Nieczystości nie dają im żyć

-Taki smród, że podusić się można. Okna nie można otworzyć, mieszkanie stoi niewietrzone przez kilka dni. Katastrofa! – napisali do nas Czytelnicy z ul. Sandomierskiej, na os. Charzewice w Stalowej Woli. – Tak się nie da żyć - rozpaczają. Wszystkiemu winne jest szambo, wylewające się na posesji obok.

To jednak nie koniec sąsiedzkich problemów. Klapa, która powinna zamykać wylot szamba, często jest uchylana. – To stwarza realne zagrożenie. Nie daj Boże jakieś dziecko tam wejdzie, a teren nie ogrodzony, i tragedia gotowa – żali się jedna z osób mieszkających przy ul. Sandomierskiej. Na nic zdają się interwencje. – Byliśmy z Miejskim Zakładzie Komunalnym, w sanepidzie. Nic. Obeszło się bez echa. I smród dalej jest – mówią zdesperowani mieszkańcy. Tłumaczenia w stylu „wolnoć Tomku w swoim domku” nikogo nie przekonują. – Na skargę odpowiadają, że każdy ma prawo na swojej posesji robić co chce. Ale przecież to niezgodne z prawem . A gdzie zasady współżycia społecznego? - denerwują się sąsiedzi. O tym, że są granice wolności na własnej posesji przekonywała adwokat z jednej ze stalowowolskich kancelarii. - Pamiętajmy, że każdy ma prawo korzystać ze swojej własności, ale nie może przy tym naruszać prawa własności innej osoby - powiedziała. Czyli sąsiad może korzystać z własnej własności, ale nie wadząc przy tym nikomu

Na miejsce udał się także inspektor z urzędu miasta. Jednak żadnych uchybień się nie dopatrzył. Jego zdaniem klapa od szamba była właściwie zabezpieczona. – No tak, bo właścicielka zdążyła ją w międzyczasie zamknąć. Bo czuła pismo nosem. Ale czy ona w ogóle to g…. sprząta? – pytają sąsiedzi. Z oświadczeń właścicielki wynika, że tak. Ale nikt dokumentów poświadczających wywóz nieczystości nie widział. Nawet urzędnicy. – Śmierdząca sprawa – podsumował pan Andrzej. Magistrat jednak zapewnia, że sprawę rzetelnie sprawdzi. My też.