Latając przełamują bariery

Image

W 2014 roku Aeroklub Stalowowolski zorganizował pierwsze w naszym kraju szkolenie szybowcowe dla osoby niepełnosprawnej. Teraz w Turbi szkoleni są kolejni niepełnosprawni.

Historia szkoleń szybowcowych osób niepełnosprawnych zaczyna się od Adama Czeladzkiego. Pilot, miał w 2009 roku wypadek, w którym złamał kręgosłup. Zanim znów rozpoczął przygodę z lataniem przeszedł kilka operacji oraz długą rehabilitację, również dzięki wsparciu fundacji Avalon. W 2010 roku wystartował w Szybowcowych Mistrzostwach Polski, na tym samym lotnisku, na którym się rozbił. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie zakup szybowca dostosowanego dla potrzeb osób niepełnosprawnych. Teraz kolejne takie osoby mogą szkolić się na szybowcu. W naszym kraju takie szkolenia szybowcowe dla niepełnosprawnych realizowane są wyłącznie przez Aeroklub Stalowowolski.

- Pierwszą osobą, która w ogóle została wyszkolona w Polsce, jeśli chodzi o osoby niepełnosprawne, był pan Jędrzej Jaxa- Rożen. W tamtym roku odbyliśmy to szkolenie tutaj, na tym lotnisku. W tej chwili pilot jest już pilotem licencjonowanym, lata samodzielnie. Myślę, że w przyszłym roku będzie chciał wziąć udział w pierwszych zawodach szybowcowych. Tamten rok był taki, że po prostu chcieliśmy zobaczyć, czy w ogóle da się to zrobić, ponieważ było to takie pierwsze szkolenie organizowane w Polsce. Okazało się, że poszło to całkiem sprawnie i bez większych problemów. Jesienią, zimą ubiegłego roku narodził się pomysł, żeby rozpisać taki projekt, już ogólnopolski, żeby pozyskać pieniądze z PFRON-u, co się udało fundacji Podaj Dalej, która te pieniądze pozyskała i napisała projekt. Teraz to realizujemy- mówi Dariusz Łukawski, Dyrektor Aeroklubu Stalowowolskiego.

W czerwcu, w Turbi odbyło się szkolenie pierwszej 5-osobotej grupy osób niepełnosprawnych. Można powiedzieć, że po realizacji tego szkolenia liczba latających w Polsce niepełnosprawnych pilotów zwiększyła się o 200%. Obecnie szkoleni są kolejni niepełnosprawni.

- Właśnie kończymy drugi etap szkolenia pilotów z niepełnosprawnością. Głównie są to niepełnosprawni, którzy nie ruszają nogami lub ich nie mają, ale też mamy dwóch tetraplegików, którzy mają trudności z ruszaniem palcami i zaciskaniem dłoni, mamy też jedną osobę po chorobie Heinego-Medina, która ładnie rusza rękami, ale jest trochę pokrzywiona więc są trudności z wsadzeniem tej osoby równo do szybowca. Oni sobie nadspodziewanie dobrze radzą, idą pełnym trybem lotniczym. Zanim polecą samodzielnie są sprawdzeni przez wiele osób. Czasem nawet nie lecą samodzielnie, ale leci z nimi ktoś z tyłu, jako tzw. pilot bezpieczeństwa- mówi Adam Czeladzki.

Niepełnosprawni piloci muszą umieć tyle samo, co pełnosprawni.

- Jeśli chodzi o samo szkolenie, to nie różni się ono niczym w porównaniu do szkolenia, jakie prowadzimy dla osób sprawnych. Jest dokładnie ten sam program szkolenia. Ci uczestnicy wykonują dokładnie takie same zadania w powietrzu, te same ćwiczenia. Różnica polega na tym, że potrzebny jest nam szybowiec, który jest dostosowany do możliwości tych osób, natomiast różnica w szybowcu polega głównie na przeniesieniu napędu steru kierunku z orczyka, który jest obsługiwany nogami, w przypadku sprawnych osób, do lewej ręki poprzez taką dodatkową dźwignię w szybowcu- wyjaśnia Dariusz Łukawski, Dyrektor Aeroklubu Stalowowolskiego.

