy obłudnicy
- Pracuję jako march od roku. Z tego co obserwuję, to w niedzielę wiele małżeństw z dziećmi zamiast iść do parku, pojechać gdzieś nad wodę, odwiedzić rodzinę, pójść do lasu, na plac zabawa, woli przyjść do sklepu i w ten sposób zabić czas spacerując między alejkami i kupując często niepotrzebne produkty. Może są i osoby, które robią wtedy zakupy potrzebne, ja przede wszystkim widzę jednak zakupo-relaksujące się rodziny. Ja nie mam tak źle, bo przychodzę na 2-4 godziny, ale są tacy, co pracują po 12 godz., np. jako ochroniarze, kasjerki też nie mają lekko. To jak długo pracują w soboty czy niedziele zależy od umowy, czy jest to 8 godzin, czy też więcej. Jestem stanowczo za tym, żeby sklepy były zamknięte w niedzielę. Nam też należy się szacunek. Niby jesteśmy narodem katolickim, a dnia świętego jakoś nie chce nikt święcić. To czysta obłuda – mówi 24- letnia Marta.
- Pracuję w sklepie odzieżowym. Mam takie szczęście, że w soboty pracujemy do 13.00, a w niedzielę mamy wolne. Zanim dostałam pracę tutaj, pracowałam przez jakiś czas w Wielkiej Brytanii. Tam jest jeszcze gorzej niż u nas. Jest tam taki wyzysk fizycznie pracującego człowieka, że nie odróżnia on poniedziałku od soboty czy niedzieli od środy. Nie ma tam czegoś takiego jak wolna niedziela, chyba nawet przeciętny Anglik nie wie, że coś takiego mogłoby istnieć. Wracając jednak do Polski, to współczuję tym, którzy nie mogą nawet ten jeden dzień w tygodniu odpocząć, zamiast niedzieli mają np. wolny wtorek albo czwartek. Tylko na co komu dzień wolny wyrwany ze środka tygodnia, gdy reszta rodzina jest w szkole i w pracy? Niedziela powinna być wolna dla każdego – mówi 30- letnia Marzena.
Punkt widzenia zależy od… rodzaju zatrudnienia
Dla wielu wolny dzień to okazja do odpoczynku. Dla niektórych tym odpoczynkiem są zakupy z rodziną. Dla wielu to już tradycja. Przed kościół zajeżdżają samochodem, by po mszy pojechać do marketu i rozkoszować się robieniem zakupów. To już przyzwyczajenie czy nowa tradycja?
- Gdy jeszcze nie pracowałem, to zawsze uważałem, że zamknięcie sklepów w niedzielę to głupota. Teraz, kiedy sam muszę pracować w każdy weekend, a szansy na zmianę zatrudnienia nie ma, to samemu siebie jest mi szkoda. Chciałbym, by niedziela była wolna, ale marnie widzę szansę na to, za to słyszę o pomysłach, by w święta otwierać sklepy, bo ludziom się nudzi, to by sobie pochodzili po sklepach. Aż krew mnie zalewa jak pomyślę, że chcą mi nawet te kilka dni w roku odebrać, które jeszcze mi pozostały. Mój szef nawet zastanawiał się, czy by nie dało się przedłużyć otwarcia sklepu do północy, bo przecież niejeden miałby ochotę kupić sobie flaszkę! – mówi 40- letni Tomasz.
Jak widać i tym razem punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Właścicielowi chodzi o zysk, klientom o robienie zakupów kiedy im się chce, a pracownikom o dzień wolny z rodziną i odpoczynek. Poniżej przedstawiamy tekst kazania, przez które na nowo rozgorzała dyskusja na temat zlikwidowania handlu w niedziele i święta.
ZACHOWUJCIE NIEDZIELĘ, A NIEDZIELA ZACHOWA WASZĄ RODZINĘ
List pasterski Episkopatu Polski na Niedzielę Świętej Rodziny 30 XII 2012 r.
Drodzy Bracia i Siostry! Odczytany dzisiaj fragment Ewangelii ukazuje Świętą Rodzinę pielgrzymującą do Jerozolimy. Widzimy „rodziców Jezusa” złączonych we wspólnym świętowaniu, razem przeżywających „ból serca” z powodu zagubienia Syna, a następnie zdumionych bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. W słowach Maryi „ojciec Twój i ja” widzimy doskonałą jedność małżonków. Pytanie: „Synu, czemuś nam to uczynił?” podkreśla potrzebę i skuteczność dialogu w sytuacjach wzajemnego niezrozumienia. Natomiast spokojna odpowiedź Jezusa przypomina, że pielgrzymując i martwiąc się o rodzinę, trzeba „być w sprawach Ojca Niebieskiego”, czyli spoglądać na wszystko w perspektywie wieczności, oczyma wiary (por. Łk 2, 41-49).
1. Niedziela w świetle wiary
Ojciec Święty Benedykt XVI przypomina nam, co znaczy na co dzień żyć wiarą, która jest źródłem radości i odnawia nasz „entuzjazm spotkania z Chrystusem” (Porta Fidei 2). Ogłoszony w całym Kościele Rok Wiary ma pomóc „wyprowadzić ludzi z pustyni ku przestrzeni życia, ku przyjaźni z Synem Bożym, ku Temu, który daje nam (…) pełnię życia” (Porta Fidei 2). Dojrzała wiara to nie tylko zbiór prawd czy obowiązków, ale przede wszystkim pełna miłości, rzeczywista relacja z żywym Bogiem, który objawił się nam w Jezusie Chrystusie. Warto przywołać słowa, które św. Augustynowi pomogły rozpocząć życie wiarą: „Rzuć się ku Niemu! Nie obawiaj się. On się nie cofnie, abyś upadł. Rzuć się z całą ufnością, On przygarnie cię i uleczy” (Wyznania VIII, 11). Właśnie Boże Narodzenie przypomina, jak bardzo Bóg umiłował świat (J 3, 16), jak bardzo wyszedł nam naprzeciw, stając się jednym z nas, rodząc się w ludzkiej rodzinie, i jak bardzo Bogu zależy na tym, abyśmy byli jedno z Nim (por. J 17, 1-26).
W kontekście wiary, w niedzielę Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa, pragniemy rozważyć prawdę o świętowaniu niedzieli. Chrześcijańskie przeżywanie Dnia Pańskiego wykracza bowiem poza regularne uczestnictwo w niedzielnej Eucharystii czy powstrzymanie się od pracy. Choć niektórzy ostatnie dni tygodnia – wraz z niedzielą – nazywają weekendem, traktując je jako czas odpoczynku i rozrywki, czas tylko dla siebie czy załatwiania spraw, których nie udało się zrealizować w tygodniu, to jednak, gdy patrzy się oczyma wiary, między niedzielą a dniami wolnymi jest ogromna i zasadnicza różnica. Błogosławiony Jan Paweł II w liście apostolskim Dies Domini ukazał całe bogactwo tego dnia, przypominając, że niedziela jest dniem świętowania dzieła Stwórcy i udziałem w Jego radosnym odpoczynku. Niedziela to także dzień zmartwychwstałego Pana i daru Ducha Świętego, to dzień nowego stworzenia i zapowiedź wieczności. To dzień Kościoła, gromadzącego się w braterskiej wspólnocie na Eucharystii – uczcie Słowa i Ciała eucharystycznego. Tak rozumiana niedziela staje się niejako „duszą” wszystkich dni, nadaje sens całemu naszemu życiu (por. Dies Domini 12).
Dał temu wyraz również Ojciec Święty Benedykt XVI w czasie VII Światowego Spotkania Rodzin w Mediolanie. Wszyscy mogli usłyszeć szczególnie wzruszające, osobiste świadectwo – wspomnienie z młodości Papieża o wierze jego rodziny, przejawiającej się w przeżywaniu niedzieli. Rozpoczynało się ono od sobotniego wspólnego czytania Pisma św., przez Mszę świętą niedzielną, wspólny uroczysty obiad i wspólne śpiewy, aż do wspólnego odpoczynku na łonie przyrody. Mimo trudnych czasów rodzina była bardzo zjednoczona.
2. Niedziela dniem radowania się dziełem Stwórcy
Umiłowani w Chrystusie Panu! Nie banalizujmy niedzieli i nie ograniczajmy jej głębokiego sensu jedynie do dnia wolnego od pracy. Pismo Święte mówiąc, że Bóg „odpoczął” po dziele stworzenia, wskazuje na coś głębszego, niż zwykłą przerwę w pracy. Ukazuje bowiem Stwórcę, który sam zachwycił się pięknem tego, co stworzył. Jest to więc spojrzenie, które nie zwraca się ku następnym dziełom, lecz docenia piękno tego, co już zostało dokonane. W szczególny sposób kieruje się ono ku człowiekowi, który jest zwieńczeniem stwórczego dzieła. W tym spojrzeniu można już dostrzec pragnienie zawarcia z nim przymierza miłości (por. Dies Domini 11).
Człowiek, stworzony na obraz Boży, nie powinien więc zachowywać się jak najemnik, dla którego wykonywanie kolejnych prac pozostaje jedynym życiowym celem. Niedziela pozwala człowiekowi wraz z gronem najbliższych poznać smak zachwytu nad całym dziełem stworzenia. To również czas doświadczania i umacniania się Bożą miłością. Niedziela to szansa dla zabieganej rodziny, by „odejście” od spraw tego świata stworzyło odpowiednie warunki do bardziej intensywnego spotkania z Bogiem i między sobą. Odpowiedni strój, świąteczny posiłek, brak pośpiechu, czas wspólnego przebywania ze sobą ma pomóc poczuć smak innego świata, do którego zmierzamy w pielgrzymce wiary. Podejmijmy ten zwyczaj, by całą rodziną zasiadać do stołu, modlić się przed i po posiłku, a przy nim dzielić się przeżyciami i opowiadać o spotkaniach, wymieniać opinie, pytać i otrzymywać odpowiedzi. Niech niedzielne obiady będą okazją, by z dziećmi odkrywać świat, opowiadać o swoich sukcesach i porażkach, a w ten sposób budować prawdziwą jedność w rodzinie.
Tak rozumiana niedziela daje również wielką szansę rodzinnego radowania się z piękna świata stworzonego, odnajdywania w nim śladów Boga, odpoczynku i wspólnego spędzania czasu na łonie przyrody przez rodzinne wyjazdy, wycieczki, organizowanie spotkań z innymi rodzinami. Dzisiaj, gdy praca staje się jedynie towarem, a ekonomia wydaje się panować nad wszystkimi dziedzinami życia, bardzo pilną potrzebą jest powrót do świętowania niedzieli. Właściwa forma świętowania może uratować i przywrócić pełną godność życia rodzinnego. Przez wspólne przebywanie i modlitwę rodzice i dzieci uczą się dialogu i bycia razem, trwania w jedności przy Chrystusie i w Kościele oraz wzajemnego wsparcia na drogach codziennego życia.
