Handel dla swoich. Komunikaty głosowe na mieście

Image

Miasto wyludnione, cisza, spokój, na ulicach od rana osób znacznie mniej niż normalnie. Sprawdziliśmy dla was jak stalowowolanie przestrzegają zakazów nałożonych na nich przez władze.

Godzina 7:00. Sobota. O tej porze od wielu lat na targu gwar i ruch. Handel, mnóstwo ludzi i towaru. Takiego widoku jak dziś nigdy nie było. W ciszę wdziera się od czasu do czasu głos podawany z megafonu umieszczonego na samochodzie podróżującego po mieście. Przyznać należy, że jest nieco przerażająco. Do sklepów spożywczych wchodzą nieliczni ludzie, robią zakupy. Podchodzą też do galerii, czytają kartki przylepione na szybach, zaglądają do środka. Ciekawe jest to, że na ulicach rano można było spotkać głównie osoby starsze. Mniej było mieszkańców w średnim wieku. Mimo, że prosi się o nieprzebywanie seniorów poza domem, zakazy nie przez wszystkich są przestrzegane. Dzieci nie spotkaliśmy wcale. Nie było tez młodzieży poza jednym przypadkiem.

Jak wyglądał handel? Odbywał się mimo wszystko. Stali klienci rozpoznawali swoich sprzedawców, towar szedł dla wybranych z toreb, plecaków. Dziś można było kupić wędliny, jajka, ser, ale trzeba było wiedzieć gdzie i u kogo. Zapachniało konspiracją i czasami, których nikt nie pamięta, chyba, że częściowo ze stanu wojennego. Padały pytania: co będzie za tydzień? Wzruszano ramionami. Kto wie co będzie za tydzień. Dziś przyjechali ci, którzy przygotowali swoje wyroby na ten konkretnie weekend i po prostu mieli je sprzedać. W przeciwnym razie popsułyby się. Nie da się przecież wytłumaczyć kurze, że z powodu koronawirusa nie wolno jej znosić jajek, a krowie, że ma nie dawać mleka, bo nie będzie co z tym zrobić…

Przewiń do komentarzy




















Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =