Na wyprzedażach sprzedała życie

Image

Anna ma 27 lat. Na widok wystaw sklepowych, zachęcających szyldów: minus 20, 30, 50, a nawet 70% ceny drży. Nie może opanować chęci kupowania, wydawania, oglądania. Mimo, że na terapię chodzi już sześć miesięcy.- Na wyprzedażach sprzedałam swoje życie – mówi z żalem.

Zakupoholizm to nałóg. Szybko i skutecznie rujnuje. W ciągu roku życie Anny zmieniło się diametralnie. Straciła rodzinę, pieniądze i pracę. – Czuję się jak pasożyt mieszkając teraz na łasce rodziców – przyznaje. - Ale gorsza jest obsesyjna myśl, że nie mogę iść do sklepu i kupić tej wspaniałej sukienki, albo tych spodni przecenionych z 200 zł na zaledwie 150! Bo mnie po prostu nie stać – zakrywa rękami twarz. Wie, że na dobre musi skończyć z zakupami. Ale mimo półrocznej terapii wciąż walczy ze sobą.

A jeszcze niecałe trzy lata temu była szczęśliwą mężatką. Dobrze zarabiającą, mającą spore grono zaufanych znajomych. Dziś pozostały tylko kupione na wyprzedażach i w second handach ubrania, pusty portfel i tęsknota za straconym.

Wiedziała doskonale, gdzie i kiedy się znaleźć, by kupić po najatrakcyjniejszej cenie. - Jeśli zna się dobrze sklepy w Stalowej Woli, to wiadomo w jakie dni jest dostawa oraz wysprzedaże. Najczęściej nowy towar pojawia się 2 razy w tygodniu. A i zaprzyjaźnione ekspedientki to i owo schowają pod ladą – opowiada. Anna potrafiła całymi godzinami grzebać w fatałaszkach. Początkowo towarzyszył jej maż, albo koleżanki. Ale te znudzone codziennym rytuałem, coraz rzadziej odpowiadały na telefony i sms. Mąż przestał się angażować, kiedy niewinne wypady od centrum zamieniały się w kilkugodzinny maraton po sklepach. Wywoływał tylko awantury, jak przynosiła do domu nowe sterty ubrań. - Był nie do wytrzymania. Wpadał w furię, jak widział, że kupiłam coś nowego. Żeby unikać kłótni, część rzeczy zanosiłam do mamy. A potem, jak wiedziałam, że go nie będzie to przynosiłam do domu. Ale on nie był głupi. Zorientował się – mówi zażenowana. – Ja nie odpuszczałam. Nie mogłam pozwolić, żeby mnie ograniczał. Postanowiłam, że się wyprowadzę. Ubłagałam rodziców, żeby mnie przyjęli. Na miesiąc, dwa. Zanim czegoś nie znajdę – opowiadała.

Ale zamiast szukać lokum, dalej plądrowała sklepy. Potrafiła wstawać o 5.00 rano, by być już o 6.00 być pod drzwiami lumpeksu. Oczywiście w tych dniach, gdy przywożono nowy towar. Wtedy zapominała o wszystkim. Liczył się tylko ten wspaniały, kolorowy podkoszulek i te idealnie, jak na miarę skrojone, spodnie. Kosze wypełnione ciuchami hipnotyzowały.