Dlatego potrzeba naszej troski o właściwe świętowanie niedzieli, o niepodejmowanie niekoniecznych prac, o zmianę ustawodawstwa dotyczącego handlu w niedzielę. Chrześcijańska rodzina nie powinna spędzać niedzieli w centrach handlowych na zwiedzaniu czy zakupach. Pamiętajmy, że takim zachowaniem wyrządzamy również krzywdę osobom, które muszą z tego powodu pracować w niedzielę. Prawdziwe świętowanie jest bowiem zawsze bezinteresowne i w łączności z drugimi. Jeżeli w niedzielę będziemy myśleć tylko o sobie samych, chodząc na zakupy, uciekając jedynie we własne hobby, w świat wirtualny, w nadmierne spędzanie czasu przed telewizorem czy komputerem, nie doświadczymy nigdy radości rodzinnego świętowania.
3. Tego dnia Chrystus zmartwychwstał
Umiłowani w Panu! W Jezusie Chrystusie niedziela – w języku łacińskim nazywana „Dominica”, czyli Dzień Pański, a w języku rosyjskim „Воскресение” [Waskriesienije], czyli Zmartwychwstanie – posiada jeszcze bogatsze znaczenie. Nasz Pan Jezus Chrystus, przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie, powołał człowieka do nowego życia i wyprowadził z niewoli grzechu, śmierci i szatana, ku wolności dzieci Bożych. Zrozumiałe jest zatem, że już w czasach apostolskich niedziela, jako „pierwszy dzień tygodnia”, pamiątka Zmartwychwstania, zaczęła wyznaczać cały rytm życia uczniów Chrystusa. Jej centralnym wydarzeniem było spotkanie ze Zmartwychwstałym Panem na Eucharystii. Dzisiaj nie powinno być inaczej. Każdy chrześcijanin, świętując niedzielę, może i powinien pogłębić swoją więź z Chrystusem Zmartwychwstałym, a przez to umacniać jedność wspólnoty rodzinnej i parafialnej. Niedziela jest wielkim darem dla całej rodzinny, szansą na pogłębienie wiary przez wspólne uczestnictwo we Mszy świętej. Eucharystia jest bowiem sercem Dnia Pańskiego. Przez udział w niedzielnej Eucharystii rodzina daje szczególne świadectwo jako Kościół domowy. Przez wspólną modlitwę, rozmowę z dziećmi na tematy religijne, wspólną lekturę czasopism i książek religijnych, korzystanie z mediów katolickich wyraża ona swoją troskę o prawdziwie chrześcijańskie świętowanie Dnia Pańskiego. W wielu domach istnieje piękny zwyczaj wspólnego czytania w niedzielę Pisma św. i odmawiania rodzinnego różańca czy też nawiązywania w niedzielnych rozmowach do czytań mszalnych i usłyszanego w kościele kazania. W ten sposób rodzina, czerpiąc siłę ze spotkania z Chrystusem na niedzielnej Eucharystii, potrafi żyć i świadczyć o miłości Boga w swoim życiu.
Z świętowania niedzieli w rodzinie rodzić się mogą konkretne postawy w jej codziennym życiu. Takie przeżywanie niedzieli otwiera bowiem oczy i serce nie tylko na swoje własne problemy i sprawy, ale też i na drugich. Udział w niedzielnej Eucharystii zobowiązuje nas do konkretnego świadectwa miłości. Jej wyrazem powinna być nasza pamięć o rodzicach, o naszych krewnych, potrzebujących pomocy, o osobach starszych, chorych czy samotnych. Niedziela to czas umacniania wzajemnych więzi i miłości, a także szansa na okazanie troski o bliskich zmarłych przez modlitwę i odwiedzanie ich grobów. Umiłowani w Chrystusie Panu! Również dzisiaj, gdy w Kościele mówi się o powołaniu do życia w małżeństwie i rodzinie, wielu z Was z troską zadaje pytanie: co zrobić, aby uratować swoje małżeństwo i rodzinę? Nie czekajcie, aż będzie za późno. Uwierzcie, że jeżeli będziecie w Waszej rodzinie świętować niedzielę, to taki styl życia pomoże zachować Waszą rodzinę od wielu niebezpieczeństw i niepewności. Życzymy Wam tego i modlimy się o to, zawierzając wszystkich małżonków i wszystkie rodziny Świętej Rodzinie z Nazaretu.
Komentarze
~popi: Dalej nie rozumiesz. Ja chciałbym pracować w niedzielę. Ktoś inny chciałby kupować. Dwoje wolnych ludzi zrobiłbyś przestępcami. Co Ci do tego że są dwa rodzaje osób - takie które chcą sprzedawać w niedzielę i takie które w niedzielę chcą kupować. Ty możesz sobie odpoczywać w niedzielę, ale ktoś inny może nie chce, może woli dostać więcej pieniędzy bo potrzebuje, może nie ma rodziny, albo z jakiegokolwiek innego powodu. Nie mamy obozów przymusowej pracy, są sklepy które w niedziele są zamknięte i są takie które są otwarte, nie chcesz pracować w niedzielę to nie idź pracować do sklepu otwartego w niedzielę.
~rus: Czytasz co ja piszę? Ja piszę o mojej wolności, norman rozpoczyna tu jakieś wojny religijne które ja mam mniej więcej w ... nosie.
~norman: Po co to wrzucasz? Czy naprawdę sądzisz że ktoś będzie czytał przeklejane z jakichś gotowców litanie? To podchodzi pod spam i naprawdę bardziej ludzi zrazi do Ciebie niż przekona.
~estel: Urodziłem się wolnym człowiekiem i będe walczył o moją wolność. Nie zamierzam się chować w jaskinii tylko dlatego że Ty chcesz wchodzić w życie wolnych osób i mówić im kiedy mogą ze sobą zawierać transakcje a kiedy nie.
Religia w szkołach zatem, co najmniej kontrowersyjna z konstytucyjnego punktu widzenia, nie czyni uczniów lepszym ludźmi ani bardziej świadomymi obywatelami, nie czyni ich także ludźmi lepiej rozumiejącymi otaczającą nas rzeczywistość czy lepiej przygotowanymi do funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie. W tych dwu ostatnich zakresach wydaje się nawet przynosić szkody, podważając zaufanie do nauki oraz zamykając uczniów na inność i różnorodność kulturową.
*Adam Kalbarczyk, adiunkt w IFP UMCS w Lublinie, dyrektor międzynarodowych szkół im. I.J.Paderewskiego w Lublinie
Tak,religia zamyka uczniów na inność i różnorodność,nie czyni ich także ludzmi ...lepiej przygotowanymi do funkcionowania we wspołczesnym świecie.
Np:http://www.hanter.pl/ciekawostki/18594/ZOOFILE-maja-swoje-domy-publiczne.html
Norman ujawniłeś się głupcze wcześniej pisałeś jako mmmm,uważaj bo jak dowiem się gdzie mieszkasz to pośle na ciebie jakąś kobiete i dopiero zaczniesz porami trząść
"belfer i Norman" piękne rzeczy napisaliście. Jestem za każdą wolną niedzielą dla kleru - "niedziela bez klechy" a to co napisał Norman woła o pomstę do Boga, tylko czy oni w niego wierzą? Boże to mają być Twoi słudzy?
Bierzcie i czytajcie to wszyscy. To jest bowiem kielich wiedzy...
"Nie czyni uczniów lepszymi ludźmi ani bardziej świadomymi obywatelami, nie czyni ich także ludźmi lepiej rozumiejącymi otaczającą nas rzeczywistość czy lepiej przygotowanymi do funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie. W dwóch ostatnich zakresach wydaje się nawet przynosić szkody, podważając zaufanie do nauki oraz zamykając uczniów na inność i różnorodność kulturową
Nauczanie religii w szkołach publicznych w Polsce jest przede wszystkim problemem konstytucyjnym. Zdaje się ono bowiem stać w sprzeczności z co najmniej dwoma artykułami Konstytucji RP: art. 25, zobowiązującym władze publiczne do bezstronności w sprawach religijnych, światopoglądowych i filozoficznych oraz art. 48, który gwarantuje rodzicom prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Czy nie jest naruszeniem światopoglądowej i religijnej bezstronności państwa wpisanie do ramowego planu nauczania państwowej szkoły (nawet jako nadobowiązkowego) przedmiotu, który nie jest neutralny ani religijnie, ani światopoglądowo?
Obrońcy religii w szkole chętnie sami powołują się na art. 48 Konstytucji, czyli prawo do wychowana dzieci zgodnie ze swymi przekonaniami. Nie oznacza ono jednak w żadnej mierze prawa do wychowania religijnego przez państwową szkołę. Zarazem brak alternatywy dla religii w postaci etyki, katecheza planowana pomiędzy innymi lekcjami w ciągu dnia, religijny charakter uroczystości szkolnych czy współpraca szkół w organizacji ceremonii kościelnych, np. pierwszej komunii czy bierzmowania, a także jawne wsparcie udzielane religii przez wielu dyrektorów szkół tworzą światopoglądowy nacisk na nieliczną mniejszość inaczej wierzących lub niewierzących rodziców i uczniów. Dobrze obrazuje to sytuacja wykluczenia dzieci ze szkolnych zajęć związanych z przygotowaniem uczniów do religijnych uroczystości pierwszokomunijnych.
Katecheza narzędziem indoktrynacji
Warto chyba jednak postawić także pytania o edukacyjne korzyści nauczania religii w szkole publicznej - czwartego przedmiotu w polskiej szkole pod względem liczby godzin nauczania, po języku polskim, matematyce i języku obcym. Przywrócenie w 1990 r. religii w polskich szkołach przez rząd T. Mazowieckiego, oparte było bowiem na założeniu, iż katecheza przyniesie znaczące efekty wychowawcze. Religia w szkole miała pełnić funkcję dodatkowych "godzin wychowawczych", tak jak pełniła ją w kościołach w czasach PRL, stanowiąc źródło oporu młodzieży wobec totalitarnego systemu i odtrutkę na ówczesną oficjalną ideologię komunistycznego państwa. Ironia historii sprawiła jednak, że w III RP religia w szkołach posłużyła do wprowadzenia do nich innej, tym razem narodowo-katolickiej ideologii, która zastąpiła wcześniejszy, jedynie słuszny marksizm-leninizm. W ten sposób katecheza szkolna stała się narzędziem indoktrynacji młodzieży tą ideologią.
W ten sposób, wprowadzając religię do szkół, państwo polskie nie tylko, wbrew art. 25 Konstytucji, nie zachowało bezstronności w sprawach światopoglądowych, ale w dużej mierze wpłynęło na kształtowanie światopoglądu całego młodego pokolenia Polaków.
Indoktrynacja antyaborcyjna
Czy wpływ ten był pozytywny, tzn. czy podniósł się w ten sposób poziom moralny młodzieży kształcącej się w III RP? Niestety, nie widać tych efektów. Nie widać ich nawet wśród najważniejszych z punktu widzenia celów wychowawczych szkolnej katechezy zachowań młodzieży, np. w zakresie etyki seksualnej, stosowania używek czy poziomu agresji. Jedyna zauważalna zmiana w postawach społecznych młodych Polaków w ciągu ostatniego dwudziestolecia dotyczy znaczącego wzrostu postaw sprzeciwu wobec prawa kobiet do aborcji, nawet w sytuacji zagrożenia życia matki. W praktyce szkolna katecheza stała się zatem w Polsce jedynie skutecznym kursem antyaborcyjnym, prowadzonym w najbardziej absurdalnej odmianie ideologii tzw. pro-life.
Zamiast wrażliwości moralnej - instrukcje
Brak efektów moralnych polskiej katechezy wynika z wielu przyczyn, w szczególności jednak z tego, iż religia nie kształci w istocie wrażliwości ani świadomości moralnej, ale daje gotowe instrukcje postępowania.