Jak podkreśla Adam Czeladzki przy organizowaniu szkoleń dla osób niepełnosprawnych instruktor musi wykazać się większym zrozumieniem i cierpliwością. Bariery jakie stwarza niepełnosprawność, trudności w poruszaniu się powodują, że szkolenie przebiega nieco wolniej.

- Trzeba mieć więcej cierpliwości. Oni dłużej wsiadają, muszą się dobrze ustawić, żeby im ręce do wszystkiego wystarczały. To musi być takie zaangażowanie, którego nie da się opisać słowami. Tutaj jest dobra atmosfera, nie ma nigdy „na nie”, tylko zawsze jest „na tak”, niepełnosprawni pytają: kiedy lecimy? Deszcz nie pada, nie ma sprawy, możemy lecieć. To jest ważne i z taką właśnie atmosferą spotkałem się w Stalowej Woli. Próbowałem podpytać wiele innych klubów, ale wiem, że niepełnosprawni mają trudności, by samemu latać, a co dopiero włączyć w to latanie 10 osób, które troszeczkę wolniej się szkolą na szybowcu, które troszeczkę dalej lądują, dlatego cały czas trzeba ich ściągać do tyłu. Nie da się zrobić tyle lotów na godzinę, ile „Puchaczem” (szybowiec). To jest trochę takie utrudnione, to nie są trudności kosmiczne, jakieś zupełnie nieprawdopodobne, to jest po prostu chęć walki. Tutaj tą chęcią się ludzie wykazują. Sam pilotaż szybowca nie jest trudny, to jest do opanowania w ciągu 60 lotów. Szybownictwo wymaga poświęcenia, dużej ilości czasu, a co za tym idzie, zorganizowania sobie życia w odpowiedni sposób i tutaj zaczynają się schody. Bardzo dużo młodych szybowników, juniorów po prostu nie ma czasu, pieniędzy i możliwości latania. Oczywiście można mieć żal do tego, że nikt nas nie sponsoruje jako szybowników, ale to też jest kwestia organizacji dnia codziennego, a w zasadzie całego roku, żeby tak to zorganizować, żeby dało się latać- mówi Adam Czeladzki.

Rozmawialiśmy z kilkoma uczestnikami kursu szybowcowego na temat ich wrażeń. Za każdym razem słyszeliśmy wiele ciepłych słów na temat Aeroklubu Stalowowolskiego. Kursanci byli również pod wrażeniem samego szybowca, którego porównują do mercedesa.

- Kurs jest rewelacyjny. Jestem przeszczęśliwy, że udało się w Polsce po raz pierwszy tego typu szkolenie zorganizować. Ja już doświadczenie lotnicze mam, bo jako młody człowiek, 18-letni miałem licencję szybowcową, ale od tamtej pory minęło 30 lat i się ogromnie cieszę, że Aeroklub Stalowowolski podjął to wyzwanie i wspólnie z fundacją "Podaj Dalej" zorganizowali pierwsze w Polsce szkolenie szybowcowe dla osób niepełnosprawnych. Jeśli chodzi o mnie, to trzeba kochać wyzwanie, trzeba kochać latanie. Latanie było czymś, co robiłem wcześniej, więc bardzo chciałem do tego wrócić. Od czasu wypadku podjąłem już kilka prób powrotu do latania. To były próby w Wielkiej Brytanii, bo tam szkolenia dla osób niepełnosprawnych prowadzone są już od wielu lat, ale w Polsce jest to pierwsza taka możliwość. Ogromnie się cieszę, że udało mi się zakwalifikować przekonując najpierw władze medyczne, bo potrzebne jest orzeczenie lekarza specjalisty, który dopuszcza do takiego szkolenia szybowcowego, więc tutaj już jest pewnego rodzaju wyłom w naszej polskiej rzeczywistości. Potem kurs teoretyczny, który jest wymagający, tj. 70 godzin wykładu, a potem egzaminy z 9 przedmiotów, a ostatecznie to pełne szkolenie szybowcowe- mówi Tomasz Tasiemski.