Początkowo zaopatrywała się tylko w Stalowej Woli. – Ale ciągle było mi mało. Wtedy coraz częściej jeździłam do Rzeszowa, przy okazji zahaczając o kilka lumpeksów w Nisku. Jak kończyłam pracę, to zamiast do sklepu wsiadałam w auto i gnałam do galerii handlowych – mówi z przejęciem. Widać, że jeszcze teraz, po kilkumiesięcznej terapii, sama ta myśl wywołuje w niej ekscytację. Jedynym, co mogło ją odciągnąć od maratonów po sklepach była praca. Z czasem i to przestało działać. – Zaczęłam się spóźniać, wychodzić wcześniej. Byłam roztargniona. Przeglądałam strony internetowe, szukałam promocji. Nie wypełniałam swoich obowiązków – opowiada. W końcu i szef stracił cierpliwość. – Półtoragodzinne spóźnienia, notoryczne zwolnienia. To było dla niego za dużo. No i w końcu zabrał mi premię. A potem nie przedłużył umowy o pracę – tłumaczy. Dopiero wtedy dotarło do niej co się stało i co się dzieje. – Mama widziała, co się ze mną dzieje. Delikatnie podpowiedziała, że przyczyną utraty i męża i pracy była obsesja na punkcie zakupów – opowiadała. – Teraz jest za późno by cofnąć czas. Chodzę na terapię szukam pracy. Póki co bezskutecznie. Coraz rzadziej z przejęciem zerkam na wystawy sklepowe. Na wyprzedażach sprzedałam swoje życie – mówi ze smutkiem w głosie. Ale zapewnia, że ma nadzieję, że jeszcze wszystko się ułoży. – I że będzie tak jak dawniej, a właściwie lepiej.

W Polsce z roku na rok przybywa osób, które borykają się właśnie z tego typu problemami. Aby nie popaść w obsesję kupowania warto przestrzegać kilku zasad. - Nie noś przy sobie kart kredytowych i płatniczych ani dużej gotówki. - Wybierając się na zakupy zawsze wszystko planuj, rób listę potrzebnych rzeczy. Bierz tyle pieniędzy ile faktycznie jest ci niezbędne. - Omijaj sklepy i galerie handlowe, bądź chodź tam gdy są już zamknięte, oglądając jedynie wystawy na zewnątrz. - Żeby ominąć pokusy najlepiej zlikwiduj karty kredytowe, a w przypadku karty płatniczej zastosuj limit, dzięki czemu nie wydasz wszystkiego od razu.

Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =
~neka1

Hehe dobre faktycznie smrodu w ciucholandzie to juz babska nie czuja,organizm juz sie przyzwyczail.Z reszta mozna nabawic sie wysypki na rekach od tego dlugiego grzebania w tych brudnych szmatkach...jak moja kolezankajezyk

~menszczyzna

baby to szmaciarki...doslownie i w przenosni umiech ciucholand to ich drugi dom, nawet smrodu nie czuja w tych ciuchach, byle szmata na wieszaku byla

~Job twoja mać

baby to kanalie, tylko kasę taka zwącha i każda jest uzalezniona zakupoholiczka, wiem cos o tym, sam mam w domu 3 kanalie: zone, corke plus tesciowa...jestem biedny żuczek z takim babincem, czlowiek na piwo musi żebrac tydzien, bo wszystko zostawiaja na wosjka polskiego, faktycznie ostatnio tesciowa jakies kolczyki przyniosla z ciucholandu, na pewno kanalia wydarla komus je z uszu...to takie podle stworzenie, ze nawet szkoda jej miotly kupowac,potrafi odleciec i bez niej...

~neka1

Ludzie sie tak pchaja, ze omal ucha nie stracilam i szlag trafil zloty kolczyk bo tak te ludziska wymach...a rekoma.Z reszta moja mama nieraz widziala w sklepie na podlodze pourywane lancuszki i pojedyncze kolczyki.Takze wybierajac sie tam trzeba cala bizuterie zdjac...

~222222222

Neka, o co chodzi z brakiem kolczyków w uszach?

~neka1

Wystarczy pojsc do ciucholandu na Wojska Polskiego zwlaszcza w srody-nowy towar.Ludzie stoja juz od szostej rano a jak juz otworza to zachowuja sie jak zwierzyna.Stratuja czlowieka,pourywane guziki od bluzek i brak kolczykow w uszach(!) to tam norma.A te babska jak juz dopadna sie do wieszakow to zachowuja sie jak opetane...brak slow.

Andrzejek

do jaaa, ty jesteś zazdrosny bo nie potrafisz nic nadpisać? Po za tym, jaka to ciepła posadka?

~2222222222

Mi zakupoholizm nie grozi z powodu braku kasy. Nawet wyprzedaże nie robią na mnie wrażenia. Niestety...

~Baba

Florian wyniuchaj w księgarni słownik ortograficzny!!!

~Florian

takich gupich bab jest mnustwo..karda jest taka gupia jak wynócha kase