W wielu kwestiach (bioetyka, prawa mniejszości) uczy zarazem postępowania kontrowersyjnego z etycznego punktu widzenia. Stąd wybiórcze traktowanie tego nauczania przez polskie społeczeństwo. To dom rodzinny ma bowiem zasadniczy wpływ na postawy moralne młodzieży bez względu na obecność (lub brak) religijnego nauczania w szkołach.
Trzeba także odnotować, że treści moralne (blok Formacja moralna i część Wychowania do życia we wspólnocie) zajmują w podstawie programowej katechezy Kościoła katolickiego w Polsce wcale nie najważniejsze miejsce, stanowiąc ok. 25 proc. jej zawartości. Pozostałą część tej edukacji zajmują kwestie doktrynalne, wychowanie liturgiczne, nauczanie modlitwy i przygotowanie uczniów do realizacji w życiu religijnej misji.
Dlatego stwierdzenia, znajdujące się w komunikacie konferencji Episkopatu Polski (marzec 2012), na temat istotnego znaczenia religii "w procesie kształtowania postaw moralnych i wychowania młodego pokolenia", trzeba uznać za przejaw hipokryzji. Warto też zauważyć, że państwo polskie, licząc na moralny efekt nauczania religii, wyzbyło się jakiegokolwiek wpływu na jego program. Z powodu wyzbycia się tego prawa absurdalny wydaje się także postulat Episkopatu, by państwowa matura obejmowała przedmiot wyłączony z jakiegokolwiek państwowego nadzoru.
Demokracja finansuje nauczanie, które może być wykorzystane przeciwko niej
Z naturalnych względów katecheza kształtuje natomiast postawy posłuszeństwa zamiast samodzielności, podporządkowania doktrynie zamiast obywatelskiej odpowiedzialności, akceptacji dogmatów zamiast krytycznego myślenia.
Nauczanie religii katolickiej stanowi w gruncie rzeczy niebezpieczeństwo dla liberalnej demokracji, ponieważ część współczesnego, demokratycznego ustawodawstwa (zwłaszcza w zakresie praw mniejszości czy praw reprodukcyjnych kobiet) stoi w sprzeczności z katolicką doktryną moralną.
Może to stanowić podstawę do negowania demokratycznej władzy i liberalnego prawa przez wyznających tę doktrynę obywateli. Polska współczesna demokracja z podatków własnych obywateli finansuje zatem nauczanie (nieodpłatne korzystanie z budynków szkół publicznych, wynagrodzenia dla katechetów), które może zostać wykorzystane przeciwko niej. Już dziś o. Rydzyk zachęca do niepłacenia podatków w wyniku niezgodnego ze swymi oczekiwaniami werdyktu KRRTV. Co może zaproponować Kościół swym wychowankom, gdy np. wybory w Polsce wygra Ruch Palikota? Lub gdy np. zostaną zalegalizowane związki homoseksualne?
Nie kształci, mąci
Podobnie negatywnie musi zabrzmieć odpowiedź na pytanie, czy religia podnosi poziom rozumienia świata przez uczniów. Nauczanie religii nie podnosi nawet poziomu ogólnego, humanistycznego wykształcenia młodzieży, jej rezultaty w zakresie elementarnej wiedzy religioznawczej na temat teologii katolickiej są marne.
Poniekąd wynika to z absurdów doktryny (np. naukę o trzech osobach boskich składających się na jednego Boga w chrześcijaństwie uczniowie racjonalizują jako naukę o Jezusie, Maryi i Józefie). Ważniejszym powodem tej porażki są jednak chyba w gruncie rzeczy praktycznie ideologiczne, a nie teologiczne, cele tego nauczania. To zresztą dla katechetów łatwiejsze - wzbudzić emocje przeciw zabijaniu dzieci niż wytłumaczyć, na czym miałaby np. polegać wszechmoc Boga w konfrontacji z wolnością ludzkiej woli.
Ponieważ wszelkie religie są zasadniczo sprzeczne z nauką, głosząc twierdzenia o istnieniu bytów niematerialnych oraz ich ingerencji w prawa natury i historii (cudowne wydarzenia w dziejach ludzkości oraz w przyrodzie), każda forma nauczania religii w szkole wprowadza zamęt w głowach uczniów, którzy muszą racjonalizować te sprzeczności. Na lekcjach nauk przyrodniczych młodzież uczy się praw nauki, na religii o tym, że mogą być one dowolnie zawieszane przez Boga.
Na lekcjach biologii dowiaduje się, że blastula nie jest nawet organizmem, na religii, że jest już człowiekiem. Szkoła publiczna przyczynia się w ten sposób do promocji postaw irracjonalnych i podważa zaufanie do nauki. Naucza także twierdzeń nieweryfikowalnych ani niefalsyfikowalnych empirycznie.
Zabiera czas w szkole
Nauczanie religii nie kształci także żadnych kompetencji ważnych w dzisiejszym społeczeństwie. W swych celach programowych nauczania katechezy Kościoła katolickiego nie da się odnaleźć ani jednej kompetencji uznanej przez Radę Europy jako kluczowa. Dotyczy to zwłaszcza posługiwania się nowoczesnymi technologiami informacyjnymi i komunikacyjnymi, rozwiązywania problemów, porozumiewania się w językach obcych, łączenia i porządkowania wiedzy, organizowania i oceniania własnej pracy. W gruncie rzeczy religia zabiera w szkole jedynie uczniom czas na kształcenie tych kompetencji, a nawet jest w części sprzeczna z niektórymi kompetencjami kluczowymi (wysłuchiwanie innych i branie pod uwagę ich punktów widzenia, korzystanie z różnych źródeł informacji, radzenie sobie z nietypowością i złożonością).
Jest kolejnym przywilejem katolików
Katecheza musi opierać się na przekonaniu o słuszności tylko własnego stanowiska w kwestiach etycznych, wynika ono bowiem z absolutystycznych przekonań metafizycznych. W religii nie ma miejsca na wątpliwości, czy przyjęte w niej dogmaty są słuszne, czy doktryna jest właściwa - można ją tylko przyjąć w całości. Takie podejście do zasadniczych kwestii egzystencjalnych jest w szkole szczególnie szkodliwe. Absolutyzm moralny religii, przeciwny relatywizmowi kulturowemu i otwartości na względność wartości, uczy bowiem młodych Polaków, że ludzie wyznający inne systemy wartości są reprezentantami obiektywnego zła. Jeśli nie podzielasz moich przekonań metafizycznych i ich konsekwencji moralnych, musisz być uczniem szatana, a w najlepszym razie - pozostawać w błędzie co do kwestii najważniejszych, a więc - pełnić rolę godnego pogardy nieuka w wielkiej, religijnej lekcji życia.
Obecność katechezy w szkole daje oczywiście korzyści grupie obywateli, którzy ułatwiają sobie w ten sposób sprawę religijnego wychowania swych dzieci. Wydaje się jednak, że religia powinna wymagać nieco wysiłku i zaangażowania od jej wyznawców. Tymczasem organizacja lekcji religii w szkole jest kolejnym przywilejem wierzących (obok np. prawnej ochrony tzw. uczuć religijnych), opłacanym z kieszeni wszystkich obywateli. Kościół korzysta z tej hojności i dzięki szkolnej katechezie od przedszkola oswaja wszystkich uczniów ze stałą obecnością religii w życiu publicznym, co budzi także poważne wątpliwości w świetle konstytucyjnej gwarancji neutralności światopoglądowej państwa.
Religia w szkołach zatem, co najmniej kontrowersyjna z konstytucyjnego punktu widzenia, nie czyni uczniów lepszym ludźmi ani bardziej świadomymi obywatelami, nie czyni ich także ludźmi lepiej rozumiejącymi otaczającą nas rzeczywistość czy lepiej przygotowanymi do funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie. W tych dwu ostatnich zakresach wydaje się nawet przynosić szkody, podważając zaufanie do nauki oraz zamykając uczniów na inność i różnorodność kulturową.
*Adam Kalbarczyk, adiunkt w IFP UMCS w Lublinie, dyrektor międzynarodowych szkół im. I.J.Paderewskiego w Lublinie
"
do mmmm:a cóż to za wyższa wartość każe ciekać Ci po sklepach akurat w niedziele,bo naprawde nie uwierze że zakupów nie można zrobić przed lub po pracy,jesteś żałosny jeżeli dla Ciebie wolnością jest robienie zakupów w niedziele,jesteś ofiarą konsumpcjonizmu
SAMA PRZEZ WIELE LAT PRACOWAŁAM W NIEDZIELE , MAŁO CO WOLNEGO DLA RODZINY A TO BARDZO WAZNE... WIEC ZAMKNĄĆ SKLEPY W NIEDZIELE !!!!
SAMA PRZEZ WIELE LAT PRACOWAŁAM W NIEDZIELE , MAŁO CO WOLNEGO DLA RODZINY A TO BARDZO WAZNE... WIEC ZAMKNĄĆ SKLEPY W NIEDZIELE !!!!
Napisaliście,żek jak ktoś nie chce to niech nie pracuje w niedziele. Wiadomo jak jest z pracą, każdy łapie co może,więc chcąc czy nie godzi się na warunki obowiązujące w umowie czyli np: praca w niedziele. Dla władzy wszelakiej maści to nie problem, bo oni w tym czasie spędzają czas z rodziną. Więc argument,że jak nie chcesz to nie pracuj jest nie na mniejscu.
Ludzie biorą kredyty aby nie być pasożytem na rodzinie czy państwie, idą na swoje. Jak jedeno z małżonków pracuje w weekendy a na tygodniu ma wolne - to widują się tylko przed spaniem. Można się zwolnić i okupować opieke społeczną tylko chyba nie tędy droga.
Osobiście ciesze się,że są instytucje które dbają o dobro rodziny.
Ktoś napisze,że Polska to ciemnogród bo religia dba o dobro człowieka. Zobaczcie jakie prawa mają muzumani na zachodzie.
popi: Jestem wolnym człowiekiem i nie pozwole aby ktos wtaracal sie w moje zycie i mowil mi jak mam zyc. Pracujac w niedziele krzywdy Tobie nie robie, wiec trzymaj sie z daleka od mojego zycia. Tak trudno Ci to zrozumieć? Nazywasz kretynem kogoś tylko dlatego ze nie jesteś w stanie pojąć wyższych wartości jak wolność człowieka? Wolność do zycia, do własnych wyborów?
Coś sobie umyśliłeś(łaś) i masz wyobrazenie jak wplynac na czyjesz zycie zeby bylo Twoim zdaniem lepiej. Od takich dobrych chęci rozpoczynały się wszystkie totalitaryzmy. Marks też miał dobre zamiary, ale jak Państwo zaczyna decydować jak ma zyć człowiek to w końcu będzie musiało zacząć uzywać siły.
Prawnie państwo powinno mi zabraniać rzeczy którymi robię komuś innemu krzywdę, kedy moje działanie zagraża wolności innego człowieka, a nie kiedy myśli że coś będzie dla mnie lepsze
~mmmm, nie pasuje ci uczony o wysokiej kulturze człowieku zdanie innych? To zamieszkaj w jaskini, albo w tesco i nie wychodź z niego, siedź tam 24 godziny
do xxx-brawo wreszcie głos rozsądku
Pracuje w handlu od prawie 10 lat i niestety musze pracowac tez w niedziele, a bardzo bym chciła spedzac ten czas z rodzina,za komuny sklepy były pozamykane, zamiast pojsc z dziecmi do kosciaoła trzeba rano sie zrywac i zasówac do pracy!!!!!Jestem za tym aby pozamykac sklepy w niedziele,chodz wiem ze dla nie ktorych to bedzie uciazliwe bo jak ktos pracuje na tygodniu zazwyczaj robi zakupy w Niedziele ,ale zawsze zakupy mozna zrobić przed lub po pracy a niedziele uszanowac i zrobić dniem wolnym od HANDLU!!!!!!;-) MAM NADZIEJE ZE W NIEDALEKIEJ PRZYSZŁOŚCI TAK SIE STANIE;) sorry za błedy
do mmmm,czy to czasem nie ty Norman piszesz bo język i budowa zdań zdradza cie chyba że jest jeszcze jeden taki kretyn narodzony z nowym rokiem
estel prostaku czemu sie wpierdzielasz w zyce innych ludzi? Dzialanie hipermarketu nie jest potrzebne? To jedz pod tesco w niedziele.
Nie pasuje Ci praca w kopalni? Nie idziesz na górnika,
Nie pasuje Ci praca na wysokości? Nie zatrudniasz sie do odsniezania dachow.
Nie pasuje Ci praca w niedziele? Nie idziesz pracowac w sklepie ktory jest otwarty w niedziele.
I szczerze mam gleboko gdziesz czy Tobie niedziele jest potrzebna czy nie. Ale wara od mojego zycia i mowienia mi kiedy moge pracowac, spac i jesc
jusek, ty masz 13 lat że formułujsz argumenty takiej treści?
są zawody ktore wymagają ciągłej pracy takie jak Policja, Straż czy pracownicy elektrowni czy huty. Jest to oczywiste, ale są zawody gdzie praca jest niekoniecznie potrzeba. Jak zrobisz sobie zakupy w piątek/sobotę, to nie bedziesz musiał kupować w niedzielę, a tym samym ten co siedzi za kasą będzie mógł też spędzić czas z rodziną. Colę, piwo, chpsy, chleb, kaszankę, koszulę itd itd możesz kupować w inne dni natomiast bez pracy i funkcjonowania takich instytucji jak Szpital nie obejdziesz się.
Proste i logiczne, kiedyś nie pracowało się w niedzielę i społeczeństwo funkcjonowało. Nikt nie mówi aby zamykać np sklepy z pamiątkami, tak abym jak przyjadę do Krakowa mógł kupić pamiątkę, sobie, dziecku itd, ale działanie hipermarketu nie jest już koniecznie potrzebne skoro towar mozna kupić dzień wcześniej a na półkach i tak leży on od kilku dni, tygodni...
Norman boi się kobiet,wystarczy mu napomknąć i siedzi w dziurze spocony
jak każą wam tyrać do 67 to japy drzecie,jak niedziele wolne też niedogoda,mamona i konsumpcjonizm króluje
Żadnej pracy!
Niedziele i święta wolne!Wszystkie!
Pytanie czy w dni świąteczne np.dla katolików Żydzi mogą pracować?I odwrotnie.Kiedy ateiści mają mieć wolne z okazji Świąt Bożego Narodzenia?
Może raz 24-25 grudnia a potem 7-8 stycznia jak prawosławni?
Równo o północy z soboty na niedzielę autobusy przestają jeździć.Pociągi też.
Zamykamy szpitale,komisariaty Policji,stacje benzynowe,sklepy,elektrownie,przejścia graniczne...
Na 24 godz.zamiera wszelki ruch.Wyłączamy dostęp do internetu.
W Częstochowie zakonnicy zamykają interes.Rydzyk wyłącza nadajniki "RM"
Nikt i nigdzie nie pracuje.Każdy ma prawo i obowiązek świętowania.
Całe rodziny zaczynają się modlić.
Modlą o powrót normalności.
Do autora artykułu.
Dzięki za treść listu do wiernych.
I tak go nie czytałem.
Nie byłem w tym dniu w kościele,ale też w Tesco czy Biedronce.
Przeczytałem to co napisał niejaki ~Norman odnośnie wynienionych pasterzy Kościoła.
A teraz prosze sobie wziąźć literaturę naukową i przeczytać mowę oskarżycieli władzy ludowej owych pasterzy, to samo słowo w słowo? To teraz już wiadomo skąd jego źródło.
Bp Adamski, człowiek, ktory należał do stronników popierajacych państwa Ententy w I wojnie światowej ściśle współpracując ze Stronnictwem Dmowskiego w Paryżu, działający przeciw zaborcy pruskiemu (Niemcom), osoba która była w Radzie Powstania Wielkopolskiego razem z Korfantym, automatycznie była na liście osób przeznaczonych do izolacji, osadzenia w więzieniu lub rostrzelania w 1939 roku przez Niemców po agresji. Od początku okupacji był izolowany, a w 1941 deportowany do GG.
Ponownie izolowany w 1945 przez władze komunistyczne i fałszywie oskarżany.
Nie chce mi się komentować dalszych bzdur, PRL to juz przeszłość i tylko dla Normana w dalszym ciągu kazdy kto walczył z Niemcami, a nie donośił jak towarzysze z PPR na działaczy podziemia na gestapo to reakcyjna władza spiskująca przeciw Polsce.
popi: Chyba Twoja.
Pilnuj swoich problemów, ale wara od innych ludzi. Nie bedziesz według swojego widzimisie decydował jak kto ma życ. Krzywdę Ci ktos robi że pracuje w niedziele? Nie? To sie nie wp*&**alaj w czyjesz życie.
A ja jestem za wolnością.
Kto chce niech pracuje w niedzielę. Kto chce niech kupuje w niedzielę.
Jeżeli ktoś nie chce pracować w niedzielę to przecież nie ma takiego przymusu. Jeżeli ktoś, chce posłuchać księdza i nie robić zakupów w niedzielę, to przecież już dzisiaj może tak robić.
I tak "nogami", swoimi swobodnymi wyborami wybierzemy, każdy co chce.
Jestem przeciwko mnożeniu jakichkolwiek zakazów a tym bardziej nakazów administracyjnych.
Jestem przeciwko tworzeniu kolejnych urzędów kontrolujących wykonywanie nakazów, przestrzeganie zakazów i nakładających kolejne kary za brak stosowania lub niewłaściwe wykonanie i stosowanie kolejnych bzdurnych ograniczeń.
Człowiek powinien być wolny!
Państwo nie powinno ingerować tak głęboko w nasze prywatne życie.Takie państwo kosztuje drożej. Ale po co za to płacić?
No właśnie,nawet jak ktoś pracuje od poniedziałku do soboty to zakupy zrobić zdąży i niedziela do niczego nie jest mu potrzebna no chyba że jest wyjątkowym pracoholikiem i w pracy spędza 16 godzin no to ma spory problem
Ja pracuję również w niedziele i święta i nie przeszkadza mi to w ogóle. Zakupy robię w każdy dzień tygodnia, jak mi pasuje.
Norman z Nowym Rokiem nowym krokiem a ty drepczesz w miejscu i dalej wgryzasz się w swoją pupe,może postarałbyś się o jakąś panienke i zajęłaby się twoim krokiem a tak znowu buzuje ci pod deklem to co każdy mężczyzna powinien puścić
a czy ktoś pomodlił się za tych naszych księży .oni tacy jak my też ludzie słabej wiary. jeden tylko w kościele a drugiemu się NUDZI
norman dobra robota, szkoda ze nie masz zdjęć tych zaplutych zboków
To wy macie słuchać i bać się Boga. Oni w niego nie wierzą.
*Ksiądz Antoni W. były proboszcz parafii Świętych Apostołów Szymona i
Judy Tadeusza w położonych na obrzeżach Olsztyna D. (diecezja
warmińsko-mazurska), skazany na 3,5 roku wiezienia za płatny seks z
14-letnimi chłopcami.
* ks. Zbigniew Sz. zasłynął z tego, że jako proboszcz parafii w P.
(diecezja siedlecka) "wielokrotnie doprowadził pięć małoletnich
uczennic klas I-III szkoły podstawowej do poddania się czynnościom
seksualnym", za co został skazany na 2 lata więzienia
* ks. Krzysztof Kiwitt był do niedawna proboszczem parafii św. Jakuba
Apostoła w M. (archidiecezja gdańska). "Oddany Kościołowi i jego misji
ewangelizacyjnej kapłan, żarliwy duszpasterz ofiarnie niosący
Chrystusa innym. Nauczyciel, wychowawca dzieci i młodzieży, wytrwały
orędownik jej formacji katolickiej poprzez sumienne katechetyczną
pracę. Inicjator Oazowego Kręgu Młodzieżowego i rekolekcji dla
młodzieży" - reklamował się wielebny. Mimo tych "okoliczności
łagodzących" Sąd Rejonowy w Wejherowie skazał go na 3,5 roku więzienia
za seksualne "formowanie" 14-letniej dziewczynki
* Zakonnik Krzysztof P. z klasztoru oo. Franciszkanów w P.,
(archidiecezja gnieźnieńska), którego tajny proces przed Sądem
Rejonowym w Inowrocławiu ani chybi zakończy się skazaniem, bo
obciążających mnicha dowodów na "obcowanie płciowe z małoletnim
poniżej lat 15" jest aż nadto. Ofiarą padł ministrant, który "traktuje
wielebnych jak autentycznych bezpośrednich łączników z Panem Bogiem",
- Tym większy więc przeżywał dramat, że jeden z nich wyładowywał na
nim swoje chore chucie seksualne
* ks: Waldemar B., zgarnięty przez policję z plebani parafii Matki
Bożej Różańcowej w W. (diecezja bydgoska). Był tam wikariuszem i
nauczycielem religii w miejscowym gimnazjum. Trafił za kratki, bo
nocując u bogobojnej samotnej parafianki, molestował jej 9-letnicgo
syna. Szans na uniknięcie kastracji może upatrywać w fakcie, że obyło
się bez penetracji. "Myślał, że dzieciak twardo śpi i folgował sobie,
ocierając się o jego nagie ciało. Ponadto sfilmował tę perwersje" ?
ujawnił mediom prokurator
* ks. Roman B. zakonnik z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii
Zagranicznej. Jeszcze w czerwcu 2008 r. był wikariuszem parafii św.
Józefa w St.S. oraz prefektem gimnazjum katolickiego. Jego przełożeni
już wiedzieli, że coś się święci i skierowali konfratra na placówkę do
Anglii. Nie zdążył wyjechać. Trafił do aresztu za stosunki seksualne z
14-letnią kochanką, którą zaczął; deprawować dwa lata wcześniej.
"Ksiądz młody, o bardzo dobrym kontakcie z młodzieżą, wbrew pozorom
znakomicie odnajdujący się w temacie czystości'' - reklamowali mnicha
organizatorzy pielgrzymek . "Chciałbym wylizać twoje soczki" - pisał
ks. Roman w SMS-ach do kochanki
* Na osiem lat więzienia skazał Sąd Rejonowy w St.S.