- Atmosfera jest fantastyczna, właściwie mogę powiedzieć, że rzadko zdarza się taki fajny zespół ludzi, którzy nas wpierają w tym co robimy, a latanie jest genialne. Tutaj jest rzeczywiście spokój, jeśli chodzi o ruch lotniczy, więc nie mamy żadnych kolizji, że ktoś tam przyleciał, że ktoś tam ląduję, jest jakiś większy ruch. Jest to bardzo fajne lotnisko do latania i są bardzo dobre warunki termiczne. Prawda jest taka, że ja wcześniej latałem, miałem również wypadek lotniczy. Latałem na lotniach, byłem instruktorem lotniarstwa wiele lat temu. Chciałem latać na szybowcach, ale w Polsce nie było po prostu dostosowanego szybowca. Po raz pierwszy w ostatnich latach pojawiły się takie maszyny, znaleźli się ludzie, którzy to dostrzegli i chcieli zorganizować takie szkolenia. Myślę, że będą mieli bardzo wielu chętnych. Dla mnie to był powrót do latania i jak gdyby spełnienie takich marzeń z dzieciństwa. Dla wielu ludzi będzie to odkrycie, które polega na tym, że jeśli lata się z kolegami pod jedną chmurą na jednym lotnisku, to nikt nie patrzy na to, że w tym szybowcu siedzi osoba niepełnosprawna, bo to nie ma żadnego znaczenia. Leci szybowiec, jest w środku człowiek, to jest pilot, więc wszyscy jesteśmy pilotami, nie czujemy się jak niepełnosprawni. Dosyć łatwo, dosyć szybko można zacząć latać, bo lata się z instruktorem. Latamy na szybowcach, które są dwumiejscowe, zresztą są również rozgrywane zawody, Mistrzostwa Europy, Mistrzostwa Świata w takich klasach dwuosobowych, gdzie też osoba niepełnosprawna może latać z osobą sprawną, także mamy już jakąś ścieżkę kariery sportowej przed sobą, można powiedzieć. Mamy znakomity przykład Adama Czeladzkiego, pilota, który w tej chwili jest wicemistrzem Europy. Jest to osoba, która jeździ na wózku. On pokazuje, że to jest możliwe, pokazuje to przede wszystkim władzom lotniczym, bo w dalszym ciągu badania lotnicze są tak jakby skonfigurowane, że utrudniają osobom niepełnosprawnym latanie. Jednym z wymogów jest to, żeby pilot samodzielnie opuścił kabinę szybowca, podczas gdy w Anglii nie jest już to temat- mówi Sławomir Besowski.

W Turbi szkoli się również Beata Jałocha, o które jeszcze niedawno w mediach było bardzo głośno za sprawą wypadku, wskutek którego stała się niepełnosprawna, kobieta, której spadający z budynku samobójca złamał kręgosłup.

MP

Materiał video

Przewiń do komentarzy






















Komentarze

Dodaj swój komentarz

Przed publikacją zapoznaj się z Polityką Prywatności. Pamiętaj ponosisz odpowiedzialność za swój wpis!
By sprawdzić czy nie jesteś bootem, wpisz wynik działania: 1 + 2 =
~gruby

slepy moze sobie polatac a gruby juz nie

~aere

Loty w górze.

~ann

Samolot.

~Ikar

na prawo jazdy trzeba miec zgode lekarza , tu prosze:
" ale też mamy dwóch tetraplegików, którzy mają trudności z ruszaniem palcami i zaciskaniem dłoni" czy aby na pewno komuś nie stanie sie krzywda !?