Przydałby się nowy bazarek

Image

Amatorów świeżych warzyw, tańszych owoców nie brakuje. Ci, którzy mieszkają niedaleko Okulickiego mają możliwość robienia zakupów na targu. A co z osobami mieszkającymi na obrzeżach miasta?

O tym, że przydałoby się więcej chociażby mini bazarków w mieście tak, by osoby starsze mogły zaopatrywać się wiosną w nowalijki, a latem i jesienią w świeże warzywa i owoce, nie trzeba nikogo przekonywać. Radny Zbigniew Paszkiewicz problem braku takich miejsc do handlowania zgłosił prezydentowi podczas sesji Rady Miejskiej.

- Pan prezydent bardzo wiele czasu poświęcił problematyce przebudowy rynku warzywnego przy ulicy Okulickiego, a przy Poniatowskiego, w okolicy poczty zatrzymują się samochody dostawcze i sprzedają warzywa. Ci ludzie, którzy mieszkają w tamtych blokach kupują, bo mają znacznie bliżej niż na targ. Czy nie należałoby się zastanowić nad tym, żeby tam powstał taki mini bazarek osiedlowy. W dużych miastach jest to praktykowane- mówi Zbigniew Paszkiewicz.

„Bazarek” na Poniatowskiego działa w sposób nieformalny, ale często to właśnie przez stojące tam całymi dniami auta- sklepy blokowane są parkingi przy pawilonach. Nikt nie ma kontroli nad tym, co kto sprzedaje. Wiadomo tylko, że ceny są konkurencyjne. Niektórzy handlujący mają już swoich wiernych klientów. Towar często leży na ziemi, w skrzynkach, „spędza” kilka godzin w sąsiedztwie ruchliwej ulicy. Gdy sprzedawcy stoją na trawnikach czy chodniku w jego pobliżu, nikt nie ma do nich pretensji. Handlowcy denerwują jedynie sprzedawców pobliskich sklepów, gdy ustawiają się bezpośrednio przed witrynami. Wówczas nierzadko interweniuje policja. Oprócz tego stanowią konkurencję. Miasto nie ma nic do tego bazarku, gdyż handel nie odbywa się na terenie gminnym.

- Przede wszystkim to nie jest nasz pas drogi. Nie chciałbym też wnikać w to, czy to jest legalne, czy nielegalne. To nie jest moja rola. Jest to pas drogi powiatowej przylegający do pasa spółdzielczego. W tym zakresie jako miasto mamy ograniczone możliwości- mówi prezydent Lucjusz Nadbereżny.

I dodaje, że miasto ma swoje tereny handlowe, precyzyjnie określone. Do nich należy chociażby teren targowiska. Gmina jest na etapie planowania zmian okolicy hali targowej.

- To wymusi na nas również zmiany w uchwałach rady miasta i może wtedy taka debata będzie możliwa, jeśli chodzi o inne miejsca handlowe na terenie Stalowej Woli. Tu zawsze jest pewnego rodzaju ryzyko, jak chociażby kwestia Sanepidu- mówi prezydent.

Ryneczki, małe, kolorowe, ze świeżymi warzywami i owocami prosto od rolników przydałyby się na pewno w kilku miejscach naszego miasta, ale w czasach, gdy każdy skrawek ziemi jest cenny, trudne będzie wydzielenie takich obszarów handlowych, choć na pewno nie jest to niemożliwe. „Nielegalne” bazarki z powodzeniem działają także w Rozwadowie, przed kompleksami handlowymi, chociażby przy pawilonach na KEN. Z ziemniakami stoją czasem rolnicy nieopodal dużego Tesco i Kauflandu, przy Lidlu, a nawet przy kościołach czy zatoczkach parkingowym przed blokami. Małe, wytyczone przez administratorów poszczególnych terenów obszary na pewno bardzo pozytywnie byłyby przyjęte przez mieszkańców Stalowej Woli. Bazarki warzywne cieszą się ogromną popularnością w Rzeszowie, Tarnobrzegu czy Sandomierzu. Dlaczego miałyby nie pojawić się i u nas?

Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =
manukun

Niestety nasze ograniczone władze tego nie chcą, albo co gorsza, nie potrafią zauważyć. Miotają się w miejscu i próbują od nowa organizować handel na placu, który fizycznie nie jest w stanie pomieścić wszystkich. W dodatku powodują wzrost napięcia społeczeństwa, głównie między mieszkańcami ul. Okulickiego, a prowadzącymi działalność gospodarczą i ich klientów.

manukun

A może by tak stworzyć giełdę przy obwodnicy? Żeby miasto miało wpływy z opłat targowych, żeby generować ruch ludzi w mieście, żeby przyciągać przyjezdnych i zarabiać na nich pieniądze? Nawet na głupich zapiekankach kilka osób mogłoby utrzymać rodziny. Nie mówiąc już o wzroście prestiżu miasta i siły jego oddziaływania w regionie.

manukun

Pierdolamento i nic więcej. Posiedzieli, pogadali, wypili kawę, zjedli wafelki i poszli do domów. "Coś" zrobili, więc nie zarzucajmy im nicnierobienia. A że nic z tego nie wynika - nie ma znaczenia, przecież bohatersko walczą z brakiem miejsc targowych. Szkoda tylko, że nie chcą tej walki skończyć...

~fjuczer

Po co kolejne "bazarki"? Tutaj zawsze każdy wiecznie krzyczy "PRZECIEŻ STALOWĄ WOLĘ MOŻNA PRZEJŚĆ WZDŁUŻ W 20 MINUT". Więc jestem na nie jeśli chodzi o kolejne targowiska, jedno wystarczy.

~Kapitalista

A po cóż nowe bazarki? Wystaczy tylko żeby jakiś łeb na górze pomyślał, zdjął regulacje ograniczające handel i pojawiła by się masa sprzedawców na obrzeżach dróg, albo nawet na wolnych miejsach na chodnikach, ale socjaluchy i tak powiedzą swoje umiech