(Zachodniopomorskie) księdza Romana B. za utrzymywanie stosunków
seksualnych z 13-latką - poinformowała rzeczniczka Sądu Okręgowego w
Szczecinie sędzia Elżbieta Zywar.
Jak dodała, sąd nie zastosował nadzwyczajnego złagodzenia kary,
ponieważ nie dopatrzył się w czynie oskarżonego żadnych okoliczności
łagodzących, mimo że biegli sądowi orzekli, iż duchowny ma ograniczoną
poczytalność.
Sąd wskazał na wielką krzywdę, jaką ksiądz uczynił nieletniej -
podkreśliła sędzia Zywar.
* ks. Piotr D. - były proboszcz parafii św. Ducha we wsi W.
(archidiecezja warszawska) i nauczyciel religii w S. W październiku
2007 r. skazany na dwa lata wiezienia za molestowanie seksualne
chłopca, którego od 9 roku życia uczył "anatomii" i przeprowadzał na
nim doświadczenia mające uprzytomnić dziecku, co może zdziałać ręka w
majtkach
* ks. Stefan S. rezydent w parafii św. Wojciecha we wsi K. (diecezja
radomska), trafił do aresztu decyzją Sądu Rejonowego w P. za gwałt z
użyciem przemocy ."Może mieć nadzieję na uratowanie swojej "męskości",
bo jego niepełnosprawna ofiara miała już ponad 15 lat.
* ks. Krzysztofa Sz. Byłego wikariusza parafii Świętej Marii Magdaleny
w Cz. (diecezja pelplińska), którego uratowało przed więzieniem
niespełna półtora miesiąca. Zaledwie tyle czasu upłynęło od 15 urodzin
uwiedzionej przez niego uczennicy
* ks. Marka B., niegdysiejszego wikariusza parafii Miłosierdzia Bożego
w G. (diecezja zielonogórsko-gorzowska), który upił i wykorzystał
seksualnie ministranta za co zainkasował 6 miesięcy pozbawienia
wolności w zawieszeniu na 2 lata
* ks. dr. Dariusza K. z diecezji płockiej, byłego dyrektora
diecezjalnego Papieskich Dzieł Misyjnych i sekretarza krajowego
Papieskiej Unii Misyjnej, specjalizującego się też w molestowaniu
seksualnym dorosłych już kleryków seminarium duchownego
* ks. Wojciecha P. ze zgromadzenia zakonnego księży palotynów. "Szukam
młodego chłopaka do wspólnej zabawy. Szukam kogoś, kto lubi dominować,
a nawet ostrzejsze klimaty. Uwielbiam obciągać i lizać wszędzie, od
stóp w górę. Nie chcę analu" ? kusił uduchowiony wykładowca Wyższego
Seminarium Duchownego, próbując uwieść niespełna 16-letniego.
dzieciaka
* Absolutnym natomiast pewniakiem do kastracji jest były proboszcz ks.
Piotr T. z D. (woj. pomorskie, diecezja pelplińska). Został
prawomocnie skazany na 4 lata wiezienia za molestowanie seksualne
15-letniego ministranta oraz jego dwóch kolegów, namawianie
nastolatków do samobójstwa i podawanie im narkotyków. Z chłopięcego
haremu księdza korzystali również kościelny Waldemar G. oraz szef
ministrantów Tomasz J. Najmłodsza z ich ofiar miała 11 lat. W toku
śledztwa wyszło na jaw, że przed awansem na proboszcza ksiądz T. był
wikariuszem parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w St.G., gdzie też
patronował siatce pedofilskiej wykorzystującej seksualnie
ministrantów.
Sąd Okręgowy w Słupsku skazał dewianta w drugim procesie na 3,5 roku
więzienia za wielokrotne nakłanianie ministranta do popełnienia
samobójstwa? aby nie wyszło że podawał mu narkotyki oraz
systematycznie wykorzystywał seksualnie.
* ks. Mirosław W. z archidiecezji lubelskiej, będąc wikariuszem
parafii pod wezwaniem Chrystusa Króla w T., m.in. "wkładał nogę
dziecka pod sutannę i onanizował się jego stopą" - czytamy w akcie
oskarżenia. Ta dziewczynka miała zaledwie 10 lat. Przez wiele miesięcy
nie można było wielebnemu przedstawić zarzutów, ponieważ arcybiskup
Józef Życiński wysłał go na "urlop zdrowotny". Gdy zupa się wylała,
hierarcha wysłał list do matki dziewczynki z przeprosinami, za
"nieodpowiedzialne zachowania" księdza Mirosława które "stały się
przyczyną cierpienia dziecka". I choć wikariusz - chcąc umknąć
kompromitującego procesu - dobrowolnie poddał się karze (5 lat
wiezienia
* ks. Andrzej S. jako wikariusz parafii Św. Wojciecha Biskupa
Męczennika w Sz. (diecezja tarnowska) ? i nauczyciel religii w
miejscowym gimnazjum, "działając czynem ciągłym, doprowadzał przemocą
małoletnią (...) poniżej 15 lat do obcowania płciowego oraz do
wykonania innych czynności seksualnych, w tym seksu oralnego..." -
orzekł sąd w Nowym Targu, wymierzając pedofilowi karę 3,5 roku
więzienia. Dziewczynka miała 13 lat, gdy po lekcjach, religii ksiądz
zaczął jej udzielać korepetycji z seksu. Matka dziecka zaalarmowała
kurię biskupią, skąd odesłano ja do diabła. Strony złożyły odwołanie
od wyroku.
Wyrok zapadł. Pięć lat spędzi w więzieniu ksiądz pedofil, który przez
dwa lata wykorzystywał seksualnie z trzynastolatką ze Sz.
Ksiądz Andrzej S. pracował w Sz. jako katecheta. W 2001 roku poznał
swoją ofiarę, trzynastoletnią uczennicę. Kolejne dwa lata trwał
związek pedofila z dziewczynką. Rodzice nastolatki dowiedzieli się o
sprawie z dużym opóźnieniem, w dodatku jeszcze rok zwlekali z
powiadomieniem o sprawie organów ścigania. Zdecydowali się na ten krok
dopiero, gdy córka zaczęła mówić o samobójstwie.
W 2006 roku sprawą zajęła się prokuratura. Usakralniony pedofil zwany
księdzem S. już wtedy nie pracował w Sz. Został przeniesiony do pracy
w innej parafii. Kurii nie udało się ukręcić łba sprawie. Niezłomna
prokuratura zakończyła śledztwo postawieniem duchownemu zarzutów:
gwałcenia małoletniej oraz wielokrotnego molestowania seksualnego.
Świętobliwy co nieco sąd pierwszej instancji uznał winę księdza i
wymierzył mu karę jedynie 3,5 roku więzienia. "Wielebny knur" odwołał
się od wyroku ? prokurator również. Zapadło kolejne, prawomocne
orzeczenie. Sąd Okręgowy zaostrzył karę bezwzględnego więzienia do 5
lat.
* O wiele więcej szczęścia miał ks. Zbigniew P. proboszcz parafii "św.
Bartłomieja w J. (diecezja opolska) skazany na rok więzienia w
zawieszeniu (!) na trzy lata za to, że sprowadzał sobie na plebanię
11-13-letnich chłopców z Domu Dziecka w Ch. oraz "całował ich w usta,
obmacywał po udach, pośladkach i narządach płciowych, a jednego z nich
onanizował"
* ks. proboszcz Marek K. z P. (archidiecezja wrocławska) usiłował
doprowadzić 14-letniego ministranta do "poddania się innej czynności
seksualnej" - jak to określiła prokuratura, a co faktycznie polegało
na onanizowaniu chłopca. W komputerze plebana policja znalazła ponad
240 filmów świadczących i zdjęć pornograficznych świadczących o jego
upodobaniach do seksu męsko-chłopięcego. Dostał za całokształt 2 lata
więzienia w zawieszeniu na 5 lat
* kanonik ks. mgr lic. Krzysztof Cz., e-mail: Adres usuniety sędzia
Lubelskiego Sądu Metropolitalnego i - z rekomendacji abpa Życińskiego
- członek Komisji Bioetycznej przy Okręgowej Radzie Lekarskiej,
namierzony przez specjalną jednostkę niemieckiej policji, zajmującą
się rozpracowywaniem stałych bywalców pedofilskiego portalu
internetowego
* ks. Jarosław N. (diecezja płocka), znany niegdyś organizator
wakacyjnego wypoczynku dla najuboższych dzieci, ujęty przez policję na
plebani parafii św. Maksymiliana Kolbego w P.
* ks. Robert Sz. (diecezja koszalińsko-kołobrzeska), do czasu
aresztowania kapelan szpitala w K., zajmujący się w wolnych chwilach
rozsyłaniem przez internet pornografii z udziałem najmłodszych
* ks. Eligiusz D., alias "Pingwin", który będąc jeszcze wikariuszem
parafii Świętego Mikołaja Biskupa w Ł. (woj. świętokrzyskie, diecezja
sandomierska) i nauczycielem religii w tamtejszym Publicznym Zespole
Szkół, kolekcjonował pornografię dziecięcą. "To jest choroba, z którą
bezskutecznie zmagam się od jakiegoś czasu" - tłumaczył prokuratorowi
* ks. Andrzej F. z archidiecezji krakowskiej (ostatnio "pomoc
duszpasterska bez katechezy" w parafii św. Jana Chrzciciela w Ch.
wcześniej nauczyciel religii w K.), ujęty przez policję z kolekcją
budzących grozę filmów oraz zdjęć
++Ks. Jacek C. był wikariuszem parafii w Warnicach ( archidiecezja
szczecińsko - kamieńska ) i nauczycielem religii w jednej z pobliskich
szkół, gdy został oskarżony o molestowanie seksualne niepełnosprawnego
chłopca, którego osobiście onanizował, nadając ich "wspólnej
tajemnicy" rangę spowiedzi. W trakcie procesu kuria schowała ks. Jacka
w Kamieniu Pomorskim, gdzie w dalszym ciągu katechizował szkolną
dziatwę. Sąd Rejonowy w Choszcznie skazał pedofila na 1,5 roku
więzienia w zawieszeniu na 3 lata oraz pięcioletni zakaz wykonywania
zawodu nauczyciela ( "Erotoman w sutannie skazany" - "FiM" 48 / 2001
). Po wyroku przerzucono go do Dobrej Nowogardzkiej. W charakterze
katechety i mimo sądowego zakazu ! Dopiero w obliczu skandalu (
nauczyciele zaczęli grzebać świątobliwemu koledze w życiorysie ), abp
Zygmunt Kamiński wysłał podwładnego na "urlop zdrowotny", a gdy
ciągnący się za nim smród trochę wywietrzał, metropolita dał mu etat
kapelana szpitala w Gryfinie, skąd po krótkiej rekonwalescencji ks.
Jacek wylądował w zdecydowanie bardziej atrakcyjnym N., gdzie urzęduje
do dzisiaj.
*Ks. Wincenty P., wikariusz parafii w Witoni ( diecezja łowicka ),
który zwabiał na plebanię małych chłopców, wymuszając na nich
współżycie seksualne, oraz nagrywał te perwersje na wideo, aby
rozpowszechniać je później w internecie, a nawet wypożyczał "swoje"
dzieci innym księżom, został zdemaskowany i osądzony wyłącznie dzięki
determinacji dziennikarzy "FiM" ( cykl "Co ci się, draniu, śni ?"
zainaugurowany w numerze 27/2002 ). Ścigaliśmy go nawet na Ukrainie,
bowiem szefowie policji i prokuratorzy z Łęczycy oraz ówczesny
ordynariusz bp Alojzy Orszulik dokonywali cudów zręczności, żeby
zatuszować aferę. Skazany na trzy lata więzienia odsiedział wyrok w
całości i w 2006 r. znowu wyjechał na Ukrainę. Zakotwiczył u bp.
Bronisława Bernackiego w diecezji odessko - symferopolskiej, gdzie
pracuje jako misjonarz ( w ubiegłym roku występował m.in. w Tuchowie
koło Tarnowa ).
Warto pamiętać, że zgodnie z kościelnymi wymogami żaden biskup na
świecie nie przyjmie do swojej diecezji duchownego z zewnątrz bez
zgody i świadectwa moralności wystawionego przez jego macierzystego
ordynariusza, którym dla ks. Wincentego P. był od maja 2004 r. bp
Andrzej F. Dziuba, protegowany prymasa kard. Józefa Glempa.
++Ks. Jerzego U., proboszcza parafii w Słowinie ( diecezja koszalińsko-
kołobrzeska ), zatrzymano w maju 2003 r. Podczas przeszukania plebanii
policjanci znaleźli płyty DVD i kasety z filmami pornograficznymi.
Śledztwo wykazało, że onanizował się przy dzieciach, obmacywał je i
proponował usługi seksualne w zamian za drobne kwoty. Jeden z
ministrantów ( 12 - latek ) zeznał, że ksiądz wkładał mu rękę do
majtek, a potem ją wąchał oraz lizał, bądź zmuszał go do chodzenia
nago i na czworakach po pokoju ( "Pedofilów u nich dostatek" - "FiM"
24 / 2003). Po aresztowaniu plebana kuria twierdziła, że do
ordynariusza ( wówczas biskup Marian Gołębiewski ) nie docierały żadne
skargi na księdza U., a tuż przed jego aresztowaniem odbyła się w
parafii wizytacja duszpasterska, podczas której "można było przecież
powiadomić biskupa". Wielebny dostał 2 lata więzienia w zawieszeniu
(!) i pięcioletni zakaz pracy z dziećmi. Na okres "zawiasów" kolejny
ordynariusz bp Kazimierz Nycz schował podwładnego do parafii w
Barcinie, ale gdy jego grzechy również tam wyszły na jaw, 59-letni
dziś ks. Jerzy U. znalazł schronienie ( z wiktem i opierunkiem
gwarantowanym przez swojego aktualnego szefa bp. Edwarda Dajczaka ) w
diecezjalnym Domu Seniora w Kołobrzegu. Odprawia msze i spowiada w
położonym tuż obok kościele rektorskim.
++Ks. Zbigniew Sz. zasłynął tym, że jako proboszcz parafii w Połoskach (
diecezja siedlecka ) "wielokrotnie doprowadził pięć nieletnich
uczennic szkoły podstawowej do poddania się innym czynnościom
seksualnym" ( "Uczucia religijne" - "FiM" 51, 52 / 2003 ). Po
aresztowaniu pedofila bp Zbigniew Kiernikowski złożył za niego
osobiste poręczenie, domagając się od sądu, żeby "uszanować godność
kapłańską księdza Zbigniewa Sz., a nadchodzące święta pozwoliłyby mu
zastanowić się nad jego losem" i nie w jakiejś zapchlonej celi, lecz
"w domu parafialnym w Białej Podlaskiej lub w Domu Zakonnym Ojców
Paulinów w Leśnej Podlaskiej". Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej skazał
byłego proboszcza na 2 lata więzienia i zakazał mu pracy z dziećmi na
10 lat. Po opuszczeniu zakładu karnego Zbigniew Sz. był krótko
wikariuszem w Huszlewie, a w sierpniu ub.r. biskup przeniósł go na
znacznie większą placówkę w O.
++Ks. Zbigniew P., proboszcz parafii w Jarnołtówku ( diecezja opolska ),
sprowadzał sobie na plebanię 11 - 13-letnich chłopców z domu dziecka w
Chmielowicach oraz "całował ich w usta, obmacywał po udach, pośladkach
i narządach płciowych, a jednego z nich onanizował" ( cyt. z aktu
oskarżenia ). Gdy rzecz wyszła na jaw, ordynariusz abp Alfons Nossol
przeniósł podwładnego do Centrum Opieki Paliatywnej Caritas Diecezji
Opolskiej w S., powierzając mu funkcję kapelana ośrodka ( "Onanizm nie
grzech" - "FiM" 27 / 2004 ), choć pleban szedł w zaparte, twierdząc,
że dzieci pomawiają go z zemsty, bo nie dał im pieniędzy. Sąd Rejonowy
w Prudniku skazał ks. P. na rok więzienia w zawieszeniu (!) na trzy
lata. W sierpniu 2009 r. Ordynariuszem został bp Andrzej Czaja, zaś
ks. Zbigniew wciąż w Caritasie odprawia, spowiada i rozgrzesza, a
nawet jest coraz częstszym gościem na łamach "Gościa Niedzielnego".
++Ks. Władysław Ł. to zboczony proboszcz z Lututowa w diecezji kaliskiej
( "Księży dotyk" - "FiM" 41/2004 ) W 2005 r. Sąd Rejonowy w Wieluniu
skazał go na 1 rok i 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na
3 lata i czteroletni zakaz nauczania religii m.in. za molestowanie
seksualne dwóch dziewczynek przygotowywanych do Pierwszej Komunii. Po
wyroku ewakuował się do archidiecezji poznańskiej, gdzie obecnie
pracuje ( za zgodą abpa Stanisława Gądeckiego ) w parafii B.
++Ks. Paweł K. miał posadę wikariusza w prestiżowej parafii św. Ducha we
Wrocławiu i nauczyciela religii, gdy późnym wieczorem 5 września 2005
r. został schwytany przez policyjnych wywiadowców. Okazało się, że w
śródmiejskich slumsach polował na chłopców, których do "wspólnej
zabawy" zachęcał "stówą". Rewizja w mieszkaniu na plebanii ujawniła
bogatą kolekcję "twardej" pornografii z udziałem dzieci, co akurat dla
nas nie było specjalnym zaskoczeniem, bo już w październiku 2003 r.
Ostrzegaliśmy biskupów, że ich człowiek ma skłonności do ministrantów
( "Uwaga wielebni" - "FiM" 41 / 2003 ). Ponieważ ks. Paweł nie zdążył
sprecyzować zaczepianym po bramach chłopcom, na czym dokładnie ich
rola we "wspólnej zabawie" miała polegać, postawiono mu jedynie zarzut
"utrwalania, sprowadzania i przechowywania treści pornograficznych z
udziałem małoletniego poniżej lat 15" ( "Powołanie do dzieci" - "FiM"
37 / 2005 ). Po kilkudziesięciu godzinach spędzonych na policyjnym
"dołku" wyszedł na wolność ( prokuratura odrzuciła wniosek o
zastosowanie tymczasowego aresztowania lub chociażby kaucję,
zadowalając się poręczeniem kard. Henryka Gulbinowicza, emerytowanego
metropolity wrocławskiego ) i przepadł jak kamień w wodę. Prokuratura
Rejonowa Wrocław- -Śródmieście wszczęła zaś śledztwo ( sygn. 3 Ds. 173
/ 05) dotyczące... nielegalnego rozpowszechniania wiadomości z
postępowania przygotowawczego w sprawie pedofila, za którego
zdemaskowanie groziło nam nawet dwa lata odsiadki. Dzisiaj już wiemy,
że znalazł schronienie w diecezji bydgoskiej. W 2009 r. wrócił do
archidiecezji i zakotwiczył na posadzie wikariusza we Wrocławiu, ale
po kilku miesiącach abp Marian Gołębiewski przeniósł ks. Pawła do M.,
gdzie urzęduje do dzisiaj.
++Ks. Michał M., były proboszcz z Pszczyny-Piasku ( archidiec. Katowicka
), został skazany w 2005 roku na 2 lata więzienia w zawieszeniu i
pięcioletni zakaz pracy z dziećmi za poddawanie 3 małoletnich
dziewczynek "innym czynnościom seksualnym". Z błogosławieństwem i
dzięki łaskawości abp. Damiana Zimonia pedofil pracuje obecnie jako
rezydent przy parafii w Jastrzębiu-Zdroju.
++Ks. Mirosław W. jako wikariusz parafii w Trawnikach ( archidiecezja
lubelska ) zwykł wkładać nogę 10-letniej dziewczynki pod sutannę i
onanizować się jej stopą. Po wszczęciu śledztwa abp Józef Życiński
przeniósł pedofila do parafii Matki Bożej Bolesnej w Kraśniku, a tuż
przed zatrzymaniem ( prawdopodobnie doszło do przecieku ) wielebny
dostał od szefa "urlop zdrowotny" i ewakuował się na Ukrainę. Przez
wiele miesięcy nie można mu było przedstawić zarzutów, bo prokuratura
nie chciała nagłaśniać sprawy i nie wydała listu gończego. Gdy 15
lutego 2006 r. nieopatrznie wrócił do Polski, trafił do aresztu.
Stanowczo nie przyznawał się do winy, a wspierały go zastępy kółek
różańcowych, których aktywistki zebrały ok. 800 podpisów pod petycją o
uwolnienie "ciepłego i serdecznego kapłana" ( "Pociągi pod specjalnym
nadzorem" - "FiM" 8 / 2006 ). Tuż po zamknięciu śledztwa, ks. Mirosław
W. złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze bez przeprowadzania
procesu. Zaproponował dla siebie 5 lat bezwzględnej odsiadki. Abp
Życiński wysłał list do matki molestowanej dziewczynki z
przeprosinami, za "nieodpowiedzialne zachowania" księdza Mirosława. Po
odbyciu części kary pedofil wyszedł już na wolność i pracuje obecnie w
parafii we wsi Ż.
++Ks. Stefan S. ( 65 l. ) został skierowany przez ówczesnego biskupa
radomskiego Zygmunta Zimowskiego ( obecnie w randze arcybiskupa na
posadzie przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby
Zdrowia ) do maleńkiej wsi Kraśnica, żeby przestał siać zgorszenie
swoim pijaństwem i znanymi kurii preferencjami seksualnymi
ukierunkowanymi na niebezpiecznie małych chłopców. Niestety, tuż po
przeniesieniu "22 stycznia 2006 roku ksiądz przewrócił ofiarę (
niepełnosprawnego 17 - latka - dop. red. ) i - grożąc pobiciem -
zgwałcił" - zakomunikował rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu.
Podejrzany ( aresztowany na 2 miesiące ) przyznał się do winy, ale
tylko z grubsza, ponieważ był pijany i nie pamiętał dokładnie
przebiegu zdarzenia ( "Barwy ochronne" - "FiM" 8 / 2007 ). W
listopadzie 2009 roku abp. Zimowskiego zmienił bp Henryk Tomasik, ale
wielebny gwałciciel ( ważny urzędnik na Uniwersytecie Trzeciego Wieku
prowadzonym przez duże i bardzo wpływowe zgromadzenie zakonne ) na
brak zajęć duszpasterskich nie narzeka. "Bardzo dziękujemy ks.
Stefanowi S... ( kaznodziei ) za wspaniałe Rekolekcje Adwentowe w
parafii pw. św. Zofii w Młodocinie. Szczęść Boże Tobie, Księże
Stefanie, na dalsze Twoje życie Kapłańskie. Bóg zapłać ! - parafianie
z Młodocina" - czytamy w ogłoszeniu zamieszczonym 20 grudnia 2009 r.
na oficjalnym portalu internetowym diecezji radomskiej.
++W październiku 2007 r. ks. Piotr D. ( 60 l. ), proboszcz parafii św.
Ducha we wsi Werdun (archidiecezja warszawska ) oraz nauczyciel
religii w Suchostrudze, został skazany przez Sąd Rejonowy w Grójcu na
2 lata więzienia ( prokuratura domagała się dwakroć więcej ) za
notoryczne molestowanie seksualne chłopca, którego od 9 roku życia
uczył "anatomii" i przeprowadzał na nim doświadczenia mające
uprzytomnić dziecku, co może zdziałać ręka w majtkach ( por. "Dwa lata
jak dla brata" - "FiM" 47 / 2007 ). Ks. Piotr D. przyznał się do winy,
więc cały proces ograniczył się do jednej rozprawy, a zaraz po
ogłoszeniu wyroku sąd uchylił skazanemu areszt i zaledwie po dwóch
miesiącach pobytu za kratkami wielebny pedofil odzyskał wolność.
Cieszy się nią do dzisiaj, bo ponoć... niedomaga na zdrowiu ( ostatnio
przebywał w archidiecezjalnym Domu Opiekuńczo- -Leczniczym Opatrzności
Bożej w Pilaszkowie nieopodal Warszawy).
++Ks. Krzysztof K. był do niedawna proboszczem parafii św. Jakuba
Apostoła w Mechowie ( archidiecezja gdańska ). Sąd Rejonowy w
Wejherowie skazał go w pierwszej instancji na 3,5 roku więzienia za
seksualne "formowanie" 14-letniej dziewczynki ( "Sami swoi" - "FiM" 11
/ 2008 ), ale po 5 miesiącach spędzonych w celi wyjednał w sądzie
uchylenie aresztu i 11 lipca 2008 r. opuścił Zakład Karny Bydgoszcz-
Fordon. Miał wrócić po uprawomocnieniu wyroku, ale póki co przepadł.
Gdzie ? Na stronie internetowej jego chlebodawcy widnieje jedynie
uspokajający komunikat, że pedofil żyje, ale przebywa aktualnie "poza
diecezją". I zapewne ma się dobrze: "W imieniu ks. Krzysztofa
dziękujemy za okazane wsparcie modlitewne i materialne. Zebraliśmy dla
niego ok. 19 tys. zł. Wielkie Bóg zapłać !" - ogłoszono z ambony
kościoła w Mechowie.
++Ks. Roman K. z archidiecezji warmińskiej pojechał do USA, aby wesprzeć
parafię polonijną w pracy duszpasterskiej. Przy okazji owej "pomocy"
zgwałcił nieletnią dziewczynkę, co - jak tłumaczył w sądzie,
przyznając się do winy - było "terapeutyczną metodą, aby pomóc jej
zapomnieć traumatyczne doświadczenia z przeszłości". Po odsiedzeniu 9
miesięcy w więzieniu został deportowany do Polski. Metropolita abp
Wojciech Ziemba mianował go wikariuszem parafii w Wielbarku i
nauczycielem religii w miejscowym gimnazjum. Gdy nauczyciele zaczęli
przebąkiwać o jego kryminalnej przeszłości, metropolita odsunął ks.
Romana od katechezy, ale że brzydki zapach pozostał, w połowie 2009 r.
abp Ziemba awansował gwałciciela na proboszcza parafii w O.
++Warmińscy dostojnicy kościelni muszą już zacząć myśleć o jakiejś
spokojnej posadzie dla ks. Antoniego W., byłego proboszcza parafii w
Olsztynie - Dywitach, który po odsiedzeniu 3,5 roku za płatny seks z
14-letnimi chłopcami ( "Znów pedofil" - "FiM" 10 / 2007 ) musi szybko
stanąć na nogi. Oprócz głębokiej przyjaźni z biskupem pomocniczym
Jackiem Jezierskim ( imprezy na zlotach Wspólnoty Odnowy w Duchu
Świętym ) ks. Antoni ma tak ogromne zasługi dla archidiecezji (
sprawował funkcję dekanalnego ojca duchownego oraz kierownika Ruchu
Rodzin Nazaretańskich ), że z pewnością nie pójdzie na bezrobocie.
++Ks. Krzysztof Cz. Sprawował nieprzerwanie od 1994 r. funkcję sędziego
Lubelskiego Sądu Metropolitalnego ( także kapelana Dziecięcego
Szpitala Klinicznego w Lublinie ), zaś ostatni dekret abp. Życińskiego
o sędziowskiej nominacji ks. Cz. na kolejną 5-letnią kadencję nosił
datę 22 września 2007 r., gdy ten był już wówczas formalnie
podejrzanym o uprawianie tzw. pedofilii internetowej ( por. "Sędzia
pod sąd" - "FiM" 51, 52 / 2007 ). W marcu 2008 r. zainkasował za te
upodobania pół roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat i dożywotni
zakaz edukowania, wychowywania i wszelkich form opieki nad dziećmi.
Czysto teoretyczny, bo w nowej parafii w S., dokąd skierował go
metropolita, ma ich pod dostatkiem. Nie pozostaną też zapewne bez
możnej opieki ( aczkolwiek trochę to potrwa).
++Franciszkanin Krzysztof P. z Pakości ( "Bratnia dusza" - "FiM" 7 /
2008), skazany prawomocnym już wyrokiem na 4,5 roku więzienia oraz 10
lat zakazu pracy z dziećmi za molestowanie seksualne ministranta.
++Ks. Tomasz G. z parafii Przemienienia Pańskiego w Brzozowie (
archidiecezja przemyska ), prawomocnie skazany na 5 lat więzienia za
stosunki płciowe z dziewczynkami będącymi jeszcze dziećmi ( "Choroby
dziecięce" - "FiM" 47 / 2008 ).
++Ks. Roman B., zakonnik z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii
Zagranicznej, skazany 19 marca 2010 r. w pierwszej instancji na 4,5
roku więzienia za wielomiesięczne wykorzystywanie seksualne swojej
uczennicy, mającej w chwili inicjacji zaledwie 13 lat ( "Nałożnica
Chrystusowca" - "FiM" 28 / 2008 ).
++Ks. Łukasz K., były wikariusz parafii w Łętowni ( archidiecezja
krakowska ) i nauczyciel religii w tamtejszym Zespole Szkół im. Jana
Pawła II, prawomocnie skazany 12 marca 2010 r. na 2 lata więzienia w
zawieszeniu i rok zakazu pracy jako nauczyciel za molestowanie
seksualne 12 - latki, którego kard. Stanisław Dziwisz schował na czas
śledztwa w parafii w P., pozwalając mu nawet nauczać religii w
miejscowej szkole podstawowej ( "Kolekcjonerzy dzieci" - "FiM" 12 /
2009 ).
++Ks. Piotr T. z Dębnicy ( diecezja pelplińska), skazany na 4 lata
więzienia za molestowanie seksualne i podawanie narkotyków
ministrantom oraz nakłanianie jednego z nich do popełnienia
samobójstwa ( "Proboszcz na gigancie" - "FiM" 21 / 2006 ).
++Za podobne przestępstwa skazano jeszcze kilkudziesięciu duchownych,
których późniejszych losów nie śledziliśmy, ale wiemy, że uchowali się
w "świętym Kościele" i gdzieś w Polsce brudnymi łapami wciąż udzielają
komunii. Są wśród nich m.in. :
++Ks. WojciechC. z Gdyni, skazany w 2001 r. na 3,5 roku pozbawienia
wolności za molestowanie seksualne i rozpijanie 12 - letniego chłopca
( "Z kruchty za kratki" - "FiM" 2 / 2002);
++Słynny proboszcz z Tylawy ks. Michał M., który za molestowanie
seksualne kilku dziewczynek ( "Z ręką w majteczkach" - "FiM" 25 /
2001) dostał, mimo desperackiej i momentami haniebnej obrony ze strony
abpa Józefa Michalika, 2 lata więzienia w zawieszeniu i osiem lat
zakazu wykonywania zawodu nauczyciela. "Biorąc pod uwagę zmęczenie
Księdza Prałata Michała M. prowadzoną przeciw niemu kampanią, Ksiądz
Arcybiskup Metropolita Przemyski udzielił ww. Kapłanowi urlopu,
pozostawiając mu tytuł oraz prawo pobytu na plebanii w Tylawie" -
ogłosiła przemyska kuria metropolitalna, gdy było już jasne, że prałat
się nie wywinie;
++Ks. Edward P., proboszcz z Pszenna ( niegdyś archidiecezja wrocławska,
obecnie diecezja świdnicka ), który w kościelnej dzwonnicy molestował
seksualnie dwóch ministrantów ( por. "Łapacz gołębi" - "FiM" 26 / 2002
). Po dwóch latach procesu w lutym 2003 r. został skazany na rok
więzienia w zawieszeniu. "Ksiądz bardzo boleśnie to przeżył, a sprawa
jest delikatna i niejednoznaczna. Jak tylko dostaniemy wyrok na
piśmie, postanowimy, co zrobić. Prawie ze stuprocentową pewnością mogę
powiedzieć, że odwołamy księdza z parafii w Pszennie. Prawdopodobnie
trafi do pracy administracyjnej w kurii" - obiecywał biskup Edward
Janiak po ogłoszeniu wyroku;
++Ks. Marek B., który jako wikariusz parafii Miłosierdzia Bożego w
Głogowie ( diecezja Zielonogórsko - gorzowska) upił i wykorzystał
seksualnie ministranta, za co zainkasował 6 miesięcy pozbawienia
wolności w zawieszeniu na 2 lata ( "Promocja na molestowanie" - "FiM"
5 / 2007 ), choć proboszcz ks. Janusz Idzik twardo stawał za swoim
wikarym, żądając przekazania sprawy pod jurysdykcję sądu...
kościelnego;
++Franciszkanin o. Ryszard Ś. ( "Dzieci brata mniejszego" - "FiM" 2 /
2008), skazany przez Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze na rok pozbawienia
wolności w zawieszeniu za to, że "działając czynem ciągłym, za pomocą
swojej poczty elektronicznej posiadał w celu rozpowszechniania treści
pornograficzne z udziałem małoletnich poniżej lat 15 i posługiwaniem
się zwierzętami".
Ks. Bogusław P. Zarzuty molestowania seksualnego dwóch chłopców w 2002
i 2003 r. postawiła lubelska prokuratura 53-letniemu księdzu
Bogusławowi P. Ksiądz został we wtorek zatrzymany. Przeciwko niemu
toczy się już proces, w którym oskarżony jest o podobne przestępstwo.
- Prokurator przedstawił mu dwa zarzuty dotyczące doprowadzenia
małoletnich chłopców poniżej 15. roku życia do poddania się innym
czynnościom seksualnym - poinformowała rzeczniczka Prokuratury
Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska.
Ksiądz nie przyznał się do winy. Złożył wyjaśnienia, których treści
prokuratura nie ujawnia. Prokurator skierował do sądu Rejonowego w
Lublinie wniosek o aresztowanie księdza. - Wniosek ma być rozpatrywany
we wtorek - dodała Syk-Jankowska.
Obaj pokrzywdzeni są już dorośli. Zarzucane księdzu przestępstwa miały
miejsce w 2002 i 2003 r., kiedy był proboszczem jednej z parafii pod
Lublinem.
Jeden z pokrzywdzonych zgłosił się do organów ścigania i zawiadomił o
przestępstwie po tym, jak dowiedział się z mediów, że ten sam ksiądz
został oskarżony o molestowanie seksualne 11-letniego ministranta w
Niemczech. Proces w tej sprawie toczy się, z wyłączeniem jawności,
przed Sądem Rejonowym w Krasnymstawie (Lubelskie) - bo tam ksiądz na
stałe jest zameldowany. Bogusław P. nie przyznaje się do winy. W
listopadzie ma się odbyć kolejna rozprawa w tej sprawie. Zaplanowano
wideokonferencję z sądem w Passau w Niemczech, by przesłuchać
pokrzywdzonego i świadków.
Według aktu oskarżenia ksiądz P. od lutego 2004 r. do lutego 2005 r.,
w miejscowości Pocking w Dolnej Bawarii (gdzie pracował jako wikary),
co najmniej trzykrotnie dopuścił się tzw. innych czynności seksualnych
wobec 11-letniego ministranta Michaela H. Za przestępstwo zarzucone
księdzu grozi do 10 lat więzienia.
Ksiądz P. decyzją władz kościelnych został odsunięty od zajęć
duszpasterskich z dziećmi i młodzieżą.
Z kart HISTORII skrzętnie ukrywanych przez Kościół i zafałszowywanych przez sprzedajnych "historyków" a zwłąszcza IPN - oto kilka z milionowych przykładów udokumentowanych w Historii Polski - "PRZECZYTAJCIE PRAWDĘ!!! Jeszcze bohaterska Warszawa broniła się, a już 13 września 1939 r., biskup śląski, Stanisław Adamski, wydaje do swoich parafian odezwę w języku niemieckim: "Mili chrześcijanie! Współpracujcie uczciwie z władzami niemieckimi. Dopilnujcie jak dobrzy chrześcijanie i obywatele wszystkich ustaw i rozporządzeń niemieckich władz wojskowych i cywilnych. Zajmijcie się spokojnie waszą pracą domową. Ufajcie bezwzględnie organom mianowanym w waszej gminie przez władze niemieckie." Aby Niemcy docenili jego gorliwość, Adamski znosi liturgię, kazania oraz śpiewy w języku polskim, i nawołuje do podpisywania volkslisty.
Podobną postawę przyjął biskup ordynariusz kielecki, Czesław Kaczmarek. "Wzywam was, -- nawoływał wiernych -- abyście okazali się posłuszni względem władz administracyjnych we wszystkim, co się nie sprzeciwia sumieniu katolickiemu." W liście z maja 1940 r. ostrzegał:
"W społeczeństwie musi być ład i porządek. Nie wolno nam nakłaniać ucha na podszepty podejrzanych ludzi, gdyby usiłowali wciągnąć społeczeństwo nasze, zwłaszcza młodzież, do nieobliczalnej konspiracyjnej akcji." Niedługo po ogłoszeniu tych "patriotycznych" listów, biskupi Kaczmarek, Lorek i Kubina, złożyli wizytę na Wawelu, Hansowi Frankowi. Za swoje "zasługi" dla hitlerowców, Kaczmarek był sądzony po wojnie i skazany na kilkuletnią karę więzienia. W roku 1953 zeznał przed Sądem wojskowym: "..moje listy pasterskie, te z końca 1939 r., i następne (..) wzywały do pracy fizycznej, do uległości względem zarządzeń władz okupacyjnych. Wskazania te niewątpliwie pomagały Niemcom." Z jego dalszych wyjaśnień wynika, że postępował zgodnie z zaleceniami Stolicy Apostolskiej.
Sandomierski biskup, Jan Lorek nie tylko nawoływał do posłuszeństwa wobec okupanta, ale apelował do wiernych, aby zgłaszali się na roboty do Rzeszy.
Siedlecki hierarcha, bp Sokołowski zawieszał w czynnościach kapłańskich tych księży, którzy w jego ocenie mało z siebie dawali w służbie okupantowi.
Ksiądz Kruszyński, administrator diecezji lubelskiej, ogłosił w "Nowym Głosie Lubelskim" (28 lutego 1943) tekst, wzywając do walki ze Związkiem Radzieckim. Dla niego motywacją było "stanowisko Stolicy Apostolskiej" oraz encyklika Piusa XI "O walce przeciwko komunizmowi".
Jak instrumentalnie traktował papież Pius XII posłannictwo Kościoła świadczy o tym wypowiedź Hitlera do najbliższych współpracowników z października 1940r.: "Polakom nie będzie wolno podnieść się na wyższy poziom, ponieważ staliby się natychmiast komunistami. Dlatego jest rzeczą zupełnie właściwą, ażeby Polska zachowała swój katolicyzm. Księża powinni trzymać Polaków w głupocie i ciemnocie, co zupełnie odpowiada naszym interesom". Przyszłość pokazała, że Hitler nie mylił się..
30 września 1939 Pius XII przyjął na audiencji przedstawicieli polonii włoskiej, proszących chociaż o moralne wsparcie Polski. Papież odpowiedział im w języku niemieckim: "Nie mówię wam, żebyście osuszyli łzy. Polska nie chce umierać. I tak jak kwiaty waszej ziemi, które oczekują pod grubą warstwą śniegu delikatnego powiewu wiosennego, tak samo wy powinniście czekać godziny niebieskiego pocieszenia." Aż tyle miał do powiedzenia polskiej delegacji Pius XII.
Tuż przed marszem na Wschód, generał jezuitów, Ledóchowski Włodzimierz, hrabia (1866-1942) [_5_] prowadził rozmowy o współpracy zakonu jezuitów z hitlerowskim wywiadem, które służyły przygotowaniom do wojny przeciwko ZSRR. O tym "czarnym papieżu" pisał wysoki oficer gestapo, Wilhelm Hoettl (Walter Hagen): "Już w roku 1940 grupa uczestników niemieckiego wywiadu podjęła pierwszą próbę, mającą na celu skłonienie Watykanu do pośrednictwa pomiędzy Niemcami a mocarstwami zachodnimi.. Pełnym zrozumienia rzecznikiem tych planów był generał zakonu jezuitów, hrabia Włodzimierz Halka von Ledóchowski."
Prymas Polski, kardynał August Hlond (1881-1948) był jednym z pierwszych, którzy uciekli z kraju po napaści Hitlera [_6_]. 14 września 1939 przekroczył granicę polsko-rumuńską, a następnie po trzech dniach wyjechał do Rzymu. Jego dezercję usprawiedliwia się rzekomym zamiarem przedstawienia Piusowi XII tragedii ludności polskiej. Papież nie był jednak zadowolony z wyjazdu Hlonda. Ppłk Marian Romejko, polski attache wojskowy przy Kwirynale, nie kryjąc zdziwienia zachowaniem Hlonda, pisał w swoich wspomnieniach:.
"Zazwyczaj, w najgorszych nawet sytuacjach wojennych, duszpasterze i lekarze pozostawali przy chorych na duchu i ciele..." W czerwcu 1940 r. przybył do Lourdes. W lutym roku 1944 aresztowany przez gestapo został wywieziony do Paryża. Hitlerowcy proponowali mu współpracę, którą rzekomo odrzucił. Ale w Paryżu zachowanie Hlonda było odbierane
dwuznacznie. Prasa francuska ujawniła fakty świadczące o jego kontaktach z gestapo. [_7_] Miał otrzymywać spore subwencje za pośrednictwem księdza Filipiaka, wypłacane przez gruppenführera SS, Fischera. Jego przywiązanie do Watykanu oraz Niemców są niekwestionowane. Dowodem tego może być pewien epizod. Otóż jesienią roku 1927 Hlond
przyjechał do Rzymu po kardynalski kapelusz, który miał otrzymać za wierną służbę Watykanowi, kosztem interesów Polski. W czasie śniadania, które na jego cześć wydał prałat Janasik, rektor polskiego Kościoła w Rzymie, prymas Hlond opowiadał wesołe historyjki ze swojej przeszłości. W pewnym momencie jego kapelan, ksiądz Modzelewski spytał: "Eminencjo, kiedy to było: czy jak Eminencja był Niemcem, czy już Polakiem?" Prymas nie speszony pytaniem, odpowiedział z uśmiechem: "Już wtedy byłem Polakiem." Adwokat Roty Rzymskiej Józef Szelchauz wspominał: "Jeżeli chodzi o teren Rzymu, to Włosi uważali Hlonda za Włocha, Niemcy i Austriacy uważali go za Niemca, a w Polsce niektórzy uważali go za Polaka. De facto był on czystej krwi watykańczykiem i służył tylko Watykanowi."
Już po napaści na Polskę, wyższa hierarchia Kościoła katolickiego stała się obiektem ataków i krytyki ze strony m.in. polonii amerykańskiej. Hlond w jednym z pism "okolicznościowych" z 21 listopada 1939r., odpierał "oskarżenia ukute za oceanem", jakoby Kościół katolicki zawinił wrześniową tragedię ojczyzny. Kard. Augustowi Hlondowi rzucano w twarz oskarżenia o hołdowanie hitleryzmowi oraz kolaborację z okupantem. Ale bodaj najpoważniejszym, był zarzut, że hojne dary chicagowskich Polaków w postaci złota,
pieniędzy i kosztowności złożone na ręce Kościoła tuż przed wybuchem wojny, zostały "przeszachrowane" do Niemiec. Hlond zapewniał, że wszystkie dary osobiście przekazał do warszawskiej centrali Funduszu Obrony Narodowej..
Poparcie Piusa XII dla hitlerowskiej napaści na Polskę znalazło swój wyraz w encyklice z 20 października 1939 r. Papież uznał, ją za "walkę interesów o sprawiedliwy podział bogactw, którymi Bóg obdarzył ludzkość."(FRAGMENT ARTYKUŁU "PIUS XII STRONNIK HITLERA)-CAŁOŚĆ MOŻECIE PRZECZYTAC W NECIE. Polecam również artykuł "Stefan Wyszyński, pomyłka tysiąclecia" "
Kościół katolicki ma dwie moralności. Jedna jest dla wiernych bardzo surowa. A druga jest dla księży i innych tak zwanych dostojników kościelnych. Ta druga jest bardzo liberalna i pozwala nawet na czynienie tego co w świetle kodeksu karnego jest przestępstwem. Kościół katolicki za pieniądze podatników, zmusza dzieci od pierwszej klasy do nauki religii, sprzedając coś, co nie ma żadnych podstaw naukowych. Straszy się dzieci karą boska, piekłem i wiecznym potępieniem tylko po to by ci w dorosłym życiu wykonywali polecenia kościoła. Jest to kompletnie niezgodne z konstytucja RP. Jest to produkcja podporządkowanych sobie robotów, które kierując się zasianym strachem robią to, co im się robić każe. I to jest największą tragedia Polskiego społeczeństwa. Daliśmy się zniewolić na własne żądanie. A grupka cwaniaków żyje z tego i to całkiem nieźle.